Strony

środa, 31 grudnia 2014

Dwa tysiące czternaście niezwykłych chwil cz. 2



Jeśli czytasz ten post, a nie widziałeś poprzedniego, to co Ty tutaj jeszcze robisz?! :) Jeżeli tak jak ja sądzisz, iż to mało prawdopodobne, aby alfabet zaczynał się od litery K, wróć do pierwszej części podsumowania roku, zachęcam.

K jak… kreatywność. Hej, dodałam w tym roku na bloga ponad 150 postów, czy to nie jest wystarczający dowód na bycie kreatywną? A tak serio to mapka z państwami do zakolorowania czy serce ze zdjęć na ścianie traktuję jako szczyt kreatywności. Może nie Mount Everest, ale Rysy na pewno. Mój pokój wygląda zupełnie inaczej.



L jak… Litwa. Nie wiem, czy tam wrócę, chyba tylko po serki w czekoladzie. Chociaż zdjęcie z Trok nadal mam na tapecie. Cieszę się, że dzięki wycieczce na Litwę mogę dopisać kolejną stolicę do mojej listy. Nieważne, że większość obiektów, które tam widziałam, to kościoły.

Troki, Litwa, czerwiec 2014

Ł jak… łzy. Nie ufam ludziom, którzy twierdzą, że ostatni raz płakali kilka albo nawet kilkanaście lat temu. Gdzie ich wrażliwość? U mnie płacz występuje może trochę rzadziej niż uśmiech, ale występuje i to w najróżniejszych okolicznościach. Płaczę ze wzruszenia, ze szczęścia, z bólu, z tęsknoty, z niemocy, z bezsilności… Nie wstydzę się tego, traktuję to jako normalną reakcję organizmu, a nie jak powód do zażenowania.

M jak… miłość. Ta nieodwzajemniona, niespełniona, matczyna, braterska, siostrzana, ojcowska, przyjacielska. Doświadczyłam różnych form miłości i wiem jedno – love is all around.



N jak… niespodzianki. Zaskakujące wiadomości, niespodziewane telefony, prezenty, słowa… Lubię niespodzianki, oczywiście, gdy są przyjemne, haha. Nie wszystko da się zaplanować, dobrze, jak życie czasami nas zaskakuje. W tym roku nikt nie zorganizował mi przyjęcia niespodzianki, może w przyszłym roku ktoś się ruszy. Ach, zapomniałam, że nie jestem zwierzęciem imprezowym.

Magazyny o modzie otrzymane od Tomasza

O jak… Ojczyzna. Od Kaszub, po Beskidy, po drodze zahaczywszy o Bydgoszcz i, trochę nie po drodze, o Lublin i Rzeszów. Cały czas poznaję nasz kraj i odkrywam jego tajemnice, mam wrażenie, że wcale nie ma ich przede mną coraz mniej, lecz coraz więcej… i może w tym tkwi jego piękno. 

Lublin, Polska, sierpień 2014

P jak… priorytety. Mam tu na myśli ustalenie pewnych reguł życiowych, ale słowo priorytet (ach, ta wieloznaczność!) odnosi się także do przesyłek. A otrzymałam ich w tym roku naprawdę wiele. Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, iż moja kolekcja powiększyła się o jakieś 100 pocztówek. 
 
Za kartkę dziękuję Edycie z Więcborka!
Za kartkę dziękuję Oldze z Rosji!

R jak… regres w czytaniu. Ale wstyd… W zeszłym roku przeczytałam ponad 50 książek, w tym tylko nieco ponad 30. Pewnie zaraz mi zarzucicie, że to przez to, iż nie czytam szkolnych lektur. ;) Mam zamiar się poprawić. Najtrudniej jest mi po książkę sięgnąć, ale gdy już ją czytam, to za każdym razem myślę: Kurczę, jak mogłam nie czytać przez tak długi czas, przecież to sprawia mi ogromną przyjemność!. Dlatego jedno z moich noworocznych postanowień będzie na pewno dotyczyło czytania. Jeszcze nie wiem, w jaki sposób je sformułuję. Lepiej patrzeć na ilość czy na systematyczność? Może jakieś propozycje?

