wtorek, 10 września 2013

Miłość o zapachu pierników i świeżego asfaltu



Zdjęcia przedstawiają most kolejowy w Toruniu i plakaty biorące udział w konkursie Art Moves 2013 mającym miejsce w Toruniu.


Pomysł na ten post powstał w mgnieniu oka. Właściwie to chyba wiedziałam już, że go stworzę, zanim przeczytałam artykuł, który był tym ostatecznym bodźcem i jeszcze bardziej mnie zainspirował.
Jakiś czas temu przeprowadzono w Polsce badania, dzięki którym dowiedzieliśmy się, jakie miasta są tymi, do których najlepiej zaraz powinniśmy wyruszyć i już tam zostać, a które, może i licznie odwiedzane przez turystów, dają nieźle w kość ich mieszkańcom. Przeglądając drugą, tę nieco mniej optymistyczną część rankingu, obawiałam  się, że już za moment zobaczę uwielbiany przeze mnie Toruń. Ku mojej uciesze (i w sumie zaskoczeniu, a już zaraz napiszę dlaczego) miasto to nie znalazło się wśród najsmutniejszych polskich miast. 




Toruń podobno jest jednym z najbardziej zadłużonych miast w Polsce (jeśli nie tym najbardziej). Jest miastem nastawionym na turystów, dlatego można by pomyśleć, że o mieszkańcach nieco się… zapomina. Okazuje się, że nie, a torunianie są zadowoleni z życia w swoim mieście.
Mój związek z Toruniem przechodził przez różne fazy, może  jesteśmy dość niecodzienną parą, bo zaliczyliśmy wszystko w nieco innej kolejności (chociaż obecnie nie ma chyba reguły, jeśli chodzi o pary, nie istnieje raczej schemat zainteresowanie – podryw – zauroczenie - miłość, bo czasami wszystko zaczyna się od nienawiści. 




Na początku Toruń był dla mnie obojętny. Nie byłam czuła na jego zachęty, skutecznie odrzucałam jego zaloty. Być może spowodowane było to wiekiem i przyzwyczajeniem – mieszkam w Toruniu i tyle.
Później przyszła kolej na tęsknotę. Jeszcze się nie pożegnaliśmy, a ja już tęsknię? Z jakiej racji? Czy można tęsknić za kimś, kto nie znaczył dla ciebie zbyt wiele? Związki jeszcze nie raz mnie zaskoczą.
Po tęsknocie pojawiła się nienawiść i pytania w stylu Dlaczego mi to robisz?! Jak na złość na każdej ulicy, którą jechałam był korek, a gdziekolwiek szłam – rozbudowa i rusztowania. A w dodatku nic się nie dzieje, a wszystkie największy gwiazdy występują zawsze jakimś dziwnym trafem gdzie indziej. Chyba jednak z wiekiem człowiek mądrzeje i nie nadużywa już tak słowa nienawidzę, więc ponownie zaczęłam tęsknić za Toruniem, aż w końcu polubiłam go i ostatecznie pokochałam. Ta miłość trwa do dziś. 


Wszystko ma swoje zalety i wady, plusy i minusy. Powtarzam to przy każdej możliwej okazji i będę to robić aż do znudzenia. Ważne, aby umieć dostrzec obie strony, rozważyć za i przeciw. Ja doszukałam się w Mieście Pierników wielu zalet i ciągle znajduje nowe. Myślę, że bardzo ciężko byłoby mnie teraz zniechęcić do tego miasta. Nie pałam do niego skrajnym uwielbieniem (wszystko w nadmiarze jest trucizną), ale doceniam Toruń za to, jaki jest i korzystam z tego, co może mi zaoferować.
Zrozumiałam, że korki są nieodłączną częścią rozwijającej się cywilizacji, budowane ulice mają przyczynić się do lepszej jazdy, a to, że w mieście nie mieszka pół miliona ludzi, nie znaczy, że nic w nim się nie dzieje. Wystarczy poszukać i trochę się zainteresować. 



2 komentarze:

  1. Byłam w Toruniu kilka razy, bardzo lubię to miasto, nie jest co prawda moim ulubionym, ale na szczęście nie znajduje się na liście tych nielubianych, a mam taką ;> Bo przecież nie można lubić wszystkiego jak sama napisałaś nadmiar to trucizna^^ Podoba mi się Twój opis, odczuć wobec miasta, na zasadzie związku.

    Pozdrawiam,
    http://zmiana-trasy.blogspot.com
    P.S: Tak konkurs do 12. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie Toruń zawsze kojarzył się z wielkim miastem i wypadami na zakupy, a później cywilizacja zawitała też do mojego Włocławka i w Toruniu przestałam pojawiać się zbyt często. ale sentyment został :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.