Przeprowadzenie wywiadu z własnym chłopakiem... Czy to profesjonalne? Na pewno bardzo pouczające. :D
Mój chłopak, Maciej Koprowicz, jest autorem pierwszej w Polsce biografii zespołu The Smiths. Trudno mi opisać, jak bardzo jestem z niego dumna. Ten wywiad to zapis naszej bardzo długiej rozmowy o The Smiths, o postrzeganiu tego zespołu oraz o samym procesie powstawania książki. Jeśli więc:
a) marzycie o wydaniu własnej książki
b) uwielbiacie The Smiths albo...
c) ... nie znacie tego zespołu
przeczytajcie ten wywiad. Ja - mimo że jestem z Maćkiem od półtora roku i towarzyszyłam mu podczas powstawania książki - wiele się dowiedziałam z tej rozmowy. Momentami czułam się wręcz poruszona. Może ona teraz poruszy Was. Albo zainspiruje. Albo chociaż zaczniecie się zastanawiać, komu Maciej zadedykował swoją pierwszą książkę.
Opowiedz, jak to się stało, że zacząłeś słuchać The Smiths.
Najpierw zacząłem słuchać Morrisseya
(wokalisty The Smiths). W 2004, dzięki grzee FIFA 2005, poznałem jego piosenkę "Irish
Blood, English Heart". W 2009 roku, gdy już nieco bardziej interesowałem się
muzyką, Morrissey wydał płytę "Years Of Refusal" i dość często był grany w radiu, chociażby w Trójce. Wiedziałem,
że Morrissey był kiedyś członkiem The Smiths, ale nie słuchałem wcześniej tego
zespołu. Na fali tego, że o Morrisseyu było wówczas głośno, Piotr
Stelmach, w audycji Myśliwiecka 3/5/7 w radiowej Trójce, zaczął prezentować
utwory The Smiths. Był taki cykl, w którym Stelmach puszczał strony B singli
The Smiths, czyli teoretycznie te mniej
znane piosenki. Pewnego dnia puścił stronę B singla "This Charming Man", a więc
utwór "Jeane". Od pierwszego
usłyszenia twórczość tego zespołu mi się spodobała. Wcześniej słuchałem mocno
brytyjskich zespołów jak Blur, które nawiązywały trochę do Beatlesów, ale i
rocka, nowej fali i post punku. W The Smiths te wszystkie rzeczy się łączą. Co
zaskakujące, jeszcze wtedy nie znałem historii zespołu, ale już domyślałem się,
o co chodzi w tej muzyce. The Smiths z jednej strony wyrasta z nowej fali, z
drugiej nawiązuje do brytyjskiego popu. W tamtych czasach nie miałem jeszcze dostępu do
Internetu, musiałem się zadowolić tym, co zgrywali mi koledzy. Przez kilka
kolejnych miesięcy nie usłyszałem żadnej innej piosenki The Smiths. W marcu, w
magazynie "Teraz Rock", znalazła się wkładka o The Smiths. Czytając tę
historię, upewniłem się, że będę chciał bardziej poznać ten zespół. Dzieje tej
grupy wydawały mi się zupełnie odmienne od wszystkich innych zespołów.
Co to znaczy odmienne?
Chodzi o to, że grali tak krótko? Na czym polegała ta odmienność?
Tak,
grali krótko, ale w tym krótkim czasie naprawdę wiele się wydarzyło. The Smiths
byli zespołem niezależnym, alternatywnym, ale zdobyli ogromną popularność i
stali się młodzieżowymi idolami. Występowali nawet w tak mainstreamowych
miejscach, jak program "Top Of The Pops" albo… festiwal włoskiej piosenki w San
Remo, ale nigdy nie zdradzili alternatywnych ideałów, zawsze byli sobą.
Niektórzy próbowali krzyżować im szyki – kilka tekstów Morrisseya zostało
zupełnie opacznie zinterpretowanych, a zespół oskarżono o pedofilię i rasizm,
ale udało mu się odeprzeć wszystkie ataki. Historia The Smiths obfituje w wiele
takich niesamowitych epizodów.
Byli
pod wieloma względami wyjątkowi. Bardzo odróżniali się od reszty sceny pop swoim
wizerunkiem. Jedni mówią, że grali rock, inni, że pop, ale oni nie wyglądali na
przedstawicieli żadnej sceny – występowali w swetrach, damskich koszulach, dżinsach,
nosili fryzury z lat 80., a Morrissey zakładał na scenie okulary i aparat
słuchowy. Czegoś takiego w świecie muzyki jeszcze nie było. The Smiths wnieśli
do niego także zupełnie oryginalne brzmienie – w latach 80. wszyscy grali na
syntezatorach, a oni przywrócili modę na gitary. Nikt też wcześniej nie pisał
takich tekstów jak Morrissey – pełnych nawiązań literackich i popkulturowych,
opowiadających o życiu zwykłych ludzi w poetycki sposób. W tekstach przewijała
się także kwestia orientacji seksualnej. Nikt do końca nie wiedział, czy
wokalista jest gejem, czy nie, a on sam nie udzielał jednoznacznej odpowiedzi.
