środa, 28 listopada 2018

Co robić w Toruniu w deszcz?



Wybieracie się do Torunia na jeden dzień? A może mieszkacie w tym mieście i po prostu wydaje Wam się, że czasami wypada wyjść z domu? Przygotowałam dla Was listę propozycji, co można robić w moim mieście, gdy pogoda zachęca jedynie do siedzenia pod ciepłym kocem.

Zwykle rzadko podróżuję zimą. Jednak tym, co najbardziej utrudnia zwiedzanie, nie jest wcale niska temperatura, lecz deszcz. To żadna przyjemność oglądać zabytki pod parasolem.
Co zrobić, gdy przyjedziecie do Torunia, a tu spotka Was ulewa? Albo gdy nudzi Wam się w domu, ale raczej nie uśmiecha Wam się spacer po bulwarach czy toruńskiej starówce? Rozwiązań jest kilka, podzieliłam je na kategorie.


Muzea
W Toruniu znajdują się i bardziej tradycyjne muzea, prezentujące dzieje miasta – należą do nich chociażby Muzeum Okręgowe czy Muzeum Historii Torunia, i muzea interaktywne, w których głównym punktem jest zabawa - tak jak w Żywym Muzeum Piernika. Ale to nie jedyne miejsce związane ze słodkimi wypiekami – w Toruniu mamy jeszcze Muzeum Toruńskiego Piernika. Dzieciakom (i nie tylko) na pewno spodoba się w Muzeum Zabawek i Bajek, z kolei fanom podróży powinno przypaść do gustu Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika bądź Muzeum Sztuki Dalekiego Wschodu. A jeśli bardziej niż wyprawy na inne kontynenty, interesują Was podróże międzygalaktyczne, zajrzyjcie do Muzeum Star Wars
Wielu turystów decyduje się również na zwiedzenie Domu Mikołaja Kopernika, w którym można zarówno poznać życie i dokonania astronoma, jak i dowiedzieć się nieco więcej o astronomii oraz o życiu w średniowiecznym Toruniu. Ważnym punktem na mapie miasta jest Centrum Sztuki Współczesnej, w którym obejrzycie wystawy fotograficzne, malarskie oraz dzieła nowoczesne. W czwartki centrum można zwiedzać za symboliczną złotówkę.

Teatry i kina
Najważniejszym toruńskim teatrem jest Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu. Odbywają się tam głównie spektakle dla dorosłych. W mieście znajduje się również wejście do Narnii, czyli budynek Teatru "Baj Pomorski", który przypomina wielką szafę. Jest to teatr lalkowy, wystawiane są w nim przedstawienia dla najmłodszych. Nie można także zapomnieć o Teatrze Muzycznym. To miejsce dla fanów musicali i operetek. Jeśli chodzi o kina, to niestety w Toruniu nie ma ani Multikina, ani zbyt wielu niszowych kin. Filmy można obejrzeć w dwóch oddziałach Cinema City oraz w Centrum Sztuki Współczesnej. Co ważne, w tym ostatnim prezentowane są nie tylko awangardowe produkcje. Dodatkowo w poniedziałki i wtorki odbywają się seanse w Kinie Studenckim "Niebieski Kocyk". Oczywiście nie są one przeznaczone wyłącznie dla studentów. Zwykle są to filmy, które do wielkich kin weszły np. miesiąc wcześniej.

Escape roomy
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o escape roomach! Obecnie w Toruniu działa 8 firm, w których łącznie znajdziecie 25 pokoi. W zależności od tego, jaki klimat lubicie, możecie wybrać historię mrożącą krew w żyłach albo przygodówkę czy pokój związany z podróżami. Recenzje wielu z nich znajdziecie tutaj.
Kawiarnie
W Toruniu kawiarnie mogą być atrakcją nie tylko dla kubków smakowych! Wielbiciele kotów mogą napić się kawki w ich towarzystwie w Neko Cafe, z kolei miłośnicy gier planszowych i serialu "Przyjaciele" powinni zajrzeć do Central Coffee Perks.


Inne miejsca
Jeśli nie lubicie oglądać eksponatów wystawionych za szybą, powinno Was zainteresować Centrum Nowoczesności "Młyn Wiedzy". Tam możecie wszystkiego dotknąć, często nawet popchnąć lub kliknąć. Można obejrzeć w nim wystawy stałe oraz czasowe, każda dotyczy innej dziedziny nauki.

Ciekawym miejscem na aktywne spędzenie czasu w Toruniu może być Jump Arena, czyli park trampolin. To miejsce nie tylko dla maluchów – nastolatki bawią się tam równie świetnie (sprawdziłam). Do dyspozycji są różne rodzaje trampolin, również sportowe, a miękkie lądowania zapewni Wam basen z piankowymi klockami.

Niezwykłym przeżyciem podczas pobytu w Toruniu będzie na pewno wizyta w Niewidzialnym Domu. Dopiero tam uświadamiamy sobie, jak wiele bodźców dociera do nas za pomocą wzroku i jak trudno jest się obyć bez niego. 

Co ważne, w deszczowy dzień w Toruniu wcale nie musicie wydawać pieniędzy, by dobrze się bawić. Część wystaw można obejrzeć bezpłatnie. Organizowane są także darmowe prelekcje podróżnicze czy spotkania ze znanymi osobami, chociażby w klubie "Od Nowa" czy w Centrum Kultury Dwór Artusa.
Nie trzeba zostawać w domu czy w hotelu w deszczowy dzień! Toruń da się lubić nawet w pluchę.
Co dorzucilibyście do tej listy?
Sara

niedziela, 25 listopada 2018

Upominki od gmin: gmina Wielka Wieś



Co najczęściej wyjmujecie ze skrzynek pocztowych? Rachunki, ulotki, gazetki promocyjne, pocztówki, listy, a może… niespodzianki? I nie mam tu na myśli kolejnych zaproszeń na pokazy garnków i pościeli.

