środa, 1 października 2014

Jak na Titanicu



Były grube, miękkie dywany, wyciszające odgłosy szpilek stukających o podłogę. Było kasyno, ale nie zawędrowałam tam nocą. Sklepy, restauracje, kawiarnie, a nawet… kino. Jeden seans w czasie rejsu.



Rejs promem trwał aż… 19 godzin! Cała przygoda rozpoczynała się w Gdańsku, chociaż nasza nawet wcześniej - jeszcze w Toruniu, gdy musiałyśmy wsiąść do odpowiedniego autobusu i bezpiecznie, mknąc autostradą, dojechać na dworzec w Gdańsku. Później tramwaje, przesiadki, w końcu dotarcie do latarni morskiej, obok której mieści się terminal. Następnie czekanie, czekanie, a ponad godzinę przed wypłynięciem – możliwość wejścia na prom. Powitali nas tam panowie w mundurach, eleganckie panie pokierowały do naszej kajuty, przepraszam, kabiny. Okazała się ona niewielka, ale nie oczekiwałyśmy luksusów. Ważne, że była łazienka z działającą spłuczką i czysta pościel. 
 


Statek obeszłyśmy w tę i we w tę. Zajrzałyśmy do wszystkich możliwych sklepików, weszłyśmy po setkach schodów i pozwoliłyśmy wiatrowi pobawić się naszymi włosami na pokładzie. Obserwowałyśmy oddalające się polskie wybrzeże, aby potem, przez kilkanaście godzin, nie zobaczyć żadnego lądu (chociaż moja mama uparcie twierdziła, że nad ranem zauważyła jakąś wysepkę – mogła to być Gotlandia, ale ręki sobie uciąć nie dam. :))

Na promie, w każdej kabinie znajdowało się radyjko, z którego co jakiś czas słychać było komunikaty w języku szwedzkim, angielskim i polskim. Pamiętam, że jeden z nich dotyczył konkursu rysunkowego dla dzieci, inny wzmożonej kontroli ilości alkoholu we krwi… Grała też muzyka, czasami nie do zniesienia, strasznie nużące i usypiające utwory, ale zdarzały się też nowe przeboje. 



Nie sposób nie wspomnieć o tym, czego obawiają się wszyscy: choroba morska. Czy nas dopadła? Chyba nie, chociaż ja momentami nie czułam się najlepiej. Bujało, w szczególności w nocy! Noce były okropne i jeśli ktoś nie ma kamiennego snu i jest panikarzem, to spokojnie mógł zacząć odmawiać pacierze. Za niewielkim okienkiem można było dostrzec potężne, białe bałwany z fal, a statek dosłownie przechylał się raz w lewo, raz w prawo. Nie ukrywam, strach mnie paraliżował i myślałam: Gdyby ktoś mi powiedział, czy to normalne! Czy tak trzęsie zawsze?! Pamiętacie, jak martwiłam się przed pierwszym lotem samolotem? O promie nie myślałam w ten sposób. Dopiero po dwukrotnym rejsie mogę stwierdzić, że gdyby ktoś kazał mi płynąć raz jeszcze, nie wiem, czy bym się zdecydowała…



Właściwie to nie wiem, dlaczego ludzie podróżują promami. Mnie udało się wygrać bilety – siła wyższa. ;) Ale co z resztą? Dlaczego stawiają na tak drogą i długą podróż? Na myśl przychodzi mi kilka argumentów. Pierwszy i najważniejszy – samochód. Na prom można wjechać autem, dzięki czemu całą Szwecję można zwiedzić na swoich czterech kółkach. A co, jeśli ktoś jest pasażerem pieszym? Boi się latać? Bilety lotnicze do Skandynawii są wyjątkowo tanie, w porównaniu do promu wręcz śmiesznie tanie. A może ktoś chce po prostu przeżyć przygodę, zobaczyć, jak to jest, zdobyć nowe doświadczenie? :) Jak myślicie? 
 
 

Jeszcze dwa słowa o cenach na promie – niektóre zwalały nas z nóg (11 złotych za piwo), inne były do przełknięcia np. kilkanaście złotych za ciepły posiłek, na który zdecydowałyśmy się w drodze powrotnej, mając dość suchego chlebka, dżemów, pasztetów i hermetycznie pakowanych drożdżówek. :)

Nie tak miało wyglądać to zdjęcie.

Zdecydowalibyście się na podróż promem? Czy podobnie wyobrażaliście sobie jego wnętrze? A może ktoś z Was już podróżował w ten sposób? Czekam na Wasze wrażenia. :)

Ściskam

Sara

16 komentarzy:

  1. Miałem okazję płynąć promem do Szwecji i miło wspominam ten rejs;) Morska podróż ma swój urok i romantyzm. Coś wspaniałego i niesamowitego, nie do opisania!

    OdpowiedzUsuń
  2. wez choroba morksa... i bujanie katastrofa! na urlopie spedzeilismy dwa dni i dwie noce na stateczku (wiesz max 25osob). toz to byla katastrofa. myslalam 10minut czy isc do kibla bo balam sie ze ni edojde bo tak bujalo :)
    ale przygode mialas i to sie liczy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy promem nie płynęłam, a przynajmniej nie tak długo. Wydaje mi się, że taki rejs jest bardzo opłacalny dla kierowców właśnie, bo wypożyczanie samochodu na miejscu na dłuższy czas faktycznie wychodzi drogo - a tak to można pozwolić sobie na pewną swobodę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przede wszystkim gratuluję determinacji w przełamywaniu strachu przed nieznanym i odwagi w zdobywaniu nowych doświadczeń.
    Jedna podróż to za mało aby mieć zdecydowaną opinię. Dużo zależy od pogody danego dnia i klasy promu. Podróżowałem promami mnóstwo razy i o różnych porach roku i nadal to robię. Były rejsy po morzu gładkim jak stół, że wydawało się że prom stoi w miejscu, ale też były i takie że kołysało tak, że najlepiej było przypasać się do koi w kabinie. Podobnie jest z lotami samolotem, czasami są takie turbulencje na trasie że ma się wrażenie że samolot rozpadnie się na kawałki w powietrzu a jest też i tak że lot jest tak spokojny że samolot „płynie w powietrzu”.
    Dlaczego podróżuję promem? Bo mogę zabrać auto, skrócić sobie trasę podróży i odpocząć po drodze.
    Spróbuj sobie porównać jakby wygładała Twoja wycieczka gdybyś z domu do Sztokholmu chciała całą trasę pokonać samochodem. Wychodzi o wiele dłużej i drożej.
    Zgadzam się że na parodniowe wypady wygodniej jest się wybrać samolotem, zwłaszcza gdzieś dalej, np. do Barcelony.

    Na trasie z Gdańska do Nynäshamn prom mija 3 wyspy.
    Z lewj burty najpierw mija się Gotlandię (całkiem spora) i zaraz za nią dużo dużo mniejszą wyspę Fårö i na koniec z prawej burty mija się małą wyspę Gotska Sandön.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i pożyteczne informacje! Racja, że powinno się czegoś doświadczyć nie jeden raz, aby móc wystawić opinię - ja jedynie mogę podzielić się wrażeniami z dwóch rejsów.
      Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała lecieć samolotem w czasie turbulencji, chociaż gdyby miało się to skończyć szczęśliwie, to może po czasie wspominałabym to jako niesamowitą, niecodzienną przygodę? Słyszałam, że loty do Azji Południowo - Wschodniej zawsze wiążą się z turbulencjami.
      A zgadzam się, że prom pozwala też na wypoczęcie, można się przespać w łóżku, a nie, jak w samolocie, jeżeli ktoś w ogóle da radę zasnąć, w fotelu.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Myślę, że podróż chociaż momentami uciążliwa na pewno pozostanie w pamięci. I to od tej lepszej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym muszę się zgodzić, że było to niezapomniane wrażenie i pewnie długo będę je wspominać, mimo tych niedogodności. :)

      Usuń
  6. kurcze świetne zdjecia!:)))


    obserwujemy? pisz u mnie na blogu ;)

    sniadanielejdis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze Sara! Normalnie zazdroszczę :) ja lubię jak mnie buja, lubię wodę, fale, szum morza, więc dla mnie to byłby raj na ziemi :-)!

    OdpowiedzUsuń
  8. 2 razy płynęłam promem na dłuższych trasach i raz na krótszej. Swinoujście - Szwecja (nie pamietam jakie miasto), płyneliśmy nocą, więc rejs przespałam. Kabinę dzielilam ze znajomymi, było dosyć fajnie. Drugi raz płynęłam z Bergen w Norwegii do Danii, a później autem do Polski. Tutaj rejst trwał ponad 20 godzin, trochę się wynudziłam, był to okres poza sezonem, wiec nie wszystkie atrakcje były dostępne. Ten krótszy rejs był z Bergen do Stavanger, można powiedzieć, ze prom działał na zasadzie pociągu/autobusu, miejsca do siedzenia jak w samolocie :)
    Miałam również przyjemność odbyć 7-dniowy rejst statkiem, tam faktycznie czułam się jak na Titanicu :D

    OdpowiedzUsuń
  9. ja nie mogę płynąć niczym ze wzg na chorobę lokomocyjną :(

    ___________
    a u mnie?
    fashion na jesień!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nigdy nie byłam na takim rejsie,ale bardzo chętnie bym to doświadczyła! ;)
    Można tylko pozazdrościć ;P a kabiny nie był takie złe ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. jakie piękne widoki:) wspaniała przygoda :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja płynęłam, to fajna przygoda, pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.