piątek, 8 maja 2015

Oczopląs



Trudno byłoby mi wybrać ulubioną planszówkę. Pictureka niewątpliwie byłaby w czołówce moich faworytek. Uwaga: gra grozi oczopląsem, irytacją, ale gwarantuje satysfakcję, wzmożoną czujność i kupę śmiechu.
 


Nie mam pojęcia, jak dowiedziałam się o tej grze i kiedy ją dostałam, ale było to dobre kilka lat temu. Pictureka składa się z dziewięciu dwustronnych dużych plansz, na każdej z nich znajduje się mnóstwo postaci, przedmiotów, drobiazgów, plamek, liter, cyfr… Istny miszmasz. My najczęściej gramy, używając tylko jednego zestawu z trzech – kart w kolorze niebieskim. Wówczas naszym zadaniem jest po prostu odnalezienie obrazka znajdującego się na karcie i krzyknięcie: Pictureka! Nie „"krasnal", nie "o, tutaj", tylko Pictureka. Zdarzało się tak, że cztery osoby wpatrywały się w plansze i po 2 minutach nic, po 5 minutach nadal nic! Ale nigdy nie porzuciliśmy poszukiwań. ;) Zatem jeden zestaw to po prostu karty z rysunkami. 



A co z dwoma pozostałymi kupkami kart? Jedna z nich to kartoniki, na których (w kilku językach!) widnieje pewne hasło, np. rzeczy, na których można siadać. Gracze po przeczytaniu hasła licytują, ile takich przedmiotów są w stanie znaleźć. Ten, kto pobije przeciwników, szuka (ma na to minutę). Na czerwonych kartach można znaleźć naprawdę różne sformułowania: litery, rzeczy, które mogą latać, insekty, wąsy, guziki, krawaty, serca… Czasami trudno jest ocenić, ile takich obrazków jesteśmy w stanie znaleźć, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. :)



Na zielonych kartach z kolejnej grupy można znaleźć podobne sformułowania do tych z kart do licytacji. Różnica jest jednak taka, że tym razem to rzut kostką decyduje, ile dana osoba musi odnaleźć ilustracji. Podobnie jak w przypadku kart czerwonych uczestnik gry ma 60 sekund.



W Picturekę nie gra się długo, właściwie w każdej chwili można przerwać rozgrywkę. My przyjęliśmy taką regułę, że jeśli korzystamy wyłącznie z niebieskich kart, to gramy tak długo, aż się skończą. Natomiast jeśli rozgrywamy partię ze wszystkimi zestawami, wygrywa ten, kto pierwszy zdobędzie pięć kart (po każdym znalezieniu przedmiotu bądź też określonej liczby rzeczy gracz zachowuje kartę). 
 
Proste zadanie. ;) Spróbujcie znaleźć tę gąsienicę na poniższej karcie.



Ogromną zaletą Pictureki jest to, ze można z nią grać z cudzoziemcami. Tak, tak, grałam w te planszówkę z B. i jej nauczycielką. Chociaż do tego udało mi się ją namówić. Jak skomentowała Amerykanka, w grę tę mogłyby też grać małe dzieci, które nie umieją czytać. Więc Pictureka to gra niebywale uniwersalna. :)

Tego potworka często najtrudniej znaleźć! No cóż, w końcu to kameleon. ;)
Minusem może być to, że gra jest dość spora, bo po rozłożeniu wszystkich dziewięciu plansz obok siebie, tworzy się dość spory kwadrat. Z mamą dość często gramy w Picturekę na podłodze. 
 


Zastanawiacie się może, czy da się zapamiętać, gdzie znajduje się dany obrazek. Muszę przyznać, że według mnie jest to prawie niemożliwe. Mamy tę grę dobrych kilka lat i chaos panujący na planszach ogromnie utrudnia oszustwo w postaci zapamiętania. Więc nie musicie się martwić, że po kupieniu gry z czasem będziecie już z pamięci wskazywać miejsce, w którym znajduje się dana osoba bądź przedmiotów.
Gra dla spostrzegawczych, ale też dla tych, którzy swą spostrzegawczość chcą potrenować. Dla osób z refleksem, ale i dla ludzi pragnących wreszcie zwiększyć tempo.
Polecam bardzo. I czekam na Wasze opinie. Gralibyście? ;)
Pogodnego weekendu!
Sara

12 komentarzy:

  1. pamiętam z dzieciństwa książkę (z resztą nadal powinnam ją mieć w pokoju), który wypełniona była bardzo realistycznymi grafikami przedstawiającymi podwodny świat. rybki, rośliny, nurkowie, jednostki pływające... wszystko. dookoła każdej grafiki były podane elementy z obrazków, które trzeba było znaleźć: 3 nurków, 5 rekinów, 79 miniaturowych pomarańczowych rybek... podejrzewam, że kiedy rodzice chcieli się mnie pozbyć na kilka godzin, podtykali mi tę książkę pod nos, a ja ćwiczyłam spostrzegawczość. do dziś lubię takie zajęcia, więc w niebieską wersję gdy grałabym z przyjemnością ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pewna, że grałam w takie szukanie rysunków czy danych przedmiotów. Zadania były to w gazetach, to w internecie. Nie mniej jednak, nie wpadłabym na pomysł, że można z tego stworzyć całą grę planszową! Wow! Z chęcią bym w coś takiego pograła. Wygląda na ciekawe i dające dużo radości. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale świetna ta gra, pierwszy raz widzę i mam ochotę sobie pograć :D

    http://the-blaack.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy w to nie grałam, ale ta gra pewnie zaliczałaby się do jednych z moich ulubionych :) Uwielbiam takie gry, gdzie trzeba czegoś szukać, albo jak trzeba znaleźć różnice pomiędzy obrazkami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z początku nie rozumiałam, o co chodzi w tej grze, ale im bliżej było końca posta, tym bardziej mi się wszystko rozjaśniało :P. Kurcze, zawsze prezentujesz jakieś ciekawie gry :D. A nie powiem, ja lubię takie rozrywki! Niedawno pokazywałaś grę podobną do tetrisa czy jakoś tak i cały czas mi w głowie siedzi hehe :D. Chyba muszę odłożyć trochę kaski na jakąś grę :). No i mooooże w naszym mieszkanku pojawi się Tabu, bo niedługo Adam ma urodziny ^^.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie słyszałam o takiej grze, a wydaje się być fajna. Już teraz znalazłam gąsienicę :) Kameleona niestety nie znalazłam, bo zdjęcie z planszami jest zdecydowanie za małe :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypomina mi trochę taką "zgadywankę" z atlasu geograficznego :) To była świetna zabawa.
    Gry na myślenie są o wiele ciekawsze niż mozolne przed komputerem... od siebie polecam Czarne Historie ! Wymiata na każdy wieczór, nawet we dwoje :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znam "Czarne historie", graliśmy w to na angielskim. :D świetna gra.

      Usuń
  8. Witaj! Gra świetna. Rozumiem, że jest dostępna w Polsce?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.