Pomyślałam, że zrobię tym postem
niespodziankę mojej mamie i przypomnę nasze przygody podróżnicze. Niektóre
fajne, niektóre mniej fajne, ale na pewno – niezapomniane. I co ważne, ze
wszystkich wyszłyśmy cało!
1. Podczas pobytu w Wiedniu spałyśmy
w jednym pokoju z… Włochem (a może Hiszpanem?), który śpiewał pod prysznicem.
Trochę fałszował. W Wiedniu moja mama musiała też dobudzać mnie, gdy
przysypiałam na ławce przed Hofburgiem (ale nie dlatego, że tak mi się
nudziło, o nie. Po prostu dobiła mnie dwunastogodzinna podróż autokarem).
2. W Paryżu z kolei jeden pan podszedł,
by zrobić sobie ze mną zdjęcie. Fotografowała moja mama. Nie wiem, czy pan
sądził, że jestem sławna (może o czymś nie wiem?). Również we Francji tak długo
czekałyśmy w kolejce do kontroli bezpieczeństwa na lotnisku, że prawie nie
zdążyłyśmy na samolot.
3. W Finlandii z kolei utrzymywałam,
że widziałam łosia. A może renifera! A mama mi nie wierzyła. Bo on leżał. Łoś w
sensie. Również podczas tej podróży okazało się, że lotnisko w Turku to jest
właściwie taka większa poczekalnia i cywilizacja jeszcze tam nie dotarła (chociaż fortepian mają). Kartę
pokładową trzeba więc wydrukować. Udałyśmy się do biblioteki w Helsinkach i
szczęśliwie udało się.
4. Na Słowacji też nie obyło się bez
przygód. Zaczęło się od hotelu, który niby miał być dwugwiazdkowy, ale
właściwie to on chyba nawet obok gwiazdek nie leżał. W kuchni było tak brudno,
że kubki przyklejały się do blatu i… trudno było je odkleić. Poza hotelem
czekała na nas masa innych przygód, tylko chyba nie wszystkie nadają się do
publikacji. :D Ale domyślam się, że mama pamięta, jak to pokazywała pani w
aptece, co chcemy kupić.
5. W Brukseli było pysznie: pyszne
gofry, dobre frytki. I hostel tuż obok… wesołego miasteczka. Ale było też
strasznie: raz ja myślałam, że zginę, a raz moja mama była pewna, że już po
nas. Jechałyśmy metrem, gdy do wagonu wszedł, a raczej został wepchnięty
żebrak. Niewidomy mężczyzna stanął na środku i zaczął zawodzić w niezrozumiałym
mi języku. Później przeszedł się po wagonie, żebrząc. Moja mama myślała, że z
nami koniec, że mężczyzna zaraz się… wysadzi. Jego śpiew przypomniał jej arabskie
wzywanie muezzina i skojarzył z terrorystami-samobójcami.
6. Za to na Maltę prawie nie
polecieliśmy. Bo okazało się, że mój brat ma nieważny paszport. Łzy wylewałyśmy
beczkami. Ostatecznie paszportu nie udało się załatwić w dwa dni, więc
polecieliśmy o wiele później. Na wycieczce moja mama spróbowała królika (nigdy
więcej) i drinka z ananasa. Udałyśmy się też razem do meczetu i na spływ do
grot.
7. W Budapeszcie najpierw wspięłyśmy
się na górę, a potem trafiłyśmy na… protest.
8. Wspinania nie zabrakło też w
Andorze. I w Barcelonie. W Hiszpanii widziałyśmy też tak długą kolejkę na
koncert, że szybko sprawdziłyśmy w Internecie, co jest grane. A była grana
Billie Eilish.
9. Na Cyprze z kolei mama prawie
włączyła alarm w pałacu arcybiskupa.
10. A do Szwecji popłynęłyśmy jak
królowe, bo rejs promem wygrałyśmy w konkursie.
Mamuń, życzę nam kolejnych
wygranych podróży i jak najwięcej przygód – oczywiście tych pełnych radości!
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.