Czasami jest trudno. Czasami bardzo trudno. Wyprowadzka od rodziców i zamieszkanie z facetem to twardy orzech do zgryzienia. Czasami jakaś łupinka utkwi w gardle na dłużej.
Jak zauważyliście, ostatnio miałam dwumiesięczną przerwę w pisaniu na blogu. Na początku tłumaczyłam sobie to tym, że ja po prostu nie mam czasu. Że po pracy, która polega na pisaniu, chce odpocząć, robiąc coś innego, a nie znowu pisząc. Teraz gdy o tym myślę, to uświadamiam sobie, że nie wiem, czy to był właściwy powód. Co gorsza – nadal nie wiem, jaka jest główna przyczyna. Czyżby zmiana priorytetów? Ta strona była przez lata moim oczkiem w głowie. Prowadzę ją od ośmiu lat. Często wyobrażałam sobie, że nawet będąc już mamą, będę opisywać otaczającą mnie rzeczywistość. Tymczasem zaniechałam, zanim w ogóle zaczęłam myśleć o zajściu w ciążę. Zaniechałam, gdy się wyprowadziłam.
Nie wiem, dlaczego tak mało mówi się o tym, jak trudnym doświadczeniem jest wyprowadzka od rodziców. Nie na studia, tylko już po studiach, gdy chcemy zamieszkać ze swoim partnerem i stworzyć nową komórkę społeczną. Nie dość, że nie wiemy, jak prowadzi się dom, to jeszcze musimy nagle nauczyć się żyć z osobą, z którą do tej pory się tylko spotykaliśmy. Ok, były wspólne podróże, nawet dłuższe, tygodniowe czy dwutygodniowe. Ale to nic w porównaniu do szarej rzeczywistości. Gdy jedno ma nocki, a drugie musi wstać rano. Gdy jedno jest chore, a drugie zmęczone. Gdy jedno chce jeść masło, a drugie chce oszczędzać. Gdy jedno chce postawić mopa tu, a drugie tam. Gdy jedno woli psy, drugie koty, gdy jedno chce jeść mięso, drugie nie. I tak dalej, i tak dalej.
Mało się mówi o tym, że wyprowadzając się, powielamy często schematy, które znamy z domu, niekiedy szkodliwe. Niektóre z nich stosujemy nieświadomie, bo tak po prostu łatwiej, bo to jedyne, co znamy.
Mało mówi się o tym, jak właściwie się dogadać, gdy chcemy się dogadać, a nie zawsze możemy. A ze wszystkich stron słyszymy milion "dobrych" rad...
Od ponad dwóch miesięcy nie jest mi łatwo. Znalazłam się w zupełnie nowej rzeczywistości. Chodzę do pracy, opiekuję się kotem, domem, robię zakupy, czasami sprzątam, czasami coś ugotuję. Jestem w nowej roli – narzeczonej, partnerki. Wszystko tak się na mnie.. zwaliło. A do tego dochodzą problemy ze zdrowiem, anemia, która nie chce się leczyć i inne infekcje (gdy już planowałam przyjęcie trzeciej dawki szczepionki przeciwko COVID-19, przypałętało się do mnie inne choróbsko. Na szczęście to nie koronawirus.)
Pomińmy już inflację i inne troski życia codziennego takie jak szarpiące auto.
I tak oto sobie żyję. Chodzę na terapię raz w tygodniu. Bardzo mi pomaga.
W życiu po wyprowadzce są super momenty i są mniej super. Ale wierzę w to, że w kolejnych miesiącach będzie więcej tych super. Jak to się mówi: trzeba dać czasowi trochę czasu.
Mimo że blog ostatnio ucierpiał, cały czas muszę wywiązać się ze współprac, które kiedyś podjęłam.
Jeśli planowaliście akurat kupić do swojej firmy albo do sklepu, stojak reklamowy, odsyłam Was tutaj: https://stojakitekturowe.pl/ekspozytory-reklamowe/. Na stronie znajdziecie szeroki wybór tego typu produktów. W końcu reklama dźwignią handlu, prawda? W dobie szalejącej inflacji na działania marketingowe nie trzeba jednak wydać wcale aż tak wiele…
Trochę się wyżaliłam, teraz idę kurować się dalej.
Sara
Zgadzam się z Tobą wyprowadzka z domu rodzinnego w obce miejsce to bardzo ciężka sprawa! Przeżywałam dokładnie to samo. Dasz rade trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuń