Tak, byłam w "Milionerach". Jakby ktoś jeszcze nie zauważył.
A to można tak po raz
drugi…?
Być może niektórzy z Was pamiętają moją marcową przygodę z programem "Milionerzy" – nie udało mi się wówczas usiąść na fotelu przed
Hubertem. Gdy przeprowadzano eliminacje do kolejnej edycji, usilnie namawiałam
Maćka i moich rodziców, by wysłali swoje zgłoszenia. W końcu sama, w
ostatnim dniu, wypełniłam formularz i… dostałam się. W eliminacjach możecie
brać udział wielokrotnie – słyszałam o ludziach, którzy swoich sił próbowali
trzy czy cztery razy.
O boże, to ja!
Stresowałam się przed nagraniem, nie ma co ukrywać. Tym
bardziej mi miło, gdy ludzie piszą, że tego zdenerwowania nie było po mnie
widać. Podczas konkurencji "Kto pierwszy, ten lepszy" wydawało mi się, że
zrobiłam wszystko wolno, zbyt wolno. Dopiero potem moja mama, która siedziała
na widowni, opowiadała mi, że gdy ja już się oparłam, inni jeszcze naciskali i
się zastanawiali. Nie potrafiłam ukryć zdumienia, kiedy okazało się, że jestem
pierwsza.
Sześć szybkich pytań
Mówiłam sobie, że jak – jakimś cudem – dostanę się na fotel
przed Hubertem, chcę wygrać cokolwiek. Nie dla mnie ryzykowanie, wolałam wziąć
10 tysięcy, niż spaść do tysiaka. Mój rozsądek przeważył, wolałam brać koła. Na
fotelu towarzyszyła mi wielka niepewność – jakąkolwiek odpowiedź zaznaczałam,
czułam ekscytację pomieszaną z przerażeniem. To prawda, co mówią – gdy się
siedzi przed telewizorem, jest inaczej. A w studiu gra toczy się o prawdziwe
pieniądze, mogę je mieć albo nie, trudno zatem zachować spokój. Czy sądzę, że zadane
mi pytania były trudne? Hmm, widziałam łatwiejsze, ale zdarzało się też tak,
że, oglądając "Milionerów" na kanapie w domu, nie znałam poprawnej odpowiedzi na
pierwsze czy drugie pytanie. Więc myślę, że i tak miałam trochę szczęścia (a
może wiedzy?)
Po programie
To, co wydarzyło się (i nadal wydarza) po emisji odcinka ze
mną, jest nie do opisania. Przychodzą mi do głowy różne przymiotniki –
nieprawdopodobne, niewiarygodne, szalone – ale to nadal za mało. To zabrzmi
banalnie, ale ja się serio tego wszystkiego nie spodziewałam. Nie myślałam, że
statystyki bloga wzrosną o kilka tysięcy (!) podczas jednego wieczoru. Nie
wiedziałam, że można mieć tyle powiadomień na Facebooku. Nie sądziłam, że będę
wszędzie – począwszy od Pomorskiej (!), poprzez Interię (!!!), skończywszy na
dziwnych fanpage’ach, o których wcześniej nie miałam pojęcia (wystarczy
wspomnieć Mordor na Domaniewskiej, Mnie Śmieszy czy Korpo Biurwa). A jeden z
najśmieszniejszych faktów po emisji odcinka była liczba zaproszeń do znajomych
na Facebooku… Ciekawe, kto chciał pożyczyć stówę?
Spotkałam się z wieloma naprawdę miłymi i przyjaznymi reakcjami,
znajomi nie tylko gratulowali, ale też wyrażali dumę. Pisali do mnie obcy
ludzie (!), mówiąc, że także kochają podróże, że świetnie wypadłam, że
rozsławiłam Nieszawkę. Okazuje się, że zyskałam swoich… fanów. To wszystko
trochę mnie przytłaczało, chociaż jednocześnie było ogromnie miłe i wywoływało
uśmiech na mojej twarzy.
Jednym z największych zaskoczeń było dla mnie to, że po
obejrzeniu odcinka Milionerów napisała do mnie moja daleka krewna, której
wcześniej nie znałam.
Oczywiście były też hejty – cokolwiek zrobisz, ludzie i tak zmieszają
cię z błotem. Nieważne, że dobrze odpowiedziałam na pytanie, według internautów
za długo się zastanawiałam. A według innych "zbyt inteligentna to ja nie
byłam". Przykre było to, że część bliskich mi osób nawet nie raczyła wysłać
choć krótkiej wiadomości albo złożyć gratulacji.
Ciężar sławy
To wszystko tak mnie zszokowało, że bałam się włączać
Facebooka następnego dnia. Nie czytam wszystkiego, co o mnie napisano, bo nie
mam na to czasu. Ale dziękuję tym, którzy mnie wspierają. Jakby co to sodówa
nie uderzyła mi do głowy (tak myślę). Chociaż dzisiaj rano, gdy szłam przez
miasto, miałam wrażenie, że niektórzy przyglądają mi się nieco dłużej… A nie
miałam nic dziwnego na twarzy.
Oczywiście nazwisko źle napisane xD |
Na co chcę
przeznaczyć nagrodę?
Oczywiście, że na podróż! Ale dokąd? Tego jeszcze nie wiem…
;) Niekoniecznie do Reykjaviku, haha.
fot. Justyna Kierzkowska |
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące mojego występu w "Milionerach", piszcie śmiało. Jeśli będę mogła
- odpowiem.
Dziękuję za wszystkie wyrazy sympatii! Dziękuję tym, którzy
oglądali. Wczoraj przed telewizorem stresowałam się chyba jeszcze bardziej niż
w studiu…
Gratulacje :-) Jesteś przykładem na to, że jak się podejmuje wiele prób i nieprzerwanie dąży do celu to można wiele osiągnąć :-) Wielkie brawa za odwagę :-) Życzę Ci wielu fantastycznych podróży, pozdrawiam -twoja czytelniczka
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe i motywujące słowa. :D Pozdrawiam ciepło!
UsuńJestem z Ciebie bardzo dumny, Kochanie! <3
OdpowiedzUsuńCieszę się!! <3 Dziękuję za ciągłe wsparcie.
UsuńGratuluję :) myślałam nad zgłoszeniem się do programu, ale trochę obawiam się że mogłabym zrobić z siebie błazna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Zgłosić się zawsze można, warto próbować. To niesamowite przeżycie, no i szansa na wygranie pieniędzy, a co za tym idzie spełnienie swoich marzeń. :) Odwagi!
UsuńGratuluję i zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :)
UsuńKurczę, a ja nie oglądam TV i tyle straciłam! Dobrze, że tutaj mogłam obejrzeć z poślizgiem ten odcinek Milionerów :) Gratuluję Saro, serdecznie gratuluję! Podróż z pewnością będzie udana i z przyjemnością przeczytam relację...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mimo to udało się Pani obejrzeć! :) Muszę przyznać, że ja już też coraz rzadziej oglądam telewizję. Dziękuję za gratulacje, jeszcze nie wiem, gdzie się wybierzemy, ale relacja z podróży z pewnością pojawi się na blogu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Wow dawno do Ciebie nie zaglądałam a tu taki news. Cudownie ! Wspaniale i gratuluję. Doświadczenie na pewno bezcenne !
OdpowiedzUsuńPolecam do treningu konkurencji "Kto pierwszy, ten lepszy" moją aplikację. Znajdziesz ja na Google Play pod nazwą "Znasz poprawną kolejność? Milionerzy eliminacje".
OdpowiedzUsuń