Tydzień
temu nie było podsumowania miesiąca, bo musiałam Was wkręcić, co notabene
nieźle mi się udało. Chciałabym jednak opowiedzieć Wam, co się wydarzyło w
marcu.
W marcu miały miejsce zarówno wspaniałe
wydarzenia, jak i te, które spowodowały wiele łez i bólu. Marzec mogę więc
nazwać miesiącem zmian.
W minionym miesiącu odwiedziłam Lizbonę,
dwudziestą drugą stolicę europejską. Byłam zachwycona miastem i tamtejszą
pogodą. Jednak moim ulubionym elementem wycieczki do Portugalii było zwiedzanie
Sintry, magicznego, górzystego miasteczka z bajkowymi pałacami i parkami.
Mimo pięciodniowego wyjazdu marzec był
dla mnie dość pracowitym miesiącem. Wspominałam Wam już, że piszę dla portalu OtoToruń. To zupełnie inna praca niż w redakcji Spod Kopca. Mam wrażenie, że
wcześniej mogłam sobie pisać, kiedy chcę, o czym chcę i nikt tego nie
sprawdzał. Zwykle pisanie artykułów polegało na parafrazowaniu innych treści. Spod Kopca
zawdzięczam naprawdę wiele, podszkoliłam tam swój warsztat, jednak to w
OtoToruń zaczęło się prawdziwe dziennikarstwo. Co chwila gdzieś dzwonię,
wysyłam maile, spisuję wywiady, jeżdżę na rozmowy i wymyślam tematy na kolejne
artykuły. I to jest to, co uwielbiam robić. Praca ze słowami to tak naprawdę
moje przeznaczenie. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nie dostrzegałam tego
wcześniej i wybrałam psychologię jako kierunek studiów. W marcu przeprowadziłam wywiad m.in. z Klaudią Halejcio, Kasią Ogórek czy Joanną Scheuring-Wielgus.
W
minionym miesiącu zaszła w moim życiu też inna zmiana. Zastanawiałam
się, czy powinnam pisać o tym na blogu. Ktoś mógłby powiedzieć, że to PRYWATNA
SPRAWA. Bla bla. Skoro prowadzę bloga i pokazuję Wam tu moje życie, to związek
nie jest prywatną sprawą. Tym bardziej że wiele razy pisałam o mojej relacji na
blogu. A Wy wszyscy znaliście Maćka z moich postów i zdjęć.
Już nie jesteśmy razem. Z Maćkiem zwiedziliśmy razem Dublin, Rygę, Tallinn,
Luksemburg, San Marino, Bolonię, Rimini, Sintrę, Lizbonę, Ateny i Sofię. Kawał
Europy. Ja nauczyłam Maćka podróżować, on nauczył mnie słuchać The Smiths.
Nadal rozmawiamy. Nadal wysyłamy sobie koty. Nie gniewamy się na
siebie. Nie rozstaliśmy się w nienawiści ani złości.
Powiem Wam, że trochę mnie zaskoczyło… choć to może złe słowo… jak trudne są
rozstania. Nie sądziłam, że mam taki zapas łez w organizmie. O większości zmian
w moim życiu piszę na blogu. Więc uznałam, że o tej też powinnam.
To było wspaniałe 2,5 roku. Niczego nie żałuję. Przeżyliśmy sporo przygód i
chwil radości. Byliśmy ze sobą w tak trudnych i ważnych momentach, jak mój
egzamin na prawo jazdy, zmiana pracy przez Maćka, wyprowadzka Maćka, moja
choroba, wydanie książki Maćka – którą zadedykował właśnie mi. Odwiedziliśmy
razem mnóstwo escape roomow, zjedliśmy dużo pizzy, jeszcze więcej makaronu i
spędziliśmy godziny na słuchaniu Fleetwood Mac, Taylor, Beatlesów, Mecano i stu
innych wykonawców.
Mam nadzieję, że
kwiecień będzie dla mnie dobry.
Sara
Oby przyszły miesiąc przyniósł same pozytywne zmiany :)
OdpowiedzUsuńRozstania zawsze bolą. Najważniejsze, że macie oboje dobre wspomnienia i rozstaliście się w zgodzie. I wiesz, zazdroszczę Ci tych pozytywnych wspomnień bo ja nawet tego mieć nie mogłam. Więc troszkę wiem co czujesz ...
OdpowiedzUsuńBeatko, serce mi się kraja, jak czytam, co napisałaś. Tak mi przykro! Ściskam Cię mocno, trzymaj się.
Usuń"Czas leczy rany" - tak mawiają ... Kiedyś wyleczy. Jestem tego pewna :)
UsuńTwoje łzy mają moc i zdolność do zmiany nastawienia, od braku pewności siebie do poznania i wiary w swoje zdolności, pod warunkiem, że nie płaczesz, aby się poddać, ale płaczesz, by iść dalej
OdpowiedzUsuńŁzy i ból przychodzą i odchodzą. Mogą trwać minutę, godzinę lub dzień, a nawet rok, ale w końcu zanikną i coś innego zajmie ich miejsce. Jeśli zrezygnujesz, ból i te łzy będą trwać wiecznie.
https://www.youtube.com/watch?v=jJzJewlOfVs&list=OLAK5uy_lMJHtltz7CpD0gUF_xi6dRJEub113EU_U&index=5