piątek, 27 września 2019

Jeden dzień w Barcelonie - co zwiedzić, gdy mamy tylko kilka godzin?


Każdy by chciał móc spędzić w danym miejscu jak najwięcej czasu. Niestety, nie zawsze pozwalają nam na to fundusze czy praca, studia bądź szkoła. Ja akurat uwielbiam krótkie wyjazdy i zawsze staram się zobaczyć maksymalnie tyle, ile tylko się da. Dziś mam więc dla Was przewodnik po Barcelonie w kilka godzin.

Wiadomo, że gdy mamy niewiele czasu, nie zwiedzamy muzeów, tylko podziwiamy w głównej mierze architekturę z zewnątrz.
Nasza trasa zajęła nam ok. 5 godzin. Całość przeszłyśmy pieszo, z wyjątkiem odcinka miedzy Sagradą Familią a Casa de lex Punxes. Jednak jeśli ktoś by chciał, myślę, że spokojnie spacerkiem pokonałby trasę miedzy tymi dwoma miejscami.
Naszą wycieczkę po Barcelonie rozpoczęłyśmy od najsłynniejszej budowli w tym mieście. Gdy wysiadłyśmy z metra na stacji Sagrada Familia, powiedziałam do mamy: "Jak ją zobaczysz, to mów!". Wyjechałyśmy na powierzchnię ruchomymi schodami. Po chwili obróciłyśmy się i… ją zobaczyłyśmy. Była tam. Szczęki nam opadły. Uwielbiam to uczucie, gdy w końcu mogę zobaczyć jakiś zapierający dech w piersiach obiekt na żywo. I on faktycznie odbiera oddech. Koloseum, Wieża Eiffla… Cieszyłam się jak głupia, gdy ujrzałam na żywo te budynki. I podobnie było z Sagradą Familią. Niby wszyscy wiemy, jak wygląda, znamy ją z telewizji czy z Internetu. Ale to jest obiekt, który naprawdę trzeba zobaczyć w realu. Multum szczegółów, misterna robota, wysokie wieże… Obeszłyśmy bazylikę dookoła. Z każdego punktu wyglądała niesamowicie. Dość trudne było zrobienie sobie zdjęcia z tym słynnym zabytkiem, przed wejściem ustawiono nawet specjalne betonowe klocki, by było to łatwiejsze. Ale i tak nie było. :D Choć co tam zdjęcia, najważniejsze, że nasze oczy mogły zobaczyć to dzieło. Do środka Sagrady nie wchodziłyśmy, bo to rozrywka dla bogaczy – 32 euro, serio?
Wsiadłyśmy do autobusu nr 133, by podjechać kilka przystanków do kolejnego ciekawego budynku. Myślałyśmy, że zaprojektował go Gaudi. Tymczasem autorem Casa de les Punxes jest Josep Puig i Cadafalch. Budynek powstał na początku XX wieku. Przypomina nieco pałac, głównie dzięki wieżyczkom. Na fasadzie nie brakuje ozdobnych detali i mozaik. Casa de les Punxes nie jest udostępniony dla zwiedzających, w środku znajdują się prywatne mieszkania i biura.
Piechotą udałyśmy się do kolejnego zabytku. Tym razem był to Casa Mila, "falowany" budynek zaprojektowany przez Gaudiego. Można go zwiedzać wewnątrz, my jednak nie zdecydowałyśmy się na oglądanie budynków w środku. Wspominałam w jednym z poprzednich postów, że potrzeba na to sporo czasu i worka pieniędzy. ;)
Casa Mila położony jest na rogu słynnej Passeig de Gracia. To na tej ulicy znajdują się sklepy największych projektantów i znanych marek. To także tutaj, tuż obok siebie można podziwiać dwa kolejne ciekawe budynki. Casa Batllo zaprojektował Gaudi, natomiast Casa Amatller - Josep Puig i Cadafash. Nie wiem, który z obiektów bardziej przypadł mi do gustu. Casa Batllo jest świecący, pełen kolorów i udziwnień. Z kolei Casa Amatler jawi się jako nieco bardziej stonowany, ale niewątpliwie przyciąga wzrok.
Warto zrobić sobie spacer po Passeig de Gracia. Dlaczego? Powodów może być kilka – witryny słynnych projektantów, sklepy odzieżowe, ciekawa architektura. W końcu docieramy do Placu Katalońskiego. To chyba miejsce, które najmniej spodobało mi się w całej Barcelonie. Ot, plac z fontanną. Chwilę odetchnęłyśmy i ruszyłyśmy w dalszą drogą. Czekał na nas Pałac Muzyki Katalońskiej. Wydaje mi się, że to miejsce jest raczej pomijane przez turystów. A szkoda! To kolejny obiekt, na którym możemy podziwiać ciekawe mozaiki. Fasada jest bogato zdobiona. Co więcej, możemy wejść do środka i za darmo obejrzeć hol. Polecam rzucić okiem na sufit!
