piątek, 28 grudnia 2018

Ten wspaniały rok - podsumowanie #2


Ten rok był tak pełen wrażeń, że podsumowanie nie zmieściło się w jednym poście. Poprzednią część alfabetu znajdziecie tutaj

L jak loty. W minionym roku leciałam samolotem dwanaście razy. Wiązało się z tym kilka nowości. Po raz pierwszy leciałam Wizzairem, po raz pierwszy płakałam, bojąc się, że nie zdążę na samolot, po raz pierwszy przepadły mi bilety lotnicze, po raz pierwszy ubiegałam się o odszkodowanie za odwołany lot. Nie pierwszy raz z kolei pstrykałam zdjęcia z okien samolotu. To chyba nigdy mi się nie znudzi. Szczyty i wyspy widoczne z samolotu to bajka! Ciekawe, czy kiedyś dane mi będzie oglądać Himalaje z góry?
Ł jak łapki kotka. I ładne kotki. W tym roku odwiedziłam wyjątkowo dużo wystaw kotów, ale przede wszystkim zakochałam się w kocie. Najgorsze, że nie swoim. Własnego jeszcze nie mam (pomijając Pusheena i Hamiltona). Otóż zaobserwowałam pewnego dnia, że moi sąsiedzi mają kota, który odpoczywa na podjeździe. Właściwie to moja mama zorientowała się jako pierwsza. Zrobiła mu nawet zdjęcia, na którym nie przypominał ani kota, ani żadnego innego zwierzęcia, raczej kupę futra. Ale to nie szkodzi. Kot doczekał się bowiem całkiem obszernego katalogu zdjęć na moim dysku, dorobił się nawet imienia. Niestety, zimą nie widuję go już tak często jak kiedyś… Pozostaje mi czekać na Pracusia do wiosny.
M jak Malta. Nie dla mnie leżenie na plaży i kąpiele w morzu. Malcie nie można jednak odmówić uroku. To miejsce, jakiego nie widziałam nigdy wcześniej – niewielka wyspa, na której wszystkie budynki wyglądają podobnie. To na Malcie zobaczyłam najpiękniejszy kolor wody w swoim życiu (właściwie to nie wodą, tylko piaskiem powinnam się zachwycać, ale co tam). Powtarzam to do znudzenia, ale Malta była naszym pierwszym rodzinnym wyjazdem do ciepłego kraju, więc na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci. Ktoś, kto, odkąd skończył trzy lata, co roku smaży się na Krecie, w Turcji albo innym Egipcie (nie ogląd nawet piramid), tego nie zrozumie.
N jak nowe kraje. I nie myślę tu tylko o nowych odwiedzonych przeze mnie krajach, lecz przede wszystkim o pocztówkach z nowych krajów! W tym roku przybyło mi ich aż 27, wiele dzięki Maćkowi. Obecnie zostało mi już tak mało państw do zdobycia, że… zastanawiam się, czy kiedykolwiek je zdobędę. Nie chcę kupować pocztówek. A postcrosserów z brakujących mi krajów albo nie ma wcale, albo nie chcą się wymieniać z Polakami. Muszę szukać innych sposobów. Jeśli ktoś z Was ma jakiś  pomysł, jak zdobyć kartki z takich krajów jak: Angola, Benin, Botswana, Demokratyczna Republika Konga, Dominika, Grenada, Gwinea Równikowa, Kamerun, Komory, Kongo, Malawi, Mauretania, Palau, Papua Nowa Gwinea, Paragwaj, Republika Środkowoafrykańska, Sudan, Togo, Tonga, Tuvalu, Wyspy Salomona, Wyspy Św. Tomasza i Książęca, dajcie znać!
O jak odwołana podróż. Jestem osobą, która płacze dość często. Neurotycy tak mają. Płaczę ze stresu. Z bólu. Ze smutku. Z bezradności. W tym roku płakałam też nad ludzką głupotą, brakiem przezorności i straconym marzeniem. Dobrze, że je odzyskaliśmy.
