wtorek, 26 lutego 2019

400 escape roomów na koncie. Wielka pasja w sercu - wywiad z Wypuśćcie Nas


Zawsze mają ochotę na wypad do escape roomu. Odwiedzili ich blisko 400. Możliwość spotkania z Agatą i Wojtkiem bardzo mnie ekscytowała. Efekty mojej ekscytacji możecie zobaczyć poniżej.


Odwiedziliście blisko 400 pokoi. Ale ja muszę zapytać o ten pierwszy. Czy pamiętacie, jak to się stało, że poszliście do escape roomu?


Wojtek: To wyszło ode mnie. Siedzieliśmy na grillu i zastanawialiśmy się, co nowego i fajnego moglibyśmy zrobić. Powiedziałem do Agaty: "Teraz jest moda na escape roomy. Może się wybierzemy, sprawdzimy co to." Poszliśmy do jednego z gdyńskich escape roomów we trójkę, z kolegą. To właśnie z nim zaliczyliśmy około 200 pokoi. A tego pierwszego dnia tak nam się spodobało, że od razu odwiedziliśmy trzy pokoje.
Agata: Pamiętam uczucia, jakie towarzyszyły mi przy pierwszej wizycie w pokoju. Drżały mi ręce, czułam się taka napięta i podekscytowana.

Czyli od razu polubiliście escape roomy, czy wkręciliście się dopiero po kilku rozgrywkach?

W: Zdecydowanie od razu się wkręciliśmy. Do kolejnego, czwartego pokoju poszliśmy po tygodniu. A nasz pierwszy wyjazd do escape roomów w innym mieście zorganizowaliśmy już trzy miesiące po pierwszej wizycie w pokoju zagadek.

Czy odwiedzacie również pokoje za granicą?

W: Byliśmy w pokoju na Lanzarote podczas wakacji. Planujemy pojechać też do Budapesztu.
A: Wydaje mi się, że tam powstały pierwsze pokoje w Europie.
W: I tam są podobno najlepsze escape roomy w Europie. Chcemy to sprawdzić.


Co myślicie o chodzeniu do tego samego pokoju więcej niż raz? Czy zdarza Wam się wrócić do raz odwiedzonego escape roomu?

W: Zdarza nam się wracać do pokoi, do których mamy duży sentyment.
A: Czasami też zaglądamy do odwiedzonych już wcześniej pokoi, które znajdują się w zaprzyjaźnionych firmach.
W: Ot tak, żeby je sobie odświeżyć wizualnie.
A:Przyznaję, że ja z chęcią wróciłabym do niektórych pokoi. Prawda jest taka, że jak się odwiedza mnóstwo escape roomów, to po pewnym czasie wielu rzeczy się nie pamięta. Dla przykładu – część z odwiedzonych wcześniej trójmiejskich pokoi powtórzyliśmy podczas Ligi Uciekinierów. Z jednego pokoju, z którego uciekliśmy podczas pierwszej wizyty, nie wyszliśmy podczas drugiej gry. Próbowaliśmy rozwiązać zagadki z pamięci i tak się skupiliśmy na tym, że coś powinno być tak, a nie tak, że straciliśmy mnóstwo czasu.


Co sądzicie o toruńskim rynku escape roomów?

A: Na toruńskim rynku przydałaby się firma-lider, która podniosłaby poprzeczkę.
W: Jeśli jest lider, to inne firmy próbują mu dorównać, co sprawia, że podnosi się poziom, to stwarza taką zdrową konkurencję. W Toruniu escape roomy są na dobrym poziomie, ale mniej więcej wyrównanym. 
A: W Toruniu brakuje też takiego elementu, który szczególnie zapadłby w pamięć, wyróżnił się w jakiś sposób.
W: Poza tym w Toruniu nie ma zbyt wielu pokoi – około 25. Przydałaby się tu jakaś rozpoznawalna firma.


Czy sądzicie, że escape roomy to droga rozrywka?

W:To zależy. W niektórych miastach, np. w Toruniu, jest podział na osoby, co oznacza, że para płaci mniej niż cztero- czy trzyosobowa grupa. Gdy podzielimy 120 zł na cztery osoby, wychodzi nam, że escape room kosztuje tyle co bilet do kina. W większych miastach często jest to wyższa cena bez podziału na osoby, co dla dwójki osób może stawać się już ceną wysoką. Chociaż jak porównamy ceny za granicą, na przykład w Niemczech - cena pokoju nie wynosi 100 zł, lecz 100 euro.


Które miasto jest według Was escape roomową stolicą Polski?