Kilka minut zajęło nam dotarcie do kolejnego obiektu, a był nim… Łuk Triumfalny. Widziałam już takie obiekty w Paryżu, Rzymie, Rimini i Brukseli. Ten znajdujący się w Barcelonie niewątpliwie wyróżnia się kolorem. Zbudowany został z czerwonej cegły. Dzięki swojej barwie i wszechobecnym palmom wygląda o wiele bardziej egzotycznie.
Przeszłyśmy pod Łukiem Triumfalnym i chwilę później weszłyśmy do Parc de la Ciutadella. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę to miejsce. Na zdjęciach prezentowało się naprawdę bajkowo. W parku znajduje się fontanna – Kaskada, w której również palce maczał Gaudi (a raczej w jej projektowaniu :D). Poczułam się tam, jakbym była na jakiejś gorącej wyspie. Warto dodać, że w parku można podziwiać nie tylko fontannę, lecz także parlament, zamek, a nawet… mamuta. Gdy zobaczyłam pomnik tego stworzenia, spytałam mamy, czy też go widzi. Ucieszyłam się, że nie mam objawów schizofrenii. W parku jest również zoo, a także jeziorko, po którym można popływać uroczą łódką. Zupełnie jak w komediach romantycznych.
Dochodziło południe, a my miałyśmy za sobą już niezły spacer. Czekała na nas jeszcze dzielnica gotycka – Barri Gotic. Wąskie, klimatyczne uliczki i średniowieczne katedry. Uwielbiam takie dzielnice, w których ważniejsze od zabytków są balkony i malownicze miejscówki. Dlatego zakochałam się w paryskim Montmartre, rzymskim Zatybrzu czy w lizbońskiej Alfamie.
Co zobaczyłyśmy w dzielnicy Barri Gotic? Zaczęłyśmy od Bazyliki Santa Maria del Mar, do której można bezpłatnie wejść. Gdy zobaczyłyśmy tę świątynię, poczułyśmy się trochę jak… w Toruniu. Średniowieczna, gotycka katedra przypominała nieco budynki położone w Mieście Kopernika. Później przyszła kolej na Katedrę św. Eulalii. Do niej wstęp jest już płatny. Podobała nam się o wiele bardziej niż Santa Maria del Mar.
W dzielnicy Barri Gotic warte zobaczenia są również place. Plaça Reial na pierwszy rzut oka nie wygląda szałowo – skwerek z palmami. Dopiero na zdjęciach dostrzegłyśmy jego urok.
W końcu dotarłyśmy do słynnej La Rambli. I powiem Wam szczerze, że nie wiem, o co tyle szumu. Rozumiem, że to najsłynniejszy deptak Barcelony, ale jeśli nie masz zamiaru tam nic jeść ani kupować, to nie ma sensu tamtędy chodzić. Przynajmniej ja nie widzę celu. Tłoczno i głośno.
Jednym z ostatnich obiektów, które zobaczyłyśmy, był Pałac Güell. Położony nieco na uboczu, zdecydowanie skromniejszy od pozostałych dzieł Gaudiego. Była to jedna z pierwszych jego prac.
Swój spacer zakończyłyśmy ok. 15. Dziwnym trafem znalazłyśmy się – zupełnie przypadkiem – w dzielnicy, hm, arabskiej? Napisy na sklepach były napisane innym alfabetem. W cukierni kupiłyśmy słodycze, które oblepiły nam zęby. Nie muszę wspominać, jak bardzo słodkie były?
I tak zobaczyłyśmy większość z ważniejszych obiektów Barcelony. Myślałyśmy, że spacer zajmie nam cały dzień, tymczasem po południu wybrałyśmy się jeszcze na plażę.
Gdybym miała wybrać, co najbardziej mi się podobało, to zdecydowanie padłoby na Sagradę Familię. Chociaż cała Barcelona ma w sobie to coś – coś modernistycznego, coś secesyjnego, coś gotyckiego. I to coś łączy się w genialną całość.
Pani w hotelu powiedziała nam, że do wszystkich ważnych miejsc w Barcelonie można dotrzeć metrem. Myślę, że nie warto. Lepiej wybrać się na spacer. 
Jeśli macie jakiekolwiek pytania odnośnie do Barcelony, piszcie śmiało! Również jeśli będziecie potrzebować mapek. 
Sara