Ostatnio bardzo zaskoczyła mnie przesyłka, którą wysłano z Urzędu Gminy w Wielkiej Wsi. Okazało się, że to mój chłopak postanowił sprawić mi niespodziankę. Od Urzędu Gminy w Wielkiej Wsi otrzymałam zestaw materiałów promocyjnych, w tym mapę i ciekawą pocztówkę.
Czy słyszeliście wcześniej o tej podkrakowskiej gminie? Mieszka tam niecałe 12 tys. osób. W gminie tej znajdują się nie tylko cuda natury, lecz także zabytki architektoniczne. Najważniejszą atrakcją jest niewątpliwie Jaskinia Wierzchowska o blisko kilometrowej długości. Jest ona otwarta dla zwiedzających, co więcej – posiada najdłuższą trasę turystyczną w polskich jaskiniach.
W gminie można podziwiać także liczne Doliny Jurajskie z wodospadami, wąwozami i wieloma skalnymi formacjami. To raj dla miłośników pieszych wycieczek.
A jeśli wolicie oglądać to, co stworzone ręką człowieka, do wyboru macie mnóstwo zabytków zarówno sakralnych, jak i świeckich. W gminie Wielka Wieś warto poświęcić chwilę na zobaczenie Białego Kościoła z XIX wieku oraz drewnianego Kościoła w Modlnicy, który jest jednym z najstarszych tego typu zabytków w Polsce. W okolicy znajdziecie też liczne dworki, a ludzie o mocnych nerwach mogą zobaczyć austriacką komorę celną w Modlnicy.
Dla kogo wizyta w gminie Wielka Wieś? Na pewno osoby, które wybierają się do Krakowa, powinny przeznaczyć choć jeden dzień na poznanie uroków gminy. Jeśli ktoś nie ma ochoty wdychać krakowskiego smogu, to zatrzymanie się w Wielkiej Wsi, będzie dobrym rozwiązaniem. Gmina Wielka Wieś to świetna baza wypadowa - 15 km do Krakowa, niewiele dalej do Ojcowskiego Parku Narodowego i zamku na Pieskowej Skale.
Cieszę się, że dzięki przesyłce od gminy mogłam dowiedzieć się nieco więcej o tak pełnym uroku miejscu.
Jeśli więc zastanawiacie się, które miejsce w Polsce zobaczyć w przyszłości, może warto rozważyć gminę Wielka Wieś?
Sara
PS A jeśli jesteście ciekawi, jakie jeszcze przesyłki otrzymałam od innych gmin, odsyłam Was tu i tu.

czwartek, 22 listopada 2018

Jak dostać stypendium naukowe? Poradnik w 20 punktach


Kiedyś napisałam "Jak zdać sesję? Poradnik w 25 punktach". Ot tak, z przymrużeniem oka. Dziś mam dla Was kolejne porady nie do odrzucenia, znów z własnego doświadczenia!

Jak dostać stypendium naukowe?

1. Wyznacz sobie cel na rok 2018: "Dostać stypendium naukowe".
2. Ucz się na egzamin trochę szybciej niż noc przed. 
3. Stara prawda głosi: "Co robi porządny student na wykładach? Siedzi w domu". Jednak jeśli jakimś trafem wyjdziesz z domu i przypadkiem trafisz na wykład, rób notatki.
4. Ewentualnie siedź na fejsie/sprawdzaj pocztę/przeglądaj repertuary teatrów muzycznych/czytaj "Skarb". 
5. Zapisz się na fakultet, który potem znienawidzisz.
6. Chodź spać o 22.
7. Zabieraj notatki do pociągu.
8. Miej najlepszą średnią na roku.
9. Albo nawet na całym kierunku.
10. Narzekaj na swoje studia.
11. Zdawaj egzamin w towarzystwie wiertarki.
12. Podpadnij jednemu z najsłynniejszych psychologów w Polsce na pierwszych zajęciach.
13. Wymyśl własną teorię naukową.
14. Oglądaj filmiki na YouTubie (polecam chow chowy).
15. Przygotuj się na maile o takiej treści: "Otrzymała Pani 30 punktów na 30 możliwych (niesamowite :)". 
16. Obserwuj swoich wykładowców na Instagramie.
17. Układaj puzzle, by się zrelaksować.
18. Prowadź bloga, bądź dziennikarką i udzielaj korepetycji, a jak jeszcze będzie Ci mało, to sobie coś dorzuć.
19. Czytaj poradniki o sprzątaniu.
20. I pamiętaj: leczenie odbywa się poprzez blokowanie VSCC przez ligandy alfa 2 delta (gabapentyna, pregabalina), a najwyższe piętro p.p.n. - neurony jądra przykomorowego podwzgórza - wydzielają kortikoliberynę (CRF), a ta stymuluje ACTH w przysadce  i kolejno kortyzol w nadnerczach.

Powodzenia!
Sara

poniedziałek, 19 listopada 2018

Festiwal podróżników "Piąty Ocean" - dlaczego warto tam być?



Świecie może kojarzyć się albo bardzo dobrze – tak jak mi z moją ukochaną ciocią-optymistką, która mimo podeszłego wieku pozostaje uśmiechnięta i pełna energii, albo bardzo źle – ze szpitalem psychiatrycznym.

Mam nadzieję, że Festiwal podróżników zmieni nieco postrzeganie Świecia i przede wszystkim przypomni mieszkańcom Polski o istnieniu tego miasta.
Od 22 do 24 listopada, w Świeciu, będzie miała miejsce druga już edycja Festiwalu podróżników "Piąty Ocean". Tym razem organizatorzy zaplanowali dziesięć prelekcji podróżniczych i osiem wystaw fotograficznych. Poza tym uczestnicy będą mogli wziąć udział w warsztatach taniego podróżowania (jak myślicie, kto je poprowadzi? :D), a także nauczyć się gry na bębnach zachodnioafrykańskich i wysłuchać koncertu muzyki świata.

Jednym z ważniejszych punktów Festiwalu będzie spotkanie z Leszkiem Cichym. To on jako pierwszy zdobył Mount Everest zimą. Co więcej, to właśnie Leszek Cichy jako pierwszy Polak wspiął się na wszystkie szczyty Korony Ziemi. Spotkanie będzie wyjątkową okazją do zadania znanemu himalaiście pytań o jego zmagania z najbardziej nieprzewidywalnymi elementami natury, jakimi są góry.

Podczas Festiwalu wystąpi również urodzona w Tadżykistanie, Margarita Bjozovski. Prelekcja będzie dotyczyła jej rodzinnych stron. O kierunku, który jest marzeniem wielu osób (w tym moim), opowie Asia, którą miałam okazję poznać podczas Wieczoru Podróżnika w Od Nowie. Śmiałyśmy się wówczas, że na Islandię trzeba się wybrać… w ramach podróży poślubnej. Niestety nie jest to tani kierunek, ale na pewno niesamowity i warty zobaczenia. Świecie odwiedzi również Andrzej Przygoda. Nazwisko zobowiązuje! Dlatego Kapitan opowie o swoich przygodach na Karaibach. Uczestnicy Festiwalu będą mieli okazję poznać także niecodzienną pasję Adama Piekarskiego, którego fascynuje kultura plemion zamieszkujących Amerykę Północną. To spotkanie pozwoli spojrzeć na Stany Zjednoczone nieco innym okiem, niekoniecznie przez pryzmat hollywoodzkich filmów.

