Zastanawialiście
się kiedyś, jakie są najrzadziej odwiedzane państwa świata? Gdzie docierają
tylko nieliczni? Czy konflikty zbrojne to jedyny czynnik, który powoduje, że
dany kraj nie cieszy się zbyt dużą popularnością wśród turystów? Sprawdźmy!
Kto w
ogóle zajmuje się mierzeniem ruchu turystycznego? Robi to World Tourism Organization (UNWTO) czyli
Światowa Organizacja Turystyki. Z ich danych opublikowanych w 2017 roku (a
biorących pod uwagę ruch turystyczny w 2016 roku) stworzyłam listę najrzadziej
odwiedzanych państw świata. Oto pierwsza dziesiątka:
10. Turkmenistan (Azja) – jedyne azjatyckie państwo w tym rankingu. W 2016 roku odwiedziło je 8697 turystów. To intrygujący
i – podobno – jeden z najdziwniejszych krajów na świecie. 80% lądu zajmuje pustynia Kara-kum. To właśnie w Turkmenistanie znajduje się
Brama do Piekieł, znana również jako Ognista Dziura czy Wrota Piekieł. W kraterze od 40 lat pali się gaz ziemny. Ale dlaczego, mimo atrakcji turystycznych, Turkmenistan rzadko jest odwiedzany przez osoby z zagranicy? Być może przez panującą tam dyktaturę.
9. Wyspa
Świętego Tomasza i Książęca (Afryka) - to państwo położone w Zatoce Gwinejskiej, na Oceanie Atlantyckim. Co ciekawe w skład tego
kraju wchodzą dwie wyspy, jednak są one oddalone o… 150 km od siebie. W 2016 roku Wyspę Świętego Tomasza i
Książęcą odwiedziło 8000 osób. Założę się, że byli to głównie bogaci miłośnicy nurkowania.
;)
8. Libia (Afryka) – ogromny kraj, czemu więc tak rzadko odwiedzany (w 2016 roku jedynie 6250 turystów)? Od wizyty w Libii odstrasza wojna domowa. Nic dziwnego, że turyści boją się tam jeździć, skoro
nawet oni bywają atakowani przez armię. Co więcej klimat
Libii jest dość… ekstremalny. Około 90% kraju to pustynie. Jednak atrakcji dla turystów w Libii nie
brakuje – mogą oni nie tylko zwiedzić starożytne ruiny czy stolicę kraju,
Trypolis, lecz także przejechać Saharę w poprzek.
7. Wyspy
Marshalla (Australia i Oceania) – o tym kraju pisałam dokładniej w jednym z poprzednich postów. Dziś
dodam jedynie, że Wyspy Marshalla mogą niebawem… zniknąć. A to w związku z
globalnym ociepleniem. Więc jeśli niestraszna Wam radioaktywność (na Wyspach
Marshalla Amerykanie przeprowadzali swoje próby broni nuklearnej), spieszcie
się, by odwiedzić to państwo. W 2016 roku śmiałków było 6000.
6. Gwinea
Równikowa (Afryka) – co jest nie tak z tym krajem? Dlaczego w 2016 roku odwiedziło go
zaledwie 5700 osób? Nie brakuje tam piaszczystych plaż, majestatycznych
wulkanów, żółwi morskich i gęstych lasów deszczowych. Na stronie Ministerstwa
Spraw Zagranicznych nie znalazłam ostrzeżeń dotyczących wyjazdu do Gwinei Równikowej,
a jedynie informacje, iż zagrożenie przestępczością jest niewielkie, jednak swobodne
przemieszczanie się po terytorium kraju może być utrudnione przez służby
porządkowe, które zatrzymują podróżnych i żądają bezpodstawnych opłat. Odradzane
są więc samotne wycieczki. Jak sądzicie, co może być powodem nieczęstych wyjazdów
do Gwinei Równikowej? Czy panujący tam reżim? A może to, że - mimo iż z pozoru Gwinea Równikowa wygląda jak naturalny raj na ziemi - w rzeczywistości nagminnie łamane są tam prawa człowieka?
5. Sudan
Południowy (Afryka) – najmłodsze państwo świata, powstałe w 2011 roku, boryka się z ogromną
biedą. Niestety nie jest tam do końca bezpiecznie, gdyż echa wojny domowej nadal są widoczne. Sudan Południowy zamieszkują muzułmanie,
chrześcijanie oraz wyznawcy animizmu, co również jest powodem konfliktów. Dlatego w 2016 do najmłodszego państwa globu przyjechało tylko 5500 turystów.
4. Kiribati (Australia i Oceania) – kraniec
świata. Wyobrażacie sobie, że w skład tego państwa
wchodzą wyspy rozrzucone (dosłownie!) po oceanie na przestrzeni 38000 km
kwadratowych? Może rozmowy mieszkańców wyglądają tak:
- Mieszkam w Kiribati.
- Ja też. Kilka godzin samolotem od Ciebie.
