Jak wygląda typowy Blue Monday w
przeciętnej polskiej rodzinie? Otóż tak:
Wstajesz sobie rano pełna wigoru
i chęci. Po godzinie ósmej masz już napisany tekst. Będzie hitem – tak
przeczuwasz. Tylko co ze zdjęciem? Piszesz, do kogo się da. Nie dostajesz
odpowiedzi. W efekcie artykuł zostaje opublikowany wieczorem. I już nie jest
hitem.
Nagle słyszysz pukanie do drzwi.
Otwierasz kurierowi w piżamie. Chyba nie chciał cię oglądać w tym stanie.
Internet informuje Cię, że w
Twojej malutkiej wsi pali się zakład. Pali się czarnym dymem. Prawdopodobnie
nie dojedziesz do Torunia swoją stałą trasą. Musisz zebrać w sobie wszystkie
cząstki odwagi i zmierzyć się z nową drogą. Jedziesz ze świadomością, że jeśli
źle skręcisz, wylądujesz na autostradzie. Do Gdańska.
O dziwo, zamiast na A1, lądujesz
u okulisty. Dowiadujesz się, jakim kretem jesteś. Nagle ze szkoły dzwoni pielęgniarka
– Twój młodszy brat miał kontuzję na wf. Nie chce jechać na pogotowie. Twoja
irytacja już przekracza wszelkie możliwości. A to dopiero 12.
Gdy wydaje się, że masz chwilę
przerwy, zaczynasz obżerać się pączkami, co skutkuje potem okropnym bólem brzucha.
A do Tłustego Czwartku przecież jeszcze kawał drogi.
Wchodzisz na Facebooka i prawie
płaczesz. Ludzie piszą do ciebie elaboraty, ktoś coś chce, ktoś coś przekłada.
I jak tu zachować spokój? Jest 13.
Dzielnie pracujesz nad projektem.
Ale łapie cię głód. Co kupujesz? Głupiego pączka.
Robi się późno. Każdy Cię
denerwuje. Twój brat łaskawie daje się namówić, aby jechać na pogotowie. A wtedy Twój
samochód odmawia posłuszeństwa przed torami tramwajowymi.
W szpitalu na kolanie tworzysz
projekt na zajęcia. I czekasz. Na szczęście i nieszczęście noga brata nie
ląduje w gipsie.
Wracasz do domu. Jest wieczór.
Irytacja sięga zenitu. Masz dość. Dość tego dnia, dość sesji, dość innych
ludzi. I wtedy dowiadujesz się, że nie żyje wokalistka The Cranberries. Zastanawiasz się, czy ten dzień z Ciebie drwi i co jeszcze może się wydarzyć.
Wykrakałaś. Słyszysz jakieś dziwne odgłosy ze strychu. To nie duchy ani myszy.
Wykrakałaś. Słyszysz jakieś dziwne odgłosy ze strychu. To nie duchy ani myszy.
Przez kolejną godzinę próbujesz
odkryć, co to za szuranie. W końcu zasypiasz umęczona.
Następnego dnia – mimo że Blue
Monday się już skończył – budzisz się z katarem. A za oknem śnieżyca.
Cudnie.
A jak wyglądał Wasz Blue Monday?
Sara
Najgorszy dzień masz już za sobą, więc zapomnij o nim jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńDobra wiadomośc jest taka, że przed Tobą oczekiwanie na ''Happiest Day of the Year'', który wypada w okolicy przesilenia letniego (21 czerwca).
:-))
Nie było źle, a zresztą nie pamiętam. Przez pracę nie mam poczucia czasu.
OdpowiedzUsuń