P jak puzzle. Zaczęło się na początku roku. Z nudów. Najpierw nieśmiało, 300 części, później 500, w końcu 1000. Na więcej na razie się nie porywam. Wszystkie ułożone puzzle skrzętnie fotografowałam. Ze zdjęć wynika, że ułożyłyśmy z mamą w tym roku 22 pudełka puzzli. Były wśród nich przede wszystkim widoki i zabytki architektoniczne.
R jak Regina Brett. W zeszłym roku spotkałam się z Nicholasem Sparksem. W tym roku mogłam przytulić Reginę Brett. Kto następny, Colleen Hoover, a może Richard Paul Evans?
S jak San Marino. Miało być ciepło. Mieliśmy uciec od zimnej Polski. Tymczasem trafiliśmy do ośnieżonego kraju. Była to jednak piękna wycieczka i gdy patrzę na swoje pocztówki z San Marino, żałuję, że nie mam żadnej zimowej. Poznałam to państwo w śniegu, takie mnie zachwyciło i takie chcę je zapamiętać.
T jak The Smiths. W tym roku mój chłopak wydał książkę. To pierwsza polska biografia zespołu The Smiths. Przed poznaniem Maćka nigdy wcześniej nie słyszałam o The Smiths. Za to gdy pierwszy raz usłyszałam ich piosenki, to… nie chciałam słuchać dalej. Morrissey brzmiał okropnie. Dopiero po zapoznaniu się z historią tej grupy, nieśmiało zaczęłam puszczać jakieś pojedyncze utwory… I tak się stało, że drugim najczęściej słuchanym przeze mnie na Spotify wykonawcą w 2018 roku był właśnie zespół The Smiths. Towarzyszyłam Maćkowi na jego spotkaniach autorskich, wypytałam go o szczegóły związane z książką i cieszyłam się z każdej recenzji. Nie muszę wspominać, że były pozytywne? Jeśli choć trochę interesujecie się muzyką, przeczytajcie "Piosenki o twoim życiu". Nie musicie lubić biografii. Przed sięgnięciem po tę książkę nie musicie nawet lubić The Smiths. Maciek pisze tak, że polubicie.
U jak ukulturnianie się. Zdarza mi się mówić, że nie lubię muzeów. To małe kłamstwo, a właściwie nieścisłość: nie przepadam za niektórymi typami muzeów. Inne uwielbiam. W tym roku odwiedziłam chociażby Muzeum Azji i Pacyfiku, Muzeum Polskiej Wódki czy Muzeum Domków dla Lalek. Uwielbiam nietuzinkowe placówki, stworzone z pasją. A jeśli mowa o ukulturnianiu się, to w ostatnich miesiącach starałam się to robić na rożne sposoby – odwiedzałam wystawy czy festiwale. Po prostu czasami wychodziłam z domu. Zwykle nie żałowałam.  
W jak wystąpienia. Mam 21 lat. Gdyby ktoś mi powiedział, że będę przemawiać przed tłumem, który nie jest trzymany w sali przymusem i nie jest to przemówienie na koniec szkoły, otworzyłabym szeroko oczy ze zdumienia. Nadal otwieram,  gdy pomyślę o tych osobach, które stały po to, by dowiedzieć się, jakie są moje sposoby na tanie podróżowanie. Stały, bo wszystkie miejsca były zajęte. Kurtyna.
Z jak zaproszenia. Zakończę mało skromnie. Przez większość czasu nadal nie wierzę w siebie, ale są takie momenty, gdy znam swoją wartość. Gdy zostaję doceniana za swoją pracę. 
Jejku. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jakie mam super życie. Jestem za to bardzo, bardzo wdzięczna. Postaram się mniej narzekać!
Jaki był Wasz rok? Życzę Wam, byście w kolejnym spełniali swoje marzenia! Nie odkładajcie ich na później.
Sara

