niedziela, 30 października 2016

Dwadzieścia pięć liczb



Dawno, dawno temu na blogu pojawiło się kilka postów z serii "Czego jeszcze o mnie nie wiecie". Jako że ta strona z założenia nie jest blogiem o czymś tam, lecz o mnie, to takie wpisy teoretycznie powinny pojawiać się często. Jednak praktycznie zabrakłoby faktów, którymi mogłabym się z Wami podzielić. :D Ale że ostatni post tego typu pojawił się wieki temu i na pewno już o nim zapomnieliście, dziś postanowiłam podzielić się z Wami tajemnicami w liczbach. Nie tarotem, ale takimi ciekawostkami dnia codziennego.

1. Tylko raz w życiu się przeprowadzałam.
2. Byłam 6 razy na koloniach/obozach.
3. Mój chłopak jest ode mnie 5 lat starszy…
4. …a mój brat 5 lat ode mnie młodszy.
5. Miałam w życiu tylko 5 telefonów komórkowych.
6. Byłam 13. na liście 80 ludzi przyjętych na psychologię…
7. I 3. spośród 105 osób, które dostały się na dziennikarstwo na UMK.
8. Do tej pory zrealizowałam 5 ze swoich 8 tegorocznych celów.
9. Przeczytałam w tym roku już/dopiero 45 książek.
10. Na Facebooku mam zaledwie 421 znajomych.
11. Trzykrotnie kwestowałam na rzecz WOŚP.
12. Moja kolekcja kolczyków liczy 53 pary.
13. Umiem upiec tylko jedno ciasto (nieważne, że za każdym razem wychodzi inaczej).
14. Przeczytałam wszystkie 14 książek z serii "Pamiętnik księżniczki".
15. Raz w życiu jadłam krewetki.
16. Nie miałam ani jednego zwierzątka domowego…
17. Na palcach obu rąk mogłabym policzyć, ile razy byłam w klubie.
18. Napisanie posta zajmuje mi zwykle nie więcej niż 30 minut.
19. Mam w domu dwa wianki, jedną koronę i parę kocich uszu.
20. Przeczytałam 17 z 19 książek Nicholasa Sparksa.
21. Potrafię zjeść sama jedną tabliczkę czekolady. Dwóch już bym chyba nie dała rady.
22. Piję zwykle 5 kubków herbaty dziennie.
23. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wstałam później niż o 10.
24. W swoim życiu całkowicie zarwałam 3 noce.
25. W tym roku byłam tylko raz w kinie.

Zaskoczeni? :D 
Buziaki! 
Sara

czwartek, 27 października 2016

Muzyka na temat #2



Kto z Was przegapił moje wypociny na temat nowego cyklu na blogu, odsyłam tutaj.

Do zaprezentowania dzisiaj takiego a nie innego zestawu piosenek zainspirowały mnie Kasia i Kinga, proponując pod ostatnim muzycznym wpisem kolejne kategorie. :)

Piosenka ulubionego wykonawcy, która mi się nie podoba
The Beatles - "Helter Skelter" & Taylor Swift - "Dear John". 
Na pewno macie takie utwory ukochanych zespołów lub wokalistów, które do Was nie przemawiają, które są według Was nieudane. Jako że jestem wielbicielką wczesnej twórczości czwórki z Liverpoolu, piosenki z nowszych płyt nie są moimi faworytami. Jedną z najbardziej wkurzających mnie kompozycji jest "Helter Skelter".

W przypadku Taylor wybór był zdecydowanie trudniejszy. Większość jej piosenek kocham albo uwielbiam, ewentualnie od czasu do czasu z uśmiechem posłucham. Taylor Swift nie nagrała żadnego utworu, którego nienawidzę. Istnieje jednak pewien nudny i zbyt ckliwy dla mnie. Zazwyczaj podczas słuchania albumu "Speak Now" po prostu przełączam "Dear John".

