poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Światełka po raz kolejny! - Skyway 2016



Tegoroczny Festiwal Światła w Toruniu był zupełnie inny niż wszystkie. Nie dość, że spędziłam go w wyjątkowym towarzystwie, to jeszcze wszystkich "eksponatów" było więcej niż w zeszłych latach. Jednak odnoszę pewne wrażenie, że Bella Skyway Festival trochę się… psuje. W tym roku postawiono na ilość, a nie na jakość. Ale wiecie co? Cieszę się, że nie spędziłam tego wieczoru w domu.


Jeśli chodzi o instalacje i projekcje, to zdecydowanie wolę te drugie. Uwielbiam oglądać wyświetlane na budynkach czy kurtynach wodnych filmiki, które czasami są niezwykle efektowne, czasami urocze, a bywa, że… pouczające.

W tym roku Skyway miał jeden naprawdę mocny punkt – nocny pokaz lotniczy. Nie po raz pierwszy oglądałam podniebne akrobacje, ale nigdy wcześniej nie robiłam tego po zmroku. Migoczące samoloty i fajerwerki stworzyły świetną, trochę magiczną atmosferę.

Nie udało mi się zobaczyć wszystkich tegorocznych atrakcji, ale po konsultacji z innymi domownikami okazało się, że niewiele straciłam. Dla Was mam zdjęcia tych punktów tegorocznego festiwalu, które miałam okazję podziwiać na własne oczy.

Za obejrzenie jednej z atrakcji trzeba było zapłacić. Na Grouponie bilety były nieco tańsze. Jednak aby dostać się na miejsce, musieliśmy najpierw stanąć w nieposuwającej się do przodu kolejce, a później znieść nieprzyjmujący sprzeciwu ton ochroniarzy i ich silne, odpychające nas dłonie. W końcu, z wielką obsuwą, dostaliśmy się na miejsce. Obrazy wyświetlane na kurtynie wodnej robiły wrażenie, ponieważ… były wszędzie. Otaczały cały tłum.

Projekcja na Urzędzie Marszałkowskim to prawdopodobnie mój ulubiony element tegorocznego festiwalu (z wyjątkiem pokazów lotniczych!). Świetnie dobrana muzyka, kolorowe, radosne obrazy. No i Beatelsi!

Z kolei zupełnie nie przypadły mi do gustu grzybki z Magicznego Ogrodu (po prostu podświetlane grzybki, takie jak w grze planszowej ze Smerfami "Grzybobranie"). Śmiałam się, że w tym roku autorzy instalacji postawili na kulki. Jedne z nich były efektowne, inne aż się prosiły o komentarz "Serio?". Dlatego tych drugich Wam nie pokażę. :D

Festiwal odwiedziło mnóstwo ludzi. Kolejki utworzyły się m.in. do wejścia na ul. Ciasną, na której wisiały grube sznury. Wszystko było podświetlone i przejście przez tę wąziutką uliczkę, tak nietypowo ozdobioną, było genialnym przeżyciem. Natomiast kolejki zniechęciły mnie, by zrobić sobie zdjęcie jako anioł (zresztą mnie i tak bliżej do diabełka).

Na tegorocznym Skywayu były też piórka (duuużo piór – żartowaliśmy, że w środku zbiornika siedzi kura) i dom w środku parku. I podpalony dom (ten z kolei prosił się o pytanie retoryczne "I to tyle?").
Aa, i oczywiście nie mogę zapomnieć o słodkich anookach tańczących na ścianie Collegium Maximum (też chciałam tańczyć, ale jakoś nie pod rytm).

Te atrakcje można było podziwiać przez 6 wieczorów. Dwa z nich uświetniły dodatkowo samoloty rozświetlające niebo nad Wisłą. Żałowałam, że nie mam teleobiektywu, bo zdjęcia wyszłyby boskie!

Mimo że tym razem Skyway miał sporo słabych punktów, w przyszłym roku wybiorę się na ten festiwal znów. Z czystej ciekawości. W sumie to taki rodzaj sztuki mi się podoba. Niektóre dzieła są gorsze, niektóre lepsze. Ale to zawsze coś niecodziennego.
Relacje z poprzednich festiwali światła (nieco lepszych) znajdziecie pod tymi linkami:


Chcielibyście wybrać się na ten festiwal? A może już byliście? Jak wrażenia? 
Uściski! 
Sara

sobota, 27 sierpnia 2016

Dlaczego warto wysyłać tradycyjne pocztówki? - wyniki konkursu



Nie mam żadnych wątpliwości. Nie waham się. I Wy też nie powinniście.