Bardzo się cieszę, że na Festiwalu znalazł się również element dla miłośników Postcrossingu! O kolekcjonowaniu pocztówek opowie Dawid Jarosz, którego poznałam dzięki blogowi i widokówkom właśnie. Jestem pewna, że świetnie przedstawi, na czym polega Postcrossing i przede wszystkim zachęci kolejne osoby do poznawania świata w ten właśnie sposób.

Jedna z piątkowych prelekcji będzie dotyczyć aż czterech kontynentów, bowiem właśnie taki kawał świata zwiedził swoim motocyklem Grzegorz Malicki, prowadzący stronę Moto-Voyager. A jeśli chcecie posłuchać o egzotycznych przygodach, autostopie i Azji Południowo-Wschodniej, to koniecznie zjawcie się na spotkaniu Piotra Wnuka, który opowie o swojej czteromiesięcznej (!) wyprawie do Indochin. Przyznam Wam, że ten obszar nigdy mnie nie pociągał, ale czasami mi się zdaje, że zobaczenie na żywo takich krajów jak Laos czy Birma zmienia postrzeganie świata. Może kiedyś spróbuję. Na Festiwalu podróżników "Piąty Ocean" wystąpią także Laura Konczarek i Radek Miłosz, którzy utarli nosa sceptykom i udowodnili, że można podróżować ponad czterysta dni po Afryce.

No i na koniec nie mogę nie wspomnieć o tym, że… ja też będę na Festiwalu. Moja prelekcja nie będzie dotyczyła ani autostopu, nie opowiem też o wyprawach na krańce świata. Chciałabym moim wystąpieniem dotrzeć do ludzi, którzy może wcale nigdy nie byli za granicą, ale bardzo by chcieli wyjechać, tylko nie mają pojęcia, jak zabrać się do organizacji takiej wycieczki. Chciałabym przekonać tych, którzy trochę się boją i nie wiedzą, jak szukać tanich ofert, że to wcale nie jest bardzo trudne, a potrafi być prawdziwą frajdą. Postaram się pomóc i dać Wam wielkiego kopniaka energii i zapału. Jeśli kojarzycie mnie tylko z bloga, a chcecie poznać w realu, jeżeli macie jakieś pytania, chcecie pogadać albo po prostu przekonać się, jaki naprawdę jest mój kolor włosów  (na zdjęciach przypomina rudy blond), wpadnijcie! Moje warsztaty rozpoczynają się w sobotę, 24 listopada, o 14:00 w Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacje w Świeciu.

Bardzo zachęcam Was do wzięcia udziału w Festiwalu, wszystkie prelekcje są bezpłatne, ale to, co zostanie w Waszych głowach i podróżniczych sercach, jest bezcenne. Będziecie mieli okazję wysłuchać opowieści ludzi, którzy ukochali sobie odkrywanie świata. Festiwal odbywa się w dniach 22-24 listopada. Pełny program znajdziecie tutaj. Szczegóły poszczególnych prelekcji publikowane są na fanpage’u oraz na stronie internetowej.
Ogromnie się cieszę, że w województwie kujawsko-pomorskim organizowane są tak świetne i inspirujące wydarzenia i czuję się mocno podekscytowana tym, że będę ich częścią.

Do zobaczenia!
Sara

piątek, 16 listopada 2018

Kiedy kupować bilety lotnicze?


To, ile zapłacicie za Waszą podróż, ma związek z tym, kiedy kupicie bilet. Dziś mam dla Was kilka wskazówek, które – mam nadzieję – uchronią Was przed niepotrzebnym bankructwem.

Kiedy loty są najtańsze? Słyszałam już różne opinie i legendy np. że najtańsze bilety lotnicze kupicie we wtorek wieczorem.
Co mogę Wam napisać, biorąc pod uwagę własne doświadczenie?
Na stronach tanich linii lotniczych ceny będą wysokie, gdy:
- chcecie kupić bilet w ostatniej chwili (np. na kolejny dzień),
- chcecie kupić bilet dużo wcześniej np. pół roku wcześniej,
- chcecie kupić bilet na oblegany przez wszystkich termin (np. przed świętami lub w majówkę).
Najlepiej kupować bilety na 2-3 miesiące przed, choć i na trzy tygodnie przed wyjazdem można znaleźć prawdziwe perełki.
Pamiętajcie jednak, że jeśli na kilka tygodni przed planowaną podróżą widzicie bilet w dobrej cenie, to on już prawdopodobnie tańszy nie będzie, chyba że Ryanair ogłosi promocję. Może być jedynie droższy. Chociaż na promocje też trzeba uważać. Dzień po tym jak kupiliśmy bilety na Maltę, Wizz Air ogłosił promocję. Pomyśleliśmy sobie: "Ale szkoda, że kupiliśmy bilety wczoraj…". Weszliśmy na stronę Wizz Aira, a tam, mimo 20% rabatu, bilety były droższe niż dzień wcześniej. Możliwe więc, że Wizz Air specjalnie podwyższył ceny lotów, a potem ogłosił promocję.
Ważne jest, by obserwować ceny lotów. Nie mówmy sobie: "Dziś jest ten dzień, dziś kupię bilety lotnicze". Warto się zorientować, ile kosztują bilety w interesującym nas kierunku, czy cena zmienia się z dnia na dzień, czy raczej jest dość stała.
Z mojego doświadczenia wiem, że cena może się zmienić w ciągu godziny. Gdy planowaliśmy z Maćkiem podróż do Luksemburga, postanowiliśmy dopasować termin wylotu do ceny przejazdu autobusem z lotniska Charleroi do Luksemburga. Gdy sprawdzaliśmy ceny biletów autobusowych, bilety lotnicze… podrożały.
Co więcej, w sezonie bilety są droższe, w szczególności do miejsc położonych na południu Europy (czyli teoretycznie do takich miejsc, w których jest ciepło, choć ja w Atenach we wrześniu chodziłam w trzech długich rękawach). Jeśli nie przeszkadza Wam podróżowanie jesienią czy zimą, to kupujcie bilety lotnicze właśnie wtedy i podróżujcie w listopadzie czy w grudniu. Dla przykładu – obecnie na stronie Ryanaira można kupić bilety za 30 zł nie tylko do takich miejsc jak Kijów, Bruksela, Mediolan czy Kolonia, ale także Barcelona czy Paryż.
A zatem:
- nie kupujcie biletów lotniczych w ostatniej chwili,
- nie kupujcie biletów lotniczych pół roku wcześniej,
- obserwujcie ceny biletów,
- jeśli lubicie, podróżujcie zimą
- czatujcie na promocję, ale jednocześnie uważajcie na nie
Życzę Wam samych bezpiecznych lotów!
Sara