S jak… Szwecja, Sztokholm, stolica. Gdy myślę: Sztokholm, myślę: woda i wiatr. Chcę tam wrócić i iść do Muzeum Poczty i pozostałych posiadłości królewskich. Ale tym razem zrezygnuję z promu, wybiorę samolot.

Wieża telewizyjna, Sztokholm, Szwecja, sierpień 2014
Przed pałacem, Sztokholm, Szwecja, sierpień 2014

T jak… treningi. Ćwiczyłam. Naprawdę ćwiczyłam. Przez kilka miesięcy dzień w dzień odpalałam Chodakowską albo inną babkę na ekranie mojego monitora i pociłam się razem z nią. Wraz z nadejściem jesieni mój zapał gdzieś zniknął. Żywię cichą nadzieję, że odrodzi się wraz z 1 stycznia…

U jak… UK. Zobaczyłam to, co w Londynie wypadało zobaczyć, a nawet ciut więcej – zrobiłam sobie zdjęcie na King’s Cross, niestety mój wózek zatrzymał się w połowie. Czuję, że Zgredek maczał w tym palce. Nie kupiłam nic w Harrodsie, w Primarku też nie.

Londyn, Wielka Brytania, marzec 2014

W jak… współpraca blogowa. Teraz mogę Wam już zdradzić, iż w minionym roku otrzymałam propozycje współprac blogowych. Nie doszły do skutku. Albo traktowano mnie po macoszemu, albo nakazano reklamować meble. Ja jednak postawiłam na szacunek wobec samej siebie.

Z jak… zarobki. Zarobiłam za to w wakacje, spacerując ulicami Torunia i niezbyt natarczywie, z uśmiechem wręczając mieszkańcom (i turystom) ulotki. Kartkę z pamiętnika ulotkarki możecie przeczytać tutaj.

To podsumowanie uświadomiło mi, jak wspaniały miałam rok. Oby kolejny był przynajmniej tak samo udany jak ten. :)

Życzę Wam, abyście każdy dzień w kolejnym 2015 roku rozpoczynali z uśmiechem na ustach, aby spotykały Was wyłącznie miłe niespodzianki, abyście odnieśli wiele sukcesów, ale przy tym nie zapominali, co w życiu ważne.

Dziękuję, że przez cały rok byliście ze mną!

Sara

17 komentarzy:

  1. To serce ze zdjęć jest genialne! Niestety, ja nawet tylu zdjęć swoich nie mam (a z dzieciństwa to chyba wieszać nie będę c;), by pomysł ukraść, a szkoda! :D
    I jak mogłaś nie kupić nic w Primarku?! Ja stamtąd z całą masą ciuchów wyszłam i to za nie więcej niż 10 funtów. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie też nie chciałam wieszać zdjęć z dzieciństwa, w wakacje więc przejrzałam zdjęcia z mniej więcej dwóch lat, znalazłam, gdzie najtaniej mogę wywołać i okazało się, że wywołanie nieco ponad 100 zdjęć będzie mnie kosztowało mniej niż 30 złotych. :D
      Z tym Primarkiem to długa historia... Ja się chyba za bardzo nastawiłam na zakupy tam. Gdy wylądowałam w Primarku na Oxford Street, nie mogłam nic przymierzyć, bo takie tłumy, poza tym nic mnie nie rzuciło na kolana. Ale moje koleżanki wychodziły stamtąd z pełnymi torbami.

      Usuń
  2. Skomentuję kilka liter.
    Ł - a jak z zaufaniem do tych, którzy mieliby problem z przypomnieniem sobie kiedy płakali? Nie dlatego że nie płaczą, ale nie zapamiętują tych dat.
    M - tych pierwszych dwóch wymienionych szkoda... Może pomoże: https://www.youtube.com/watch?v=8mkmUdUYgH0
    O - no właśnie: po co tyle wyjeżdżać? ;)
    R - książka książce nie równa: sugeruję nie "iść na ilość", ale czytać co, ile i kiedy się chce. Z tytułów każdemu polecam "Diunę". Z innych najgodniejszych polecenia proponuję "Eden" Lema, "Złodzieja czasu" Pratchetta i "Równych bogom" Asimova - tak żeby była różnorodność, a poprzestać na trzech (no, łącznie czterech) pozycjach.
    Z - ulotkarstwo to nie zajęcie dla takiej kruchej i emocjonalnej istoty! (Tak uważałem, a linkowany wpis potwierdza.) Sam ulotek nie biorę, ale zawsze grzecznie odmawiam. Na swoją obronę użyję innego niż wspomniany argumentu: takiej pracy nie powinno być - XIX wiek się dawno zakończył, ulotki to stary i dziś nieefektywny sposób na przekazywanie informacji.