Pod postem konkursowym nie pojawiła się żadna negatywna odpowiedź. Wszyscy, jak jeden mąż, stwierdziliście, że wysyłanie pocztówek to coś pięknego. Dostrzegaliście wady tej pasji (spore wydatki!), ale jednocześnie byliście przekonani, że pocztówka to coś trwałego. Wiadomość na Facebooku zginie wśród miliona innych, a pocztówka… zostanie. Może będzie trochę zakurzona, może trochę pogięta. Ale będzie miała duszę. Co ciekawe, twierdziły tak nawet osoby niezbierające kartek czy dopiero zaczynające swoją przygodę z Postcrossinigem.

Wśród wielu szczerych, pełnych emocji odpowiedzi trudno było mi wybrać te zwycięskie.

Tak naprawdę to wszyscy jesteście wygrani, skoro… nie odesłaliście pocztówek do lamusa. :D Jednak musiałam wybrać 3 zwycięskie odpowiedzi. Oto one:
1. Danka Pałęga
 

Czy warto wysyłać tradycyjne pocztówki? Otóż... zresztą, poczytajcie, a odpowiedź nadejdzie sama...
Obudziła się w pustym domu. Za oknami prószył śnieg. Mała wioska na głębokiej Syberii od trzech miesięcy stała pod grubą warstwą białego puchu. Do domu sąsiada trzeba było wędrować 30 minut. Kalendarz pokazywał 15 dzień stycznia. Obliczyła szybko w myślach, że to już czwarty z kolei 15 dzień stycznia, od kiedy jej ukochany mąż i przyjaciel w jednym zasnął na wieczność. W domu panowała drażniąca uszy cisza. Wciągnęła na stopy wełniane skarpety i podreptała do kuchni dołożyć drewna do pieca. Żar jeszcze się trzymał. W garnuszku na piecu zagrzała mleko i usiadła przy stole, opierając podbródek na nadgarstku. Smutny wzrok utkwiła w zaspie śniegu leżącej przy płocie podwórza jej domu. Miarowe tykanie zegara odmierzało wypełniony pustką czas. Mleko wystygło, ogień wygasł, a na głowie przybyło kolejnych kilka siwych włosów. Zastygła w swoim smutku i samotności, która od lat była jej jedyną przyjaciółką...
Pukanie do drzwi otrząsnęło ją z zadumy. Poderwała się na równe nogi i odruchowo odgarnęła kosmyk włosów, który przykleił się do jej policzka. "Kogo licho niesie?" - wymamrotała pod nosem, wędrując do drzwi. Nie spodziewała się żadnych gości, rodziny nie miała, nawet pies uciekł latem w nieznaną stronę i nigdy nie wrócił. Przekręciła klucz w zamku i uchyliła potężne drewniane drzwi. Uśmiechnięty człowiek w puchowej kurtce wyciągał w jej stronę dłoń i coś jej wręczał.
- Dzień dobry, listonosz, poczta dla Pani - mężczyzna wręczył jej wygiętą tekturkę i poprawiając szalik, ruszył w dalszą drogę.
- Poczta? Jaka poczta? - mruknęła, zamykając za sobą drzwi i zerkając na kartkę, którą otrzymała.
Serce zabiło mocniej, w głowie lekko zaszumiało...
Kochana - pisał - tak mi tu smutno bez Ciebie. Uśmiechu brakuje i dłoni ciepłej Twojej. Żebyś zupę ugotowała, po kuchni się krzątała w zasięgu wzroku mego, jak tak, wiesz, gazetę czytam wieczorem. Tęskno do Ciebie. Ale wracam, już niedługo wracam... Całuję Cię.
W głowie wir, serce łopocze jakby wyfrunąć miało z piersi, tchu brak... Zimne palce otarły gorące łzy. Lawina wspomnień, lekki uśmiech w kąciku warg i ciepło - błogie, słodkie ciepło rozlewające się po całym jej wnętrzu. Nieważne, że ta pocztówka z drugiego końca Rosji szła aż tyle lat, ważne, że dotarła i dała jej to uczucie. Uczucie, które zamarzło. A które teraz ta mała karteczka rozmroziła i tchnęła życiem. 