Kiribati jest tak rzadko odwiedzane przez turystów być może dlatego, że naprawdę trudno tam dotrzeć! Musielibyście lecieć samolotem z Nauru lub Wysp Marshalla… A tam też niełatwo się dostać. Co więcej znalazłam informacje, że loty te odbywają się raz na dwa tygodnie. Jednak jeśli jesteście bardzo zdeterminowani, by zobaczyć uroki wysp, możecie spróbować złapać jeden z lotów z Fidżi. W 2016 do Kiribati dotarły 4000 turystów.
- Mieszkam w Kiribati.
- Ja też. Kilka godzin samolotem od Ciebie.
Kiribati jest tak rzadko odwiedzane przez turystów być może dlatego, że naprawdę trudno tam dotrzeć! Musielibyście lecieć samolotem z Nauru lub Wysp Marshalla… A tam też niełatwo się dostać. Co więcej znalazłam informacje, że loty te odbywają się raz na dwa tygodnie. Jednak jeśli jesteście bardzo zdeterminowani, by zobaczyć uroki wysp, możecie spróbować złapać jeden z lotów z Fidżi. W 2016 do Kiribati dotarły 4000 turystów.
3. Tuvalu (Australia i Oceania) – być może część z Was zadała sobie
pytanie, gdzie w ogóle jest to państwo? To kraj na Pacyfiku, na północ od
Fidżi, zamieszkany przez nieco ponad… 10 tys. osób. Przyznam Wam się, że gdy
zaczęłam czytać o tym państwie, nie mogłam przestać. Edukacja jest tam darmowa.
Mieszkańcy poruszają się głównie na rowerach, bo utwardzanych dróg jest
zaledwie… 22 km. W 2012 roku tylko 1300 mieszkańców miało tam
telefony komórkowe. Niezwykłe. Za to turystów w 2016 roku było w Tuvalu 2000.
2.
Somalia (Afryka) – spodziewałam się, że to (prawie) upadłe państwo znajdzie się na
pierwszym miejscu. O Somalii sporo dowiedziałam się z książki "Kwiat pustyni".
W ostatnich latach kraj ten kojarzy się ludziom przede wszystkim z piractwem. Wojna domowa w tym
kraju trwa od 1991 roku. W 2016 roku do Somalii dotarło zaledwie… 400 turystów.
Mam nadzieję, ze taka sama liczba stamtąd wyjechała. Polskie Ministerstwo Spraw
Zagranicznych zaleca natychmiastowe opuszczenie Somalii.
1. Nauru (Australia i Oceania) – zaskoczeni? Nie będzie zbyt dużo niedopowiedzeniem
określenie, że tam prawie nikt nie dociera (160 osób w 2016 roku). To najmniejsza republika na świecie
oraz trzecie najmniejsze państwo świata (zaraz po Watykanie i Monako).
Środowisko w Nauru jest skażone – wyspa to właściwie kopalnia fosforytów. Uwaga! Nauru nie posiada oficjalnej stolicy. Nie ma tam też zbyt wielu hoteli, utwardzanych dróg i niestety zbyt wielu miejsc do pracy.
A zatem, jak
widzicie różne są powody małego ruchu turystycznego. Nie tylko wojny, lecz
także problemy z komunikacją i transportem.
Czy chcielibyście
odwiedzić któreś z tych państw? Może coś Was wyjątkowo zaskoczyło?
Sara
Sara
PS Pisząc tego posta, korzystałam również z informacji zawartych na tej stronie.
Miejsca z pewnością godne odwiedzenia, mimo tak niskich statystyk :(
OdpowiedzUsuńMoże tych niebezpiecznych bym nie odwiedziła, ale te z Oceanii z chęcią :)
OdpowiedzUsuńZ tych krajów w zasadzie tylko dwa mają szansę na zwiększenie liczby turystów:
OdpowiedzUsuńTurkmenistan - jeden ze "stanów" na Jedwabnym szlaku
i Libia - piaszczyste plaże i zabytki z czasów starożytnych.
Ale sporo musi się tam poprawić aby turyści chcieli tam pojechać.
Resztę to bym określił jako za daleko, za drogo i nie ma za bardzo po co.
I do tego często uciążliwa biurokracja zniechęcająca do przyjazdu. Np. oprócz wizy po przyjeździe na miejscu trzeba starać się jeszcze o przepustki wewnętrzne aby odwiedzić niektóre miejsca, nawet te turystyczne (Turkmenistan, Somalia) lub do niedawna wymagano posiadania aktualnych wyników testu na obecność wirusa HIV (Turkmenistan, Uzbekistan, Kirgistan).
Z racji pracy miałem możliwość bycia i w Sudanie (zanim się podzielili na dwa) jak i Hargeisie - stolicy Somaliland (autonomiczna część Somalii, dawne Somali Brytyjskie) oraz w Dżibuti (dawne Somali Francuskie). Poza pracą, to pojechać tam jako turysta aby uzmysłowić sobie jak wielka jest przepaść w warunkach w jakich przychodzi żyć ludziom w tej części świata a w jakich my żyjemy.