Piosenka, która kojarzy mi się z dzieciństwem 
Britney Spears - "Toxic" & t.A.T.u - "Nas Ne Dogonyat" & Las Ketchup - "The Ketchup Song (Asereje)".  
Choć w sumie mam mnóstwo takich utworów! Przyszło mi na myśl Toxic Britney Spears (tak, wiem, to niezbyt niewinne skojarzenie), Nas Ne Dogonyat t.A.T.u i Asereje Las Ketchup. Do dwóch ostatnich piosenek tańczyłam… w przedszkolu (ale nie podczas zajęć z rytmiki), a do pierwszej pląsałam w domu. A już tego nie robię. To znaczy, nadal tańczę na środku salonu, tylko do innych melodii, hahah. ;D

Piosenka, którą wszyscy lubią, a ja nie 
Calvin Harris ft. Rihanna - "This Is What You Came For".  
Musiałam się chwilę zastanowić… Bo wiecie co, stosunkowo często jest tak, że gdy wszyscy szaleją za jakąś piosenką, a mnie ona irytuje, to po jakimś czasie… się do niej przekonuje. Taki płytki konformizm. Ale nie zawsze tak się dzieje… Utworem, którego nie lubię, a który ma blisko miliard wyświetleń na YT i który ciągle puszczany jest w radiu bądź w telewizji, jest "This Is What You Came For". Nie porywa mnie ta piosenka do niczego – ani do tańca, ani do śpiewania, a do nucenia wcale. I to wcale nie przez to, że nie lubię Rihanny. Albo Calvina Harrisa. Chociaż fakt faktem, raczej nie pałam gorącym uczuciem do byłych chłopaków Taylor Swift. Aa, dodam jeszcze, że moja idolka jest autorką słów do "This Is What You Came For". Nie zmienia to jednak wcale mojego nastawienia do tej piosenki.
Najbardziej romantyczna piosenka
Julio Iglesias ft. Dolly Parton - "When You Tell Me That You Love Me"
Najchętniej stworzyłabym top 10 najbardziej romantycznych utworów, bo właśnie piosenek o miłości słucham najczęściej. Ale w momencie, gdy przyszedł mi do głowy pomysł na tę kategorię, automatycznie pomyślałam o "When You Tell Me That You Love" me śpiewaną przez Julio Iglesiasa i Dolly Parton. Na co dzień nie słucham tych wokalistów, ale ta piosenka po prostu sprawia, że się rozpływam. Chciałabym, aby ktoś zwracał się do mnie słowami tego utworu. 

A Wy które piosenki przydzielilibyście do powyższych kategorii? Może macie pomysły na kolejne? 

Buziaki! 

Sara

poniedziałek, 24 października 2016

Zagadka pocztówkowa



Czas ostatnio nie biegnie. On galopuje. Ucieka. Minął już prawie miesiąca studiowania, 2 miesiące z M., rok od powrotu z USA… Zaraz 1 listopada, później andrzejki i nim się obejrzę, będą święta. Z jednej strony to pocieszające, z drugiej świadomość, że znów mija kolejny rok jest trochę… dobijająca. Tak szybko?
Dobra, ale zanim przyjdzie czas na podsumowanie, mam jeszcze ponad prawie 70 dni, by coś zrobić. :D Na przykład znów stać się realną blogerką. Bo odnoszę wrażenie, że ostatnio ten blog dryfuje, ale jakoś nie funkcjonuje w 100 procentach. Jakiś czas temu przestałam odwiedzać jakiekolwiek blogi, mimo że lubiłam to robić, dawało mi to poczucie związania z innymi blogerami. Chciałabym do tego wrócić. Ale uświadomienie sobie, jak ogromne mam zaległości na ulubionych stronach sprawia, że nie wiem, czy to możliwe. Musiałabym chyba wziąć miesiąc urlopu od studiów.
Śmieję się też, że na blogu rozpoczął się sezon ogórkowy. Podróży – brak, fajnych wydarzeń – brak, nowych pocztówek – brak. Chociaż to ostatnie może nie do końca. Fakt, w minionych tygodniach baaardzo rzadko znajdowałam coś w skrzynce. Ale jak już w końcu coś przyszło… Były to tak niezwykłe przesyłki, że trudno mi je opisać. Jednak… spróbuję to zrobić.
Jedną część pocztowych skarbów stanowiła tamtego dnia przesyłka od Tomasza z widokówkami z kontynentu, z którego niełatwo zdobyć kartki. O tym mroźnych sceneriach opowiem Wam innym razem.
Druga część pocztówkowych zdobyczy to swap, o którym dawno zapomniałam. Umówiłam się na niego, gdy termometr wskazywał 25 stopni w cieniu. Przez kilka tygodni po wysłaniu moich kartek wypatrywałam czegoś w zamian. I gdy już straciłam nadzieję, że się doczekam… Znalazłam w skrzynce kopertę. Oglądałam ją ze wszystkich stron, aż mój wzrok padł na pieczątkę…
Mojemu chłopakowi kazałam zgadywać, skąd otrzymałam kartki, więc może i z Wami się tak pobawię. Dostałam kartki z miejsca, z którego nie miałam do tej pory żadnej pocztówki. Żartowałam, że choćby M. zgadywał pół roku, nie zgadłby, skąd przyszła do mnie kartka. Później podpowiedziałam mu, że to wyspa. W dodatku wyspa w Europie. Blisko Irlandii. I wspomniałam jeszcze, że zamieszkuje ją nieco ponad 80 tysięcy osób.
I wtedy M. zgadł i mam nadzieje, że Wy też. To Wyspa Man. Słyszeliście o niej?

