Znacie to uczucie, gdy bardzo
długo się nad czymś zastanawiacie, rozważacie za i przeciw, pytacie innych o
zdanie, a w końcu podejmujecie… złą decyzję?
Wczoraj rano poczułam się jak
oszustka.
Przez ostatnie kilkanaście dni
rozważałam zakup pocztówek. Brakowało mi kartek tylko z nieco ponad
40 krajów, a pewien kolekcjoner zaproponował mi widokówki z trzydziestu
brakujących. Co zrobić? Taka okazja rzadko się zdarza.
Nie wiedziałam, co zrobić.
Radziłam się mamy, czułam naciski ze strony chłopaka, dostałam życzliwe rady od
innych postcrosserów, a także zostałam delikatnie zmieszana z błotem. W końcu podjęłam decyzję. Kupię
tylko część kartek.
Wczoraj przyszły. Nie potrafię
się z nich cieszyć.
Gdy zaczęłam zbierać pocztówki
ponad siedem lat temu, nie sądziłam, że zdobycie kartek ze wszystkich krajów
świata jest możliwe. Cieszyłam się więc jak dziecko, kiedy okazało się, że po
kilku latach mam w swojej kolekcji pocztówkę z każdego europejskiego kraju.
W pewnym momencie zabrakło
pieniędzy na zajmowanie się Postcrossinigiem. Myślałam sobie: "Wydam 6 złotych
na znaczek, by potem dostać w zamian sześćdziesiątą pocztówkę z Rosji". Nie
chciałam się już tak bawić. Od czasu do czasu umawiałam się na prywatną
wymianę, w ten sposób zdobywając kartki z nowych krajów.
Wczoraj gdy zobaczyłam te
wszystkie kupione pocztówki z odległych krajów, do których zapewne nigdy nie
polecę, zatęskniłam za Postcrossingiem. Zatęskniłam za niespodziankami w
skrzynce, za wypisywaniem kartek. Jasne, trochę się boję, że jak
powrócę do Postcrossingu, to zasypią mnie pocztówki z Rosji i Niemiec. Czy będę
potrafiła się nimi cieszyć? Jeszcze nie wiem. Więc sprawdzę.
Nie chcę już kupować kartek.
Przynajmniej na razie. W tej chwili brakuje mi pocztówek z zaledwie 24 państw
świata. Jak je zdobędę? Nie wiem. Ale będę próbować.
Trochę mi lepiej. Czuję się już
trochę mniej jak oszustka.
Wiecie, komu będzie najbardziej
przykro po przeczytaniu tego wpisu? Mojemu chłopakowi, który dzielnie śledził
aukcje na Allegro i zdobywał dla mnie pocztówki z nowych krajów. Dostawałam je od niego na różne okazje. Sprawiał mi
tym ogromną radość. W końcu który kolekcjoner pocztówek nie chciałby dostawać ich w prezencie? Jednak gdy nagle w moim domu wylądowały zakupione kartki z
17 nowych krajów, poczułam się tym przytłoczona. M. nie znał mnie jeszcze za
czasów Postcrossingu. Nie wie, jaką radość mi to sprawiało.
Czas znów poczuć tę radość.
Sara
Postcrossing ma dla mnie właśnie tę magię: nie wiesz, skąd przyleci do Ciebie kolejna pocztówka. Ani trochę nie przeszkadzało mi, że zdecydowana większość moich kartek z Postcrossingu (a i tak nie było ich dużo) to Niemcy lub Rosja. Dlaczego? Bo każda kartka jest inna, przedstawia różne zakątki tego samego kraju. Za każdą z tych kartek czai się też kolejna osoba, która wybrała dla mnie kartkę (nierzadko starali się dobierać pocztówki do moich preferencji wypisanych w profilu), wypisała i zaniosła na pocztę/do skrzynki pocztowej. I to jest piękne. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem co czujesz. Również kocham postcrossing i zrezygnowałam z powodu funduszy. Czasami kupię znaczek i wyślę, ale zdarza się to bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuń