500 tysięcy odsłon
stuknęło. Niektórzy mają tyle w jeden dzień.
Mój brat
czasami mnie pyta, po co prowadzę bloga, skoro nic na nim nie zarabiam. Śmieje
się, że mam 300 obserwatorów i że czyta mnie tylko mama. To nieprawda. Czyta
mnie jeszcze moja babcia. Wielu ludzi mogłoby zadać sobie to pytanie: po
co piszę, skoro nie mam z tego korzyści materialnych? I czy na pewno nie mam?
Przez sześć
lat blogowania odniosłam z bloga wiele korzyści. Zacznijmy od tych mniej
ciekawszych, bo niematerialnych, co nie oznacza, że mniej ważnych.
Na pewno
bardzo poprawiła się moja umiejętność w redagowaniu tekstów. Nauczyłam się też
tworzyć lepsze tytuły (choć nadal niezbyt dobre, ale zdarzają się perełki!). Dzięki
blogowi poznałam wielu przemiłych ludzi z pasją. Z niektórymi nie mam już
kontaktu, ale pewną część mojego życia uczynili oni radośniejszą. I za to im
dziękuję. Co więcej, moje posty pomogły wielu osobom. Wiem to, by mi o tym
napisały. I to jest jeden z głównych powodów, dla których piszę posty.
A co z
korzyściami materialnymi?
Blog
pozwolił mi odwiedzić za darmo wiele escape roomów, muzeów, wystaw.
Uczestniczyłam w wydarzeniach, na które być może nie mogłabym sobie pozwolić. Czy
przez sześć lat nie zarobiłam na blogu kompletnie nic? Guzik prawda. Na blogu
pojawiały się artykuły sponsorowane, za które mogłabym Was przepraszać, ale w
sumie to nie będę. Przecież nie musicie ich czytać. Były tu także banery
reklamowe. Przeszkadzały komuś? Oczywiście to są grosze. Nawet na paliwo nie
starcza. :D Ale skoro już mam swoje miejsce w Internecie, to korzystam z tego.
Choć staram się nie robić tego bezmyślnie. Ostatnio odrzuciłam sponsorkę
reklamującą biura podróży. Jak mogłabym puścić coś takiego na blogu, skoro
krytykuję takie firmy i zachęcam do organizowania wycieczek samemu?
Nie piszę do
szuflady, bo nie potrafię. Blog to jednocześnie mój pamiętnik, dziennik z
podróży, mój poradnik dla Was i często też poradnik dla samej siebie. Gdy się
coś opisze, łatwiej to zrozumieć. Jestem osobą bardzo emocjonalną. Wiele
rzeczy mnie ciekawi, oburza, bulwersuje, szokuje. Muszę o tym komuś opowiedzieć.
Trafiło na Was.
Nie czyta
mnie wiele osób. Oczywiście jest tu ktoś jeszcze poza mamą i babcią. Część
postów to teksty, które być może nie obchodzą Was dziś. Ale gdy będziecie
szukać, jak poruszać się po Finlandii, jak poprawić sobie humor albo co zwiedzić
w Toruniu, wówczas mam nadzieję, że tu wrócicie.
Czasami
zastanawiam się, co robię źle. Dlaczego mój szef mówi, że piszę genialnie,
dlaczego moje teksty wygrywają w konkursach, dlaczego chwalą mnie pracodawcy, a
czytelników bloga wcale nie przybywa? Czy to dlatego, że nie nagrywam insta
stories? Czy dlatego że nie pokazuję cycków? Może robię jakiś inny błąd?
Jaka
chciałabym, aby była przyszłość mojego bloga? Pewnie, że ucieszyłabym się,
gdybym mogła na nim zarabiać więcej. Gdyby pisały do mnie firmy, które
proponowałby mi nie sukienkę za darmo, tylko bilet lotniczy. Jednak niezależnie
od tego, co się stanie, ja będę dla Was pisać. I dla siebie też. A pieniądze na
podróże jakoś się znajdą.
Dzięki, że
tu jesteście. Napiszcie czasem coś. Nie obrażę się.
Sara
Skoro się nie obrazisz.. :) ja lubię Twojego bloga, ponieważ dużo podróżuję, więc pisz pisz :) Pozdrawiam z Torunia :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog (a uwaga: nie jestem z rodziny ;P ). Trafiłam tu przypadkiem szukając informacji o kraju do którego się wybieram. Problem chyba jest z zasięgiem tekstów. Może warto byłoby pomyśleć o jakiejś reklamie na fb, aby posty wyświetlały się większej ilości potencjalnych czytelników? Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńA.