Kraków odwiedziłam po raz
pierwszy jako małe dziecko. Jedyne, co pamiętałam, to zdjęcie przy smoku, który
od czasu do czasu sobie zionął. Bardzo chciałam wrócić do tego miasta - według
niektórych – najpiękniejszego w Polsce. Udało się to w lipcu podczas wakacji z rodzicami i bratem.
Nasz spacer po Krakowie
rozpoczęliśmy od Małego Rynku. Okazało się, że jest on położony zaledwie 15 minut
spacerkiem od hostelu. A od Małego Rynku już rzut beretem do słynnej
krakowskiej starówki z Sukiennicami, pomnikiem Adama Mickiewicza i Kościołem
Mariackim.
Kraków zwiedzaliśmy w niedzielę,
więc rynek był dość zatłoczony. Sporo turystów robiło sobie zdjęcia, część z
nich zdecydowała się na przejażdżkę dorożką, a jedna pani zafundowała swojemu
facetowi striptiz na środku krakowskiego rynku.
Zajrzeliśmy do środka Kościoła
Mariackiego, gdzie akurat trwała msza, więc na wejściu przywitała nas tabliczka
z napisem "Nie zwiedzać". Rzuciliśmy więc okiem na pięknie zdobiony ołtarz –
zwykle kościoły rzymskokatolickie nie rzucają mnie na kolana, ale trzeba być
totalnym ignorantem, by nie docenić dzieła Wita Stwosza. Rodzice pośmiali się
ze mnie, że nie wiem, o co chodzi z żółtą ciżemką i ruszyliśmy dalej.
Przeszliśmy przez Sukiennice
czyli wielkie, miejskie targowisko. Można było kupić tam dosłownie wszystko, od
futrzanych czapek, poprzez kiczowate pamiątki, na flagach Hiszpanii
skończywszy. Wyszliśmy na zewnątrz, by już po chwili oglądać pozostałość po
miejskim ratuszu – samotnie stojącą wieżę. Usilnie próbowałam zrobić sobie z
nią bardzo oryginalne zdjęcie, jak trzymam czubek wieży… I w końcu się udało.
Tylko chyba wieża wyszła lepiej ode mnie.
Odbiliśmy nieco w bok, by
zobaczyć "Damę z łasiczką". Niestety, Muzeum
Czartoryskich było akurat w remoncie, dzieło Leonarda da Vinci zostało przeniesione do innej
placówki i ostatecznie go nie zobaczyliśmy. Może następnym razem, może ten
następny raz będzie szybciej niż za kilkanaście lat… Później zaliczyłam wpadkę,
fotografując bramę z myślą, że to ta słynna Brama Floriańska. Okazało się, że
znajdowała się ona kawałek dalej… A ja pozowałam przy kawałku muru. Cóż,
najważniejsze, że do właściwej Bramy
Floriańskiej w końcu dotarliśmy. Kawałek dalej sfotografowaliśmy Barbakan, a ja
znalazłam w jego pobliżu pomnik Jana Matejki.
Naszym kolejnym celem był Wawel.
Musieliśmy w tym celu przejść ponownie przez pełne uroku uliczki Starego
Miasta. Po drodze natknęliśmy się na piękny teatr - to właśnie ten obiekt najbardziej zapadł mi w pamięć. Wejście na Wawel okazało się dla mnie dość męczące, słońce
niemiłosiernie prażyło. Zamek zdecydowanie bardziej podobał mi się oglądany z
mostu. Pod Wawelem znajduje się wspomniany wcześniej smok, który – uwaga –
nadal zieje ogniem. Robi to co kilka chwil, niestety nie udało nam się uchwycić
tego na zdjęciu.
Wróciliśmy do hostelu, by trochę
odpocząć. Popołudnie chcieliśmy przeznaczyć na spacer po Kazimierzu. Bardzo
zależało mi na tym, by zobaczyć tę znaną, żydowską dzielnicę. Ogromnie fascynuje mnie judaizm, Żydzi i ich historia. Na mojej
tablicy korkowej wisi pocztówka z Jerozolimy przedstawiająca tradycyjnie
ubranych Żydów, gdziekolwiek jestem, chcę oglądać synagogi, kirkuty i inne
miejsca związane z judaizmem. Krakowski Kazimierz zatem był dla mnie czymś w
rodzaju must see. Udało nam się zobaczyć kilka synagog, niestety cmentarz
żydowski obejrzeliśmy tylko przez kraty. Najbardziej spodobały mi się szyldy z
typowymi, żydowskimi imiona i nazwiskami oraz żydowska muzyka sącząca się z
restauracyjnych głośników. I chociaż Kazimierz skojarzył mi się trochę z
toruńskim Bydgoskim Przedmieściem (wierzcie mi, to nie jest pozytywne
skojarzenie), to cieszę się, że mogłam w końcu zobaczyć tę dzielnicę na żywo.
To właśnie będąc na Kazimierzu, zajrzałam do jednej z synagog, natykając się na
spotkanie przybyszów z Izraela i zrobiłam zakupy w sklepie koszernym.
Poniedziałkowy poranek poświęciliśmy
na wejście na Kopiec Kościuszki, które wcale nie zajęło nam zbyt dużo czasu.
Widoki nie były może oszałamiające ze względu na pogodę, ale zawsze przyjemnie
jest spojrzeć na miasto z innej perspektywy. Pod Kopcem zwiedziliśmy niewielkie muzeum figur woskowych, o którym wcześniej nie słyszeliśmy.
Kraków bardzo mi się spodobał i
myślę, że jeszcze kiedyś tam wrócę, chociaż najważniejsze zabytki i miejsca udało
nam się zwiedzić.
Jakie są Wasze wspomnienia
związane z Krakowem?
Pozdrawiam wakacyjnie
Sara
"I chociaż Kazimierz skojarzył mi się trochę z toruńskim Bydgoskim Przedmieściem (wierzcie mi, to nie jest pozytywne skojarzenie)" - i tym krótkim stwierdzeniem złamałaś moje serce, Saro! :(
OdpowiedzUsuńPS
Kraków to dla mnie miasto w stylu tysiąc-razy-już-tu-byłam-jako-że-jest-rzut-beretem i głównie przez liceum, przez co parę razy do roku tam bywałam. Miałam nawet marzenie, by tam studiować, ale mi przeszło - w ogóle przeszło mi zauroczenie Krakowem, przerzuciło się na Wrocław. ;)
OdpowiedzUsuńChociaż nie wszystko też w tym Krakowie zwiedziłam, typowo turystycznie to tylko te główne atrakcje...
Sara! Spadłaś mi z nieba z tym postem :) W październiku wybieramy się z R. na wakacje właśnie do Krakowa i koniecznie zwiedzimy wszystkie miejsca, które polecasz :) Moje wspomnienie z Krakowem, jest podobne do Twojego - również byłam tam jako dziecko z ZHP i mam w pamięci tylko zdjęcie ze smokiem :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jeden dzień to za mało na cały Kraków. Optymalnie wziąć coś koło 5 albo całego tygodnia. Zwiedzania jest co nie miara a naprawdę warto bo jest co oglądać :)
OdpowiedzUsuńHmm... a może ktoś z was będzie w stanie podpowiedzieć mi gdzie znajdę jakiś niedrogi i elegancki Hotel w Krakowie na nocleg? Zamierzam wybrać się z rodziną na weekend właśnie do Krakowa i szukamy jakiegoś noclegu. Możecie mi coś doradzić?
OdpowiedzUsuń