czwartek, 26 września 2019

Jak wyglądają wycieczki szkolne do Hiszpanii?


Jak wiecie, nie jestem zbyt wielką miłośniczką biur podróży, jeśli chodzi o wyjazdy indywidualne. Co innego gdy mowa o wycieczkach szkolnych!

Moja miłość do podróży zaczęła się właśnie od szkolnej wycieczki. Spędziliśmy blisko dwa tygodnie we Włoszech i to wystarczyło, bym złapała bakcyla. Wycieczki szkolne wcale nie muszą kończyć się na Łebie. Wiele zależy od wychowawcy, ale też od samych uczniów, którzy przecież mogą wziąć sprawy w swoje ręce i zaproponować ciekawy kierunek. Ja, podczas moich szkolnych lat (to zabrzmiało, jakbym była strasznie stara!), miałam okazję uczestniczyć w wyjeździe na Sycylię, na Litwę, do Berlina, a także do Londynu.

Żałuję, że w liceum czy w gimnazjum nikt nie zaproponował mi podróży do Hiszpanii. Po raz pierwszy odwiedziłam ten kraj dopiero na studiach. Tymczasem można znaleźć naprawdę dobre oferty wyjazdów do Barcelony czy Malagi. Co ważne, dostępne są zarówno wycieczki autokarowe, jak i samolotowe. Do wyboru mamy i kilkudniowe podróże, i takie trwające ponad tydzień. Cieszy mnie to, że organizowane są wyjazdy zagraniczne dla uczniów, bo z własnego doświadczenia wiem, że właśnie taka przygoda może być początkiem pięknej pasji.

Jak wyglądają wycieczki szkolne do Hiszpanii?

