czwartek, 20 lutego 2014

Wystawa kotów rasowych w Toruniu



Mimo iż bliżej nam już do weekendu niż do poniedziałku, postanowiłam na chwilę wrócić do tego, znienawidzonego przez większość osób, dnia (ale pamiętajcie, najgorszych jest tylko tych 5 dni po weekendzie!)






Z tym, że swój dzień ma i bułka, i teściowa, i sąsiad, musimy się pogodzić. Z trudnością, ale trzeba. Za to Dzień Kota osobiście mogę obchodzić z przyjemnością, przyozdabiając rysunkami przedstawiającymi te urocze zwierzątka moje notatki z geografii (chociaż słowo przyozdobić to tutaj raczej znaczne naciągnięcie, bo oprócz tytułu beztalencie krawieckie i aktorskie, przysługuje mi również zaszczytne miano antytalentu malarskiego).

Tak się składa, że bliżej mi do kociary niż wielbicielki psów. W ten weekend, już po raz drugi w moim życiu, miałam okazję brać udział w niecodziennym wydarzeniu – Międzynarodowej Wystawie Kotów Rasowych. Co ciekawe, odbywała się ona w moim liceum. Wierzcie mi, to dziwne uczucie - przychodzić do szkoły przed zakończeniem ferii.


 



Co podobało mi się na takiej wystawie, a co zdecydowanie bym zmieniła?


+ mnóstwo różnych ras, a także więcej niż jeden przedstawiciel danej rasy – można było porównać kotki ze sobą, doszukać się różnic.

+ wizytówki i ulotki – jeśli ktoś chciał, mógł zorientować się, ile kosztuje zakup danego kota, porozmawiać z właścicielami, zebrać informację o hodowli rasy. Wystawa ta to w sumie nie tylko okazja do pooglądania, ale i do kupienia.

+ niektórzy właściciele naprawdę się starali – pokazywali zdjęcia swojego kotka (a nawet kilku!), czy to na tablecie, czy na laptopie, prezentowali go poza jego posiadłością, pozwalali głaskać, a nawet robić sobie z nim zdjęcia. Byli naprawdę przyjaźnie nastawieni i umożliwiali kontakt z kotem.







- zasłanianie kotów! To wystawa czy zabawa w chowanego? Niektóre kociątka miały zasłony, zasłonki, ręczniki, kocyki, folie i były przykryte, czym tylko możliwe – czyżby były tak brzydkie, że właściciel nie chciał się nimi chwalić? To co robił na wystawie?

- wysokie ceny. Tak naprawdę, jeśli ktoś chciałby się wybrać całą rodziną na taką wystawę, wstęp kosztowałby prawie 40 złotych. Trochę dużo.

- brak tabliczek z rasą przy niektórych kotach. Patrzę, patrzę, ale niestety nie mam rentgena w oczach ani Wikipedii w głowie i nie dałam rady odgadnąć wszystkich ras. Jasne, zawsze można się spytać, ale co, gdy właściciel jest akurat nieobecny/zajęty? Uważam, że obowiązkiem powinny być wywieszki z nazwami ras.









A czy Wy kiedykolwiek byliście na wystawie kotów? A może wolicie psy?

Mnie niestety postawiono ultimatum – dopóki nie znajdę sobie chłopaka, nie dostanę kota. Hahaha. Oczywiście żartuję, ale zostanie starą panną z kotem chyba mało komu się uśmiecha. Więc kot w drugiej kolejności. 





Pozdrawiam Was serdecznie!
Sara

5 komentarzy:

  1. Jeśli chodzi o koty domowe to lubię jedynie te malutkie... :) słodkie są :) a generalnie wolę psy, choć moim ulubionym zwierzakiem jest ryś.. dziki, bo dziki ale w sumie też kot!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam jednego kotka;)

    http://karolina-life-and-fashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. .. i co z tym chłopakiem..znalazłaś?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.