środa, 26 grudnia 2018

Ten wspaniały rok - podsumowanie #1



Podsumujcie mijający rok. Przekonajcie się, ile dobrego się zdarzyło.

Ja jak co roku mam dla Was alfabetyczne podsumowanie minionych dwunastu miesięcy.

A jak Ateny. Miały być brzydkie, zakurzone, brudne i w ogóle ble i faktycznie trochę takie były. Ale jednocześnie można było podziwiać tam zapierające dech w piersiach widoki. Ateny pożegnały nas awarią metra i ulewnym deszczem. Do samej stolicy raczej nieprędko wrócę, chyba że będę się tam przesiadać, aby dotrzeć do Santorini.
B jak Bułgaria. Miejscami nadal wyglądająca biednie i socjalistycznie, ale chwilami naprawdę urokliwa. Położenie Sofii – podobnie jak Aten – pozwala na podziwianie pięknych widoków. Jeden dzień spokojnie wystarczy Wam na zwiedzenie tego miasta i to na piechotę. A wieczorem wypijcie herbatę w Macu, bo dają do niej miodzik.
C jak cele. Na 2018 rok miałam ich osiem, wypełniłam pięć. Nie tak źle, ale też nie jakoś rewelacyjnie. Najbardziej cieszę się ze zrealizowanego celu podróżniczego, czytelniczego i tego dotyczącego stypendium. Cały czas się zastanawiam, czy wypisywać postanowienia na kolejny rok. Na pewno odpuszczę na razie odwiedzenie meczetów w Kruszynianach i Bohonikach – zdałam sobie sprawę, że ze względu na trudny dojazd najłatwiej zajrzeć tam przy okazji podróży do Mińska. Nie będę też raczej obiecywać sobie, że przepracuję w wakacje równy miesiąc. A czy warto planować podróż za granicę i czytanie książek, skoro i tak to robię?
D jak dziennikarstwo. W grudniu minęły dwa lata, odkąd dołączyłam do redakcji Spod Kopca. Był to dobry moment na to, by zamknąć drzwi i otworzyć okno. Odeszłam z redakcji, jednak nie będę ukrywać, że bycie jej częścią dało mi wiele możliwości. Tylko w 2018 roku przeprowadziłam wywiad z Jankiem Traczykiem, Wojtkiem Kiełbasą czy właścicielką jedynego toruńskiego antykwariatu. Zrobiłam też kilka fotorelacji z koncertów i napisałam ponad sto artykułów. A wiadomo, że aby lepiej pisać, trzeba po prostu pisać. Więc to robiłam.
E jak escape roomy. W 2018 roku liczba odwiedzonych przeze mnie pokoi zagadek osiągnęła 30. Z tej genialnej formy rozrywki zamierzam korzystać również w kolejnych miesiącach. Zauważyłam, że w escape roomie przez 60 minut nie myślę o niczym innym niż zagadki. Jeśli więc coś Was trapi, idźcie do escape roomu – tam czeka na Was mnóstwo problemów do rozwiązania!
F jak filmy. Jednym z moich celów na rok 2018 było obejrzenie trzydziestu filmów. Niektórzy oglądają tyle w miesiąc. Ja niestety nie. Muszę jednak przyznać, że ten cel zmotywował mnie do częstszego chodzenia do kina. Wyszukiwałam promocje i rozmaite akcje, by nie płacić za bilety więcej niż 20 zł. Przygotuję dla Was osobny post o tym, które filmy obejrzane w 2018 polecam.
G jak Gozo. Będąc na tej wyspie, miałam taką myśl: "Chcę tu zabrać Maćka". Świadomie stwierdziłam, że muszę wrócić w to miejsce. Rzadko mi się to zdarza. Gozo miało w sobie coś sielskiego, coś dziewiczego. Krajobrazy momentami przypominały wieś, w której czas się zatrzymał, chwilami bardziej kojarzyły się z powierzchnią Marsa. Polecieć na Maltę i nie wybrać się choć na jeden dzień na Gozo to grzech.
H jak hidżab. Może znacie tę nazwę z książek o arabskich mężach (i naiwnych Polkach) albo z telewizji. Ja miałam okazję na własne oczy, a właściwie na własnym ciele przekonać się, jak kobieta czuje się w hidżabie czy abai. Mimo że miałam na sobie to tradycyjne arabskie ubranie zaledwie przez kilka minut, zdążyłam poczuć się odarta z kobiecości. Nie patrzyłam w lustro. Dopiero później, oglądając zdjęcia, przekonałam się, jak wyglądałam. To był szok. Przychodzą mi na myśl historie w stylu: "Gdy założyłam strój baletnicy, wiedziałam, że muszę związać swoją przyszłość z tańcem…". Ja gdy włożyłam hidżab, utwierdziłam się w przekonaniu, że przejście na islam mi nie grozi. 
I jak Italia. W 2017 roku dwukrotnie odwiedziłam Łotwę. W 2018 z kolei dwa razy poleciałam do Włoch - w marcu, kiedy zwiedziłam San Marino, Rimini i Bolonię, oraz w maju, gdy babcia zabrała mnie na wycieczkę do Rzymu. Z jednej strony cudownie było znów zobaczyć Koloseum, z drugiej strony zdałam sobie sprawę, że jednak nie chcę mieszkać w Italii. Tamtejsza pizza mi nie smakuje, a poruszanie się samochodem to masochizm. Włoski styl bycia jest dla mnie zbyt luźny, a ulice, przynajmniej w Rzymie, to śmietniki.
J jak Jordanki. Długa rekrutacja sprawiła, że powoli traciłam nadzieję. Nie straciłam jej jednak do końca. Opłaciło się. W listopadzie napisałam dwa pierwsze teksty na temat koncertów i spektakli odbywających się w Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki. To niesamowite móc uczestniczyć w najważniejszych kulturalnych wydarzeniach w Toruniu, a relacjonowanie ich jest prawdziwym wyzwaniem. Mam nadzieję, że ta przygoda będzie trwała jak najdłużej. Dodaje mi to wiary w to, że potrafię pisać (choć pan z Fly4Free twierdził inaczej).
K jak koncerty. Raczej daleko mi do dziewczyny, która chodzi na koncerty, tańczy pogo (czy pogo się tańczy?) i wydaje pięćset złotych na jeden bilet, by zobaczyć gwiazdę z zagranicy. Gdy przejrzałam jednak swoje posty i zdjęcia z tego roku, okazało się, że uczestniczyłam w kilku koncertach. Największy z nich to oczywiście występ Eda Sheerana na Stadionie Narodowym. Notabene od tego wydarzenia bardzo rzadko włączam piosenki Eda, za to uwielbiam słuchać Anne-Marie (w tym roku była ona piątym najczęściej słuchanym przeze mnie wykonawcą na Spotify!). Oprócz wielkiego show w stolicy miałam okazję uczestniczyć w koncercie Janka Traczyka, Wojtka Kiełbasy, Tymona Tymańskiego czy Leszka Możdżera i Glorii Campaner. Posłuchałam także na żywo Natalii Nykiel, Kasi Kowalskiej, Mateusza Ziółko i Marka Piekarczyka podczas koncertu ku pamięci Grzegorza Ciechowskiego.
Ciąg dalszy nastąpi. 
Sara