W: Wrocław i Bydgoszcz. Te miasta ze sobą rywalizują w naszym prywatnym rankingu. Kiedy byliśmy we Wrocławiu, zbieraliśmy szczęki z podłogi. W jednym z pokoi mieliśmy taką sytuację: musieliśmy się nieźle nagimnastykować - nie chcę zdradzać szczegółów. Byliśmy w takim szoku, że powiedziałem wówczas do Agaty, która trzymała krótkofalówkę: "Weź zapytaj mistrza gry, czy to się dzieje naprawdę." (śmiech) Ale nasz numer 1 znajduje się w Bydgoszczy.
A: Żadne inne miasto nie pozostawiało nas w takim stanie jak Wrocław czy Bydgoszcz. Choć przyznaję, że ja w pewnym momencie się zastanawiałam, gdzie znajduje się granica kreatywności i pieniędzy. Słyszeliśmy już o pokojach, których budowa kosztowała kilkaset tysięcy.


Przyznaję, że ciekawi mnie, czy skoro odwiedziliście już tak wiele pokoi, to jesteście traktowani inaczej. Czy jesteście zapraszani przez firmy w zamian za opinię?

A: Nie praktykujemy tego, bo byłoby to bardzo zobowiązujące. Samo wystawianie ocen jest bardzo trudne. Zdarza się, że pokój jest średni, ale widzimy, że twórcy są bardzo zaangażowani w to, co robią – mamy wtedy problem z wydaniem opinii. Choć i tak staramy się oceniać dość łagodnie.
W: Ktoś kiedyś powiedział, że jeżeli my dajemy pokojowi 5/10, to znaczy, że ten pokój jest okropny (śmiech).


Muszę poruszyć temat tragedii w Koszalinie. Coraz więcej escape roomów zamyka się po tym wydarzeniu. Jaka przyszłość czeka według Was tę branżę? Czy liczba pokoi zagadek w Polsce nadal będzie spadać?

W: Myślę, że to się w pewnym momencie zatrzyma i rozpocznie się tendencja wzrostowa. Na pewno był zastój w chodzeniu do escape roomów. Nawet my mieliśmy dość długą, dwumiesięczną przerwę i to nie dlatego, że się baliśmy. Pokoje albo były w danym czasie kontrolowane, albo przechodziły jakieś zmiany i były chwilowo zamknięte, więc mieliśmy problemy z rezerwacją. Obecnie budują się kolejne pokoje. Według mnie nie ma takiej możliwości, by przemysł escape roomów zniknął. Ludzie będą chodzić do pokoi. Może taka rozrywka będzie droższa, bo trzeba będzie sprostać większym wymaganiom, chociażby w przystosowaniu lokalu, może będzie nieco mniej odwiedzających. Ale branża nie zniknie.
A: Ja, gdy usłyszałam o tej okropnej tragedii, miałam taką myśl, że to będzie wyjątkowo trudny cios dla branży między innymi przez to, jaki wydźwięk miała tragedia w Koszalinie w mediach. Informacje o bezpieczeństwie i dobrych stronach escape roomów się nie przebijały. Ale teraz nastał moment odwrócenia i obecne są pozytywne głosy na temat tej branży. Escape roomy przechodzą kontrole, ewakuacje i udowadniają, że są bezpieczne. Nigdy nie mieliśmy takiego poczucia, że w pokoju jesteśmy zagrożeni. Oczywiście zdarzały się pojedyncze przypadki pokoi, które wymagały poprawek, ale większość właścicieli escape roomów cechuje uważność i troska o bezpieczeństwo.


Opowiedzcie trochę o swoich statystykach.

W: Odwiedziliśmy 398 pokoi. Zaczęliśmy w czerwcu 2016 roku. Przez pierwszy rok udało nam się wydostać z 200 pokoi. Zdarzało się, że odwiedzaliśmy 12-14 pokoi w jeden weekend. Jeśli dobrze się to rozplanuje, to nawet nie czuć zmęczenia. Staramy się wyspać, rano robimy tak ze trzy pokoje, później mamy długą przerwę na obiad, a potem rozpoczynamy sesję wieczorną (śmiech).


Czy po tylu odwiedzonych escape roomach zdarza Wam się z jakiegoś pokoju nie wyjść?

W: Coraz rzadziej. Żartujemy, że jak nie uda nam się wyjść z jakiegoś pokoju, to znaczy, że jest nielogiczny (śmiech). A tak na serio, to raczej zdarzało się nam to na początku naszych ucieczek.

A jaki jest Wasz rekord?

W: 2 minuty. Ale to był błąd w pokoju. Klucz do wyjścia znaleźliśmy po dwóch minutach. Czasami zdarza nam się jednak wychodzić po dwudziestu minutach.

Czy macie wśród znajomych osoby, które były w escape roomie, ale zupełnie im się nie spodobało?

