wtorek, 9 października 2018

Sofia - miasto świątyń. Co warto zwiedzić w stolicy Bułgarii?


Bardzo liczyłam na Sofię. Troszkę się przeliczyłam.

Sofia niewątpliwie jest pięknie położona, u podnóży masywu Witosza. Jednak da się zauważyć, że to nie jest miasto zachodnie. W architekturze widoczne są wpływy zarówno tureckie, jak i sowieckie.
Większość zabytków Sofii znajduje się blisko siebie. W mieście można obejrzeć liczne cerkwie, ale także meczet czy synagogę. My nasz spacer po Sofii rozpoczęliśmy od pomnika cara rosyjskiego Aleksandra II. W Bułgarii nazywany jest on Wyzwolicielem. W pobliżu pomnika znajduje się siedziba Uniwersytetu, a także, prawdopodobnie, jeden z najważniejszych zabytków Sofii – Cerkiew św. Aleksandra Newskiego. O ile z zewnątrz kopuły świątyni wyglądają naprawdę imponująco, o tyle w środku cerkiew wydawała się – przynajmniej Maćkowi – zaniedbana. Po świątyni biegał pan, który czatował na robiących zdjęcia, i wołał "photos 10 leva".
Nieopodal Cerkwi św. Aleksandra Newskiego, która właściwie jest swego rodzaju prezentem dla Rosjan, w podziękowaniu za ich walkę o niepodległość Bułgarii, znajduje się Cerkiew Mądrości Bożej, która architektonicznie zdecydowanie różni się od soboru Aleksandra Newskiego. Niegdyś była ona meczetem. Jest o wiele skromniejsza.  
Pospacerowaliśmy jeszcze trochę w okolicy cerkwi, obejrzeliśmy pobliski pchli targ i udaliśmy się w stronę… kolejnej cerkwi. Cerkiew rosyjska św. Mikołaja, która została wybudowana na początku XX wieku, najbardziej zauroczyła Maćka. W pobliżu świątyni, w parku, znajduje się pomnik Puszkina. Z racji że ja nie potrafię czytać cyrylicy, nawet nie wiedziałam, czyj był to posąg! Na szczęście Maciek uczył się rosyjskiego na studiach i on ratował mnie w takich niewygodnych sytuacjach.
Myślę, że centralnym węzłem komunikacyjnym Sofii można nazwać stację metra Serdica. To właśnie w jej okolice zmierzaliśmy. Ale przedtem sfotografowaliśmy się jeszcze z panami pełniącymi wartę przed Pałacem Prezydenckim. Niedaleko tego budynku znajduje się Largo, czyli coś na kształt naszego Pałacu Kultury i Nauki – przykład sowieckiej architektury. Largo nie jest tak wysokie jak nasz warszawski PKiN. Ale jest za to siedzibą wielu polityków.
W końcu dotarliśmy do stacji metra Serdica. Serdica oznacza Sofię. Tak nazywało się miasto w starożytności. Bardzo ciekawe jest to, że w 2011 roku, przy budowie stacji metra, odkryto ruiny dawnego miasta, pochodzące m.in. z V czy VI wieku. Ruiny można oglądać i na świeżym powietrzu, i w podziemiach.
W okolicy stacji metra znajduje się także kilka innych, ważnych zabytków. Jednym z nich jest Cerkiew św. Petki Samardżijskiej. Można ją zobaczyć przy przejściu podziemnym. Wewnątrz znajdują się freski z XIV wieku, jednak nam nie udało się wejść do środka. To nie jedyna cerkiew w tej okolicy. W centrum można podziwiać również cerkiew Sweta Nedelja (św. Niedzieli). W Polsce święta ta znana jest jako św. Dominika z Nikomedii.
Zaintrygowana arabską kulturą nie mogłam przegapić meczetu Bania Baszi Dżamija. Zresztą trudno go przegapić. Znajduje się parę kroków od stacji metra Serdica, a jego minaret i kopuła widoczne są z daleka. Udało nam się wejść do meczetu, należało jedynie zdjąć buty, a ja musiałam zakryć włosy. Meczet nadal działa, a zbudowano go pod koniec XVI wieku. Na minarecie znajdują się głośniki, dzięki którym słychać nawoływanie muezzina na modlitwę. Choć właściwie to ich… nie słychać, gdyż zagłusza je gwar uliczny. Ciekawostką jest to, że pierwsze, poranne i ostatnie, wieczorne nawoływanie, zostały pominięte.
Odeszliśmy nieco od stacji metra i udaliśmy się w stronę budynku Sofijskiej Łaźni Mineralnej. To jeden z moich ulubionych skarbów architektury w Sofii. Budynek powstał nieco ponad 100 lat temu, przywodzi na myśl orientalną architekturę bizantyjską. Obecnie nie mieszczą się tam łaźnie, lecz Muzeum Historyczne. Przed budynkiem odbywał się targ - można było zakupić na nim różne rodzaje miodów. Bułgaria słynie z wyrobu tego słodkiego ulepku, nawet w McDonaldzie do herbaty dostaliśmy miód. 