2. Monika Radtke 

Oczywiście, że warto wysyłać tradycyjne pocztówki!
Dlaczego są lepsze niż wiadomości internetowe? Z prostej przyczyny. Poprzez wysłanie pocztówki okazujemy odbiorcy większy szacunek, niż na przykład wysyłając Smsa. Musimy zadać sobie trud, żeby ją wybrać, kupić, wypisać i zanieść na pocztę. Ponadto kartki zostaną na długo i zawsze możemy do nich wrócić, a wirtualne wiadomości popadają w zapomnienie...
Nieważne czy jest to kartka świąteczna, urodzinowa, inna okazjonalna, czy też widokówka z wakacji. Każda otrzymana pocztówka ma większą emocjonalną wartość niż sms czy email...(to samo z tradycyjnymi listami). Właśnie wczoraj przeglądałam stare rzeczy i znalazłam mnóstwo pięknych kartek. Aż łezka się w oczku kręci jak się je ogląda, czyta. ;) A smsy, maile, Facebook? Kto by tam pamiętał kto i czego mu życzył na urodziny czy święta pięć lat temu...Albo szukał zdjęć z wakacji znajomego w długiej konwersacji.
No i oczywiście nasz cudowny Postcrossing czyli projekt, który w prosty sposób uszczęśliwia ludzi. :)
Oj, zapomniałbym o jeszcze jednej, najważniejszej rzeczy: chyba każdy woli znaleźć w swojej skrzynce coś więcej, niż tylko rachunki i ulotki. Nie mówcie, że nie, bo nie uwierzę. ;)
3. Martyna Sobczak 


Blogspot trochę popsuł jakość, więc już Wam zdradzam, co jest napisane na tych pocztówkach:

Ktoś, kto nigdy nie otrzymał pocztówki, nie zrozumie, jakie emocje towarzyszą przy wyciąganiu jej ze skrzynki. Uważa to za przeżytek - w końcu po co czekać tydzień na coś, co można wysłać w kilka sekund przez Internet i to za darmo! Przecież to to samo. Otóż nie.
Postawmy się na moment na miejscu tej drugiej osoby. Jak coś dzień wraca do domu po ciężkim dniu pracy, od niechcenia sprawdza skrzynkę (oby żadnych rachunków!) i nagle dostrzega kolorowy kartonik. Na twarzy pojawia się szeroki uśmiech, a po brzuchu rozlewa się fala ciepła. Jakie to miłe, że, będąc na urlopie, pamiętał o mnie! Nastawienie zmienia się o 180 stopni i dzień z parszywego staje się naprawdę wyjątkowy. Pocztówka ląduje na lodówce, by cieszyć oko na co dzień bądź znika w szufladzie - aż za jakiś czas się ją otworzy i z sentymentem spojrzy na kartkę sprzed lat. Mały skarb, który można trzymać w dłoni z całą pewnością wypiera maila, który zaraz bezpowrotnie znika w tomie innych.
..a gdyby spojrzeć na to z jeszcze innej strony? Sam gest ma spore znaczenie, ale gdyby dodać aspekt natury duchowej? Jakby nie było, trzymamy w rękach kawałek kartonika, który przebył pół świata, by do nas trafić. To historia nie tylko samego nadawcy, lecz także tych wszystkich ludzi, przez których dłonie przeszła.
Dalekie podróże bez wychodzenia z domu - czy to nie jest piękne?
Mówcie co chcecie, pocztówka to najpiękniejszy skarb, którego cena wynosi kilka złotych - ale pod względem wartości, jest bezcenny!
 
Gratuluję zwycięzcom!


Ale… mam jeszcze jedną niespodziankę. Wyróżnienie w konkursie otrzymuje Klaudia Piszczan:


Myślę, że jak najbardziej powinno się wysyłać pocztówki. Przede wszystkim dlatego, że powracamy do tradycji. W dobie Internetu, kiedy komputery, laptopy, smartfony i inne rzeczy tego gatunku nas opanowały, sztuka zwykłego porozumiewania się, jak i komunikacji zanika. Wiele osób korzysta z tzw. slangów, pisze w skrótach i stosuje różne obrazy graficzne. Czy w ten sposób idzie wyrazić to, co dokładnie się myśli i czuje? Według mnie nie. Nie widzimy wtedy naszego rozmówcy, więc może on myśleć co innego, a również pisać co innego. Pocztówki, listy, rozmowa bezpośrednia - to one właśnie pokazują, jaką osobą jesteśmy. Poprzez pisanie wyrażamy siebie. Odbiorca dostając od nas kartkę może wywnioskować, jaką osobą jesteśmy. Czy to po charakterze pisma, czy też po sposobie pisania. A przede wszystkim ile wkładamy serca w napisanie i ozdobienie naszych pocztówek. Choć nie powiem, zdarza się, że dostaje pocztówki - takie, żeby było. Jednak ja o swoje dbam - nigdy nie wrzucam do skrzynki na listy - zawsze oddaję na poczcie - nie zabrudzą się i widzę nawet, jak Pani stempluje. Wkładam w pisanie całą siebie i zawsze piszę do tej konkretnej osoby, którą wylosuje. Czytam na profilu, co lubi, co chciałaby dostać. Oczywiście zdarza się, że nie posiadam akurat takiej pocztówki, jaką by chciała. Wtedy wybieram tę najbardziej odpowiednią, zbliżoną do zainteresowań. Co jeszcze jest pięknego w wysyłaniu? Chyba najpiękniejsze jest to, że odkrywamy miejsca na Ziemi, o których czasami w ogóle nie słyszeliśmy. I oczywiście, a raczej to przede wszystkim - utrwalamy naukę języków obcych i poznajemy nowe kultury.