A: Nie, raczej nie. Mamy trochę znajomych, którzy byli kilka razy z nami w escape roomie. Spodobało im się i później już odwiedzali pokoje sami. Bywa, że kiedy rozmawiam z osobami, które nigdy nie były w escape roomie, to słyszę: "Brzmi fajnie, ale to chyba nie mój klimat, nie odnalazłabym się w tym." Zdarzają się więc ludzie, którym wydaje się, że pokoje zagadek nie są dla nich… Choć sądzę, że mogliby zmienić zdanie po pierwszej rozgrywce.
W: Ale oczywiście escape roomy mają swoich hejterów. Po tragedii w Koszalinie czytaliśmy w Internecie komentarze typu "Chodzenie po escape roomach? Niech się do roboty wezmą!", "400 escape roomów?! Oni są podstawieni!".

Jakie miasto macie teraz w planach?

W: Od dłuższego czasu mamy w planach Kraków i myśleliśmy też o Poznaniu. Ale teraz trzeba chwilę poczekać, w związku z kontrolami i wprowadzanymi zmianami pokojów.
A: Chcielibyśmy też wrócić do Wrocławia. I oczywiście regularnie odwiedzać miejsca blisko Trójmiasta. Czas nadrobić zaległości.

A Wy ile escape roomów odwiedziliście? :D
Sara

niedziela, 24 lutego 2019

Muzeum Świat Iluzji: portal do krainy magii


Jak połączyć rozrywkę z edukacją? Czy to w ogóle możliwe? Czy można stworzyć muzeum, z którego odwiedzający będą wychodzić roześmiani od ucha do ucha? Odpowiedź brzmi: Tak! Co powiecie na podróż do świata iluzji?
W listopadzie 2018 roku powstał w Warszawie portal do krainy magii. Mowa oczywiście o Muzeum Świat Iluzji, które znajduje się w samym sercu Warszawy, przy Rynku Starego Miasta.
Pomysłodawcy muzeum mieli jeden cel: przedstawić tajniki ludzkiego umysłu w przystępny, interaktywny sposób. W obiekcie znajdziecie ponad 60 atrakcji, które uświadomią Wam, jak działa Wasz umysł i jak łatwo go oszukać. Wizyta w muzeum sprawi, że będziecie śmiać się z własnej naiwności, ale także skłoni do refleksji nad specyfiką postrzegania. Okazuje się, że nie wszystko jest takie, jakim je widzimy…
W Muzeum Świat Iluzji będziecie mogli obalić niektóre ze swoich przekonań. W placówce znalazły się liczne zagadki i złudzenia optyczne, obrazki i obiekty przedstawiające grę perspektyw. Jednak w Muzeum Świat Iluzji nie chodzi tylko o to, by oglądać. To instytucja interaktywna i skłaniająca do zabawy – do tego, by coś dotknąć, spróbować, sfotografować.
Jedną z największych atrakcji muzeum jest tunel Vortex. Utrzymanie równowagi w tym miejscu to nie lada wyzwanie.
Mnie najbardziej spodobał się jednak pokój Amesa. Słyszałam już o nim na zajęciach z psychologii poznawczej, super było jednak zobaczyć coś takiego w rzeczywistości. A właściwie to nie tylko zobaczyć, ale dać się pomniejszyć i powiększyć. Zachwyciło mnie również krzesło Beucheta. To niesamowita iluzja optyczna.
Na stronie internetowej czy fanpage’u Muzeum Świata Iluzji znajdziecie wskazówkę, by zabrać ze sobą dobrze naładowane telefony i aparaty. To również moja rada, ponieważ część niespodzianek, jakie oferuje to miejsce, będziecie mogli odkryć dopiero na zdjęciach. Nie będą to jednak zwykłe fotografie, lecz kadry zupełnie przeczące prawom fizyki.
Cieszę się, że powstało takie muzeum, które gromadzi mnóstwo ciekawostek psychologicznych i fizycznych w jednym miejscu. Studenci psychologii mają szansę dowiedzieć się o niektórych paradoksach na zajęciach, jednak co z innymi osobami? W szkole rzadko kiedy uczy się nas o tym, jak magiczne zdolności ma nasz umysł. Dlatego warto wybrać się do Muzeum Świat Iluzji. Jeśli macie już +18 lat, założę się, że będziecie bawić się w muzeum jak… dzieci. :) Czeka bowiem na Was 350 metrów kwadratowych magii.
Informacje praktyczne: Muzeum Świat Iluzji znajduje się przy Rynku Starego Miasta 21 w Warszawie, tuż obok Informacji Turystycznej.
Dobrej zabawy!
Sara

czwartek, 21 lutego 2019

Dokąd dolecimy z Bydgoszczy?