Podczas takiej podróży atrakcji nie brakuje, program jest bardzo bogaty. Wycieczka szkolna do Barcelony to oczywiście dzieła Gaudiego – Park Güell czy Sagrada Familia. Jednak warto pamiętać, że Barcelona to nie tylko Gaudi, lecz także klimatyczna dzielnica gotycka, pełna wąskich uliczek i średniowiecznych kościołów. W programie podróży znalazły się też wizyty w Muzeum Picassa, Muzeum FC Barcelony, Museu Nacional d'Art de Catalunya oraz L'Aquarium, czyli słynnym oceanarium, w którym można podziwiać rzadko spotykane gatunki ryb i stworzeń morskich. To oczywiście nie wszystko. Uczestnicy takiej wycieczki będą mogli również zobaczyć jeden z moich ulubionych punktów w Barcelonie, czyli Parc de la Ciutadella. To malownicze miejsce z piękną, kaskadową fontanną. Można się tam poczuć jak na jakiejś egzotycznej wyspie. W programie zaplanowano również spacer po Wzgórzu Żydowskim, o którym wspominałam już na blogu. To jedno z najlepszych miejsc do podziwiania panoramy miasta.  
Coraz popularniejsze stają się wyprawy połączone z nauką języka. Przyznaję, że ja po hiszpańsku znam zaledwie kilka słów i żałuję, że jestem już za stara na taki wyjazd! Wycieczka szkolna do Malagi to okazja zarówno do odpoczynku oraz zobaczenia nowych miejsc, jak i do polepszenia swoich umiejętności językowych. Podczas takiej wyprawy uczniowie śpią u rodzin hiszpańskich, poza tym codziennie mają zajęcia w klasach. Jednak jak wiadomo, wycieczki szkolne są po to, by nieco odpocząć od nauki. Dlatego też takie lekcje nie trwają cały dzień. Oprócz zajęć językowych są oczywiście wycieczki. Uczniowie mają okazję zwiedzić położoną nad Morzem Śródziemnym Malagę. A co warto zobaczyć w tym mieście? Przede wszystkim potężny zamek Alcazaba, zbudowany przez Maurów. W Maladze w szczególności widoczne są wpływy arabskie, tamtejsza architektura znacznie różni się od tej, którą możemy oglądać w innych częściach Europy. Warte zobaczenia jest też historyczne centrum miasta. Podczas takiego minikursu językowego uczniowie zwiedzają też Kordobę. Ciekawostką jest fakt, że w mieście tym znajduje się i synagoga, i słynny meczet La Mezquita.
Do Barcelony i Malagi uczniowie docierają samolotem. Jednak w ofertach dla szkół znajdują się też świetne wycieczki objazdowe. Jeśli ktoś lubi jeździć autokarem i podziwiać widoki przez okno, taka podróż byłaby na pewno niezapomnianym przeżyciem. W programie umieszczono bowiem wizytę w takich miastach jak Avinon, Figueres (to tam urodził się Salvador Dali!), Girona, Barcelona, Monako, Werona czy Padwa. Warto napisać co więcej o Gironie, gdyż zwykle jest ona traktowana wyłącznie jako węzeł komunikacyjny, znajduje się tam bowiem lotnisko. Tymczasem w mieście można zobaczyć urokliwą starówkę, jedną z najlepiej zachowanych w Hiszpanii. Znajduje się tam również unikat na skalę europejską – ogromna, historyczna dzielnica żydowska. Jeśli chcecie przenieść się na chwilę w czasie, wizyta w Gironie będzie dobrym pomysłem!
Gdy patrzę na programy wycieczek szkolnych do Hiszpanii (np. tutaj: https://wycieczkiszkolne.atas.pl), żałuję, że nikt nie zaproponował nam takiego wyjazdu, gdy chodziłam do liceum czy do gimnazjum. Ceny są naprawdę przystępne, a wspomnienia na pewno bezcenne.
Sara


wtorek, 24 września 2019

Barcelona: Montjuïc, Plac Hiszpański i Magiczne Fontanny


Zastanawiałam się, jak opisać Barcelonę, skoro większość osób już tam była, a w Internecie można znaleźć tysiące artykułów na temat tego miasta. Stwierdziłam jednak, że to, co jest bardzo istotne, to praktyczne i aktualne wskazówki. Przedstawię więc moją wycieczkę do Barcelony możliwie jak najbardziej dokładnie, uwzględniając ceny i trasy.

Zacznijmy od Placu Hiszpańskiego (Plaça d'Espanya) i Wzgórza Żydowskiego, czyli Montjuïc. Od tego miejsca rozpoczęłyśmy zwiedzanie Barcelony.

Jak dostać się na Plac Hiszpański i co można tam zobaczyć?

