Jeśli czytasz ten post, a nie
widziałeś poprzedniego, to co Ty tutaj jeszcze robisz?! :) Jeżeli tak jak ja sądzisz, iż to mało prawdopodobne, aby alfabet zaczynał się od litery K, wróć do pierwszej części podsumowania roku, zachęcam.
K jak… kreatywność. Hej, dodałam w tym roku na bloga ponad
150 postów, czy to nie jest wystarczający dowód na bycie kreatywną? A tak serio
to mapka z państwami do zakolorowania czy serce ze zdjęć na ścianie traktuję
jako szczyt kreatywności. Może nie Mount Everest, ale Rysy na pewno. Mój pokój wygląda zupełnie inaczej.
L jak… Litwa. Nie wiem, czy tam wrócę, chyba tylko po serki
w czekoladzie. Chociaż zdjęcie z Trok nadal mam na tapecie. Cieszę się, że
dzięki wycieczce na Litwę mogę dopisać kolejną stolicę do mojej listy.
Nieważne, że większość obiektów, które tam widziałam, to kościoły.
Ł jak… łzy. Nie ufam ludziom, którzy twierdzą, że ostatni
raz płakali kilka albo nawet kilkanaście lat temu. Gdzie ich wrażliwość? U mnie
płacz występuje może trochę rzadziej niż uśmiech, ale występuje i to w najróżniejszych
okolicznościach. Płaczę ze wzruszenia, ze szczęścia, z bólu, z tęsknoty, z
niemocy, z bezsilności… Nie wstydzę się tego, traktuję to jako normalną reakcję
organizmu, a nie jak powód do zażenowania.
M jak… miłość. Ta nieodwzajemniona, niespełniona, matczyna,
braterska, siostrzana, ojcowska, przyjacielska. Doświadczyłam różnych form
miłości i wiem jedno – love is all around.
N jak… niespodzianki. Zaskakujące wiadomości, niespodziewane
telefony, prezenty, słowa… Lubię niespodzianki, oczywiście, gdy są przyjemne,
haha. Nie wszystko da się zaplanować, dobrze, jak życie czasami nas zaskakuje. W
tym roku nikt nie zorganizował mi przyjęcia niespodzianki, może w przyszłym
roku ktoś się ruszy. Ach, zapomniałam, że nie jestem zwierzęciem imprezowym.
O jak… Ojczyzna. Od Kaszub, po Beskidy, po drodze
zahaczywszy o Bydgoszcz i, trochę nie po drodze, o Lublin i Rzeszów. Cały czas
poznaję nasz kraj i odkrywam jego tajemnice, mam wrażenie, że wcale nie ma ich przede
mną coraz mniej, lecz coraz więcej… i może w tym tkwi jego piękno.
P jak… priorytety. Mam tu na myśli ustalenie pewnych reguł
życiowych, ale słowo priorytet (ach, ta wieloznaczność!) odnosi się także do
przesyłek. A otrzymałam ich w tym roku naprawdę wiele. Myślę, że mogę
zaryzykować stwierdzenie, iż moja kolekcja powiększyła się o jakieś 100
pocztówek.
R jak… regres w czytaniu. Ale wstyd… W zeszłym roku
przeczytałam ponad 50 książek, w tym tylko nieco ponad 30. Pewnie zaraz mi
zarzucicie, że to przez to, iż nie czytam szkolnych lektur. ;) Mam zamiar się
poprawić. Najtrudniej jest mi po książkę sięgnąć, ale gdy już ją czytam, to za
każdym razem myślę: Kurczę, jak mogłam nie czytać przez tak długi czas,
przecież to sprawia mi ogromną przyjemność!. Dlatego jedno z moich
noworocznych postanowień będzie na pewno dotyczyło czytania. Jeszcze nie wiem,
w jaki sposób je sformułuję. Lepiej patrzeć na ilość czy na systematyczność?
Może jakieś propozycje?
S jak… Szwecja, Sztokholm, stolica. Gdy myślę: Sztokholm,
myślę: woda i wiatr. Chcę tam wrócić i iść do Muzeum Poczty i pozostałych
posiadłości królewskich. Ale tym razem zrezygnuję z promu, wybiorę samolot.
Wieża telewizyjna, Sztokholm, Szwecja, sierpień 2014 |
Przed pałacem, Sztokholm, Szwecja, sierpień 2014 |
T jak… treningi. Ćwiczyłam. Naprawdę ćwiczyłam. Przez kilka
miesięcy dzień w dzień odpalałam Chodakowską albo inną babkę na ekranie mojego
monitora i pociłam się razem z nią. Wraz z nadejściem jesieni mój zapał gdzieś
zniknął. Żywię cichą nadzieję, że odrodzi się wraz z 1 stycznia…
U jak… UK. Zobaczyłam to, co w Londynie wypadało
zobaczyć, a nawet ciut więcej – zrobiłam sobie zdjęcie na King’s Cross,
niestety mój wózek zatrzymał się w połowie. Czuję, że Zgredek maczał w tym
palce. Nie kupiłam nic w Harrodsie, w Primarku też nie.
W jak… współpraca blogowa. Teraz mogę Wam już zdradzić, iż w
minionym roku otrzymałam propozycje współprac blogowych. Nie doszły do skutku. Albo
traktowano mnie po macoszemu, albo nakazano reklamować meble. Ja jednak
postawiłam na szacunek wobec samej siebie.
Z jak… zarobki. Zarobiłam za to w wakacje,
spacerując ulicami Torunia i niezbyt natarczywie, z uśmiechem wręczając mieszkańcom
(i turystom) ulotki. Kartkę z pamiętnika ulotkarki możecie przeczytać tutaj.
To podsumowanie uświadomiło mi, jak wspaniały miałam rok.
Oby kolejny był przynajmniej tak samo udany jak ten. :)
Życzę Wam, abyście każdy dzień w kolejnym 2015 roku
rozpoczynali z uśmiechem na ustach, aby spotykały Was wyłącznie miłe
niespodzianki, abyście odnieśli wiele sukcesów, ale przy tym nie zapominali, co
w życiu ważne.
Dziękuję, że przez cały rok byliście ze mną!
Sara