niedziela, 28 lutego 2016

Niezwykły pomysł na prezent - napisz o bliskich w gazecie!



Laurka? Kwiaty? Bombonierka? Jakieś takie oklepane. A co powiecie na to, aby jubilat, solenizant albo po prostu bliska Wam osoba znalazła się w gazecie? I to na okładce!

Ja postanowiłam sprawić taki prezent mojej Babci z okazji urodzin. Jej reakcja naprawdę mnie ucieszyła, Babcia była ogromnie zaskoczona. Dopytywała, gdzie takie coś można zmajstrować. Śmialiśmy się, że gazetę ze zdjęciem Babci na okładce rozdawali na ulicy. :D Jednak w rzeczywistości było trochę inaczej - zdradzę Wam sekret, gdzie można tak nadzwyczajny prezent samemu stworzyć i to w bardzo łatwy sposób.

Gazetomania.pl to serwis prosty w obsłudze. Wystarczy wybrać, na jaką okazję chcecie stworzyć gazetę (a pomysłów jest mnóstwo – prezent na rocznicę ślubu, prezent na 40. urodziny, prezent na ślub czy, tak jak ja zdecydowałam, egzemplarz gazety jako prezent na urodziny Babci). Następnie klikacie "Start tutaj". Wybieracie bądź tworzycie własny front (nagłówek, podtytuł i artykuł, a także, co mi się bardzo spodobało, zaznaczacie datę wydania gazety, czyli w moim przypadku datę urodzin Babci). 
Możecie skorzystać z gotowego artykułu, jeśli akurat zabrakło Wam weny twórczej albo tak jak ja napisać własny tekst. :)
Kolejnym krokiem jest wybór zdjęcia, które znajdzie się na okładce. Możecie zmienić również wzór  i nazwę gazety, znaleźć te najbardziej przykuwające Waszą uwagę. Dostępne są takie nazwy gazet jak Pewnik, Gazela Wiewiórcza, ale i bardziej tradycyjne np. Gazeta codzienna czy Nowiny Pomorza. Kolejne zadanie – wybór tyłu gazety. Można pominąć ten krok, ja tak zrobiłam, bo stwierdziłam, że skoro mój prezent zostanie umieszczony w ramie, to niepotrzebne jest zajmowanie się ostatnią stroną gazety. Jeśli chcecie zamówić egzemplarz bez oprawy, wówczas skupienie się także na tyle Waszego egzemplarza będzie wskazane. :) Macie możliwość wybrania różnych kolorów ramek czy też zamówienia dodatkowego, nieoprawionego egzemplarza gazety. Decyzja należy do Was, także jeżeli chodzi o rodzaj przesyłki - jest i kurier, i poczta.
W środku prezent wygląda jak zwyczajna gazeta.

Jeśli chcecie zaskoczyć obdarowywaną osobę, sprawić jej radość i pozwolić jej poczuć się jak gwiazda, serdecznie polecam Wam gazetomanię.pl. Myślę, że uśmiech, a nawet łzy wzruszenia gwarantowane. Nie pozwólcie marnować talentów Waszych bliskich, nie pozwólcie, by nikt o nich nie usłyszał – napiszcie o nich w gazecie. :)

Dajcie znać, co sądzicie o takim podarku. :)
Pozdrawiam!
Sara
PS Zawsze chciałam być dziennikarką! 

piątek, 26 lutego 2016

Pyszota!

