Zacznę od rzymskiego must visit. Wydaje mi
się, że pojechać do stolicy Włoch i nie zobaczyć tych zabytków, to jak być w
Paryżu i nie zobaczyć Wieży Eiffla.
Co ważne, do wszystkich tych miejsc można
dotrzeć jednego dnia, poruszając się piechotą.
My naszą włoską przygodę zaczęliśmy od…
Koloseum! Tak samo jak pięć lat temu wyszłam ze stacji metra Colosseo.
Wówczas nogi się pode mną ugięły. Powiem Wam, że za drugim razem Koloseum
wywiera na człowieku takie samo wrażenie. Do tego starożytnego amfiteatru można
oczywiście wejść, ale najpierw trzeba odstać swoje w kolejce. Koloseum otoczone
jest kratami, aby ktoś przypadkiem za darmo nie zobaczył, jak zabytek wygląda w
środku. Wokół nietrudno natknąć się na morze. Morze turystów, naganiaczy,
czarnoskórych oferujących koraliki, wata, wata, selfie sticki i kapelusze (a
jak pada – parasole).
Z Koloseum niedaleko do Forum Romanum, czyli
dawnego placu miejskiego, na którym znajdowała się chociażby Świątynia Saturna
czy łuk triumfalny Septymiusza Sewera. Ale
tak właściwie to zarówno świątyń, jak i łuków było o wiele więcej, nie
wszystkie oczywiście zachowały się do naszych czasów. Forum Romanum można
oglądać z kilku perspektyw. Najdroższą opcją jest… zapłacenie za bilet i spacer
po starożytnym rynku. Natomiast zupełnie za darmo można obejrzeć Forum Romanum
przez kraty albo z góry. Szczerze Wam powiem, że ja nie czułam potrzeby spacerowania
pośród ruin – z tarasu prezentowały się wystarczająco zachwycająco.
Spacerkiem ruszyliśmy w stronę Ołtarza
Ojczyzny. To pomnik Wiktora Emanuela II odsłonięty w 1911 roku. Znajduje się on na
Kapitolu, a najpiękniej prezentuje od strony Piazza Venezia. O czym musimy
pamiętać (a o czym ja zapomniałam…) – to pomnik narodowy, Grób Nieznanego
Żołnierza, zatem na pięknych, marmurowych schodach nie można siadać. Jeśli już
się zapomnicie, w trybie ekspresowym podbiegnie do Was strażniczka i upomni.
Ołtarz Ojczyzny wygląda bardzo majestatycznie. Na jego szczycie znajduje się
Muzeum Zjednoczenia Włoch.
Kontynuowaliśmy nasz niedzielny spacer. Dość prostą
drogą dotarliśmy do Fontanny di Trevi. Pięć lat temu wrzuciłam do fontanny
monetę, która miała zapewnić mi rychły powrót do Rzymu. Jak widzicie – udało
się. Tym razem nie wrzuciłam nic, na razie wystarczy mi Rzymu. Wieczne Miasto można
zwiedzać szlakiem fontann, ale to barokowa Fontanna di Trevi jest najsłynniejsza.
Powstała w XVIII wieku, jednak woda doprowadzana jest akweduktem zbudowanym
ponad 2000 lat temu. Jeśli zastanawiacie się, co dzieje się z milionami monet,
które trafiają codziennie do fontanny – nie martwcie się. Władze wyławiają je i
przeznaczają na rewitalizację zabytków oraz pomoc ubogim. Fontanna di Trevi
całkiem niedawno stała się… obiektem skandalu. Jesienią zeszłego roku Graziano
Cecchini wlał do wody czerwoną farbę. Zrobił to po raz drugi – pierwszy raz dokonał tego aktu wandalizmu w 2007 roku. Fontanna – po
wybryku Cecchiniego - została wyłączona, a woda spuszczona. Wyobrażacie sobie
słynną Fontannę di Trevi bez wody?
Mijając po drodze Kolumnę Trajana, doszliśmy
do Panteonu. To świątynia powstała w 125 roku. Wygląda, jakby upływ czasu wcale
jej nie zaszkodził. Niestety, nie udało nam się wejść do środka – wstęp do
Panteonu jest darmowy, jednak nam dosłownie zamknęli drzwi przed nosem z powodu
uroczystości religijnych.
Ostatnim punkt zwiedzania - Piazza Navona,
a więc plac z piękną fontanną i kościołem Sant’Agnese in
Agone.
Jeśli będziecie
potrzebować planu na jednodniowe zwiedzanie Rzymu – oto on!
Wszystkie te miejsca widziałam po raz drugi, ale miło było zobaczyć je kolejny raz.
Byliście w Wiecznym
Mieście? Co urzekło Was najbardziej?
W następnym poście
pokażę Wam Watykan z góry.
Sara
Saro, a może napisałabyś jakieś porównanie ze zwiedzania danego kraju tak na spokojniej, kiedy masz kilka dni dłużej i środki, żeby zjeść coś regionalnego w restauracji - jak tutaj w przypadku Rzymu/Włoch, z szybszym podróżowaniem, jakie zwykle praktykujesz? Tzn. jakieś swoje wrażenia i przemyślenia ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie! Spróbuję coś takiego stworzyć. ;)
UsuńPiękne miasto
OdpowiedzUsuń