Ludzie się chwalą, ile to teraz czytają książek, mówią, że odkurzyli gry planszowe i wreszcie mają czas na remont. A jak to wygląda u mnie?
Czwartek, 12 marca.
Jako rasowa dziennikarka poluję
na puste półki w sklepach. Cały dzień spędzam na pracy i jakoś nie mam czasu
myśleć o koronawirusie. W głowie huczy mi tylko pytanie – czy wypożyczyłam
wystarczająco dużo książek? Kończę pierwszą.
Piątek, 13 marca.
Długo zastanawiam się, czy wyjść
z domu na pocztę. W końcu gdy postanawiam, że nie mam innego wyjścia, jadę do
miasta. Myślę sobie – zapłacę kartę i zachowam odległość od innych klientów. Nie
spodziewam się, że wdam się w pyskówkę ze starszą panią. Na poczcie była taka
kolejka, że zdecydowałam się stanąć na dworze (obecnie to już normalka). Kiedy tłum się przerzedził, weszłam do środka. Za mną grupa dzikich pań. Jedna z
nich zaapelowała, że może tak byśmy się ścisnęli i przesunęli, bo ona tu na
drzwiach stoi. Na co ja zasugerowałam jej, że mogła stanąć na dworze jak ja. W odwecie
usłyszałam, że powinnam być w szpitalu, skoro mam jakieś objawy!!! Na co ja spokojnie odpowiedziałam, że
młodzi chorują bezobjawowo, więc wolę dmuchać na zimne i zachować odległość - a ona chyba nie chciałaby, abym ją zaraziła, prawda? Babka na
to, że skoro wróciłam z zagranicy, to powinni mnie zbadać!!! Łaskawie
poinformowałam ją, że za granicą nie byłam. Ale i tak skończyło się na wzajemnych wyzwiskach. Ciekawe, co teraz mówi ta kobieta, gdy idzie do apteki, na
pocztę albo nawet do zwykłej Biedronki. Czy też każe ludziom się ścisnąć?
Sobota, 14 marca.
Postanawiam, że trzeba
wykorzystać jakoś ten wolny czas i posprzątałam pokój. Myślałam, że przy okazji
przesłucham po raz enty całą dyskografię One Direction. Ale jakoś wyjątkowo
krótko sprzątałam i starczyło tylko na jedną płytę. Tego dnia ruszam też do
sklepu zoologicznego z obawą, że go zamkną. Robię zapasy dla Nicosia, który
niebawem będzie już dorosłym kotkiem.
Niedziela, 15 marca.
Dowiaduję się, że zawieszają
Twoja Twarz Brzmi Znajomo. Nawet to mi nie pozostało w tym trudnym czasie. W
sumie to w weekend nie mogłam się doczekać poniedziałku, bo wiedziałam, że
zajmę myśli pracą. Jednocześnie obawiałam się, jak poradzę sobie, pracując
zdalnie. Jedynym momentem w weekend, gdy nie
myślałam o epidemii, było półtorej godziny z Netflixem i "Lady Bird" (polecam
Wam ten film. Niby o niczym, ale bardzo przyjemnie się ogląda). Kończę drugą książkę.
Poniedziałek, 16 marca.
Uczesałam się, bo myślałam, że
będzie jakaś wideokonferencja w pracy. Nie było. Spędziłam dzień na pisaniu o
koronawirusie. Byłam pewna, że skoro akurat przypada mój dyżur, to na bank
ogłoszą pierwszy przypadek zakażenia w Toruniu. Ale tym razem szczęście mi
dopisało.
Wtorek, 17 marca.
Znowu praca. W sumie to cieszę
się, że mogę pracować z domu. I akcent pada tu zarówno na "z domu", jak i na
"pracować". Gdybym miała przez dwa tygodnie nic nie robić i tylko zastanawiać
się, kiedy ta cała epidemia się skończy, to dostałabym szału i potrzebowała
psychoterapii. Więc cieszę się, że mogę rozruszać szare komórki i pisać, i
informować ludzi. Praca dziennikarki bywa męcząca, nieprzewidywalna i ekscytująca
jednocześnie. Ale coś mi się wydaje, że do tego zostałam stworzona. Wieczór spędziłam na oglądaniu
wszystkich zwycięzców Eurowizji od 1956 roku. A potem wszystkich wykonawców,
którzy byli na podium.