Dziękuję za wszystkie pocieszające i motywujące komentarze pod ostatnim postem. Jest już lepiej, chociaż raczej nie mogę nazwać się najszczęśliwszą osobą na świecie. ;)
Coś Wam powiem. Jestem trochę jak odkurzacz. Może nie taki, jakim są zwykle rodzice ("Niedobre? Zostaw, tata zje!"), ale nie jestem też zbyt wybredna. Na palcach jednej ręki policzę rzeczy, których nie jem, bo po prostu nie lubię. Jasne, są też takie, których nigdy nie próbowałam np. kawior czy kraby, więc nie mogę logicznie ocenić, czy mi smakują, czy też nie. Są też produkty, których staram się nie jeść ze względów zdrowotnych np. serki topione ( nie chcę, by w moim żołądku lądowało mnóstwo oleju palmowego i konserwujących pyszności). A jak mój jadłospis i moja dieta wyglądały 5, 10 czy 15 lat temu? Co często gościło na moim talerzu? Co przychodzi mi na myśl, gdy myślę o przedszkolu albo wizytach u babci?
Jasne klopsiki w białym sosie. To potrawa, którą systematycznie wspominamy razem z bratem; podawano nam takie klopsiki w przedszkolu. Nie mam pojęcia, z czego były zrobione (czy to był pies zmieszany z budą :(?), ale smakowały naprawdę wybornie. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek po ukończeniu edukacji przedszkolnej jadła podobnie smakujące klopsiki w białym sosie… 
Grzanki z samym masłem. Ja nie wiem, czy w tych czasach chleb smakuje inaczej, a może to wina masła? Gdy mieszkałam w Toruniu, jadałam u babci wyskakiwanki – grzanki wyskakujące z tostera. Smarowałam je samym masłem, które wtapiało się w kromkę. Mmm, pychota. Teraz grzanki, i to nie z samym masłem, jem głównie wtedy, gdy chleb jest już czerstwy… Kanapki z samym masłem nie jawią mi się raczej jako coś, czym bym się najadła. 
Uśmiech Boryny z Telepizzy. Kiedyś Telepizza była tańsza. Zamawialiśmy zwykle tę samą pizzę z pieczarkami, szynką i cebulą. Była pyszna. Do tego stopnia ją lubiłam, że dwa razy zorganizowałam swoje urodziny w Telepizzy. Można było wówczas sprawdzić, ile razy zamówiliśmy już jedzenie z tego lokalu, wklepując numer telefonu. Okazało się, że moi goście zwykle mieli na koncie kilka zamówień, a my… ponad 50. Niestety, moje spotkanie z Telepizzą po latach było bardzo nieudane. 
Purée i kluski śląskie z proszku. Gdy byłam kilkuletnią dziewczynką, mój tata wracał czasami do domu z różnymi paczuszkami. To, co pamiętam najlepiej, to purée i kluski śląskie. Prawdopodobnie nie było to zbyt zdrowe… Ale wiecie co, dawno już nie jadłam żadnego puree. Sama nie wiem dlaczego. 
Ciasto zebra. Właściwie nic nie stoi na przeszkodzie, aby przygotować to ciasto. Kiedyś moja mama bardzo często je piekła, ale mam wrażenie, że od kilku lat nie jadłam zebry! Znacie ten deser? To taka babka z jasnym i ciemnym biszkoptem. Niby prosta, a jaka smaczna! 
Kisiel ze śmietaną w środku. Prawdopodobnie to brzmi dziwnie, więc już spieszę z wyjaśnieniem: to nie tak, że obecnie nie jadam kisielu, bo jadam, zazwyczaj w weekendy i zawsze na ciepło. Jednak nie ma już tak dobrze jak w przedszkolu, gdzie na kisiel kładziono kapkę bitej śmietany. Hahah, pamiętam te zawody "Kto najszybciej wymiesza kisiel ze śmietaną?". :D Mnie najzwyczajniej w świecie nie chce się ubijać bitej śmietany, a taka w aerozolu to koszmar! 
Serek jak na plaży i Kiri. Dawno, dawno temu, przed wyjazdem nad jezioro czy nad morze, moja mama przygotowywała bułki z serkiem topionym w plastrach. Prawda, że ta nazwa jest głupia, za długa i jakaś taka mało chwytliwa? Jako dziecko nie wiedziałam, że ów pyszny dodatek do kanapki tak się nazywa. Tak powstał serek jak na plaży. Nazywam go w ten sposób nawet teraz, chociaż jem zdecydowanie rzadziej (dla zdrowia). Co do Kiri to na jakiś czas usunięto je ze znanych mi sklepów, a gdy ostatnio moja mama kupiła serek z krówką, tak się cieszyłam, że jedną kostkę zjadłam samą, bez pieczywa, haha. 
Wafelki z Koziołkiem Matołkiem. Takie w zielonym opakowaniu. Możliwe, że ich nie pamiętacie albo nawet nie znacie. To jeden z wyrobów firmy Kopernik (tej od pierników). Chyba zaprzestali produkcji tego batonika… Bo zastąpiono go Teatralnym? Nie mam pojęcia. Właściwie nie pamiętam nawet zbytnio smaku tego wafelka, ale niewątpliwie go jadałam.
Oj, mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać… Jedzenie odgrywa ważną rolę w moim życiu
A w Waszym? Jakie są Wasze wspomnienia z czasów słodkiego dzieciństwa?
Trzymajcie się! Udanego weekendu!
Sara
 PS Zapraszam Was do wzięcia udziału w konkursie z Postrabbit. :)

środa, 24 lutego 2016

Chcę już czerwiec



Założę się, że czasami po powrocie do domu z pracy, ze szkoły, z uczelni jesteście naprawdę zmęczeni. Bolą Was nogi, plecy, dokucza ból głowy albo po prostu czujecie się wyczerpani psychicznie. Ja mam tak dość często, w szczególności w tym roku, w klasie maturalnej. Ale, o dziwo, wczoraj nie wróciłam do domu śpiąca i znużona, ale… stłamszona. Miałam ochotę tylko usiąść w ciszy i czytać książkę (nota bene teraz czytam "Bez mojej zgody" Jodi Picoult). Miałam wrażenie, że wszystko na mnie napiera, że dzieje się za dużo. Sprawdziany, afery, sprawy do załatwienia. Dobiła mnie dyskusja  na Facebooku o podwyżce cen znaczków i komentarze niektórych osób. Jak być może wiecie, zaproponowałam napisanie grupowej skargi do UOKiKu, a zostałam przez niektórych potraktowana, delikatnie mówiąc, jak naiwna, nierealistycznie patrząca na świat osoba, która przejmuje się głupimi błahostkami (pozdrawiam nowobogackich, których ta zmiana nie obeszła. A właściwie to nie pozdrawiam. Niech się wypchają). Teraz nie mam już naprawdę sił na tworzenie jakiegokolwiek pisma, zorganizuję swój jednoosobowy protest polegający na niekorzystaniu z usług Poczty Polskiej i całkowitym przerzuceniu się na InPost i napiszkartke.