    Sawatko, z braku wspomnienia innych minusów życzę Tobie aby od przyszłego roku los nie zmuszał Cię do parania się zajęciami typu ulotkarka oraz abyś mogła wykreślić "nie" z dwóch przymiotników przy literze "M".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ł - znam ludzi, którzy potrafią mi powiedzieć "ostatni raz płakałem 8 lat temu na pogrzebie". I potem już nie? Wydaje mi się to co najmniej podejrzane, czy ten człowiek jest wyzuty z emocji?
      Z przykrością muszę stwierdzić, że chyba nie sięgnę po żaden z wymienionych przez Ciebie tytułów, bo nie cierpię science fiction, fantasy, Lema.
      Wcale nie twierdzę, że ulotki to nieefektywny sposób. Wielokrotnie trafiłam gdzieś dzięki ulotce, poza tym skupy podręczników właśnie tak zazwyczaj się reklamują.
      Dziękuję za życzenia! Ja Tobie życzę dużo pogody ducha i uśmiechu, aby kolejny rok był lepszy od minionego.

      Usuń
    2. Może się tak bardzo nie uzewnętrznia? A może faktycznie robot - sprawdź magnesem.

      Ah! Odrzucać tyle ideii, przygód i metafor tylko przez tło dla historii?

      A jak też się wiedzie tym biznesom reklamującym się ulotkami? :)

      Pogody ducha i uśmiechu to mi nie brakuje. :) (Poprzez internet pewnie nie widać.) Ale dziękuję, przygarnę i te z życzeń - z tym chyba nie można przesadzić.

      Usuń
  3. Szczęśliwego nowego roku ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne jest to serce ze zdjęć, genialny pomysł :)

    Szczęśliwego Nowego Roku! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sawatko, podziwiam Twoją umiejętnosć zarządzania czasem. Jak Ty to robisz? Masz czas na bloga, naukę (której pewnie masz niemało) dodatkowe zaangażowanie, książki... Ja przeczytałam w tym roku ledwie ponad 20 (to też niestety regres w stosunku do poprzedniego) Przyjmij ode mnie najlepsze życzenia noworoczne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to wydawać się dziwne, ale ja uważam siebie za dość niezorganizowaną osobą, wiele rzeczy robię na ostatnią chwilę... Chociaż pamiętam taką anegdotkę: spytałam mamę mojej znajomej, jak jej córka daje radę chodzić na tak wiele zajęć dodatkowych, uczęszczać do dwóch szkół (zwykłej i muzycznej). Na co ona odparła, że im więcej ma się zajęć, tym lepsza staje się nasza organizacja. Nie wiem, ile w tym prawdy.
      Życzę Ci wielu wartościowych książek w tym roku i dziękuję za życzenia :)

      Usuń
  6. świetny post ! właśnie jesteś moim wzorem genialnie potrafisz zarządzać czasem, praca, treningi, książki jestem pod wrażeniem !

    Ps. Wszystkiego dobrego w nowym roku i żebyś z uśmiechnietą buzią dalej tworzyła bloga bo swietnie to robisz :)

    sniadanielejdis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Super podsumowanie. Inne niż na reszcie blogów! ;)

    kajoooja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieważne ile książek przeczytałaś, ale jakie. Jedna dobra lektura szkolna jest warta kilka takich dla rozrywki.
    Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie powinienem być niepedagogiczny, ale chyba odwrotnie. ;)
      (Choć to może moje "mat-fizowe" podejście.)

      Usuń
    2. Też myślę, że odwrotnie.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.