Dzisiejszy post to ukłon w stronę mieszkańców Torunia i województwa kujawsko-pomorskiego. Do większych lotnisk w Gdańsku, Warszawie lub Poznaniu mamy co najmniej 2 godziny drogi. Może by więc rozpocząć swoją podróż w Bydgoszczy?

Z Portu Lotniczego Bydgoszcz-Szwederowo odbywają się loty rejsowe wykonywane przez trzech przewoźników – Ryanaira, LOT i Lufthansę, oraz loty czarterowe.

Ryanairem, tanią linią lotniczą dotrzemy z Bydgoszczy do:

- Dublina (Irlandia)
- Düsseldorfu-Weeze (Niemcy)
- Kijowa-Boryspol (Ukraina)
- Birmingham (Wielka Brytania)
- Glasgow (Wielka Brytania)
- Glasgow-Prestwick (Wielka Brytania)
- Londyn-Luton (Wielka Brytania)
- Londyn-Stansted (Wielka Brytania)

Lotem dotrzemy z Bydgoszczy:
- Frankfurtu nad Menem (Niemcy)
- Lwowa (Ukraina)

Lufthansą dotrzemy z Bydgoszczy do:

- Frankfurtu nad Menem (Niemcy)

Poza tym z Bydgoszczy odbywają się loty czarterowe do miejscowości wakacyjnych takich jak:

- Antalya (Turcja)
- Burgas (Bułgaria)
- Dubrownik (Chorwacja)
- Heraklion (Grecja)
- Korfu (Grecja)
- Zakynthos (Grecja)

A zatem jeśli marzy Wam się wypad niskobudżetowy Ryanairem z Bydgoszczy, możecie wybierać spośród czterech krajów.
Z kolei połączenie z Frankfurtem umożliwia nam dalsze przesiadki do – uwaga! – 160 miast na świecie. Do tylu bowiem miejsc latają samoloty z Frankfurtu.

Miałam okazję lecieć z Bydgoszczy do Dublina. Lotnisko jest niewielkie, śmiałam się, że przypomina poczekalnią u lekarza, więc raczej się nie zgubicie. ;)
Sara

poniedziałek, 18 lutego 2019

Galeria Figur Stalowych w Warszawie: co można wyczarować ze złomu?



Jak wykorzystać złom? Można z niego stworzyć na przykład… dzieła sztuki. Bo tak należy nazwać rzeźby, które możecie oglądać w Galerii Figur Stalowych.

120 rzemieślników, 450 figur, kilkusetkilogramowe rzeźby - tak prezentuje się Galeria Figur Stalowych w liczbach. Niezwykłe prace rzemieślników z całego świata można oglądać w Pruszkowie, Krakowie, Gliwicach, Pradze oraz w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Ja wybrałam się do tego ostatniego oddziału, by obejrzeć gigantów ze stali.
Z czego stworzono niezwykłe, stalowe rzeźby? Podstawowym budulcem są koła zębate, skrzynie biegów, klocki hamulcowe, łańcuchy, przekładnie, śruby i nakrętki. Dla przykładu figura Stalowego Człowieka została stworzona z ponad 37 tysięcy nakrętek. Pomysł na taki projekt powstał w 2011 roku w Pruszkowie, gdy rynek złomu dotknął kryzys.
Ile ważą stalowe figury? Ich waga waha się od 50 kg w przypadku niewielkich rzeźb do nawet 1200 kg! Warto dodać, że żadna z figur nie jest tworzona przy pomocy ciężkich maszyn. Rzemieślnicy nie korzystają z odlewów ani form. Używają jedynie spawarki, palnika, młotka i przecinarki. A zatem figury są stworzone pracą ludzkich rąk.
Ile zajmuje wykonanie jednej figury? Praca nad rzeźbą trwa od miesiąca do nawet ośmiu miesięcy.
Co można oglądać w Galerii Figur Stalowych w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie? Znajdują się tam rzeźby przedstawiające postaci z bajek, filmów i komiksów a także autoroboty. Świetne jest to, że wszystko można dotknąć, do samochodów można wsiąść i zrobić fantastyczne zdjęcia. Jeśli więc marzyliście o tym, by stanąć u boku Shreka, Supermana, postaci z Toy Story lub bohaterów Gwiezdnych Wojen w Galerii Figur Stalowych macie taką możliwość. A jeśli Waszym niespełnionym pragnieniem jest siedzenie za kierownicą Porsche, możecie je zrealizować właśnie w tej nietypowej galerii.
Kto powinien odwiedzić Galerię Figur Stalowych? Jeśli lubicie takie nietypowe miejsca i jesteście ciekawi, co można wyczarować ze złomu, który ktoś wcześniej spisał na straty, koniecznie zajrzyjcie do Pałacu Kultury i Nauki. To miejsce zarówno dla starszych, jak i dla młodszych – niezależnie od daty urodzenia będziecie się tam świetnie bawić.

Informacje praktyczne: Aby dostać się do Galerii Figur Stalowych w PKiN należy skorzystać z głównego wejścia od ul. Marszałkowskiej. Jeśli będziecie w okolicach Warszawy, warto również zajrzeć do Pruszkowa – tam, oprócz stalowych rzeźb, znajduje się złomowisko. Można więc zobaczyć, jak to wszystko się zaczęło…
A jeśli wybieracie się do stolicy ze znajomymi lub rodziną, możecie zatrzymać się w przytulnym i przestronnym mieszkaniu z panoramicznym widokiem na Warszawę. W apartamencie może nocować nawet 9 osób. Lokal jest dobrze skomunikowany z centrum. Znajduje się nieopodal takich atrakcji jak park w Wilanowie, uzdrowisko w Konstancinie czy Ogród Botaniczny w Powsinie. Szczegóły znajdziecie pod tym linkiem.

Miłego zwiedzania!
Sara

czwartek, 14 lutego 2019

W obłokach cafe - wyjątkowa kawiarnia w Toruniu


Chcecie poczuć się jak w niebie? A raczej jak w obłokach? Wpadnijcie do Torunia!

Zwykle nie opisuję na blogu kawiarni, wyjątek robię jedynie dla tych wyjątkowych. Od kilku miesięcy obserwowałam na Facebooku pewną toruńską kawiarnię. Zaintrygował mnie jej niecodzienny wystrój. Długo odwlekałyśmy z mamą odwiedziny w "W obłokach cafe", głównie dlatego, że lokal znajduje się na końcu świata (a raczej powinnam napisać "na końcu nieba"). W Toruniu jest takie osiedle, które obecnie przeżywa swój rozkwit, buduje się tam nowe mieszkania, otwiera sklepy i punkty usługowe. Osiedle JAR jest mi zupełnie nie po drodze. Ciekawość jednak zwyciężyła i w końcu wybrałyśmy się z mamą na kawę na ulicę Watzenrodego. Tak miło spędziłyśmy czas, że stwierdziłam, iż podzielę się z Wami na blogu moimi wrażeniami. Niech o istnieniu skrawka nieba w Toruniu dowie się jak najwięcej osób!
"W obłokach cafe" to kawiarnia, która została urządzona w wyjątkowym stylu – to mieszanka Skandynawii z przytulnością i dodatkiem ozdób vintage. Możecie się tam poczuć naprawdę hygge i rozsiąść na miękkich kanapach i fotelach! Towarzyszyć będą Wam poduchy, misiaki i klimatyczne ozdoby.  W kawiarni jest również specjalny kącik dla dzieci, w którym mogą się pobawić, poukładać puzzle czy poprzeglądać książeczki.
W menu znajdziecie rozmaite kawy, herbaty (podawane w 750 ml słoiczkach i z konfiturą!) czy kakao z piankami, czyli marzenie każdego dorosłego dziecka. Są także ciasta i lody. Na uwagę zasługują również kolorowe latte wegańskie.
My podczas wizyty w lokalu zdecydowałyśmy się na latte z syropami o smaku pralinowym i słonego karmelu oraz ciacha – brownie z malinami i tartę o smaku owoców leśnych. Wszystko było bardzo smaczne, a kawałki ciasta naprawdę duże.
My świetnie czułyśmy się w "W obłokach cafe". Jak przystało na obłoki, było lekko i błogo.
Cieszę się, że otwierają się takie miejsca – stworzone z pomysłem i serwujące produkty, których nie można spróbować nigdzie indziej w Toruniu. Szkoda, że kawiarnia nie powstała w centrum, ale z drugiej strony – może to i dobrze? Będzie miała ona na pewno swoich stałych bywalców z rozrastającego się osiedla JAR, a ci, którzy polubili tę przytulną, sielską atmosferę i pyszne, domowe ciasta na pewno znajdą czas, by zajrzeć tam ponownie.
Jakie są Wasze ulubione kawiarnie w Toruniu?
Sara

wtorek, 12 lutego 2019

Jak zmieniło się moje życie po wygranej w "Milionerach"?


Czy ktoś to jeszcze pamięta? W listopadzie 2017 wystąpiłam w programie "Milionerzy" (odcinek 95 dla zainteresowanych). Miliona co prawda nie wygrałam, ale nie odpadłam też na pytaniu za 1000 zł.

