Jednym z moich celów na 2018 rok było przesłuchanie 30 albumów
muzycznych, których wcześniej nie słyszałam w całości. Udało mi się zrealizować
ten punkt na początku kwietnia.
Gdy myślę o tym celu, przychodzą
mi do głowy komentarze, które mogłyby paść ze strony innych ludzi:
- "Kto w tych czasach słucha płyt?"
- "30 albumów? Ja tyle słucham w
tydzień"
- "Ale po co to robić?"
- "Ee, pewnie gdzieś w tle sobie
leciały"
Zarzuty zawsze się znajdą. Ja
wymyśliłam sobie taki a nie inny cel z kilku powodów. Zabrzmi to górnolotnie,
ale po prostu lubię się rozwijać, przyjemność sprawia mi poznawanie nowych
rzeczy – czy to nowy smak wafelka, czy nowe miasto. Zależało mi więc, aby
poznać nowe piosenki, być może nowych muzyków. Chciałam też wyrobić w sobie
nieco bardziej świadome słuchanie muzyki. Kojarzy mi się to trochę z modnym
ostatnio mindfulness czyli skupianiem się na bieżącej chwili. Zamierzałam rzeczywiście
słuchać tej muzyki – nie chciałam, by towarzyszyła ona wyłącznie sprzątaniu
szafy.
Większość z tych płyt
przesłuchałam dwukrotnie, ponieważ wydawało mi się, że… jeden raz nie
wystarczy. Zależało mi, by faktycznie wysłuchać każdej piosenki, by coś z tej
płyty zapadło mi w pamięć.
W jaki sposób wybierałam
artystów, których słuchałam? To dobre pytanie. Na mojej liście znalazły się
bowiem zespoły, które towarzyszą mi od dawna jak Beatlesi i ABBA, ale z jakiegoś
powodu nie znałam dokładnie całej ich dyskografii. Jednak w spisie swoje miejsce
mają też wokaliści, których na co dzień raczej nie słuchałam jak David Bowie
czy Dua Lipa. W tym wypadku zwyciężyła ciekawość lub zadziałały rekomendacje innych osób.
Lista 30 przesłuchanych do
początku roku albumów przedstawia się następująco:
Imagine Dragons – Evolve
Shawn Mendes – Illuminate
Wham! – Make it Big
Camila Cabello – Camila
The Beatles – Abbey Road
Fleetwood Mac – Penguin
The Beatles – Let it Be
Kraftwerk – Die Mensch-Maschine
One Direction – Midnight Memories
One Direction – Made in the A.M.
One Direction – Four
One Direction – Take me Home
One Direction – Up All Night
ABBA – Waterloo
ABBA – Super Trouper
ABBA – The Visitors
ABBA – Voulez-Vous
ABBA – The Album
ABBA – Arrival
ABBA – ABBA
Selena Gomez – Rivaval
Genesis – Invisible Touch
Selena Gomez – For You
Miley Cyrus – Younger Now
David Bowie – Let’s Dance
Harry Styles – Harry Styles
Dua Lipa – Dua Lipa
Lady Gaga – The Fame
Billy Joel – An Innocent Man
Billy Joel – Glass Houses
Jak widzicie, są tu zarówno
klasyki, jak i płyty młodych gwiazd. Nie będę wybierać najlepszego albumu, bo
porównywanie jest tu bezsensowne. Za to mogę Wam zdradzić, że najgorzej z
powyższej listy słuchało mi się zdecydowanie solowego debiutu Harry’ego
Stylesa i na pewno do niego nie wrócę. Co mnie bardzo cieszy, to fakt,
że do pozostałych albumów wracam, chociażby częściowo.
30 płyt to oczywiście nie koniec
na ten rok. W ostatnim czasie z głośników słychać u mnie debiut Anne-Marie i…
płyty The Smiths.
Ale wiecie, co zauważyłam? Jak
już posłucham jakiegoś albumu, z którego większości piosenek nie znałam, to
później bardzo chcę włączyć coś swojskiego. Na przykład moją Taylor. :D
Jestem ciekawa, jak podchodzicie
do słuchania płyt. Robicie to? Czy słuchacie raczej pojedynczych piosenek?
Ściskam!
Sara
Może dasz się namówić na posłuchanie albumu ''So'' Petera Gabriela?
OdpowiedzUsuńMogę spróbować. :)
Usuń