Strony

sobota, 1 lutego 2014

Tablica prawdę Wam powie...



Macie w domu takie miejsca, które idealnie Was charakteryzują? Dla niektórych jest to może wiecznie zabałaganione biurko (co oznacza uporządkowane życie prywatne?), dla innych półka z książkami – same kryminały, czyżby ktoś tu miał naturę urodzonego mordercy, haha?

U mnie jest takie miejsce. W moim pokoju, tuż nad biurkiem. Rzuca się w oczy już przy wejściu. Można je interpretować i analizować jak wiersz i to wcale nie taki maturalny.

Tablicę korkową dostałam na urodziny 5 lub 6 lat temu. Przechodziła różne metamorfozy. Pod ogromem różnych rzeczy kryją się napisy i podpisy osób, których nie widziałam od kilku lat… Obecnie wygląd tablicy nie zmienia się znacząco – nic nie zostało zdjęte od kilkunastu miesięcy, co rusz dodaję tylko kolejny bilety, zdjęcia, pocztówki… Czy myślałam o zakupie nowej, większej tablicy? Wielokrotnie. Ale to do tej mam sentyment… Może dopiero gdy kolejne ważne dla mnie przedmioty przestaną się na niej mieścić, pomyślę o większym rozmiarze. Na razie jakoś daję radę upychać, chociaż i tak, jak możecie zauważyć, większości przedmiotów nie widać w całości. Jednak sama świadomość tego, że one są na tej tablicy, przywołuje wspomnienia.


A jakie cechy przypisałabym sobie po obejrzeniu tablicy? :)


1) SENTYMENTALNA I UCZUCIOWA. Dla jednych zdjęcie wydrukowane na zwykłym papierze, w nie najlepszej jakości, zrobione na szybko mogłoby mieć równowartość śmiecia. Z chęcią przeznaczyliby je na makulaturę. Dla mnie za tym kryje się cała historia, którą wspominam z uśmiechem.



2) MIŁOŚNICZKA PIŁKI NOŻNEJ. Dobrze pamiętam ten moment, gdy mama zadzwoniła do mnie, aby przekazać mi niesamowitą informację o wygranym bilecie… Byłam akurat w bibliotece, cierpliwie czekałam w kolejce, aby móc wypożyczyć kolejne romansidło, a tu telefon. Cała czerwona próbowałam jak najszybciej odebrać (ale wiecie jak to jest, gdy się spieszycie, wszystko inne, jakby na złość Wam, zwalnia). Powiedziałam zirytowanym szeptem, że jestem w bibliotece. Mama zadzwoniła kilka minut później, a ja zaczęłam krzyczeć z radości. Wzrok ludzi na przystanku – bezcenny. Co pamiętam z samego dnia meczu? Podzielę się z Wami tym w innym poście, bo jest o czym opowiadać!




3) FANKA BEATLESÓW. Od… trzech lat? Za co ich kocham? Nie kocha się za coś. Nie istnieje żaden powód do miłości. ;) Ich muzyka ciągle przewija się w moim życiu, od czasu do czasu przesłuchuję całe płyty, oglądam filmy. W ich twórczości jest coś ponadczasowego. Coś że chce się tańczyć albo myśleć o miłości, albo śpiewać razem z nimi, albo wyobrażać sobie siebie w gronie piszczących fanek na koncercie… Marzenie nie do spełnienia.




4) TAK BARDZO RODZINNA. Rodzina stoi na samym szczycie moich priorytetów. Czasami zdarza mi się zastanawiać, czy iść gdzieś z przyjaciółmi, czy zostać z rodziną. Granie w karty z mamą bądź nabijanie się z tatą z teledysków i wygłupianie z bratem to coś, czego nie oddałabym za żadne skarby.

5) LUBIĘ, GDY COŚ SIĘ DZIEJE. Co więcej – lubię się angażować, aby coś się działo. WOŚP, pomaganie przy organizacji olimpiady, koncerty, przedstawienia… Każde z takich wydarzeń to dla mnie ważny punkt w moim życiu, we wszystkim szukam plusów i cieszę się jak dziecko, kiedy mogę spędzić popołudnie inaczej niż siedząc na fejsie.

6) MAM SŁABOŚĆ DO KURCZAKÓW. Hahaha. Nie. Bardziej chodzi tutaj o to, że kompletnie nie umiem szyć. Mimo że w gimnazjum moja wychowawczyni próbowała nauczyć mnie posługiwać się igłą i nitką, efekty były marne, a wiewiórkę-maskotkę uszyła mi babcia (ale cicho, to przecież tajemnica). Jednak pomimo iż jestem beztalenciem krawieckim, kurczaczek wydawał mi się uroczy. W szczególności dobór kolorów. Postanowiłam powiesić go na tablicy, wcale nie dlatego aby przypominał mi, że potrafiłam uszyć tylko tyle. Raczej aż tyle. Wmówiłam mojemu bratu, że gdy naciśnie się na niebieskie skrzydełko, ptaszek mówi: koko. Ale chyba mój prawie jedenastoletni brat jest za duży na takie wkręty… A szkoda.




7) LUBIĘ TYMBARKI. Bardziej pasuje tu słowo – lubiłam. Zdarzało mi się nawet zranić się przy otwieraniu ich, czego rezultatem było picie napoju pomieszanego z krwią… Ok., trochę przesadziłam. Do dziś pamiętam jednak chodzenie na Tymbarka. Kapselki, teraz trochę może gimbusiarskie, mają naprawdę szczere, bezpośrednie i niejednokrotnie optymistyczne i dające kopa napisy.
 



8) GÓRY I POCZTÓWKI - SAMA NIE WIEM, CO KOCHAM BARDZIEJ. O tym pisałam Wam już nie jeden raz :)

Polska


Chyba trochę lepiej mnie poznaliście dzięki tablicy. :D

Sara

7 komentarzy:

  1. Mroczna Gra yaay

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana sawatko twoje posty są do prawdy niesamowite.Każdego dnia sprawdzam czy nie napisałaś czegoś nowego, bardzo mnie inspirujesz, twój blog trzyma mnie na nogach.Jestem twoja fanka nr1.Jesteś boska,kocham cie skarbie, chciałabym cie poprosić o więcej postów bo na serio masz dar do pisania . Trzymaj tak dalej, a na pewno zajdziesz daleko. /welovesawatka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę miło czytać takie słowa, dziękuję! Obiecuję, że nie zawiodę i nadal będę pisać najlepiej jak potrafię :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Taka tablica to świetna sprawa :D Muszę zainwetować :D
    blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Spoko, moją maskotkę marchewkę też szyła babcia :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.