wtorek, 13 listopada 2018

Moje spotkanie z Reginą Brett w Toruniu


Pisarka, dziennikarka, szczęśliwa babcia, dobra dusza. Inspiratorka. Regina Brett to kobieta, która zmieniła życie wielu osób. Akurat tak się złożyło, że pokochała nasz kraj, a Polacy są jej największymi fanami. Miałam okazję spotkać się z Reginą podczas jej wizyty w Toruniu. 

Książka "Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu" stała się światowym bestsellerem, a przy tym jednym z bestsellerów mojego życia. Wywarła na mnie tak duży wpływ, że postanowiłam opisać ją na blogu w poście "Kolejna książka, która zmieniła mojeżycie".
Jednak to nie jedyne dzieło Reginy Brett, które zainspirowało mnie do działania. Ostatnio Amerykanka wydała książkę "Mów własnym głosem" i automatycznie stała się ona moją ulubioną pozycją autorstwa Reginy. Głównie dlatego, że opowiada o asertywności, o byciu dzielnym, a także o tworzeniu. Nie zdziwiłabym się, gdyby większość czytelników po dobrnięciu do ostatniej strony wstała i zaczęła pisać.
Regina Brett jeździła po całej Polsce, by promować swoją najnowszą książkę. Odwiedziła również Toruń - nie mogłam przegapić takiej okazji. Podczas spotkania autorskiego Regina opowiadała o tym, za co kocha Polskę, a także jakie tematy poruszyła w "Mów własnym głosem". Zdradziła też, że planuje wydanie kolejnej książki, tym razem opowiadającej o swojej relacji z mamą.
2,5 godziny czekałam w kolejce, by móc choć chwilkę porozmawiać z pisarką. W przeciwieństwie do spotkania z Nicholasem Sparksem w Warszawie, na którym panowały zasady "jedna książka, jedno zdjęcie", z Reginą Brett każdy mógł zamienić kilka słów, podpisać tyle książek, ile chciał, a nawet poprosić o kolejne zdjęcie, gdy poprzednie nie wyszło. Śmiałam się, że niektórzy tak dużo czasu spędzali z autorką, jakby liczyli na coś w rodzaju krótkiej psychoterapii.
Ja nie chciałam zajmować pisarce zbyt wiele czasu i jeszcze bardziej niecierpliwić osób czekających w kolejce, dlatego zdecydowałam się wręczyć autorce pocztówkę z Torunia. Napisałam na niej, czym się dla mnie jej książki i dlaczego to "Mów własnym głosem" zostało moim numerem 1. Podziękowałam Reginie za inspirację i… poprosiłam o jedną rzecz. Aby pisała dalej. Reginę ogromnie ucieszyła pocztówka, tym bardziej że kilka godzin wcześniej widziała toruński pomnik Filutka na żywo i nawet wstawiła jego zdjęcie na Instagrama.
Po podnoszącym na duchu spotkaniu moja mama spytała mnie, o czym właściwie pisze Regina. Jej książki można zaliczyć do gatunku poradników, ale prawda jest taka, że nie pisze ona o sprzątaniu (chyba że o sprzątaniu i porządkowaniu swoich priorytetów czy wartości). Regina pisze o tym, jak żyć, by cieszyć się życiem, by żyć pełniej. Jak żyć, aby na naszym pogrzebie wspominano naszą dobroć, nasze przygody i gesty. Porusza również temat wiary, ja tymczasem nie jestem osobą religijną, ale głęboko wierzę w ludzką dobroć. Podobnie Regina. I to nas łączy.
Każda z jej książek ma postać lekcji, w których autorka przytacza historie z własnego życia oraz życia znanych jej osób. Żadne słowo nie jest zbędne, więcej – te książki to prawdziwe kopalnie cytatów i złotych myśli.
Cieszę się, że mogłam poznać Reginę, uścisnąć ją i podziękować jej za to, że jej książki czynią moje życie (i, mam nadzieję, mnie) lepszą.
Jestem ciekawa, czy znacie twórczość Reginy Brett. A może polecicie mi inne, inspirujące tytuły?
Ściskam!
Sara

sobota, 10 listopada 2018

800 słów o mnie samej


To jest post nr 800. To nie żart. Przez ponad pięć lat prowadzenia bloga opublikowałam osiemset, mniej lub bardziej udanych, tekstów, Jedne były krótsze, inne obejmowały trzy strony w Wordzie.

Z racji tego, że ostatnio przybyło tu całkiem sporo nowych osób, postanowiłam opowiedzieć Wam DLA ODMIANY coś… o sobie. :D

Przyznaję, gdy zaglądam na blogi, jedną z najczęściej czytanych przeze mnie rubryk jest ta "o sobie". Jestem ciekawa innych ludzi. I myślę, że większość z nas tak ma, tylko nie wszyscy się do tego przyznają.

Z okazji osiemsetnego wpisu na blogu postanowiłam napisać tekst o objętości 800 słów. 800 słów o mnie – brzmi skromnie, prawda? To zaczynamy.

Jak wiecie, mam na imię Sara, ale nie pochodzę z żydowskiej rodziny, co niektórzy mogliby podejrzewać (!). Urodziłam się 16 września 1997 w Toruniu i to w tym mieście mieszkałam przez 12 lat. Później przeprowadziłam się do niewielkiej wsi obok Torunia, gdzie nadal mieszkam. Ale moje serce zostało w Mieście Kopernika. Jestem tam właściwie codziennie, tam chodziłam do szkoły, tam studiuję. Na każdym kroku podkreślam, że jestem rodowitą torunianką. Również dlatego, że ja po prostu bardzo lubię Toruń, chociaż z pracą dla dziennikarzy tu słabo.