Do stacji Espanya można dojechać czerwoną (L1) lub zieloną (l3) linią metra. Gdy wyszłyśmy z podziemi, naszym oczom ukazał się ogromny Plac Hiszpański, a na nim dwie wieże ogromne Wieże Weneckie. Na jednym z blogów przeczytałam, że przypominają one te znajdujące się na placu św. Marka. Nie mnie oceniać, bo Wenecja jeszcze przede mną.
Po przeciwnej stronie placu zobaczycie dawną arenę byków (obecnie centrum handlowe), z kolei na środku ronda – fontannę.
Za wieżami widać Pałac Narodowy, w którym obecnie znajduje się Muzeum Sztuki Katalońskiej. To właśnie przed tym efektownym budynkiem odbywają się słynne pokazy Magicznych Fontann. W Internecie natknęłam się na różne sprzeczne informacje dotyczące godzin odbywania się wodnych spektakli. Pokazy można oglądać w różnych dniach, w zależności od pory roku.
Godziny pokazów Magicznych Fontann

Od 1 listopada do 6 stycznia show można oglądać w czwartki, piątki i soboty o 20:00 i 20:30. 
Od 7 stycznia do 28 lutego pokazy nie odbywają się. 
Od 1 marca do 31 marca show można oglądać w czwartki, piątki i soboty o 20:00 i 20:30.
Od 1 kwietnia do 31 maja show można oglądać w czwartki, piątki i soboty o 21:00 i 21:30.
Od 1 czerwca 30 września show można oglądać w środy, czwartki, piątki, soboty i niedziele o 21:30 i 22:00.
Od 1 października 31 października show można oglądać w czwartki, piątki i soboty o 21:00 i 21:30. 
Pokaz trwa pół godziny i jest bezpłatny. Tłumy mogą nas nieco przerazić, ale zawsze da się znaleźć jakieś miejsce, z którego będzie widać fontanny, np. z mostu, na który można wjechać ruchomymi schodami (!). Nie trzeba stać przy samej wodzie, aby móc cieszyć się widowiskiem. Oprócz wody i światła dużą rolę w spektaklu odgrywa muzyka. Są to legendarne hity takie jak "Zombie" The Cranberries czy "Black or white" Michaela Jacksona. Udając się na pokaz, uważajcie na naciągaczy, który będą rzucać niebieskimi świecącymi… badziewiami. My pokaz obejrzałyśmy dzień przed naszym wyjazdem z Barcelony. Tymczasem wracam do opowieści o pierwszym dniu.

Jak dostać się na Montjuic?



Gdy obejrzałyśmy już Plac Hiszpański, udałyśmy się na przystanek autobusu 150, który dociera aż do zamku na szczycie Montjuïc. Przystanek znajduje się tuż obok kolumn. Spotkałyśmy tam bardzo pomocnego pana. Okazało się, że tego wieczoru odbywał się w Barcelonie koncert (dojdziemy jeszcze do tego, kto miał wystąpić ;)). Część autobusów kursowała więc wyłącznie do Sali koncertowej, a pozostałe do zamku. Pan powiedział nam, do którego pojazdu mamy wsiąść, by dotrzeć do warowni.
Siedziałyśmy sobie w autobusie, który objeżdża Wzgórze Żydowskie. Nagle zauważyłyśmy kolejkę. Ciągnęła się ona przez co najmniej kilometr. Byłyśmy w szoku. Szybko sprawdziłam w Internecie, co jest grane. Okazało się, że tego wieczoru w Barcelonie występowała… Billie Eilish. Mnie jej sposób śpiewania się nie podoba, ale zdaję sobie sprawę z tego, że dużo ludzi za nią szaleje. Mimo to kolejka do wejścia na koncert wprawiła nas w osłupienie.

Co można zobaczyć na Montjuic?

Wysiadłyśmy na ostatnim przystanku – Castel. Podróż autobusem z Placu Espanya trwała ok. 20 minut. Obejrzałyśmy zamek, jednak to nie on wydawał się najważniejszy. Na Wzgórze Żydowskie warto udać się dla genialnych widoków na miasto. Co prawda w wielu miejscach panorama zasłonięta jest drzewami, ale można znaleźć takie punkty, w których Barcelonę widać jak na dłoni. Nam udało się również natknąć na dziurę między krzakami, z której łatwo zobaczyć morze. 
Z Montjuïc macie możliwość zjechania kolejką linową, powrotu autobusem albo… pieszo. My zdecydowałyśmy się na 2,5 km spacer w dół. Na wzgórzu położone są liczne parki i ogrody, które można podziwiać po drodze. No i przede wszystkim pieszy powrót był okazją do znalezienia najlepszych punktów widokowych.
Gdybyśmy dotarły na Montjuïc wcześniej, być może spędziłybyśmy tam więcej czasu. Jednak zaczęło się ściemniać, więc postanowiłyśmy wracać.
Podczas pobytu w Barcelonie bardzo polecam Wam wycieczkę na Montjuïc. Warto oddalić się nieco od centrum, by móc podziwiać miasto z góry.
Sara

piątek, 20 września 2019

Andora - co warto tam zobaczyć?