Przejęła mnie też sprawa piosenkarki Keshy. Jeśli nie słyszeliście, możecie zerknąć tutaj albo po prostu wklepać w Google Kesha.

Zmęczyły mnie domowe konflikty i problemy. Przygnębił fakt, że mój wyjazd do Budapesztu zawisł na włosku. A ja bardzo potrzebuję wyjazdu. Najlepiej gdzieś, gdzie jest ciepło. Bo ta szaruga na dworze też jest dobijająca.

W dodatku dopadło mnie jakieś głupie przeziębienie. Myślałam, że poradziłam sobie z nim już w weekend, ale dziś znów czuję się jak zwłoki.

Nie pojawiłam się więc w szkole, przytłaczające wiersze o tematyce wojennej na polskim i moja nauczycielka dobiłyby mnie jeszcze bardziej. Poza tym jaki jest sens siedzenia na jednej lekcji, a potem czekania dwie godziny na drugą? Powiem Wam: żaden.

Do matury zostało nieco ponad 60 dni. A ja chcę już czerwiec.

Pisaliście, że mój blog kojarzy Wam się z optymizmem. Cieszyły mnie te komentarze. Ale z drugiej strony wspominaliście również o tym, że moje wpisy to swego rodzaju kartki z pamiętnika. Dzisiaj więc pojawia się taka kartka. Każdy miewa gorsze dni. Nawet Chodakowska. Nawet ja.

Przepraszam za ten chaos. Ale potrzebowałam wyżalenia się.

Sara

PS Jak coś to konkurs z Postrabbit nadal trwa, czy jest tu jeszcze ktoś, kto nie wziął udziału?

poniedziałek, 22 lutego 2016

Potyczki pocztówkowe - Będzin vs. Będzin



Hej, hej, ktoś z Was jeszcze nie wziął udziału w konkursie? Gorąco zachęcam! Nagrody czekają.
Być może pamiętacie moje posty z pocztówkami ze wszystkich polskich województw (tak, tak, udało mi się zebrać taką kolekcję! :)). Gdy szukałam widokówek z brakujących części Polski, umówiłam się na wymianę z Aleksandrą. W ten sposób otrzymałam trzy pocztówki przedstawiające Zamek Będziński znajdujący się w województwie śląskim. Dzisiaj pokażę Wam dwie w jakiś sposób podobne kartki, zaś trzecią zobaczycie przy okazji innego wpisu tematycznego, który mam w planach. :) Wybierzecie ładniejszą? Ja decyzję już podjęłam! :)
Co łączy obie pocztówki, oprócz tego, że przedstawiają tę samą średniowieczną warownię? Na obydwu kartkach widzimy nazwę miasteczka – Będzin, poza tym zarówno na jednym, jak i na drugim zdjęciu zamek został ujęty w świetle nocnym/wieczornym.
Pierwsza pocztówka, oprócz zamku, przedstawia także Będzin za dnia, a konkretnie wieżę Kościoła św. Trójcy i kilka pobliskich domków. Jeśli chodzi o sam zamek, muszę stwierdzić, że wygląda on dość mrocznie, to pewnie przez to oświetlenie i ciemne chmury. Kartka posiada żółtą ramkę, a nazwa miasta napisana jest żółtą, gotycką czcionką. Lubicie taki rodzaj czcionki?

Druga kartka to cudowny nocny widok. Zamek został tu uchwycony z nieco innej perspektywy. Nazwę miasta również napisano żółtą czcionką, ale bardziej tradycyjną. Jak dla mnie to ta kartka wygrywa, ma w sobie coś czarującego. W pierwszej pocztówce trochę nie pasuje mi ta wstawka z widokiem za dnia i gotycka czcionka. 

Dodam jeszcze, że obydwie pocztówki otrzymałam wypisane i to jak! Kolorowo, pomysłowo, radośnie. Aleksandra znalazła mnóstwo wspaniałych cytatów. Niektórych z nich wcześniej nie znałam. Nadawczyni miała naprawdę świetny pomysł, w taki sposób ozdabiając kartkę, lubię od czasu do czasu przeczytać jakieś motywujące słowa. :) A Wy?
Zamku w Będzinie nie miałam okazji zwiedzić, mimo że uwielbiam zamki!
Może Wy byliście w Będzinie? Która pocztówka podoba Wam się bardziej?
Udanego tygodnia!
Sara