Jak zmieniło się moje życie od tego czasu?

Scenariusz 1: Kupiłam torebkę Chanel i na nic więcej nie starczyło.
Scenariusz 2: Wygrana jakoś tajemniczo zniknęła. A ciuchy tak samo tajemniczo przestały mieścić się w szafie.
Scenariusz 3: Kupiłam bilety na Wyspę Wielkanocną, tylko zapomniałam, że trzeba jeszcze wrócić.
Scenariusz 4: Przez miesiąc żywiłam się wyłącznie w drogich restauracjach. Suma na koncie zmalała, a tyłek urósł.
Scenariusz jedyny i prawdziwy: Fakt jest taki, że pierwsze, co zrobiłam po otrzymaniu wygranej (oprócz skakania i tańczenia z radości), to zakup karmy dla piesków z toruńskiego schroniska. Nie wydałam swojej wygranej na podróż do Stanów ani do Australii. Stolic europejskie dalej zwiedzałam w swój niskobudżetowy sposób.

Raczej nie jestem osobą, która, gdy dostaje albo zarobi jakieś pieniądze, od razu je wydaje. Zbieram na wkład własny do mieszkania.

Ale wygrana to w końcu nie tylko pieniądze! To też sława i rozpoznawalność. ;) Chyba nigdy nie zapomnę tych tysięcy wejść na bloga, zaproszeń na Facebooka od obcych ludzi, telefonów z lokalnych redakcji…

Co śmieszne, swoją wygraną przeżywałam kilka razy. Gdy w telewizji emitowano powtórkę odcinka z moim udziałem, znów odebrałam mnóstwo wiadomości z gratulacjami, a blog ponownie przeżywał oblężenie.

Nie muszę chyba wspominać, że nawet przy pobieraniu krwi panie pielęgniarki gratulowały mi wygranej? A moja fryzjerka powitała mnie słowami: "Pani Saro, oglądałam!". Oczywiście dowiedziałam się też, że jestem mądra, roztropna i usłyszałam: "A mówiliście, że ta Sara taka szczuplutka!".

Nie będę Wam wciskać kitu, że dzięki wygranej w "Milionerach" uwierzyłam w siebie albo że nagle znalazłam faceta (o dziwo, znalazłam go wcześniej!). Na pewno jednak ten mój mały telewizyjny epizod był czymś, co będę długo wspominać. Moja mama od czasu do czasu włącza sobie nagranie z moim udziałem… Ja wtedy zwykle uciekam z pokoju.
Ale 10 tysięcy pieszo nie chodzi, co nie?
Jeśli jesteście ciekawi szczegółów mojego występu, odsyłam tutaj.
Sara

niedziela, 10 lutego 2019

Wystawa Kotów Rasowych w Toruniu 2019


Koty to urodzeni modele. Co prawda, czasami są niecierpliwe, czasami obrażone, a czasami zwyczajnie zmęczone. Ale to nie odbiera im wrodzonego piękna i uroku! Mam dla Was zdjęcia z kolejnej Wystawy Kotów Rasowych, która odbyła się w Toruniu.
Tym razem wydarzenie odbyło się w Auli Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Zwierząt było naprawdę sporo, choć odwiedzających jeszcze więcej! Jakie rasy królowały tym razem? Jak zawsze było bardzo dużo kotów rasy brytyjskiej, o różnym umaszczeniu. Odwiedzający mogli podziwiać też takie rasy jak maine coon, norweskie leśne, cornish rex, devon rex czy selkirk rex. Te ostatnie przypominają owieczki i bardzo lubią być głaskane. Poza tym na wystawie można było oglądać koty ragdoll, koty rasy amerykańskiej czy syberyjskiej. Nie zabrakło wyróżniających się sfinksów w garniturkach i sukienkach.
Jak zachowują się kotki na wystawie? Większość śpi lub odpoczywa. Niektóre ewidentnie mają już dość przebywania w klatkach i chętnie wychodzą na zewnątrz, a nawet… skaczą na swoich właścicieli.
Chodzenie na wystawy kotów raczej nigdy mi się nie znudzi. To okazja do sfotografowania kocich modeli, ale też posłuchania ciekawych komentarzy, rozmów czy rad dotyczących konkretnych ras. Z tłumu można wyłowić takie teksty jak: "Ten wygląda jak szczur!" albo "A ten to taki mały gepard! Mamo, a czy to jest gepard?".
Kot w domu to moje wielkie marzenie. Mam nadzieję, że zrealizuję je po wyprowadzce z domu. Z płytek lub paneli na pewno łatwiej będzie odkurzyć kocią sierść niż z tak puchatej wykładziny, jaką mam obecnie w pokoju. Marzy mi się kot brytyjski niebieski. Wyobrażam sobie, jak w prezencie ślubnym dostaję samojeżdżący, automatyczny odkurzacz, który staje się pojazdem dla mojego pupila…
Jak zawsze mam dla Was sporo kadrów z wystawy kotów. Zrobienie dobrych zdjęć na takim wydarzeniu to nie lada wyzwanie. Kotki albo chowają się w swoich domkach, albo odwracają onieśmielone. Inne są po prostu zmęczone napierającym tłumem. Są też takie, które ani na moment nie chcą się zatrzymać i zapozować.
Jesteście team psy czy team koty? Która rasa kotów jest Waszą ulubioną? Jeśli mało Wam zdjęć mruczących piękności, odsyłam Was do postów z poprzednich wystaw. Znajdziecie je tu, tutu i tu.
Uściski!
Sara