Klaudio, wybierz proszę jedną kartkę z Pracowni Pocztówek, a niebawem znajdziesz ją w swojej skrzynce.


Wszystkich czworo proszę o wysłanie swoich adresów. :) 
A Wam wszystkim życzę wspaniałych pocztówek i... radości. Tej niby zwyczajnej radości, którą daje nam wypisywanie, wysyłanie i otrzymywanie widokówek. 
Marcie dziękuję za wspaniałe kartki!
Moc uścisków! 
Sara

wtorek, 23 sierpnia 2016

Potyczki pocztówkowe - Malta vs. Malta

Ostatni dzień KONKURSU!

Tak się ostatnio skupiłam na opisywaniu moich wojaży, że na blogu pojawiało się niewiele pocztówek. Dziś wynagrodzę Wam to cudownymi widokami wprost z malutkiego europejskiego kraju.


Z czym kojarzy Wam się Malta? Mnie przede wszystkim z folderem, który miałam okazję przygotować w gimnazjum (swego czasu coś takiego jak projekt edukacyjny było obowiązkowe w gimnazjum – nie mam pojęcia, czy to dalej działa). Jako że uczestniczyłam w projekcie geograficznym, nasza grupa wpadła na pomysł stworzenia folderu turystycznego. O szczegółach poczytacie tutaj. Folder nadal stoi u mnie na półce. W sumie to był taki drobny zalążek własnej książki! W czasie pisania tekstów do folderu dowiedziałam się m.in., że Maltańczycy to w większości katolicy i to tacy rzeczywiście praktykujący. Jednak nie dalej jak dziś wyczytałam, że u nich religijność utożsamiana jest z radością i zabawą, nie zaś z pompatycznością (jak u nas...).

Malta kojarzy mi się też… z imprezami (w szczególności w miasteczku St. Julian’s). Na tę wyspę wybrała się w ostatnich miesiącach moja ciocia (ale nie, żeby spędzić kilka nocy z rzędu w klubach :D) i przywiozła mi poniższe pocztówki. 


Co je łączy? Obydwie kartki to cuda w białych ramkach. Czy jest tu ktoś, kto kocha białe ramki bardziej niż ja? Ech, ludzie mają dziwne fetysze… ;) Zarówno pierwsza, jak i druga widokówka, przedstawia Maltę jako miejsce spokojne i pełne słońca. Ach, no i spójrzcie na tę czcionkę! Podoba mi się, gdy wszystkie elementy pocztówki są estetycznie do siebie dopasowane.


Na pierwszej kartce możecie zobaczyć Grand Harbour – port w Valletcie – stolicy Malty. 
Rejs promem do Szwecji nie był raczej najwspanialszym wydarzeniem w moim życiu, co nie zmienia faktu, że lubię patrzeć na pocztówki ze statkami i morzem. Trochę niekonsekwentna jestem. Zauważcie, że większość budynków widocznych na pocztówce jest w kolorze kremowym i białym, a morze, którego barwa przypomina indygo, pięknie z nimi kontrastuje. Trochę się rozmarzyłam. Ale kto nie chciałby spędzić wakacji w takich miejscu?

Druga pocztówka jest już nieco bardziej… konkretna. Widać na niej zabytki Valletty - dostojnie prezentujące się: Zajazd Kastylijski, Kościół św. Katarzyny i Fontanna Trytona. Pewnie kiedyś moja noga tam postanie – w końcu Valletta jest europejską stolicą. :D
Jednak gdybym miała wybrać ładniejszą pocztówkę, postawiłabym na tę pierwszą. Głównie dlatego, że wolę pojedyncze, zapierające dech w piersiach widoki.


Czy kiedykolwiek myśleliście, aby wybrać się na Maltę? A może już tam byliście? Dla mnie Malta jeszcze kilka lat temu była krajem nieosiągalnym. Trochę daleko, dość drogo. Jednak tego lata sporo czasu spędziłam, przeglądając strony linii lotniczych i poszukując tanich biletów. I Malta jest w zasięgu ręki. Nie polecicie tam może za kilkadziesiąt złotych, co nie znaczy, że ta malutka wysepka jest poza zasięgiem naszych marzeń (i portfeli ;)). Kto wie, może w przyszłym roku…?
W tym roku miałam się wybrać na eurotrip. Kilka stolic w kilkanaście dni. Nie wyszło.
Ale już sobie udowodniłam, że marzenia się spełniają.
Nie odpuszczę.
Dajcie znać, która pocztówka wygrywa te potyczki.
Buziaki!
Sara