Jestem na III roku psychologii, co powoduje u mnie ogromne frustracje. Wszystko dlatego, że dostałam się na dwa kierunki studiów – dziennikarstwo oraz psychologię. Wybrałam jednak to drugie, powtarzając jak mantrę "dziennikarzem można być bez dziennikarstwa, a psychologiem bez psychologii nie". Szybko odkryłam, że jestem nieco mniej zafascynowana tymi wszystkimi teoriami i chorobami niż inne osoby na roku. To realizowanie się w pisaniu sprawia mi o wiele większą satysfakcję. Każdy inteligentny człowiek zapyta: "Dlaczego nie rzuciłaś psychologii? Dlaczego nie zaczęłaś drugiego kierunku?" Odpowiedź jest prosta: z idiotycznego strachu. Przeraża mnie perspektywa poświęconego do tej pory czasu. Boję się również, że nie poradzę sobie z dwoma kierunkami.

Prawda jest taka, że studia nie są dla mnie priorytetem, choć mam naprawdę dobre oceny. Co w takim razie robię, gdy nie siedzę na zajęciach? Jestem dziennikarką toruńskiego portalu SpodKopca.pl. Wszystko zaczęło się blisko dwa lata temu, gdy mój chłopak, który był jednym z założycieli tej strony, powiedział: "A może byś chciała coś napisać na próbę?" Tak, wiem, to nepotyzm. Maćka na SpodKopca już nie ma, a ja zostałam. Piszę o tym, co ciekawego i ważnego dzieje się w Toruniu. Są to zarówno zapowiedzi wydarzeń kulturalnych, jak i informacje o wypadkach czy istotnych zmianach np. w komunikacji. Poza tym od czasu do czasu przeprowadzam wywiady, co sprawia mi ogromną radość. Zdarzało mi się też pisać felietony i teksty społecznie ważne, chociażby o zero waste.

Poza tym udzielam korepetycji z języka angielskiego dzieciakom z podstawówki. Robię to już od trzech lat. Ta praca uczy mnie przede wszystkim cierpliwości. A ja cieszę się, że mogę pomóc dzieciakom.

Na bloga również poświęcam sporo czasu, staram się, by teksty ukazywały się w miarę regularnie, co 2-3 dni. Sama zajmuję się wszystkim, co związane ze stroną, począwszy od pisania tekstów, poprzez fotografowanie i obróbkę zdjęć, skończywszy na promocji. Blog to moje oczko w głowie i nie wyobrażam sobie, bym mogła przestać pisać. Po prostu to kocham.
Gdyby ktoś spytał mnie o moją największą pasję, pisanie wymieniłabym na drugim miejscu. Na pierwszym znalazłyby się podróże. Moim największym marzeniem jest odwiedzenie wszystkich stolic europejskich. Jednak nie wykupuję zorganizowanych wycieczek, lecz wszystkie wyprawy organizuję sama – tak by za małe pieniądze zobaczyć jak najwięcej.

Moglibyście spytać, czy coś kolekcjonuję. Tak, od siedmiu lat zbieram pocztówki. Wszystko zaczęło się od portalu postcrossing.com, który pozwala na wysyłanie kartek do ludzi z całego świata i otrzymywanie widokówek z różnych krajów. Tak wkręciłam się w to hobby, że z czasem zaczęłam zdobywać kartki również na inne sposoby, chociażby poprzez wymiany prywatne. Obecnie zbieranie pocztówek nie zajmuje mi już tyle czasu, co kiedyś, ale nie wyobrażam sobie, bym nagle mogła wyrzec się mojej kolekcji.

Co jeszcze uwielbiam? Czytanie! Zwykle czytam od  50 do 60 pozycji rocznie. Możecie się śmiać, ale lubię poradniki. Oczywiście często po skończeniu takiej książki psioczę, że nic nowego się nie dowiedziałam, ale są też takie tytuły, które naprawdę cenię i które mnie ukształtowały. Czytam też powieści obyczajowe. Lubię takich autorów jak Nicholas Sparks, Richard Paul Evans, Colleen Hoover. Nadal nie jestem za stara, by czytać powieści młodzieżowe. Za to nigdy nie sięgam po fantastykę czy horrory.

Myślałam, że napisanie 800 słów o sobie będzie trudne, a tu okazuje się, że zbliżam się powoli do limitu. Na koniec podzielę się z Wami jeszcze garścią informacji, które na pewno odmienią Wasze życie:
 - mam 173 cm wzrostu,
- uwielbiam escape roomy,
- mam młodszego o pięć lat brata,
- muzyka gra u mnie praktycznie cały czas. Jestem wielką fanką popu - Taylor Swift, Fleetwood Mac i The Beatles.
- lubię układać puzzle i grać w gry planszowe,
- mam fioła na punkcie poprawnej polszczyzny.

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ludzie nie lubią mówić o sobie.
Sara

środa, 7 listopada 2018

Janek Traczyk: "Gdy byłem Andrzejem Zauchą, podrywałem kobiety" [wywiad]


