Strony

niedziela, 13 stycznia 2019

WOŚP 2019: Wielkie serca, ciężkie puszki, czyli Orkiestra okiem wolontariuszki



W tym roku po raz piąty byłam wolontariuszką WOŚP. I na pewno nie po raz ostatni, bo odnoszę wrażenie, że z każdym rokiem jest lepiej. I pod względem nastroju, i pod względem… hojności Polaków! Tylko pogoda jakoś nie chce pójść w stronę słońca.

Trzy lata temu napisałam tekst pt. "Jak to jest być wolontariuszką WOŚP". Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o kwestowaniu na rzecz fundacji z odświeżonej perspektywy.

Jak zostać wolontariuszem WOŚP?

Po raz pierwszy pieniążki do puszki zbierałam wraz z uczniami i nauczycielami z mojego gimnazjum. Wówczas należało zgłosić się do pani ze szkoły, które zajmuje się kontaktem ze sztabem.

Z kolei w późniejszych latach odnalazłam dane toruńskich sztabów na stronie Fundacji, skontaktowałam się z nimi, a następne dostarczyłam ankietę, zdjęcia i oświadczenie. Zostanie wolontariuszem jest bardzo proste, trzeba jednak zainteresować się tym odpowiednio wcześniej – nie na tydzień przed finałem, lecz tak w drugiej połowie listopada. Wolontariuszem może być osoba w każdym wieku, jednak nieletni muszą kwestować w obecności osoby dorosłej. 

Co jest super w moim sztabie, to fakt, że szkolenie dla wolontariuszy oraz odbiór puszek, serduszek, identyfikatorów i różnych drobiazgów od sponsorów odbywa się na dzień przed finałem. Dzięki temu możemy w domu na spokojnie pociąć serduszka, a kolejnego dnia zaczynamy kwestowanie o takiej godzinie, o jakiej chcemy.
Jak wygląda dzień finału?

My rozpoczęłyśmy kwestowanie o ósmej, ale panuje tu pełna dowolność. Wcześniej ustaliłyśmy sobie z mamą wstępną trasę, którą pokonamy. Nauczone doświadczeniem z poprzednich lat wiedziałyśmy, że nie warto chodzić po starówce, bo tam wolontariuszy jest prawie tak dużo jak spacerowiczów. Poza tym zaobserwowałyśmy, że lepiej jest stać w jednym miejscu niż chodzić po ulicach i mieć nadzieję, że ktoś się zatrzyma. A gdzie można liczyć na skupiska ludzi, gdy sklepy i galerie handlowe są zamknięte? Oczywiście pod kościołami! Ktoś mógłby uznać to za ryzykowne, mówi się niekiedy, że osoby religijne nie popierają Owsiaka, tylko Rydzyka. To nieprawda. Z mamą wcześniej sprawdziłyśmy sobie godziny mszy w toruńskich kościołach i czekałyśmy przy bramie lub wejściu, gdy nabożeństwo zaczynało się lub kończyło. Po odwiedzeniu kilku miejsc wróciłyśmy do sztabu, by chwilę się ogrzać, zjeść coś i wypić ciepłą herbatę. Następnie ruszyłyśmy w dalszą drogę. Gdy nasze puszki były już naprawdę ciężkie i zaczęło się ściemniać, postanowiłyśmy wrócić do sztabu, zdać puszki i policzyć pieniążki. Byłyśmy bardzo zmotywowane, by pobić nasze rekordy z zeszłego roku, kiedy razem z mamą zebrałyśmy ponad 2200 zł. Tym razem w  naszych dwóch puszkach znalazło się łącznie 3000 zł!
Praktyczne rady dla wolontariuszy

Ubierzcie się naprawdę ciepło. Załóżcie dwie pary skarpetek, weźcie rękawiczki – dobrze sprawdzają się takie bez palców. Zabierzcie ze sobą chusteczki higieniczne, coś do picia i do jedzenia oraz parasol. Jeśli będziecie chcieli skorzystać z toalety, wejdźcie do lokalu gastronomicznego, kina, na dworzec albo do jakiegokolwiek obiektu otwartego w niedzielę – nieważne, czy to będzie biblioteka, czy basen. Wiem, że są różne taktyki na serduszka  - my je tniemy wcześniej i wręczamy darczyńcy. Niektórzy od razu przyklejają na kurtki. Róbcie, jak uważacie. Ale chyba zawsze wygodniej jest włożyć sobie stosik serduszek do kieszeni i wyciągać po kilka, niż stać z całym arkuszem niepociętych serc. Co, jeśli ktoś nie chce naklejać serduszka na ubranie? Może woli je wziąć do domu i nakleić na laptopa. Jeżeli zależy Wam na zebraniu jak największej kwoty i dotarciu do wielu osób, pamiętajcie o tym, że miasto to nie tylko centrum. W Toruniu większość wolontariuszy spaceruje po starówce, dlatego my postanowiłyśmy pojechać w inne miejsca. I często widziałyśmy wdzięczność osób, które mogły wrzucić pieniążki do puszek. 

Wolontariusz – przywileje

W Toruniu wolontariusze, za okazaniem identyfikatora, mogą za darmo poruszać się komunikacją miejską, co jest naprawdę super, bo dzięki temu dotarłyśmy w różne zakątki miasta.
W sztabie dostępne jest jedzonko i picie. Również wiele lokali gastronomicznych w okolicach starówki oferuje darmową, ciepłą herbatę dla wolontariuszy WOŚP. My jednak termos miałyśmy ze sobą, bo często kwestowałyśmy dość daleko od centrum.

Reakcje ludzi

Wspaniałe jest to, że w tym roku spotkałyśmy się tylko z jednym niemiłym komentarzem. Pewna pani spytała mnie:
- Dziecko, czy ty wiesz, komu służysz?
- Oczywiście. Dzieciom. – odpowiedziałam. W odpowiedzi usłyszałam:
- Pff. Owsiakowi!
Mogłam powiedzieć, że służę szatanowi. Ciekawe, jakby zareagowała. Dla przykładu w zeszłych latach słyszałam między innymi, że jesteśmy żebrakami. Ale prawda jest taka, że nawet, kiedy inni rzucają niezbyt przychylne komentarze, powinniśmy się uśmiechnąć i nie reagować. 
Miłych uwag było oczywiście znacznie, znacznie więcej. Ludzie chwalili nas, wolontariuszy, całą akcję, życzyli udanych zbiorów, a także dobrej pogody. Z tą ostatnią bywało różnie – czasami trzeba było stać pod parasolem, co nie było dość wygodne, ale dałyśmy radę. Mogło być o wiele gorzej. 

Uwielbiam WOŚP. I ogromnie się cieszę, że mogę być częścią tej wspaniałej akcji. Daje niezwykłego kopa! 
A Wy? Macie już swoje serduszka? 
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.