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Napisz swój nekrolog. Życzenia świąteczne



Kochani, dzisiaj przybywam po to, by złożyć Wam życzenia. Przyznam, że myślałam o nich już na kilka dni przed napisaniem tego posta.

Chciałabym, aby to nie były zwykłe życzenia "wesołych świąt". Nie chciałabym, aby wyleciały z Waszych głów zaraz po przeczytaniu. I przede wszystkim chciałabym, aby się spełniły. Ale to już nie zależy ode mnie. Ale może zależy od Was?

Życzę Wam przede wszystkim, żebyście byli szczęśliwi. Naczytałam się książek o psychologii pozytywnej i poradników pozytywnego myślenia, ale sama wiem, jak trudno czasami wstać z łóżka i nie narzekać na wszystko. Życzę Wam, żebyście znajdowali pozytywne, wprawiające Was w radość aspekty w każdym dniu. Choćby to były drobiazgi.

Życzę Wam, żebyście znaleźli swój cel. Brzmi górnolotnie, ale prawda jest taka, że to posiadanie celu w życiu przyczynia się do naszego szczęścia. Zastanówcie się, co jest dla Was ważne. Czy jest coś takiego, za co chcielibyście zostać zapamiętani? A może Waszym celem jest wieść spokojne, poukładane życie? Sprawcie, byście mieli po co żyć.

Życzę Wam, żebyście wierzyli w siebie i żebyście się nie poddawali. Żebyście nie odpuszczali. Żebyście walczyli dzielnie o swoje szczęście i o swoje marzenia. Żebyście nie odkładali ich na emeryturę.

Życzę Wam, żebyście nie tylko potrafili znaleźć sens i cel życia, lecz także żebyście umieli wybrać priorytety. Żebyście wiedzieli, co faktycznie jest ważne, co sprawia, że jesteście szczęśliwi, że zapominacie o upływie czasu. Róbcie więcej tego, co sprawia Wam radość.

Nie zapominajcie o sobie. Tak, wiem, w święta mówi nam się, byśmy pamiętali o innych. Ale prawda jest taka, że wielu ludzi nie dba o siebie, nie realizuje się, nie rozwija. Zapominamy o tym, że nikt nie jest nieśmiertelny.

