Strony

środa, 4 października 2017

Japonia na wyciągnięcie ręki w FunEscape



Maćkowi marzyła się Japonia. Więc postanowiliśmy to marzenie spełnić.

Przywitały nas kwiaty kwitnącej wiśni i pandusie. Później było już tylko lepiej. Wachlarze, kimono i… jeszcze więcej pand. Brzmi jak sielanka? Wcale tak lekko nie było!

W warszawskim FunEscape możecie spróbować wydostać się aż z dziewięciu pokoi. Trudno było nam wybrać jeden. Ostatecznie padło na Mistrza Zen. Pokój miał dobre opinie i nie wydawał się zbyt trudny.

Pracownicy FunEscape wywarli na nas bardzo miłe wrażenie, widać, że to miejsce tworzone jest z pasją. Jedna z pań pracujących w FunEscape opowiedziała nam o Mistrzu Zen i służyła wszelką pomocą. Gdy okazało się, że popsuliśmy coś w pokoju, ona przyszła i zrobiła wszystko, byśmy bawili się dalej. Spodobało mi się takie podejście – być może obsługa innych escape roomów olałaby nas i stwierdziła, że jakoś musimy sobie poradzić.

Od razu Wam zdradzę, że z pokoju Mistrz Zen udało nam się uwolnić, ale potrzebowaliśmy drobnego wsparcia. ;) Co bardzo nam się podobało w tym escape roomie, to fakt, że liczba zagadek nie przytłaczała. Kłódek było zaledwie kilka, a jeśli tylko dokładnie (naprawdę dokładnie!) przeszukało się pokój, można było rozwiązać wszystkie zadania bez czyjejś pomocy. Ja do tej pory nie mogę przestać się dziwić temu, że odwiedziłam już tyle escape roomów, a nadal zdarza mi się coś przeoczyć. Cóż, dalej muszę ćwiczyć spostrzegawczość. ;) Zagadki były bardzo przyjemne, a pokój klimatycznie urządzony.

Czy pokój ten miał jakieś wady? Mnie zdecydowanie nie przypadła do gustu forma podawania wskazówek. Musieliśmy biegać do ekranu znajdującego się przy drzwiach, by przeczytać podawane nam podpowiedzi. Straciliśmy na to trochę czasu. Chyba pozostaję zwolenniczką interkomu, ewentualnie krótkofalówek. Poza tym pokój był dość ciemny, co dla niektórych może być dużym minusem, ale dało się w nim funkcjonować. Widziałam ciemniejsze escape roomy i nie chcę do nich wracać.

Mistrz Zen na pewno oczaruje wszystkich miłośników Japonii oraz osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z pokojami ucieczek. Myślę, że możecie udać się do tego pokoju z dziećmi. Na pewno nie zniechęci Was obsługa, bo była naprawdę pomocna. Jeśli więc chcecie przenieść się chociaż na chwilę do Kraju Kwitnącej Wiśni, wybierzcie się na ulicę Powsińską w Warszawie. Tylko uwaga, w Mistrzu Zen może Was irytować… tykająca bomba. Dlatego musicie jak najszybciej ją rozbroić!

Była to nasza pierwsza wizyta w FunEscape, ale myślę, że jeszcze wrócimy do tego miejsca. Cieszę się, że znów mogliśmy bawić się w pokoju, który nie był stricte horrorowi-kryminalnym escape roomem.
Chcielibyście wybrać się do escape roomu w japońskim klimacie?
Pozdrawiam ciepło!
Sara

1 komentarz:

  1. Byłam raz w escape roomie i bardzo mi się podobało! Ostatnio to dość modna rozrywka w firmach - dobrze integruje załogę ;)

    Napisałam u siebie post o Rydze! Jeśli masz ochotę skonfrontować swoje spostrzeżenia z moimi - serdecznie zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.