czwartek, 7 lutego 2019

Wizz Air – 12 rzeczy, które musisz wiedzieć przed lotem


Post aktualny na 10 stycznia 2020
Był już post dotyczący Ryanaira, czas na kolejną tanią linię lotniczą! Poznajcie ją lepiej, by nic Was nie zaskoczyło w czasie podróży. Wpis ten ma podobną budowę do tekstu na temat Ryanaira, możecie więc porównać obie linie lotnicze.

1. Wizz Air to węgierski przewoźnik.

2. Z Polski dolecimy Wizz Airem do 28 krajów (do Austrii, Danii, Finlandii, Francji, Hiszpanii, Holandii, Niemiec, Norwegii, Portugalii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Włoch, Bułgarii, Chorwacji, Grecji, Gruzji, Izraela, Maroka, Czarnogóry, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Belgii, Rumunii, Szwajcarii, a także na Islandię, Ukrainę, Węgry, Cypr i Maltę). A zatem Wizz Airem dolecimy z Polski do większej liczby krajów niż Ryanairem.

3. Można jednak powiedzieć, że te dwie linie w pewnym sensie się uzupełniają, np. Wizz Air nie lata z Polski do Jordanii, a Ryanair już tak. Wizz Air natomiast lata do Gruzji. 

4. Wizz Airem z naszego kraju dolecimy do czterech państw położonych poza Europą - do Maroka, do Izraela, do Gruzji i do ZEA.

5. Zdarza się, że Wizz Air lata na główne lotniska, w przeciwieństwie do Ryanaira.

6. O ile irlandzki przewoźnik oferuje połączenia z dwunastu polskich lotnisk, o tyle węgierski Wizz Air - tylko z dziewięciu.

7. Wizz Air nie oferuje w Polsce lotów krajowych.

8. Wizz Air jest linią niskobudżetową, na pokładzie samolotu musicie więc zapłacić za wszelkie udogodnienia. Oznacza to, że nie otrzymacie darmowego posiłku ani napojów. Możecie je zakupić u obsługi pokładowej. Na pokładzie samolotu możecie też zakupić kosmetyki, perfumy, a nawet lalkę-stewardessę.

9. Bezpłatna odprawa w Wizz Airze dostępna jest na 48 h przed wylotem. Natomiast jeśli wykupicie miejsce na pokładzie, możecie odprawić się bezpłatnie na 30 dni przed wylotem. Jeśli nie zakupicie miejsca, zostanie ono Wam przydzielone losowo. Wybór miejsca kosztuje od 1 euro do nawet 50 euro. Wszystko zależy od tego, jakie miejsce sobie zażyczycie oraz kiedy lecicie i dokąd.

10. Obecnie na pokład samolotów linii lotniczej Wizz Air możemy bezpłatnie zabrać ze sobą tylko plecak/torbę o wymiarach max. 40 x 30 x 20 cm. Natomiast jeśli chcemy podróżować z walizką podręczną, mamy dwie opcje. Pierwsza, droższa – możemy zapłacić od 40 do 119 zł (cena zależna od sezonu) i nadać naszą walizkę o wymiarach maks. 55 cm x 40 cm x 20 cm, i maks. wadze 10 kg przy stanowisku odprawy bagażu. Nie będziemy mieli jej ze sobą w samolocie. Druga opcja – możemy wykupić pierwszeństwo wejścia na pokład (Wizz Priority). Cena tej usługi zaczyna się od 22 zł, ale może wynieść nawet 153 zł!. To jednak nadal zwykle tańsza opcja od nadania bagażu, choć ograniczona. Może ją wykupić tylko określona liczba pasażerów. Plus jest taki, że mamy ze sobą walizkę w samolocie, nie musimy na nią czekać po wylądowaniu, no i prawdopodobnie nikt nie będzie jej ważył.

