Styczeń zleciał mi… bardzo
szybko. Mam wrażenie, że dopiero co słuchałam Trójkowego Topu Wszech Czasów w
pierwszy dzień nowego roku, a tu już zaczął się luty. Wydawało mi się, że w
styczniu nic mi się nie chciało. Ale to podsumowanie wskazuje na coś innego. ;)
Tradycyjnie
już rok rozpoczęłam od słuchania Topu Wszech Czasów. W sumie to mogłabym
chodzić spać w sylwestra o 22, byleby rano być w miarę przytomna i móc słuchać
Trójki. W tym roku lista była wyjątkowa i różniła się od poprzednich. Gdy
usłyszałam Fleetwood Mac, miałam łzy w oczach, a gdy w zestawieniu pojawił się
Simon&Garfunkel – Mrs Robinson tańczyłam ze szczęścia.
Co
wydarzyło się w kolejnych dniach stycznia? Otóż miałam okazję przetestować
bydgoskie metro. Toruń nie dorobił się metra, ale Bydgoszcz tak. A to wszystko
dzięki firmie Wyjście Awaryjne, której pokoje zajmują czołowe miejsca wśród
polskich escape roomów. Niedawno otworzyli Metro, a my z Fanny miałyśmy okazję
je przetestować. Jak do tego doszło? Firma ogłosiła na swoim Facebooku konkurs –
kto pierwszy zamieścił komentarz, ten mógł odwiedzić pokój przed oficjalnym
otwarciem. Ja jednak, zamiast od razu coś napisać, stwierdziłam, że najpierw
zapytam cioci, mojej escape roomowej towarzyski, czy tego dnia pracuje. Oczywiście
w czasie gdy ja wysyłałam wiadomość, ktoś już zdążył opublikować komentarz.
Pomyślałam – szkoda, mogłam najpierw zrobić, potem myśleć (czasami
najwidoczniej taka kolejność jest lepszym rozwiązaniem). Jakie więc było moje
zaskoczenie, gdy dzień później otrzymałam wiadomość, iż tamta grupa się
wykruszyła i to my jesteśmy następni w kolejce. Szybko zaczęłam kombinować, jak
zebrać ekipę na godzinę 10 w Bydgoszczy. Brat w szkole, mama w pracy, ciocia w
pracy… Na szczęście my z Fanny, jako przykładne studentki, miałyśmy wolne. Zafundowałyśmy
sobie wypad do Bydgoszczy, by rozwiązać multum zagadek w metrze. Wszystkim
polecam ten escape room, to coś zdecydowanie więcej niż pokój. Emocji i główkowania
nie zabraknie. Ja wyszłam stamtąd nawet z siniakami na kolanach.
Oprócz
wycieczki do Bydgoszczy w styczniu odwiedziłam także Warszawę. Udało mi się spotkać
z przyjaciółką, z Maćkiem wybraliśmy się do escape roomu (o którym więcej w
kolejnym poście!), wzięłam też udział w przyjęciu urodzinowym, na którym
graliśmy w… Familiadę. :D
Styczeń
to czas zabaw karnawałowych. Tak się składa, że moja praca polega na uczęszczaniu
na takie imprezy. :D A tak serio to w styczniu otrzymałam zadanie napisania
relacji z Balu 100-lecia powrotu Torunia do wolnej Polski. Na uroczystości
obecnych było ponad pół tysiąca osób. Jednym z elementem wieczoru były licytacje.
Chyba pierwszy raz uczestniczyłam w czymś takim. Fajna ta moja praca! Oprócz
balu w styczniu miałam okazję obejrzeć koncert Metallica Symfonicznie w CKK
Jordanki. Na co dzień nie słucham ciężkiej muzyki, ale kilka piosenek Metalliki
lubię i ten koncert również zaliczam do ciekawych doświadczeń. Utwory słynnej grupy
wykonywała grupa Scream Inc. Chętnie poznałabym któregoś z przystojniaków
muzyków grających w tym zespole. :D
Pisząc
o styczniu, nie sposób nie wspomnieć o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Wolontariuszką
byłam już po raz szósty. W tym roku z mamą zaczęłyśmy kwestować wyjątkowo
wcześnie, bo już przed 8. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że
zbieranie pieniędzy na WOŚP zyskało – przynajmniej w Toruniu – trochę inne
oblicze. Polega to obecnie na podjeżdżaniu samochodem pod kościoły, staniu pod
nimi 15 minut, i jechaniu dalej. Miałyśmy wrażenie, że mija się to trochę z
całą magią kwestowania. My zawsze poruszałyśmy się autobusami, stałyśmy w
jednym miejscu dość długo i przede wszystkim – gdy widziałyśmy, że gdzieś już
jest wolontariusz, nie wpychałyśmy się. W tym roku z mamą zgodnie uznałyśmy, że
przydałaby się mapa, na której każdy zaznaczałby, gdzie będzie stał z puszką.
Są bowiem takie miejsca, w których słyszymy od torunian: "Oo, jak dobrze, że
jesteście, w zeszłym roku/rano/wcześniej nikogo nie było!" A są takie punkty,
gdzie stoi dziki tłum wolontariuszy i jest ich właściwie więcej niż osób
wrzucających do puszek… Jednak negatywnych komentarzy było w tym roku
mało – jeden ksiądz nas wygonił, a inny opowiedział mojej mamie historię o
demonach. Poza tym ludzie byli życzliwi, hojni i niezwykle przyjaźni. Razem z
mamą zebrałyśmy ponad 3300 zł.
Co
jeszcze ciekawego wydarzyło się w styczniu? Po ponad miesiącu w końcu
zakończyła się moja sprawa z Forrest Design. To firma, która tworzy wspaniałą
porcelaną, ręcznie malowaną. W listopadzie dowiedziałam się, że można do nich
wysłać swój stary kubek, a pracownicy naniosą na niego nowy obrazek. Niegdyś
bowiem firma nie zabezpieczała swoich ilustracji i ścierały się one podczas
mycia w zmywarce. Postanowiłam skorzystać z okazji, bo mój śliczny jelonek
stracił już część rogów. Poinformowano mnie, że czas realizacji wynosi 3 dni
robocze. Kubek wysłałam w listopadzie. W grudniu zapytałam, kiedy dostanę go z
powrotem. Najpierw otrzymałam odpowiedź, że po nowym roku, potem że może jednak
przed świętami. Ostatecznie przesyłka dotarła do mnie w drugim tygodniu stycznia.
Tyle że otrzymałam ją… w kawałkach. Kubek był zbity. Co ciekawe, to kurier
zachęcił mnie do otwarcia paczki i spisania protokołu, bo słyszał, że coś
grzechocze. Czy zdarzało Wam się spotkać tak miłych kurierów? Ostatecznie
otrzymałam nowy kubek. Tym razem z leniwcem.
Gdybym
miała wymienić jeszcze jakieś ważne, styczniowe wydarzenie, to na pewno muszę wspomnieć
o… zakupie biletów lotniczych! Dokąd? Niedługo zdradzę. :)
A
na koniec małe podsumowanie kulturalne ;)
Książki
7/63
Filmy
4/35
Dajcie
znać, co ciekawego porabialiście w styczniu! Co przeczytaliście? Co
obejrzeliście? Gdzie byliście?
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.