Andora. Niektórzy nie wiedzą, gdzie leży. Inni jeżdżą tam na narty albo… na zakupy. Raj podatkowy, księstwo w samym środku Pirenejów. Poza Unią, poza Schengen. Oto, co warto zobaczyć, będąc w Andorze! Dwudziestej czwartej odwiedzonej przeze mnie stolicy europejskiej. :) 

Do Andory z Barcelony odjeżdżają autobusy różnych firm. Koszt biletów jest różny. W Internecie znalazłyśmy nawet oferty za 30 euro w obie strony, jednak opinie o przewoźniku Alsa były tak negatywne, że zdecydowałyśmy się na zakup biletów na stronie Andorra Direct Bus w cenie 50 euro w obie strony. Do wyboru macie też m.in. Andora By Bus, jednak tam natknęłyśmy się na najdroższe przejazdy.

Bardzo ważna informacja: zakupienie biletów przez Internet nie wystarczy. Na maila otrzymujecie bowiem tylko potwierdzenie rezerwacji, zwane przez przewoźnika voucherem. Musicie go wymienić w biurze Eurolines przy dworcu Barcelona Sants na bilety. Trzeba to zrobić min. 15 minut przed odjazdem busa.

Ze stolicy Katalonii wyjechałyśmy o 8:15. Najpierw trasa prowadziła autostradą, później natomiast pobocznymi drogami, aż w końcu za oknem pojawiły się wysokie szczyty i bajkowe jeziora. Widoki były niezapomniane. W szczególności piękne prezentowały się górskie stawy. Żałowałam, że obserwuję je tylko przez okno.
Andora nie należy do Unii Europejskiej ani Strefy Schengen, wobec tego istnieje tradycyjne przejście graniczne. Nie sprawdzano nam jednak paszportów. Dokument należało okazać jedynie przy odbiorze biletów w biurze. 

O 11:15 dotarłyśmy do stolicy państwa – miasta Andorra la Vella. Zwiedzanie musiałyśmy zaplanować wyjątkowo dokładnie, gdyż nie było mowy o korzystaniu z Internetu, w tym Google Maps. Kosztowałoby nas to podobnie jak dzwonienie z Afryki. Miałyśmy ze sobą wydrukowane trasy. Mapki miasta można znaleźć również na dworcu autobusowym.

Nasz spacer po stolicy rozpoczęłyśmy od zobaczenia nowoczesnych rzeźb przy Placa Casadet. Myślę, że mało kto je ogląda, my jednak chciałyśmy dotrzeć w Andorze nawet do tych mniej znanych miejsc. Skoro już przyjechałyśmy do najwyżej położonego państwa w Europie, zależało nam na tym, by maksymalnie spożytkować cztery godziny, które miałyśmy. Jak to ze sztuką współczesną bywa, niektóre z rzeźb nie przypominały niczego, wręcz zastanawiałyśmy się, czy mamy to fotografować, czy może lepiej nie robić sobie wstydu….
Efektowniej prezentowały się figury na słupach – Siedmiu Poetów. Na razie podziwiałyśmy je z dołu, ale jeszcze tego samego dnia miałyśmy okazję zobaczyć dumających mężczyzn z zupełnie innej perspektywy. 
Przeszłyśmy przez uroczy Park Centralny, który może być świetnym miejscem na chwilę relaksu. My jednak na razie nie byłyśmy zbyt zmęczone. Udałyśmy się w kierunku rzeźby "The nobility of time" autorstwa Salvadora Dalego. Nie da się ukryć, że jest to jedna z najciekawszych atrakcji miasta. Podarował ją miastu były agent artysty, Enric Sabater. W tle rzeźby widać słynny most z napisem z nazwą stolicy. Warto dodać, że do tej pory nasz spacer prowadził wzdłuż rzeki Valira. Nie przypominała ona jednak statecznej Wisły, lecz raczej wartki, górski potok.
Czekał nas spacer pod górę. Musiałyśmy zawrócić, by następnie po schodkach udać się w kierunku kapliczki św. Andrzeja. To niewielki budynek, nieco ukryty, jednak warto go zobaczyć, podobnie jak panoramę, która rozpościera się w jego okolicy.
Udałyśmy się do centrum miasteczka. Tam czekały na nas dwa główne zabytki – Kościół św. Szczepana (Sant Esteve) oraz Casa de la Vall. Świątynia znajduje się przy ogromnym placu, z którego również możemy podziwiać górskie szczyty. Właściwie to z każdego miejsca w Andorze możemy to zrobić, ale w niektórych częściach miasta Pireneje widać jak na dłoni i prezentują się one wyjątkowo okazale. Z placu obok świątyni widać też Siedmiu Poetów. Romański Kościół św. Szczepana powstał na przełomie XI i XII wieku. Niestety nie dane nam było zajrzeć do jego wnętrza, gdyż akurat odbywał się tam pogrzeb. Ciekawostką może być fakt, że w całym kraju rocznie umiera ok. 540 osób.
Casa de la Vall to budynek powstały w XVI wieku. Obecnie jest siedzibą rządu i sądownictwa. 
Przyszła pora na ostatni punkt wycieczki. I to nie byle jaki punkt, bo punkt widokowy. Wiedziałyśmy, że czeka nas niezła wspinaczka. Udałyśmy się szlakiem pod górę, trochę dysząc. Ale warto było. Punkt widokowy znajduje się przy szlaku kanałów irygacyjnych. Z centrum to ok. 10-15 minut spaceru pod górę. 
Zostało nam trochę czasu, kupiłyśmy więc kilka pamiątek, jedzonko i udałyśmy się na autobus. Cztery godziny bez problemu wystarczyły, by spokojnym tempem zwiedzić stolicę Andory.

Moja mama powiedziała, że gdyby zabytki, które oglądałyśmy w Andorze, zobaczyła gdzieś indziej np. w Barcelonie, to byłaby zawiedziona. Jednak ze względu na swoje wyjątkowe położenie, obiekty znajdujące się w Andorze, zapadają w pamięć i przykuwają wzrok. 

Jeśli mielibyście więcej czasu lub podróżowali po Andorze samochodem, wówczas warto udać się też do innych miejscowości, by zobaczyć wiekowe świątynie czy inne punkty widokowe. Sporo osób decyduje się również na zakup perfum, papierosów, alkoholu, markowych ubrań czy sprzętu elektronicznego ze względu na niskie ceny w bezcłowych sklepach.

O Andorze wyczytałam wiele ciekawostek, na koniec podzielę się z Wami kilkoma z nich:
- w Andorze nie ma ani lotniska, ani dworca kolejowego
- głową państwa są książęta - współksiążę francuski prezydent Francji Emmanuel Macron oraz współksiążę episkopalny, hiszpański duchowny Joan Enric Vives Sicília
- Andora nie należy do UE, ale walutą jest euro
- to jedyny kraj na świecie, w którym mówi się po katalońsku
- w stolicy państwa znajduje się jedno z największych SPA na świecie
- prawie że nie występuje tam bezrobocie i analfabetyzm

Zaplanowanie wycieczki po Andorze przysporzyło mi trochę trudności, ale ostatecznie na miejscu spędziłyśmy świetny czas i na pewno będziemy miło wspominać tę wyprawę.
Dajcie znać, z czym kojarzy Wam się Andora! I przede wszystkim – jeśli macie jakieś pytania lub potrzebujecie mapek, piszcie śmiało.
Sara