11. Jeśli okaże się, że nie możecie lecieć w wybranym przez siebie terminie, mam dla Was smutną wiadomość. Zwykle bardziej opłaca się kupić nowy bilet, niż wymieniać poprzedni. Opłata za zmianę lotu waha się ‎od 30 do 40 euro. Podobnie nie opłaca się zmieniać nazwiska na bilecie. Jeśli osoba, z którą planowaliście odbyć podróż, nie może lecieć i chcecie zabrać kogoś innego, prawdopodobnie kupno nowego biletu okaże się tańsze. Zmiana nazwiska to koszt 45 euro.

12. Wizz Air oferuje nam szereg usług. Warto wspomnieć o jednej z nich - Wizz Flex. Jej koszt to 10 euro. Jeśli wybierzemy Wizz Flex przy zakupie biletu, będziemy mogli później zmienić datę, godzinę, a nawet trasę. Należy jedynie dopłacić różnicę między cenami biletów. Będziemy mogli również anulować swoją rezerwację i ubiegać się o zwrot kosztów. Więc jeśli boicie się, że data Waszego lotu może ulec zmianie albo że nie będziecie mogli lecieć, być może warto poświęcić 10 euro i później nie musieć płakać nad tym, że straciliście pieniądze wydane na bilet. Jeśli nie kupicie usługi Wizz Flex, nie możecie anulować lotu, a Wizz Air nie zwraca pieniędzy za niewykorzystane bilety.

Częściej latacie Ryanairem czy Wizz Airem?
Jeśli macie jakiekolwiek pytania na temat lotu którąś z tych linii lotniczych, piszcie śmiało!
Sara

poniedziałek, 4 lutego 2019

Korea Północna: czy można tam jechać na wycieczkę?


Korea Północna. Kraj owiany mroczną tajemnicą. Powstają o nim szokujące filmy dokumentalne. Ja tymczasem chciałabym Wam dziś pokazać pocztówki z tego miejsca. Nie wiem, czy to nie będzie równie szokujące.

Pocztówki kojarzą się z miłą pamiątką. Zwykle możemy na nich podziwiać piękne widoki, przywozimy je z wakacji. Pocztówki rzadko kiedy przedstawiają cierpienie czy wady danego kraju. I… tak też jest z widokówkami z Korei Północnej.

Maciek zdobył dla mnie dwie kartki z tego kraju. Obie przedstawiają górskie szczyty. Pewnie niewielu z Was o tym wie, ale do Korei Północnej organizowane są wycieczki. Oczywiście nie ogląda się wówczas cierpienia i biedy na ulicach Pjongjangu. Turystom pokazywane są wybrane fragmenty koreańskiej rzeczywistości. Prawda jest jednak taka, że większość turystów w Korei Północnej stanowią mieszkańcy Chin, Rosji oraz Japonii. Nie można jednak podróżować po tym kraju samodzielnie, wymagany jest przewodnik. Co ciekawe, istnieje taki obszar w Korei Północnej, w którym mogą przebywać nawet obywatele skonfliktowanej z autorytarnym krajem Korei Południowej i nie potrzebują na taki pobyt żadnych specjalnych zezwoleń. To teren wokół góry Kumgang w Górach Diamentowych.

Pewnie zastanawiacie się, co przedstawiają moje pocztówki z Korei Północnej. Na obu znajdziemy widoczki z Gór Diamentowych właśnie. To malownicze miejsce pełne rozmaitych formacji skalnych, wodospadów i jezior. Oprócz tego w górach znajdują się klasztory buddyjskie. Obstawiam, że to jedno z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc w Korei Północnej.
Przyznam Wam szczerze, że ja z jednej strony chciałabym zobaczyć na żywo, jak wygląda funkcjonowanie w Korei Północnej. Z drugiej strony obawiam się, że wróciłabym stamtąd przygnębiona i przekonana o własnej bezradności. Nie wiem też, czy dałabym radę kłaniać się każdemu napotkanemu pomnikowi.

Poszperałam trochę w Internecie i znalazłam oferty wycieczek do Korei Północnej. Turystom proponuje się odwiedzenie Gór Diamentowych, miasta Wonsan czy wodospadu Kuryong. W planie jest też zwiedzanie stolicy kraju – od jednego pomnika do drugiego. W Internecie można znaleźć zarówno ofertę polskiego biura podróży - wyjazd kosztujące ponad 10 tys., jak i informacje o wycieczkach z Chin, których ceny zaczynają się od kilkuset euro. Tylko najpierw trzeba jakoś dostać się do Chin.

Korea Północna – chcielibyście zobaczyć ten kraj na żywo? Czy przeraża Was taka perspektywa?
Sara