Schowałam swój strach do kieszeni i przeprowadziłam wywiad z – nie ma co ukrywać – gwiazdą. 
Janek Traczyk to wspaniały muzyk i aktor musicalowy znany z "Metra", "Pilotów" czy "Notre-Dame de Paris". Występował w kilku programach telewizyjnych – mocno kibicowałam mu, oglądając "Twoja twarz brzmi znajomo". Aż tu nagle przyszło mi porozmawiać z Jankiem na żywo. I było to przemiłe doświadczenia. Mimo zmęczenia Janek odpowiadał szczerze i cierpliwie na moje pytania, a cała rozmowa toczyła się w sympatycznej atmosferze.
Zanim przejdę do poważnych pytań… Muszę zapytać, dlaczego pijesz sok z czarnej porzeczki podczas koncertów. Gdy zobaczyłam Twoją szklankę, myślałam, że to herbata. Z kolei artyści najczęściej podczas koncertów sięgają po wodę.
Herbata podobno bardzo wysusza śluzówkę. Natomiast co do soku z czarnej porzeczki – zawsze mi mama powtarzała, że zawiera on dużo witaminy C, a witamina C dobrze działa na naczynia krwionośne i cały organizm. Kiedyś popijałem wodę podczas występu i skończyło się to tak, że w trakcie śpiewania zacząłem odczuwać drapanie w gardle. Trudno mi było śpiewać niskie dźwięki. W pewnym momencie tak mnie zatkało, że przestałem wydobywać z siebie jakikolwiek głos. Wypraktykowałem więc sobie, że muszę popijać sok. Najlepiej właśnie z czarnej porzeczki.
Tajemnica rozwiązana. Przejdźmy do trudniejszych pytań. O piosence "Chciałbym to być ja" napisałeś kiedyś, że "wryła się głęboko w twoje emocje". Zastanawiałam się, czy zdarza Ci się wzruszać podczas śpiewania.
Tak, zdarza mi się. Zarówno przy tej piosence, jak i przy innych. Nie wiem, od czego to zależy. Być może od układu gwiazd na niebie albo ciśnienia w pomieszczeniu, a może pory roku? (śmiech). Czasami jest tak, że nic mnie nie rusza, a bywa też tak, że odpływam gdzieś myślami i wówczas przypominam sobie, o czym pisałem i dlaczego o tym pisałem, i wtedy mi się zdarza wzruszyć. Nie jest co prawda tak, że płaczę rzewnymi łzami i nie jestem w stanie śpiewać. Zwykle to wzruszenie ma miejsce już po zejściu ze sceny. Gdy w głowie otworzy się jakieś wspomnienie, wtedy dopadają mnie łzy. Jednak na scenie nigdy mi się nie zdarzyło, by tak mnie zatkało. Musiałaby to być całkiem świeża sprawa, a zazwyczaj jest tak, że piosenki, które wykonuję, zostały napisane jakiś czas temu i siłą rzeczy te rany po tak długim czasie są już zabliźnione, a ja podchodzę do tego wszystkiego z dystansem. Poza tym zwykle nie wzruszam się przy innych osobach.
W jaki sposób dobierasz repertuar koncertowy? Oprócz swoich autorskich piosenek wykonujesz też covery. Czy to są utwory bliskie Ci tekstowo, czy może po prostu dobrze Ci się je śpiewa?
Zwykle i to, i to. Podczas koncertów covery stanowią może 10%. Śpiewam "Lemon Tree", piosenkę, którą wykonywałem w "The Voice of Poland". Stała się ona takim moim sztandarowym utworem, wiele osób mnie z niej kojarzy. "All of Me" i "Summertime Sadness" wykonywałem w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”. Czasami podczas koncertu śpiewam też utwór z musicalu "Notre-Dame de Paris" – "Czas Katedr". Tylko zwykle wykonuję go po francusku, a nie po polsku, jak w spektaklu. Na bis zdarza się też "Can You Feel The Love Tonight". Lubię wykonywać tę piosenkę. Dzięki niej mogę przekazać widowni to, co do niej czuję. Ale nie ukrywam, że staram się śpiewać jak najmniej coverów, chociaż wiem, że ludzie lubią słuchać tych piosenek, które znają.
Nawiążę teraz do tego, co podczas koncertu w toruńskim Dworze Artusa nazwałeś "wstydliwym epizodem w Twoim życiu", czyli do udziału w programie "Twoja twarz brzmi znajomo". Które wcielenie było dla Ciebie najtrudniejsze?
Zdecydowanie pierwsze, czyli Ania Wyszkoni. Pierwsze, ponieważ był to mój pierwszy występ w tym show, nie wiedziałem, czego się spodziewać, jak ocenią mnie jurorzy. Poza tym Ania Wyszkoni nie ma żadnej charakterystycznej maniery w głosie, którą można naśladować. Co więcej, jest kobietą, więc myślałem sobie: "Ale jak ja mam to zrobić, przecież nie zrobię sobie operacji krtani". Pierwszy raz w życiu chodziłem na szpilkach, co było dla mnie totalną abstrakcją. To był straszny stres. Ale podczas kolejnych występów denerwowałem się nieco mniej, bo już wiedziałem, z czym to się je.
A czy odniosłeś wrażenie, że ten program pchnął Twoją karierę do przodu, że stałeś się dzięki niemu bardziej rozpoznawalny?
Tak, zdecydowanie. Kolejne drzwi się przede mną otworzyły. Gram więcej koncertów, co też zawdzięczam Kasi, mojej menadżerce.
Działasz na wielu polach – grasz w spektaklach, występowałeś w programach telewizyjnych, pracujesz nad płytą. Która z tych aktywności jest obecnie dla Ciebie najważniejsza?
Dla mnie zawsze najistotniejsze było to, co jest moje własne, czyli to, co tworzę. Koncerty, na których gram swoje autorskie utwory, są dla mnie najważniejsze. To jest mój cel – by żyć ze swojej muzyki i dawać ludziom siebie w czystej postaci. W teatrze jednak jestem kimś innym, a na koncertach jestem w 100% sobą i to jest dla mnie najlepsza forma spełnienia. Ale teatr także uwielbiam. Choć gdy pewna pani zapytała mnie (jeszcze zanim poszedłem do szkoły muzycznej), czy wybieram się na jakiś casting do teatru, to ja odpowiedziałem, że nie, nie, musicali to ja nie lubię. Tymczasem później okazało się, że to jest coś, co bardzo lubię. To, że mogę wcielać się w kogoś innego, jest na swój sposób super, bo z jednej strony daję tej postaci swoją wrażliwość, ale z drugiej zamieniam się w inną osobę. A telewizja? Jeśli mam być szczery, to nie przepadam za nią. W telewizji zawsze jest jakaś sztuczność. Akurat w "Twoja twarz brzmi znajomo" czułem się wyjątkowo fajnie, była świetna atmosfera, a ja nauczyłem się dzięki temu programowi być sobą w telewizji. Wcześniej, gdy występowałem w różnych programach, to chyba próbowałem być kimś innym. Niby dobrze się bawiłem, ale coś mi tam nie grało, nie działałem w pełnej zgodzie ze sobą. Nie twierdzę, że kreowałem się na kogoś zupełnie innego, ale byłem nieco sztywny. A w "Twoja twarz brzmi znajomo" już czułem, że jestem sobą…
…mimo że byłeś w tym programie ciągle kimś innym!
Tak i muszę przyznać, że zdarzały się takie odcinki, w których przez dosłownie cały czas byłem kimś innym. Na przykład gdy wylosowałem Andrzeja Zauchę albo Eminema, to byłem nimi przez cały dzień. Jak już panie charakteryzatorki mnie ulepiły, to stawałem się tą postacią. Na przykład non stop mówiłem po angielsku albo, w przypadku Andrzeja Zauchy, cały czas podrywałem kobiety. To była naprawdę świetna zabawa. I to też jest ciekawa lekcja – nie być sobą, ale jednocześnie wiedzieć, jak wrócić do siebie.
Wróćmy na chwilę do spektakli. Jakie umiejętności musi posiadać aktor musicalowy? Czy musi umieć śpiewać, tańczyć i najlepiej być jeszcze po szkole aktorskiej?
Gdybym ja skończył szkołę baletową i aktorską, to cieszyłbym się bardzo, bo właściwie nie byłoby wtedy dla mnie ról nie do zagrania, miałbym naprawdę duży wybór. Tymczasem ja tancerzem nie jestem, więc z zagraniem Freda Astaire’a czy Michaela Jacksona mógłby być problem. Jeśli ktoś pokładałby we mnie nadzieję, mówił: "Zrobisz to, my cię wyszkolimy", a ja miałbym pół roku, to harowałbym jak wół, tańczył po kilka godzin dziennie. Nie wiem, czy wyćwiczyłbym dane partie, ale byłbym na pewno bardzo zdeterminowany. Jednak w teatrach zwykle szukają kogoś, kto już jest przygotowany. Wiem, że brak jakichś wielkich umiejętności tanecznych mógłby mi utrudnić zagranie wielu ról. Chociaż w "Pilotach" tańczę, w "Notre-Dame de Paris" powiedzmy, że… macham rękami. Więc stopniowo uczę się tańca.
A czy zauważyłeś jakąś prawidłowość wśród osób, które grają w musicalach? Czy większość jest po szkołach aktorskich, a może baletowych?
Różnie. Czasami są to ludzie z ulicy. Nie ukończyli żadnej szkoły aktorskiej. Ja też nie jestem po szkole aktorskiej, niewiele miałem z aktorstwem wspólnego. Tak naprawdę fachu aktora uczyłem się w Studio Buffo. To naprawdę dobre miejsce do rozwoju.
Fani z niecierpliwością czekają na Twoją autorską płytę. Czego możemy się po niej spodziewać i przede wszystkim kiedy możemy się jej spodziewać?
Płyta ukaże się wiosną 2019 roku. Będzie bardzo moja – moje teksty, moja muzyka, moje przeżycia. Chciałem, by nadchodzący album był autentyczny, niestylizowany na jakiś konkretny gatunek. Nie zależało mi na tym, by ta płyta się jakoś wpasowała w to, co obecnie jest grane w radiu. Jest tam cała masa nostalgicznych i nastrojowych nut, ale są też nieco bardziej żwawe piosenki. Część z nich śpiewam po angielsku, część wykonywana jest w języku polskim. Jeśli chodzi o inspiracje, trochę nieświadome właściwie, to gdy słucham tej płyty, na myśl przychodzą mi Beatlesi, Coldplay, a z polskich artystów może Lemon czy Dawid Podsiadło.
W styczniu ponownie zaśpiewasz w Toruniu, tym razem w CKK Jordanki, podczas koncertu "Filmowe przeboje symfonicznie". Czy masz taki swój ulubiony film, który mógłbyś oglądać bez końca?
Mam taką zasadę, że staram się nie oglądać tego samego filmu wiele razy, ale zdarzyło mi się kilkakrotnie obejrzeć "Forresta Gumpa" i za każdym razem porusza mnie on tak samo. Zawsze miałem też fioła na punkcie fantastyki, więc ze 2-3 razy widziałem "Władcę Pierścieni". Jak byłem mały, uwielbiałem "Gwiezdne Wojny" i w sumie zostało mi to dzisiaj.
A co z musicalami?
(Śmiech) "Nędznicy" są genialni. Fenomenalny jest według mnie "The Greatest Showman", widziałem go już dwa razy. Oglądając film za drugim razem, chciałem sobie odświeżyć trochę piosenki i sam klimat tego filmu, bo grałem później mały zamknięty koncert z utworami właśnie z tego musicalu.
Jakie są Twoje najbliższe zawodowe plany na przyszłość?
Występuję w "Pilotach", w "Notre-Dame de Paris", gram dużo koncertów – naprawdę dużo, jak na mnie. Mam nadzieję, że to "dużo" zamieni się w jeszcze więcej. Chciałbym wrócić kiedyś do Torunia ze swoim koncertem, chciałbym ponownie zaśpiewać i zagrać w Dworze Artusa, najlepiej z zespołem.