To dependencja korony brytyjskiej, nienależąca do UE, położona na Morzu Irlandzkim. Nadawca kartek stwierdził, że to kraina fioletowych wzgórz i rozległych pól. Znajduje się tam też sporo muzeów, głównie z eksponatami dotyczącymi życia Wikingów. Nadawca widokówek wspomniał o tym, że Wikingowie utworzyli rząd w IX wieku, a więc są twórcami najstarszego rządu na świecie. :O

Wyspę Man pewnie większość z Was kojarzy z powodu słynnych wyścigów motocyklowych. Każdego roku 50 tysięcy turystów przybywa, by podziwiać zmagania sportowców. Wyścig jest okropnie niebezpieczny. Tylko w tym roku życie straciło w nim 5 kierowców… Ja bym nie chciała tego oglądać, a już na pewno się tym ekscytować.

Jestem ciekawa, czy wiecie coś ciekawego o Wyspie Man! Która kartka podoba Wam się bardziej?
Udanego tygodnia! 
Sara

sobota, 22 października 2016

Pomysły na proste, szybkie i tanie śniadania #3



Dziś serwuję Wam ostatnią porcję śniadaniowych przepisów. Coś a’la Gordon Ramsay i coś prosto… od babci. :D

Pamiętam, gdy przychodziłam do babci i prosiłam, by ugotowała mi zupkę mleczną, która była bardzo słodka. Kiedy przybyło obowiązków i nie odwiedzałam babci tak często, przekonałam moją mamę, że na pewno jest w stanie przyrządzić zupkę mleczną. Aż w końcu nauczyłam się ją gotować sama.

Wystarczą… 
2 szklanki mleka 
1 jajko 
¾ szklanki mąki 
Cukier (jeśli musicie!)
Mleko gotujecie jak zwykle. :D W głębokim talerzu przygotujcie w tym czasie zacierki (lub – po kruszwicku – "zuciurki"). Wymieszajcie surowe jajko z mąką i wyróbcie kluseczki. Gdy mleko zacznie wychodzić z garnka… a raczej chwilę wcześniej, wrzućcie zacierki do mleka. Gotujcie przez chwilę, by zmiękły.

Teraz będzie coś naprawdę masterchefowego. Jajko w koszulce. Brzmi strasznie? Nie uwierzycie, jak łatwo je przygotować…

Wystarczą… 
Woda 
Jajka (dowolna liczba :D) 
2 łyżki octu 
Grzanki
Gotujecie wodę z octem. Do szklanki natomiast wbijacie jajko. Gdy woda zacznie wrzeć, zamieszajcie ją tak, by utworzył się wir. W jego środek wlejcie jajko. Gotujcie na małym ogniu przez 3 minuty, a następnie odcedźcie ostrożnie jajko - polecam do tego łyżkę durszlakową/cedzakową (oj, wiecie, taką szeroką!). Jajko smakuje wybornie, gdy położycie je na grzance.

Na sam koniec kulinarnej przygody mam dla Was przepis weekendowy. Ugotowanie tego dania wymaga nieco dłuższej chwili.

Wystarczą… 
Woreczek ryżu 
Woda 
2 szklanki mleka 

Cynamon
Ugotujcie ryż według przepisu na opakowaniu (czy tam według receptury babci ;)) Gdy napęcznieje, wysypcie go z woreczka wprost do gotującego się mleka. Mieszajcie przez moment, aby "zupka" zgęstniała.

Mam nadzieję, że dzięki tym przepisom spojrzycie na poranki trochę łaskawszym okiem. :D 
Smacznego! 
Sara