Myślałam, że mój lipiec będzie wyglądał tak: przygotuję się do wyjazdu
na Maltę, potem przez tydzień będę zwiedzać wyspę, a jak wrócę, znajdę pracę na
miesiąc. Plany mają to do siebie, że lubią się zmieniać w ostatniej chwili.
Na Maltę nie poleciałam, choć
chciałam, pracować nie pracowałam, choć chciałam. To co robiłam cały miesiąc?
Przygotowałam rozliczenie
lipcowe. Wyszło, że w minionym miesiącu musiałam zmierzyć się aż z trzema
dużymi, stresującymi wydarzeniami.
O pierwszym z nich już pisałam –
okazało się, że mój brat ma nieważny paszport, nie udało nam się załatwić
nowego dokumentu w 5 dni, w związku z czym nasza wyczekiwana podróż na Maltę
nie doszła do skutku.
Kolejna rzecz – samolot, którym
mój tata miał lecieć za granicę, został odwołany. Dla mnie miała to być nudna
sobota, tymczasem przerodziła się w gorączkowe przeszukiwanie Internetu. O tym,
co robić w przypadku, gdy lot jest opóźniony lub odwołany, przygotuję osobny
post.
Stresem była dla mnie również
sytuacja w pracy. Bardzo chciałam znaleźć zajęcie na wakacje. Wysłałam mnóstwo
CV, byłam na rozmowie, niestety nikt nie chciał mnie zatrudnić. W końcu
oddzwoniono do mnie z pewnej firmy, zaproszono na szkolenie. Wszystko było
super, szybko się uczyłam. Jednak gdy doszło do rozmowy na temat umowy,
usłyszałam, że owszem, dostanę ją, ale od sierpnia. Przez tydzień miałam więc
pracować na czarno. Była to bardzo ryzykowna sytuacja i nie zgodziłam się. W odpowiedzi
usłyszałam, że jestem problematyczna.
Czy jednak lipiec to tylko
stresujące momenty? Na szczęście nie! W minionym miesiącu próbowałam uciec z
trzech escape roomów i ze wszystkich udało się wydostać. Najpierw świetnie
bawiliśmy się w Strasznym Cyrku, później czekały na nas trudne zagadki w Pokoju Alchemika, a pod koniec miesiąca wybraliśmy się do Ciemni fotografa. Pewnie
zauważyliście już to dawno po recenzjach na blogu, ale muszę to napisać wprost:
bardzo wkręciłam się w escape roomy, wizyty w pokojach zagadek to obecnie jedno
z moich ulubionych zajęć!
Jeśli chodzi o kolejne dane
liczbowe, to w lipcu policzyłam swoje pocztówki! Zajęło to mniej czasu, niż
sądziłam, za to bardzo zaskoczyła mnie liczba krajów, które udało mi się
zgromadzić (wiele z nich zyskałam dzięki Maćkowi i Tomaszowi, dziękuję Wam!).
W lipcu byłam w dwóch muzeach –
nowo otwartym Muzeum Polskiej Wódki oraz pięknym i stylowym Muzeum Domków dla Lalek. Obie instytucje znajdują się w Warszawie i o ile do pierwszej wstęp mają
jedyni pełnoletni (ale abstynentów też wpuszczają – mnie wpuścili!), o tyle drugie
muzeum przeznaczone jest nie tylko dla dzieci, jak mogłaby wskazywać nazwa.
We własnym ogrodzie raczej nie
przesiaduję, za to w ostatnich tygodniach miałam okazję odwiedzić dwa niezwykłe
ogrody. Jeden z nich znajduje się na dachu Biblioteki Uniwersyteckiej w
Warszawie. Żałuję, że byliśmy tam z walizką, chętnie pospacerowałabym wśród
zieleni nieco dłużej. Do ogrodów BU na pewno wrócę. Drugi ogród, jaki
odwiedziłam, niewiele ma wspólnego z kwiatami, za to więcej… z instrumentami!
To Ogród Muzyczny w Toruniu, w którym można pograć na specjalnie przygotowanych
instalacjach.
Pozostańmy w klimacie muzycznym.
Na początku lipca uczestniczyłam w koncercie Tymona Tymańskiego. Nigdy
wcześniej nie widziałam tego multiinstrumentalisty w akcji. Tymon Tymański to
świetny muzyk, ale też wielka gaduła. Nie boi się poruszać kontrowersyjnych
tematów, nawet na scenie. W Toruniu artysta zagrał zarówno swoje przeboje, jak
i piosenki The Beatles (w tym te nieco mniej znane, z The White Album).
Wyliczając moje lipcowe "dokonania"
– udało mi się obejrzeć trzy nowe filmy. "Zimna wojna" mnie zachwyciła, to przepiękny
film, nie ma w nim scen przypadkowych. Bardzo lubię takie wyważone historie, w
których żadne słowo nie jest zbędne. Musical "Mamma Mia: Here we go again!"
zdecydowanie mnie w sobie rozkochał, wyszłam z kina i pomyślałam, że chciałabym
zobaczyć ten film znowu. Natomiast trochę zawiodła mnie produkcja "Na plaży
Chesil". Porusza bardzo ważny temat, ale wydaje mi się, że nie został on
wystarczająco pogłębiony.
W lipcu również po raz pierwszy
odwiedziłam kocią kawiarnię w Toruniu i Niewidzialny Dom (już niebawem więcej o
tym miejscu, które powinien odwiedzić każdy!). Powrócił też mój ukochany, wakacyjny Festiwal Teatrów Ulicznych.
Właściwie powinnam od tego zacząć, a na tym zakończę: w
lipcu zdałam ostatnie egzaminy.
Zostały jeszcze dwa miesiące wakacje.
Jaki był Wasz lipiec? Wyjeżdżaliście gdzieś? Co zrobiliście
po raz pierwszy?
Ściskam!
Sara
PS Nadal trwa konkurs z okazji zbliżających się piątych urodzin bloga!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.