Wywiad został przeprowadzony dla portalu SpodKopca.
Widzieliście któryś z musicali z udziałem Janka? A może śledziliście jego zmagania w programach telewizyjnych? Ja już nie mogę się doczekać albumu z autorskimi utworami Janka. To będzie nastrojowa magia!
Uściski
Sara


niedziela, 4 listopada 2018

25 rad, jak wydostać się z escape roomu


Niedawno liczba escape roomów w Polsce przekroczyła 1000. Wyobrażacie sobie, że jeszcze ponad 950 przede mną? :D Stwierdziłam jednak, że podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami dotyczącymi tego, jak uciec z escape roomu.

Krótkie przypomnienie: escape room to pomieszczenie lub zbiór pomieszczeń, z którego musicie wydostać się – zwykle – w ciągu 60 minut. Aby to zrobić, należy rozwiązać szereg rozmaitych zagadek, odnaleźć różne przedmioty. Do escape roomu można się wybrać we dwoje, ale także większą np. pięcioosobową grupą.

Po rozmowie z moimi współuciekinierami zebrałam dla Was trochę wskazówek, które mogą okazać się przydatne podczas wizyty w escape roomie.

1. Przeszukajcie pokój. Brzmi prosto, ale warto zajrzeć w naprawdę dziwne zakamarki. Coś może być ukryte chociażby pod dywanem, pod szafkami, w szczelinie w ścianie, w kieszeniach ubrań. Nie wystarczy rozejrzeć się po pokoju. Trzeba go dokładnie obejść i najlepiej nie robić tak jak ja, to znaczy rzucać się na wszystko z dzikim impetem.
2. Przyglądajcie się znalezionym przedmiotom, oglądajcie je z każdej strony, odwracajcie. Może gdzieś napisana jest jakaś cyfra?

3. Znalezione rzeczy odkładajcie w jedno, ustalone miejsce. To naprawdę pomaga. Szukanie odkrytych wcześniej przedmiotów, bo nie pamiętacie, gdzie je położyliście, to strata czasu.

4. Podobnie wykorzystane już rzeczy możecie składować w jednym miejscu.

5. Mówcie głośno, co znaleźliście, pokazujcie znalezione skarby swoim współtowarzyszom. Może Wam na pierwszy rzut oka przedmiot będzie wydawał się bezużyteczny, ale Wasz kompan od razu wpadnie, do czego może przydać się dana rzecz.

