Nie wiem, czy można znaleźć pocztówki z
Warszawy z podpisem "Wola", "Ochota” albo "Praga". Ale
za to na pewno dostaniecie widokówki z Luksemburga z napisem
"Kirchberg". To małe miasto w mieście.
Maciek narzekał na Kirchberg. Nie
spodobały mu się tamtejsze budynki, a jeszcze bardziej nie spodobał mu się pan,
który przyczepił się do nas, bo robiliśmy zdjęcia. No właśnie, jak to jest,
polski sejm można fotografować, Parlament Europejski w Brukseli również, a
budynków powiązanych z Unią Europejską zlokalizowanych w Luksemburgu nie?
W dzielnicy Kirchberg znajduje się
siedziba Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, Europejskiego Trybunału
Obrachunkowego, oddziały Komisji Europejskiej, sekretariat Parlamentu
Europejskiego, Europejski Bank Inwestycyjny oraz budynki należące do
Uniwersytetu w Luksemburgu. Nie widzieliśmy wszystkich tych obiektów, ale chyba
niewiele straciliśmy. Te, które zdołaliśmy odnaleźć, faktycznie nie
prezentowały się zbyt okazale. Gdyby nie flagi, pewnie minęłabym je obojętnie.
Dzielnica Kirchberg nie zmieniła jednak naszej opinii o Luksemburgu. Ale wiecie
co, gdziekolwiek oglądam tego typu budynki związane z Unią Europejską lub
innymi ważnymi instytucjami, czuję się nieco zawiedziona ich wyglądem. Chyba
przestanę poświęcać na nie czas podczas innych wycieczek.
Niedaleko
europejskich budynków można podziwiać filharmonię. Przywiodła mi ona na myśl
operę w Szczecinie, nagradzaną i wychwalaną, a w rzeczywistości wyglądającą jak
kiczowata góra lodowa. Wyczytałam, że kształt filharmonii luksemburskiej
podkreśla jej niezależność. Ekhm.
Opuściliśmy
Kirchberg i postanowiliśmy pospacerować jeszcze trochę po Luksemburgu, zobaczyć
miejsca, których nie udało nam się obejrzeć wcześniej. Zdecydowaliśmy się
wybrać na jeden z punktów widokowych. Nie muszę wspominać, że spędziliśmy tam
sporo czasu? Trzeba było zrobić pełną sesję zdjęciową. :D Taras widokowy
znajdował się niedaleko baszty, którą widzieliśmy dwa dni wcześniej.
Późnym popołudniem wróciliśmy w okolice
Placu Konstytucji, ponieważ wydawało nam się, że widzieliśmy tam schody na dół,
prowadzące do parku. Schody znaleźliśmy, ale wylądowaliśmy w jakichś dziwnych
chaszczach i szybko wróciliśmy na górę.
Wydaje mi się, że miasto Luksemburg
polubiłam za widoki. Za atmosferę. Za to, że gdzie się nie spojrzało, coś
przykuwało uwagę. Luksemburczycy to szczęściarze – mają te scenerie na co
dzień.
Tuż pod miastem
znajduje się lotnisko Luksemburg. Jejku, samoloty przelatywały tak nisko, że
można było bez problemu przeczytać napisy na nich. Przypomniało mi to plażę w
Sint Maarten – słyszeliście o niej? Największą atrakcją są tam właśnie samoloty
przelatujące zaledwie kilkanaście metrów (!!!) nad głowami ludzi.
W jednym z kolejnych postów chciałabym
pokazać Wam cudowny zamek w Vianden oraz Diekirch – miasteczko, do którego nie
planowaliśmy jechać, ale coś nas do niego przyciągnęło. :)
Uściski!
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.