sobota, 22 grudnia 2018

Międzynarodowa Wystawa Kotów w Warszawie 2018


Nie ma co ukrywać: chodzę na wystawy kotów po to, by fotografować te mruczące piękności. Nieważne, że czasami trzeba wykazać się anielską cierpliwością, by kociak zaszczycił nas choć jednym spojrzeniem.
Blisko godzinę jechaliśmy z Maćkiem z jednego końca stolicy na drugi, by obejrzeć Międzynarodową Wystawę Kotów. Odbywała się ona w weekend, 15-16 grudnia, w Szkole Podstawowej nr 195 w Warszawie. Placówka mieści się przy ulicy Króla Maciusia. Mój chłopak śmiał się, że te rejony przypominają mu… Radziejów. Pewnie nigdy nie byliście w Radziejowie. Spoko, ja też nie.
Wystawa nie była zbyt duża, nie musieliśmy też przepychać się przez nie wiadomo jak wielkie tłumy. Niektóre ze zwierząt oglądaliśmy kilkukrotnie. Na wystawie obecne były oczywiście koty brytyjskie czy syberyjskie, ale również nieznane mi rasy jak chociażby selkirk rex. To kot przypominający owieczkę. Wygląda, jakby dopiero co wyszedł nieuczesany spod prysznica. Kilkoro odwiedzających pytało o cenę kota takiej rasy. Okazało się, że kosztuje 2500 zł.
Podczas wydarzenia można było też przyglądać się persom, kotom szkockim, kotom rasy maine coon czy sfinksom. Niektóre z nich spały odwrócone do nas ogonem, inne nieśmiało się odwracały, część harcowała i bawiła się z właścicielami. Nie spotkaliśmy za to żadnego przedstawiciela rasy birmańskiej. Nie znaleźliśmy też kotów norweskich leśnych. Poznaliśmy za to kota nowoczesnego – ze smartfonem.
Jak zawsze zachwyciły nas koty brytyjskie i ich pulasy. To nasza ulubiona rasa. Charakteryzuje się zwisającymi, wyraźnie zaznaczonymi, pełnymi policzkami. Jeden z Brytyjczyków – młody kociak - został wybrany kotem publiczności. Chętnie przebywał poza klatką, był bardzo energiczny i bawił się z panią.
Chodzenie na wystawy kotów raczej nigdy mi się nie znudzi. To piękne zwierzęta, bardzo fotogeniczne i mimo że część z nich chętnie chadza własnymi ścieżkami (a więc poza kadrem mojego aparatu), to i tak uwielbiam je obserwować. A największa radość jest wtedy, gdy właściciele wyciągają swoje pupile z klatek i odwiedzający wystawę mogą podziwiać je w pełnej krasie.
Domyślam się, że pobyt na takim wydarzeniu może być dla kotów stresem lub dodatkowym zmęczeniem. Podejrzewam jednak, że takie wystawowe, rasowe koty mają całkiem udane życie. Są zadbane, czesane, dobrze odżywiane. Może niektóre z nich lubią grzać się w blasku fleszy?
Nie ukrywam, że w przyszłości chciałabym opiekować się kotem brytyjskim. Nie zamierzam go jednak zabierać na wystawy.  
Może to moja ignorancja, ale wydaje mi się, że wystawy kotów organizowane są o wiele częściej niż psów. Zapewne dlatego, że miauczących modeli można zamknąć w niewielkich klatkach, a z psami nie byłoby już tak łatwo… W swoim życiu byłam już na wielu wystawach kotów, a tylko na jednej wystawie psów. A Wy?

Jeśli macie ochotę na więcej zdjęć kotów, odsyłam Was do tych postów:
Uściski!
Sara

1 komentarz:

  1. Ja uważam, iż kocięta jako pupile są całkiem przyjazne. Tym bardziej, iż ja również mam u siebie fajnego kotka. Wielce podoba mi się to co napisano w http://lotydalekodystansowe.pl/bialaczka-u-kota-leczyc/ i moim zdaniem, faktycznie tak jest często. W sumie kotki są dość popularnym zwierzakiem domowym.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.