Życzę Wam, byście znajdowali czas dla swoich bliskich. Prawda jest taka, że człowiek nie jest stworzony do życia w samotni. Samotność zabija. Jeny, chyba nie powinnam używać takich słów w życzeniach świątecznych. Nikt nie każe Wam mieć setki przyjaciół. Ani nawet setki znajomych na Facebooku. Nie zapominajcie jednak o najbliższych. Toksyczne relacje odstawcie, ale poświęcajcie czas osobom, które Was kochają.

Życzę Wam, byście usuwali z życia to, co przynosi niepotrzebny stres i co wcale nie sprawia Wam radości. A gdy spotka Was problem, żebyście nie zamiatali go pod dywan i nie bali się o nim mówić.

Regina Brett powtarza, że warto napisać swój nekrolog i żyć tak, by realizować to, co w nim zawarte.

Życzę Wam, żeby te święta były piękne. Takie, jakie lubicie. Takie, o jakich marzycie. I żeby kolejny rok też taki był. I całe życie. Nie tylko te trzy dni w roku.

Wasza Sara

sobota, 22 grudnia 2018

Międzynarodowa Wystawa Kotów w Warszawie 2018


Nie ma co ukrywać: chodzę na wystawy kotów po to, by fotografować te mruczące piękności. Nieważne, że czasami trzeba wykazać się anielską cierpliwością, by kociak zaszczycił nas choć jednym spojrzeniem.
Blisko godzinę jechaliśmy z Maćkiem z jednego końca stolicy na drugi, by obejrzeć Międzynarodową Wystawę Kotów. Odbywała się ona w weekend, 15-16 grudnia, w Szkole Podstawowej nr 195 w Warszawie. Placówka mieści się przy ulicy Króla Maciusia. Mój chłopak śmiał się, że te rejony przypominają mu… Radziejów. Pewnie nigdy nie byliście w Radziejowie. Spoko, ja też nie.
Wystawa nie była zbyt duża, nie musieliśmy też przepychać się przez nie wiadomo jak wielkie tłumy. Niektóre ze zwierząt oglądaliśmy kilkukrotnie. Na wystawie obecne były oczywiście koty brytyjskie czy syberyjskie, ale również nieznane mi rasy jak chociażby selkirk rex. To kot przypominający owieczkę. Wygląda, jakby dopiero co wyszedł nieuczesany spod prysznica. Kilkoro odwiedzających pytało o cenę kota takiej rasy. Okazało się, że kosztuje 2500 zł.
Podczas wydarzenia można było też przyglądać się persom, kotom szkockim, kotom rasy maine coon czy sfinksom. Niektóre z nich spały odwrócone do nas ogonem, inne nieśmiało się odwracały, część harcowała i bawiła się z właścicielami. Nie spotkaliśmy za to żadnego przedstawiciela rasy birmańskiej. Nie znaleźliśmy też kotów norweskich leśnych. Poznaliśmy za to kota nowoczesnego – ze smartfonem.
Jak zawsze zachwyciły nas koty brytyjskie i ich pulasy. To nasza ulubiona rasa. Charakteryzuje się zwisającymi, wyraźnie zaznaczonymi, pełnymi policzkami. Jeden z Brytyjczyków – młody kociak - został wybrany kotem publiczności. Chętnie przebywał poza klatką, był bardzo energiczny i bawił się z panią.
Chodzenie na wystawy kotów raczej nigdy mi się nie znudzi. To piękne zwierzęta, bardzo fotogeniczne i mimo że część z nich chętnie chadza własnymi ścieżkami (a więc poza kadrem mojego aparatu), to i tak uwielbiam je obserwować. A największa radość jest wtedy, gdy właściciele wyciągają swoje pupile z klatek i odwiedzający wystawę mogą podziwiać je w pełnej krasie.
Domyślam się, że pobyt na takim wydarzeniu może być dla kotów stresem lub dodatkowym zmęczeniem. Podejrzewam jednak, że takie wystawowe, rasowe koty mają całkiem udane życie. Są zadbane, czesane, dobrze odżywiane. Może niektóre z nich lubią grzać się w blasku fleszy?
Nie ukrywam, że w przyszłości chciałabym opiekować się kotem brytyjskim. Nie zamierzam go jednak zabierać na wystawy.  
Może to moja ignorancja, ale wydaje mi się, że wystawy kotów organizowane są o wiele częściej niż psów. Zapewne dlatego, że miauczących modeli można zamknąć w niewielkich klatkach, a z psami nie byłoby już tak łatwo… W swoim życiu byłam już na wielu wystawach kotów, a tylko na jednej wystawie psów. A Wy?