To także fascynowało słuchaczy.
Napisanie książki to marzenie wielu osób. Tylko
jak zacząć?
Nie wiem, czy
czuję się kompetentny, by radzić komuś, jak się pisze książkę. Mogę
opowiedzieć, jak to wyglądało w moim przypadku. Zaczęło się od pomysłu. Zawsze
chciałem pisać książki, a kiedy zainteresowałem się muzyką, stało się
oczywiste, że chciałbym napisać coś na ten temat. Odkąd The Smiths stał się
moim ulubionym zespołem, wiedziałem, że to oni będą bohaterami mojej pierwszej
książki. Natrafiłem na strony internetowe, które zawierały mnóstwo skanów z
prasy brytyjskiej dotyczących The Smiths. Udało mi się uzbierać całkiem sporą
bazę źródłową. Nie wszystkie zespoły mają takich fanów, którzy zbierają
dosłownie wszystkie informacje prasowe o swoim idolu. To też jest dowód na
fenomen The Smiths. Stwierdziłem, że te źródła internetowe mogą być bazą do
stworzenia książki. Ale oczywiście należało też podeprzeć się istniejącą
literaturą. Jednak książki o The Smiths nie były w Polsce dostępne w regularnej
sprzedaży, tylko przez Ebay czy Allegro. W tym miejscu chciałbym podziękować
Pawłowi Soi, który pomógł mi zdobyć część z tych książek. Uzbierałem dość godną
uwagi liczbę materiałów i źródeł, przeczytałem je, ale do własnej książki
robiłem kilka podejść. Czasami zaczynałem od środka. Gdy miałem ochotę napisać
o płycie „The Queen is Dead”, to pisałem, gdy chciałem napisać o czymś innym,
to zaczynałem pisać o czymś innym. Ale w
końcu dotarło do mnie, że to nie ma większego sensu. Te próby trafiły do kosza.
Stwierdziłem, że powinienem napisać książkę, zaczynając od początku, Uważam, że
to był najlepszy pomysł. Dzięki temu narracja nie jest zaburzona, a przy tym
mam wrażenie, że ta książka staje się coraz lepsza z każdą kolejną stroną. Osobom,
które chcą pisać literaturę faktu, radziłbym – piszcie po kolei, zgodnie z
chronologią.
Jak motywowałeś się do pisania? Czy miałeś
jakieś wytyczne w stylu „codziennie muszę napisać min. pięć stron”?
Tak, chciałem
codziennie pisać dziesięć stron. Ale różnie z tym bywało. Raz wychodziło pięć,
raz zero, a raz dwanaście stron. Książkę, która ma 350 stron, udało mi się
napisać w trzy miesiące.
Co było głównym powodem napisania tej
książki?
Głównym powodem
napisania tej książki było to, że chciałem napisać książkę. A drugim,
oficjalnym powodem, było to, że o The Smiths zbyt mało się u nas w Polsce mówi,
zarówno w mediach, jak i w książkach, w stosunku do tego, jak bardzo są popularni.
Wielu moich kolegów słucha The Smiths. Gdybym miał powiedzieć, czy więcej moich
znajomych słucha Dire Straits, których piosenka zajmuje pierwsze miejsce na
Trójkowym Topie Wszech Czasów, czy The Smiths, którzy nie mają żadnego utworu w
tym samym topie, to ta druga grupa ma zdecydowanie więcej fanów wśród młodych ludzi. Gadanie, że
nikt w Polsce nie słucha The Smiths, to jakieś brednie. Są oni inspiracją dla
polskich muzyków. W Warszawie odbywają się imprezy tematyczne The Smiths w
klubie Pogłos. Jeśli w Polsce wydaje się książki muzyczne, to głównie są to
tłumaczenia literatury z Zachodu. Zwykle dotyczy to takich zespołów jak Pink
Floyd, AC/DC, Led Zeppelin, Depeche Mode. Ale są tacy ludzie, dla których kanon
wygląda zupełnie inaczej. I to między innymi dla nich powstała ta książka.
Co było dla Ciebie najtrudniejsze podczas
całego procesu tworzenia?
