Macie czasami dość piękna? Ja nie. :D
Mówię oczywiście o pięknie
otaczającego nas świata, swoje piękno, mam wrażenie, trudniej jest dostrzec i
mnie nie było to jeszcze dane. Ale piękno natury to co innego. Niezwykłych
widoków nigdy za wiele, prawda? Nie wyobrażam sobie, abym kiedykolwiek miała
dość górskich krajobrazów… Zakładam, że Wy też nie? Dlatego dziś kolejna tura!
Opowiadam Wam i opowiadam o tych
moich wakacjach, ale właściwie nigdzie nie pojawiła się informacja, dlaczego
wybraliśmy się akurat tam. Tam to znaczy do Piwnicznej-Zdroju, niewielkiej
miejscowości liczącej kilka tysięcy mieszkańców. Szukaliśmy miasta położonego w
górach, ale tych jak najbliżej województwa lubelskiego (Karpacz i okolice oraz
Zakopane odpadały) – w planach mieliśmy bowiem jeszcze podróż do Zosina,
przejścia granicznego z Ukrainą, ale o tym opowiem Wam za kilka dni. :)
Jako że Bieszczady mamy już
zaliczone, podobnie okolice Krynicy Zdroju, padło na Piwniczną. Niby ten sam fyrtel
co Krynica-Zdrój oraz Muszyna, ale zawsze się znajdą jakieś zabytki do
zobaczenia i góry do zdobycia. Poza tym – granica słowacka była dosłownie rzut
beretem, a nawet bliżej, a noclegi niedrogie, więc udaliśmy się właśnie tam. Na
miejscu okazało się, że Piwniczna wcale nie jest oblegana przez turystów
(krupówkowe tłumy byłyby tam nie do pomyślenia), wszystkie sklepy zamykane są
bardzo szybko, a kupno pocztówek wcale nie należało do łatwych. Piwniczna-Zdrój,
jak sama nazwa wskazuje, jest miejscowością uzdrowiskową i to w pełnym tego
słowa znaczeniu – naprawdę można tam odpocząć, przy okazji zdrowiejąc,
chociażby dzięki leczniczym właściwościom wód z różnych ujęć (nabraliśmy trochę
do butelek).
Udało nam się znaleźć trochę atrakcyjnych
miejsc – właściwie nie przewodnikowych, ale takich, na które natknęliśmy się
sami, przez przypadek.
Jednym z nich był drewniany
dworzec, można by zaryzykować stwierdzenie, że w stylu retro. Śmiać mi się chce, gdy
pomyślę, że pierwszy raz zobaczyłam go na Instagramie i stwierdziłam, iż musimy
go znaleźć. No i udało się. :)
Innym miejscem były pamiętne
skałki. Pamiętne z powodu nader optymistycznych drogowskazów do nich
prowadzących. 700 metrów pod górę w kilka minut? Po błocie? Już biegnę! Okazało
się, że każda trasa zajęła nam dwa razy więcej czasu niż sugerowały kierunkowskazy
i mapki, ale co tam, przynajmniej żyliśmy w przekonaniu, że to już niedaleko. A
po skałkach czekały na nas kolejne atrakcje z coraz to lepszymi widokami…
Platforma widokowa, wieżyczka widokowa, bunkry… Na spacer ten wybraliśmy się po
deszczu, więc łatwo nie było, ale widoki zdecydowanie warte takiego
poświęcenia. :)
Dla kogo więc Piwniczna-Zdrój?
Dla amatorów pieszych wędrówek jak najbardziej, bo szlaków w okolicy jest
wystarczająco. W samym mieście jest trochę kawiarenek, trochę sklepików, pizzerii
(pamiętna pizza z oscypkiem!). Jedynie typowych atrakcji dla dzieci brak,
chociaż w pobliżu wieży widokowej, do której udało nam się dotrzeć, znajdował się nowiutki,
finansowany z Funduszów Europejskich, plac zabaw… Tylko że dzieciaki po wejściu
pod górę byłyby już chyba nieźle zziajane i nie miały siły się bawić… Chociaż
pokłady dziecięcej energii są ogromne. :)
W następnym poście w końcu pokażę
Wam pocztówki z Beskidów!
A jakie miejscowości górskie Wy
polecacie, do jakich chętnie wracacie lub najlepiej wspominacie?
Słonecznego weekendu!
Sara
nie byłam tam nigdy
OdpowiedzUsuń_________________
a u mnie?
pierwszy filmik modowy :)
To chyba miejsce dla mnie - mało ludzi i piesze wędrówki :)
OdpowiedzUsuńach przepiękne zdjęcia!! <3 pięknie tam jest, bardzo fajne są takie wycieczki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz. Tak, to jest mój naturalny kolor włosów. I też włosy szybko rozjaśniają mi się na słońcu, że zawsze latem wyglądają tak jakbym je farbowała :) A przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie farbowałam włosów :) Pozdrawiam!
Też włosy trochę jaśnieją mi na słońcu, ale nie tak jak Tobie, Aniu :) Również nigdy swoich nie farbowałam i w sumie jestem zadowolona ze swojego koloru.
UsuńPozdrawiam! :*
Your photos are always so cool!! Beautiful
OdpowiedzUsuńwww.effortlesslady.com
I znów pozytywne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne! :)
OdpowiedzUsuńPoleciłbym Zakopane dla amatorów wielkomiejskiego gwaru.
OdpowiedzUsuńNa Krupówkach panuje większy tłok niż na Marszałkowskiej w Warszawie;)
Oj, zdecydowanie tak! Zakopane to zawsze dobry pomysł, ja lubię tam wracać co kilka lat :)
Usuńpiękne miejsce;D
OdpowiedzUsuńhoney-mind.blogspot.com
Znam te okolice, miło było popatrzeć. Do Zakopanego też jeżdżę, ale zatrzymuję się w Kościelisku. Tatry są piękne, ale dojazd i tłumy ludzi już nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ślicznie tam!
OdpowiedzUsuńjeśli możesz to poklikaj w kliki w poście u mnie ;)
http://panmalofel.blogspot.com/2014/09/black-westside-93.html