Jeśli macie ochotę na więcej zdjęć kotów, odsyłam Was do tych postów:
Uściski!
Sara

czwartek, 20 grudnia 2018

Świąteczne iluminacje w Warszawie



Czy są takie momenty, gdy miasta wyglądają piękniej niż przystrojone świątecznymi dekoracjami? Dziś mam dla Was kilka kadrów z zimowej Warszawy.

Gdy zdejmowałam rękawiczki, by zrobić zdjęcie, odmarzały mi palce. Żałowałam, że nie mam rajstop pod spodniami. Z nosów ciekło, ale humory dopisywały. Grudniowa, przedświąteczna Warszawa wygląda po prostu bajecznie!
Dekoracje bożonarodzeniowe można było oglądać w wielu częściach miasta. My zobaczyliśmy te na Placu Zamkowym, Krakowskim Przedmieściu oraz Nowym Świecie. Już po wyjściu z tramwaju zauważyliśmy pierwsze świąteczne akcenty. Cały Zamek Królewski tonął w śnieżynkach. Z kolei nieopodal Kolumny Zygmunta stoi ogromna choinka. Nie tylko ona przyciąga tłumy fotografujących. Tuż obok ustawiono dwa napisy – "Warszawa" oraz "Stolica wolności 1918-2018". Oczywiście były one niezwykle oblegane.
Wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia można było natknąć się na rozmaite świetlne dekoracje, chociażby ciuchcię. Były też ramki z syrenką, do których ustawiały się długie kolejki. Jednak nas zachwyciły nie tylko ozdoby, lecz również jarmark bożonarodzeniowy oraz budki, w których można było za darmo wysłać pocztówki i ulepić pierniczki.
Gdybym miała wybrać, które iluminacje spodobały mi się najbardziej, wybrałabym te na Nowym Świecie. Łańcuchy światełek sprawiały, że można się było poczuć jak na królewskim trakcie.
Również wzdłuż innych ulic umieszczono różne dekoracje, więc nawet jadąc komunikacją miejską, mieliśmy okazję podziwiać przedświąteczną Warszawę.
Oczywiście nie muszę wspominać, że w sobotni wieczór takie miejsca jak Krakowskie Przedmieście były po prostu oblężone przez turystów. Jednak wrażeń starczyło dla wszystkich.
Dodam jeszcze, że pięknie prezentuje się – przynajmniej na zdjęciach – Królewski Ogród Światła w Wilanowie. Mnie nie dane było zobaczyć go na żywo, jednak jeśli Wy macie trochę więcej czasu i jesteście w stolicy, myślę, że nie będziecie zawiedzeni. Przystrojone są także okolice Łazienek Królewskich.
Jeśli chodzi o moje rodzinne miasto, to Toruń również tej zimy prezentuje się wyjątkowo ładnie, nawet ładniej niż w zeszłym roku. Są świet(l)ne mikołaje, bombki, a nawet brama z napisem "Wesołych świąt".  A jak to wygląda w Waszych rodzinnych miastach?
Grudniowe, lecz gorące pozdrowienia!
Sara

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Jak zdobyć darmowe pocztówki? Dwadzieścia sposobów



W poprzednim poście wypisałam mnóstwo miejsc, w których można kupić pocztówki. Dziś będzie jeszcze lepiej. Mam dla Was listę sposobów na zdobycie darmowych kartek.

TARGI, JARMARKI, FESTYNY, FESTIWALE 

Często na darmowe kartki można natknąć się podczas odwiedzania rozmaitych targów –  czy to podróżniczych, czy książkowych, czy reklamujących daną firmę. Zdarza się, że są to tzw. add cards, czyli pocztówki reklamowe, ale nie zawsze tak jest. Poniżej dowody! Zresztą add cards bywają naprawdę ładne!
KAWIARNIE, RESTAURACJE

W toruńskiej naleśnikarni Manekin można znaleźć kilka wzorów oryginalnych kartek. Chociaż na każdej z nich widnieje nazwa restauracji, postanowiłam dołączyć je do swojej kolekcji, bo są naprawdę ciekawe.  Dajcie znać, czy słyszeliście o innych knajpkach, które mają własne pocztówki!
PENSJONATY, HOTELE, GOSPODARSTWA AGROTURYSTYCZNE, SCHRONISKA

Pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne czy hotele również często posiadają swoje własne kartki. Niektóre z nich nie są zbyt piękne, przedstawiają bowiem sam budynek, inne natomiast to małe dzieła sztuki prezentujące zabytki warte zobaczenia w danym regionie.
GMINY, KONSULATY, AMBASADY, CENTRA PROMOCJI

Wspominałam już na blogu o tym, że piszę maile zarówno do polskich urzędów, jak i do zagranicznych instytucji. Niektóre z nich z chęcią przesyłają materiały promocyjne, w tym pocztówki. W ten sposób zdobyłam kartki chociażby z Hawajów czy Wyspy Bożego Narodzenia. Oczywiście wysyłanie takich maili to zajęcie czasochłonne, ale… opłaca się! 
Poniżej wklejam przykładowy wzór wiadomości do urzędu:

Dzień dobry
Nazywam się Sara Watrak i od ponad pięciu lat prowadzę bloga Sawatka, na którym opisuję swoje podróże oraz pokazuję zdobyte pocztówki. Piszę do Państwa z prośbą o wysyłkę pocztówek z Sompolna. W zamian pokażę je na moim blogu oraz napiszę kilka słów o miejscach wartych odwiedzenia w tej miejscowości.
Liczę na pozytywne rozpatrzenie mojej prośby.
Pozdrawiam
Sara Watrak
DOBRE DUSZYCZKI

Nie bójcie się prosić o pocztówki znajomych i krewnych, którzy wyjeżdżają w podróż. Jeśli nie musicie mieć w swojej kolekcji kartki ze znaczkiem – proście tym bardziej! Bo o ile wysłanie pocztówki to dodatkowy kłopot i koszt, o tyle samo kupienie widokówki i przywiezienie jej do kraju nie jest zbyt kłopotliwe.
KONKURSY I LOTERIE

Próbujcie swoich sił w konkursach organizowanych na blogach pocztówkowych, na Facebooku oraz na forum postcrossingu. Istnieją nawet specjalne grupy na Facebooku poświęcone wyłącznie loteriom pocztówkowym.

SZUKANIE SKARBÓW

Warto też przeszukać strychy, piwnice, szafki babć. Często skrywają one prawdziwe pocztówkowe skarby. Ja w ten sposób znalazłam wiele starych pocztówek, które prezentowałam Wam w cyklu "Pocztówki z historią" (możecie je zobaczyć tu, tu, tu, tu i tu).

AKCJE

Co jakiś czas organizowane są akcje, w których można wygrać pocztówki albo otrzymać je w zamian za datek. Wysyłają je wówczas podróżnicy wybierający się na wyprawę do dalekich krajów. Jak znajdować takie akcje? Warto dołączyć do grupy POSTCROSSING Poland na Facebooku, a także obserwować profile podróżnicze np. Road Trip Bus, Busem Przez Świat, GdzieBądź. Dzięki tym ostatnim moja kolekcja wzbogaciła się o kartkę z Vanuatu.

Warto tutaj również wspomnieć o takich akcjach jak:

Lovely Handwritten Notes – dzięki tej stronie otrzymałam pocztówkę z USA

Starring You – Michael odwiedza różne miejsca i wysyła z nich kartki osobom, które podadzą mu swój adres. Obecnie podróżuje on nieco mniej niż kiedyś, bowiem ożenił się i osiadł na stałe w Belgii, jednak gdy wybiera się w jakąś wyprawę, na pewno z chęcią wyśle Wam pocztówkę. Mój wywiad z Michaelem możecie przeczytać tutaj.

A Postcard for You - Tyler to pełny pozytywnej energii Amerykanin. Sam jest postcrosserem, ale przyjemność sprawia mu też wysyłanie kartek zupełnie bezinteresownie, nie oczekując niczego w zamian. 

Muszę również wspomnieć o świetnej warszawskiej inicjatywie. W specjalnie zaaranżowanym namiocie przygotowano świąteczne kartki ze stolicy. Można je było sobie wziąć i – co więcej – na miejscu wypisać i za darmo wysłać, zarówno do Polski, jak i za granicę. Oby więcej tego typu akcji!
Pamiętajcie też, że w wielu miejscach, w których można kupić pocztówki, znajdują się specjalne darmowe kartki. Mam tu na myśli chociażby Biura Informacji Turystycznej czy zabytkowe obiekty. Nie za wszystko, co piękne, trzeba płacić! 

Jestem ciekawa, jakie jeszcze są Wasze sposoby na zdobywanie pocztówek? Podzielcie się!
Sara