Środa, 18 marca.
Wyszliśmy na spacer do lasu, aby
złapać trochę powietrza. I to było cudowne i zbawienne. Przyjechał kurier, który stanął kilka metrów ode mnie (i dobrze! Ani on nie naraża mnie, ani ja jego). Przywiózł matę dla Nicolka. Nie do ćwiczenia
jogi (chociaż w sumie…). Po 8 miesiącach stwierdziłam, że muszę kupić matę pod
kuwetę, bo to codziennie odkurzanie żwirku naprawdę bywa irytujące. Zastanawiam się, czy jednak nie
zrobić zapasów książek. Teraz Empik wprowadził Empik
Premium za darmo na dwa miesiące, więc jednak robię zakupy. Obecnie nie ma możliwości odbioru
zamówień w salonie, ale z Empik Premium dostawa do domku od 40 zł jest za darmo.
I tak mija mi ten czas zarazy. Pewnie
niedługo ogłoszą, że dwa tygodnie zamienią się w miesiąc.
Cały czas mam nadzieję, że moja
mama się nie zarazi. Ona musi chodzić do pracy. Ale jak już ona się zarazi, to
wszyscy w domu będziemy chorzy. Może uda się przejść to bezobjawowo.
Przyznam Wam się, że kiepsko znoszę
ten okres. Nie traktuję go jak wakacji czy ferii. Wydaje mi się, że ja po
prostu kiepsko znoszę ograniczanie wolności. Pewnie nie przetrwałabym
więzienia. Wszyscy mówią o tym, że teraz jest czas na nadrabianie zaległości
książkowych, czas na samorozwój, czas na spędzanie czasu z rodziną… Tyle że ja
to wszystko robię normalnie, na co dzień. Teraz też to robię, tylko z tą natrętną myślą z
tyłu, że po świecie hula wstrętny wirus i wielu ludzi umiera.
Każdego dnia myślę, co zrobię,
gdy skończy się już ten okropny czas lęku. I pewnie napiszę Wam o tym w
kolejnym poście.
Co robicie, jak sobie radzicie?
Sara
Ja też jakoś sobie organizuję czas chociaż ciężko jest siedzieć w domu, gdy przyzwyczaiłam się do pracy. Ja chyba za mało książek mam w domu i myślałam aby własnie z empiku zamowić no ale chyba sie wstrzymam na razie :) Na szczescie jest cos takiego jak internet i ebooki :)
OdpowiedzUsuńJak jeszcze nie oglądałaś na Netflixie "Miss Americana" to musisz koiniecznie go obejrzeć.
OdpowiedzUsuńDla psychologa to fascynujące czasy - na naszych oczach rozgrywa się niesamowity eksperyment psychologiczny na skalę światową. Jak ta epidemia wygaśnie to w zasadzie trzeba zbudowąć nowy porządek na świecie aby uporać się z dewastującym kryzysem ekonomicznym.
My w pracy co rano puszczamy sobie tę piosenkę:
https://www.youtube.com/watch?v=dtRPPc-9MGc
"No matter who you are,
No matter where you go in your life
At some point you're going to need
Somebody to stand by you."
Szkoły się zamykają więc ...
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=sZIx55cFf-o
Dla Ciebie to i tak widzę sporo pracy i spora odmiana - jako dziennikarki. Ja się przekonałam, że mój tryb życia po prostu nazywa się kwarantanna :D
OdpowiedzUsuńMapa z aktualnym zakazem wstępu do lasu - https://www.okiemobiektywu.pl/2020/03/koronawirus-czy-mozna-wyjsc-na-spacer.html
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo fajnie opisany problem. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń