poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Zostałam stewardessą! Co dalej z blogiem?


Nie cierpię, gdy nie mogę o czymś mówić. Gdy muszę coś ukrywać. Teoretycznie mogłam Wam powiedzieć o szkoleniu, ale… nie chciałam. Bałam się. Bo co, gdybym oblała? Nie oblałam.

Wszystko zaczęło się jakieś pół roku temu, gdy pojechałam na spotkanie rekrutacyjne w Gdańsku. Musiałam zabrać ze sobą CV w języku angielskim, zdjęcie i… pewność siebie. I uśmiech. Wyglądałam nadzwyczaj elegancko (jak na mnie). Nawet pomalowałam dolne rzęsy, czego na co dzień nie robię, bo… nie potrafię. Teraz możecie się śmiać.

Samo spotkanie było mieszaniną czekania i stresu. Musiałam krótko opowiedzieć o sobie, była też rozmowa z rekrutującymi – oczywiście po angielsku. Polecono nam też odegrać scenki grupowe. Sama nie wiem, co było najgorsze. Stresowałam się okropnie. Ale chyba wypadłam na tyle dobrze, że zaproszono mnie do kolejnego etapu. Wydaje mi się, że przekonałam ich tym, że studiuję psychologię, więc mniej więcej potrafię radzić sobie z ludźmi – jakkolwiek to brzmi.

Później przyszedł czas na szkolenie. Nie miałam pojęcia, jak pogodzę to wszystko ze studiami, ale jakoś się udało. Wiele osób myśli, że stewardessa to właściwie kelnerka. Tymczasem mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że podczas szkoleń dla personelu pokładowego poznajemy wiele szczegółów technicznych dotyczących samolotów. To chyba właśnie te elementy były dla mnie najtrudniejsze. Nie znałam tych nazw nawet po polsku, a musiałam nauczyć się ich po angielsku! Było też oczywiście szkolenie z pierwszej pomocy i sprawdzian z pływania. I tu od razu przyznam, że nie pływam jakoś świetnie – głównie na plecach, ale najważniejsze jest to, że potrafię utrzymać się na wodzie.

Sprawdziany, nauka, wszędobylski angielski… Gdy teraz o tym myślę, to był jeden z najbardziej stresujących okresów w moim życiu. A najgorsze było to, że nikomu – oprócz rodziców i brata – oczywiście o tym nie powiedziałam. Chyba lubię robić innym niespodzianki. Ostatecznie zdałam wszystkie egzaminy i zostałam przyjęta do bazy.

Jak teraz będzie wyglądać moje życie? Jeśli chodzi o studia, planuję wziąć urlop dziekański. Natomiast nie wyobrażam sobie życia bez bloga, więc wpisy będą się ukazywać. Raczej nie będę pisać ich nad chmurami, bo praca stewardessy to naprawdę działanie na pełnych obrotach – niekiedy nie ma czasu nawet na to, by zjeść kanapkę. Nie mogę się jednak doczekać, aż opowiem Wam o tych wszystkich przygodach, których zapewne nie zabraknie. Wiem, że ze zwiedzaniem może być na początku ciężko, bo na miejscu nie będzie zbyt wiele czasu na odpoczynek, a co dopiero na wypady na miasto. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni. Mogę lecieć między innymi na Islandię! Chyba tego nie mogę się doczekać najbardziej.

Powiem Wam, że stewardessą chciałam zostać od zawsze. Wydawało mi się jednak, że ze względu na wadę wzroku nie uda mi się tego dokonać. Okazało się, że soczewki czy okulary to żadna przeszkoda dla pracy na pokładzie. 

Trzymajcie za mnie kciuki!
Sara

4 komentarze:

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.