Widzieliśmy kilka cerkwi, widzieliśmy meczet, przyszedł czas na… synagogę! Budynek jest ogromny – to największa żydowska świątynia na całych Bałkanach. Aż trudno zrobić jej zdjęcie. Jednak w Sofii nie pozostało zbyt wielu Żydów. W całej Bułgarii, która liczy ponad 7 milionów mieszkańców, żyje tylko kilka tysięcy wyznawców judaizmu. Do jednej z dwóch czynnych w kraju synagog przychodzą oni tylko w najważniejsze żydowskie święta. Wstęp do synagogi jest płatny dla turystów (5 leva). Tym, na co warto zwrócić uwagę we wnętrzu świątyni, jest żyrandol, który waży ponad 2 tony.
Byliśmy już dość zmęczeni spacerem, ale postanowiliśmy wrócić do okolic stacji Serdica, by znaleźć Rotundę św. Jerzego. To najstarsza cerkiew w Sofii, my jednak początkowo ją przeoczyliśmy! Okazało się, że można się do niej dostać tylko od jednej strony, dlatego nie była widoczna, gdy wcześniej spacerowaliśmy w tych okolicach. Byliśmy pewni, że w najstarszym w Sofii budynku (zbudowanym przez Rzymian w IV w.) nie odbywają się już nabożeństwa. Tymczasem trafiliśmy akurat na wieczorną mszę. Rotunda, podobnie jak wiele świątyń w Sofii, pełniła niegdyś funkcję meczetu, a dopiero później przemianowano ją na kościół prawosławny.
Ostatnim punktem, który zobaczyliśmy tego dnia w Sofii, był Teatr im. Iwana Wazowa, bułgarskiego pisarza żyjącego na przełomie XIX i XX wieku. Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, iż dla Bułgarów jest on kimś takim, jak dla Polaków Mickiewicz – pisał wiersze i dramaty, a jego dorobek literacki liczy wiele utworów. Budynek Teatru Narodowego jest naprawdę okazały i przepięknie usytuowany, w ogrodach, przy fontannie. Pierwszą sztuką, jaką wystawiono w Teatrze im. Iwana Wazowa, był dramat autorstwa Iwana Wazowa właśnie.
My zakończyliśmy ten dzień w Sofii na obejrzeniu Teatru, jednak sądzę, że gdyby ktoś zaczął zwiedzanie kilka godzin szybciej (i nie był tak przemarznięty jak ja tamtego dnia), mógłby tego samego dnia zobaczyć to, co my zostawiliśmy sobie na następny dzień. A był to Narodowy Pałac Kultury (nie mylić z Pałacem Kultury i Nauki!) i… kolejna cerkiew, tym razem Świętych Siedmoczislenników. Narodowy Pałac Kultury znajduje się tuż przy stacji metra NDK i jest to największy budynek w tej części Europy. Trudno nazwać go zabytkowym, gdyż powstał w 1981 roku, ale myślę, że warto go zobaczyć, będąc w Sofii. Komuś może wydawać się, że to współczesny, socrealistyczny moloch, mnie jednak sam budynek, jak i jego otoczenie, bardzo się podobało. Wokół NDK stworzono różne fontanny, a także – chyba wychodząc naprzód turystom – ustawiono napis "Sofia". W mieście nie widzieliśmy zbyt wielu turystów, ale przy tym napisie spotkaliśmy fotografujących się podróżników, co więcej – byli to Polacy.
Gdy wpiszecie w Google "cerkwie Sofia", okaże się, że w Wikipedii funkcjonuje 6 haseł dotyczących cerkwi w bułgarskiej stolicy. My widzieliśmy 5 z nich. Nie dotarliśmy jedynie do Cerkwi Bojańskiej, gdyż jest ona położona na obrzeżach miasta. Trochę szkoda, gdyż cerkiew ta została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jednak naczytaliśmy się trochę o tym, jak trudno tam dotrzeć i baliśmy się, że po prostu nie zdążymy wrócić na nasz samolot.
Jeśli interesuje Was architektura sakralna inna niż katolicka, jeśli macie ochotę pooglądać nisko przelatujące samoloty, jeśli jesteście ciekawi, czy Sofia faktycznie jest miastem niedocenianym – lećcie tam. Tylko pamiętajcie, że do Sofii z Polski nie docierają żadne tanie linie. My dolecieliśmy tam z Aten, o czym wspominałam tutaj
Sofia na pewno uplasuje się w moim rankingu stolic wyżej niż Bratysława, czyli moja najmniej ulubiona stolica. Chyba miałam nieco większe oczekiwania co do tego miasta, ale nie żałuję, że tam pojechałam.
Jestem ciekawa, czy Wy chcielibyście wybrać się do Sofii! A może byliście w innej części Bułgarii?
Sara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.