Nie przypominam
sobie żadnych momentów kryzysu. Praca nad książką była bardzo przyjemna,
sprawiła mi dużo radości. Czasami pisanie przeciągało się do 2 nad ranem.
Chciałem tę książkę ukończyć jak najszybciej, a jednocześnie nie chciałem tego
przerywać.
Napisanie książki to jedno, ale jeszcze
ktoś musi ją wydać. Jak wyglądało szukanie wydawcy w Twoim przypadku?
Większość
wydawców na swojej stronie ma umieszczoną informację, jak się z nimi
skontaktować. Niektórzy proszą o wysłanie całości książki w wersji
elektronicznej, inni o przesłanie fragmentu. Napisałem do kilku czy kilkunastu
wydawnictw muzycznych. Odzew był niestety niewielki. Bodajże dwa wydawnictwa
odpisały, że nie są zainteresowane, od pozostałych nie otrzymałem żadnej
odpowiedzi. Przyznaję, to mnie zasmuciło. I wtedy Bartek Popkowski, mój kolega
z zespołu Glamour, powiedział mi, że czytał książkę Darka Duszy „Jestem
ziarnkiem piasku” wydaną przez Zima Records. Wysłałam do nich książkę i
dosłownie po paru dniach otrzymałem odpowiedź od Zimy. Zdawał on sobie sprawę,
że The Smiths są w Polsce lubiani, pomysł na książkę bardzo mu się spodobał. Po
kilku miesiącach rozpoczął się cały proces wydawniczy.
Zatytułowałeś biografię The Smiths "Piosenki o twoim życiu". Czy sądzisz, że każdy może utożsamiać się z tym, o
czym śpiewał Morrissey?
Myślę, że tak.
Tytuł jest parafrazą fragmentu piosenki „Panic”, która jest swego rodzaju
krytyką głupkowatego, płytkiego popu opowiadającego o jakichś błahostkach,
rzeczach, z którymi normalny człowiek nie może się identyfikować. Morrissey
stwierdził, że teksty piosenek muszą mówić coś ważnego o przeciętnych
Kowalskich, przeciętnych Smiths, żeby mogli się oni z nimi utożsamiać.
Morrissey swoją twórczość kieruje do osób, które mają jakieś problemy w
relacjach międzyludzkich, są nieśmiałe, samotne czy nieszczęśliwie zakochane,
czują się brzydkie i beznadziejne, mają pracę, która ich dobija albo w ogóle
nie mają pracy. Są to często młode osoby, które próbują się odnaleźć w życiu.
Bywa, że są to ludzie, którzy nie potrafią określić swojej orientacji seksualnej.
Pop do tej pory nie zajmował się outsiderami, a Morrissey postawił tych szarych
ludzi na piedestale, to dla nich chciał tworzyć. Tak naprawdę każdy z nas
czasami czuje się niezrozumiany, każdy z nas ma jakieś kompleksy. A zatem
Morrissey śpiewa dla każdego. Wszystkich chce pocieszyć i pokazać im, że takich,
jak oni, jest wielu, w tym on sam, gwiazda rocka. To było przełomowe w muzyce.
Do tej pory muzycy rockowi chwalili się, jacy są wspaniali, śpiewali o tym, że
mają supersamochody i supergitary, a Morrissey śpiewał o tym, że w ogóle nie
idzie mu w relacjach międzyludzkich, nikt go nie chce. The Smiths chcieli opowiedzieć
o życiu szarych ludzi.
Czy zamierzasz napisać kolejną książkę?
Tak, bo pisanie
książek jest super. Bardzo chciałbym napisać kolejną książkę, pomysłów mam
sporo. Na razie nie chciałbym ich jednak zdradzać.
A czy jest szansa, że to będzie powieść? Biografia
to jednak dość niszowy gatunek.
Zawsze chciałem napisać
coś z prozy, ale trzeba być naprawdę świetnym, aby książka prozatorska
debiutanta się sprzedała. Chciałbym napisać powieść, ale czy ktoś by to wydał?
Ja jestem bardziej dziennikarzem niż pisarzem i lepiej się czuję w pisaniu literatury
faktu. Nie wiem, czy kolejna książka to będzie biografia, mam różne pomysły.
Kochani, jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej o The Smiths, jeśli Maciek zaintrygował Was swoją opowieścią o tym zespole albo po prostu chcecie go zobaczyć i posłuchać (i mnie może też spotkać przy okazji), zapraszam Was serdecznie na spotkania autorskie, które odbędą się w trzech miastach:
20 kwietnia w Warszawie
26 kwietnia w Gliwicach
8 maja w Toruniu
Sara