6. Zostawiajcie kluczyk w kłódce. W większości przypadków raz użyty kluczyk nie będzie już pasował do innej kłódki. Dlatego żeby nie zaprzątał Wam głowy, zostawcie go w kłódce.

7. W pomieszczeniu znajduje się kartka i ołówek? Nie wahajcie się z niej skorzystać. Zapisujcie na niej cyfry i litery, które zauważyliście. Tylko później zaznaczcie, które z nich już wykorzystaliście.

8. Kiedyś znalazłam w Internecie radę, że należy podzielić pomieszczenie między osoby tak, by wszyscy nie szukali w tym samym miejscu. Z jednej strony to dobra rada, w escape roomie trzeba bowiem przeszukać wszystkie zakamarki. Prawda jest jednak taka, że często patrzymy, a nie widzimy, każda osoba zwraca uwagę na inne szczegóły, dlatego nie może być tak, że jedno miejsce zostanie obejrzane tylko przez jednego gracza.

9. Nie udało Ci się otworzyć kłódki czy zamka? Daj spróbować komuś innemu. Często w emocjach za bardzo szarpiemy kłódką albo wpisujemy kod niedokładnie.

10. Nie bójcie się pytać, gdy stoicie w miejscu. Mistrzowie gry i pracownicy escape roomów, są tam po to, by Wam pomagać, by Was wspierać i sprawić, by Wasza rozgrywka była przyjemna i satysfakcjonująca. Nie bójcie się więc zadawać im pytań! To wcale nie jest cieniasowatość.

11. Czasami w pokojach trzeba robić głupie rzeczy, których normalnie byśmy się wstydzili na przykład głośno krzyknąć, zatańczyć, zamachać albo klaskać. Pomysłowość twórców nie zna granic. Więc i Wy ich nie miejcie. Często rozwiązania, które wydają Wam się śmieszne, są jak najbardziej wskazane.

12. Z drugiej strony nigdy nie używajcie w escape roomie wyrażenia "To zbyt oczywiste". Nawet jeśli rozwiązanie wydaje Wam się proste, spróbujcie. Może zadziała? Nie wszystkie escape roomy są stworzone dla zaawansowanych graczy.

13. Przed wejściem do escape roomu pracownik przekazuje Wam sporo wskazówek. Mogą Wam się wydawać nudne, ale w rzeczywistości dokładne wysłuchanie ich może Wam bardzo pomóc. Po pierwsze, zwróćcie uwagę na takie informacje, jak: oznaczenie rzeczy, których nie można dotykać, oznaczenie rzeczy, które nie biorą udziału w grze. Zdarza się tak, że pewne kłódki nie są częścią rozgrywki. Po co męczyć się z ich otwieraniem? Po drugie, wysłuchajcie historii wprowadzającej. Zdarza się, że jest ona swego rodzaju podpowiedzią.

14. Respektujcie zasady i nie marnujcie czasu na sprawdzanie czegoś, co ewidentnie oznaczone jest jakoś niebiorące udziału w grze. Podobnie nie próbujcie niczego otwierać na siłę.

15. Jeśli w pokoju znajduje się jakiś nietypowo wyglądający przedmiot, który na pierwszy rzut oka nie pasuje, to na pewno jest do czegoś potrzebny.

16. Zwracajcie uwagę na książki. Często są w nich ukryte wskazówki, chociażby na okładkach, grzbietach, czy między stronami. Czasami nawet dobór, tematyka i kolejność na półce mogą być wskazówką. W niektórych escape roomach po naciśnięciu na konkretne tomiszcza otworzy się tajemne przejście…

17. Obrazy i mapy na ścianach mogą być ozdobą, ale w większości przypadków zawierają podpowiedzi, a często nie zwracamy na nie uwagi.

18. Pamiętajcie o tym, że w escape roomach należy wykorzystywać różne zmysły. Przez całą rozgrywkę słyszycie jakiś dźwięk? To wcale nie musi być muzyczka umilająca Wam pobyt w pokoju. Może należy coś policzyć albo coś wychwycić? Podobnie niekiedy przyda Wam się zmysł powonienia albo dotyku. Powiem jedno: macajcie przedmioty!

19. Jedną z najczęściej dawanych rad dotyczących escape roomów jest "Kojarzcie ze sobą różne fakty". Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Na pewno doświadczenie sporo tu daje. Jeśli nie macie pojęcia, do czego coś może być potrzebne, rozejrzyjcie się pokoju. Weźcie  przedmiot do ręki i przejdźcie się z nim po pomieszczeniu. Być może gdzieś umieszczono taki sam symbol. A być może nie dotarliście jeszcze do momentu, w którym dana rzecz się przyda. Niejednokrotnie zdarzało mi się tak, że głowiłam się nad jakimś znaleziskiem, tymczasem okazywało się, że ono na razie będzie bezużyteczne.

20. Spróbujcie zachować trzeźwość umysłu. Co to oznacza? Ja niestety często w escape roomach biegam jak szalona, trzęsą mi się ręce i ogólnie zachowuję się jak w dżungli. :D A jednak to spokój, cierpliwość i skupienie są często najlepszym doradcą. Gdy trzeba coś ułożyć równo albo wykazać się pewną ręką, stres Wam nie pomoże.

21. Nie wszystko, co znajduje się w pokoju, jest do czegoś potrzebne. Miejcie tę świadomość. Czymś trzeba stworzyć odpowiedni klimat. 

22. Wiedza specjalistyczna na dany temat nie jest zwykle wymagana w escape roomach. Byłoby to dość dyskryminujące. Jeśli więc do rozwiązania zagadki potrzebujecie jakiejś fachowej wiedzy, podpowiedź znajdziecie w… pokoju.

23. Pamiętajcie, że nie tylko klucz może coś otworzyć. Często szafki są zamykane na magnes i trzeba na przykład postawić coś w odpowiednim miejscu, by drzwiczki się otworzyły.

24. Nie bójcie się robić bałaganu. Ja, odkąd w jednym z pokoi spotkałam się ze wskazówkami ukrytymi na spodniej stronie szuflady, zawsze wyciągam i odwracam każdą z szuflad.

25. W pokojach zagadek używa się bardzo różnych technik i sztuczek. Więc pewnie nawet po odwiedzeniu kilkuset escape roomów, możecie dać się zaskoczyć. ;)

Samych udanych ucieczek i przede wszystkim dużo zabawy!
Sara