środa, 18 kwietnia 2018

Maciej Koprowicz: Morrissey śpiewa dla każdego [wywiad]



Przeprowadzenie wywiadu z własnym chłopakiem... Czy to profesjonalne? Na pewno bardzo pouczające. :D 

Mój chłopak, Maciej Koprowicz, jest autorem pierwszej w Polsce biografii zespołu The Smiths. Trudno mi opisać, jak bardzo jestem z niego dumna. Ten wywiad to zapis naszej bardzo długiej rozmowy o The Smiths, o postrzeganiu tego zespołu oraz o samym procesie powstawania książki. Jeśli więc:

a) marzycie o wydaniu własnej książki
b) uwielbiacie The Smiths albo...
c) ... nie znacie tego zespołu

przeczytajcie ten wywiad. Ja - mimo że jestem z Maćkiem od półtora roku i towarzyszyłam mu podczas powstawania książki - wiele się dowiedziałam z tej rozmowy. Momentami czułam się wręcz poruszona. Może ona teraz poruszy Was. Albo zainspiruje. Albo chociaż zaczniecie się zastanawiać, komu Maciej zadedykował swoją pierwszą książkę.  

Opowiedz, jak to się stało, że zacząłeś słuchać The Smiths.

Najpierw zacząłem słuchać Morrisseya (wokalisty The Smiths). W 2004, dzięki grzee FIFA 2005, poznałem jego piosenkę "Irish Blood, English Heart". W 2009 roku, gdy już nieco bardziej interesowałem się muzyką, Morrissey wydał płytę "Years Of Refusal" i dość często był grany w radiu, chociażby w Trójce. Wiedziałem, że Morrissey był kiedyś członkiem The Smiths, ale nie słuchałem wcześniej tego zespołu. Na fali tego, że o Morrisseyu było wówczas głośno, Piotr Stelmach, w audycji Myśliwiecka 3/5/7 w radiowej Trójce, zaczął prezentować utwory The Smiths. Był taki cykl, w którym Stelmach puszczał strony B singli The  Smiths, czyli teoretycznie te mniej znane piosenki. Pewnego dnia puścił stronę B singla "This Charming Man", a więc utwór "Jeane". Od pierwszego usłyszenia twórczość tego zespołu mi się spodobała. Wcześniej słuchałem mocno brytyjskich zespołów jak Blur, które nawiązywały trochę do Beatlesów, ale i rocka, nowej fali i post punku. W The Smiths te wszystkie rzeczy się łączą. Co zaskakujące, jeszcze wtedy nie znałem historii zespołu, ale już domyślałem się, o co chodzi w tej muzyce. The Smiths z jednej strony wyrasta z nowej fali, z drugiej nawiązuje do brytyjskiego popu. W tamtych czasach nie miałem jeszcze dostępu do Internetu, musiałem się zadowolić tym, co zgrywali mi koledzy. Przez kilka kolejnych miesięcy nie usłyszałem żadnej innej piosenki The Smiths. W marcu, w magazynie "Teraz Rock", znalazła się wkładka o The Smiths. Czytając tę historię, upewniłem się, że będę chciał bardziej poznać ten zespół. Dzieje tej grupy wydawały mi się zupełnie odmienne od wszystkich innych zespołów.

Co to znaczy odmienne? Chodzi o to, że grali tak krótko? Na czym polegała ta odmienność?

Tak, grali krótko, ale w tym krótkim czasie naprawdę wiele się wydarzyło. The Smiths byli zespołem niezależnym, alternatywnym, ale zdobyli ogromną popularność i stali się młodzieżowymi idolami. Występowali nawet w tak mainstreamowych miejscach, jak program "Top Of The Pops" albo… festiwal włoskiej piosenki w San Remo, ale nigdy nie zdradzili alternatywnych ideałów, zawsze byli sobą. Niektórzy próbowali krzyżować im szyki – kilka tekstów Morrisseya zostało zupełnie opacznie zinterpretowanych, a zespół oskarżono o pedofilię i rasizm, ale udało mu się odeprzeć wszystkie ataki. Historia The Smiths obfituje w wiele takich niesamowitych epizodów.

Byli pod wieloma względami wyjątkowi. Bardzo odróżniali się od reszty sceny pop swoim wizerunkiem. Jedni mówią, że grali rock, inni, że pop, ale oni nie wyglądali na przedstawicieli żadnej sceny – występowali w swetrach, damskich koszulach, dżinsach, nosili fryzury z lat 80., a Morrissey zakładał na scenie okulary i aparat słuchowy. Czegoś takiego w świecie muzyki jeszcze nie było. The Smiths wnieśli do niego także zupełnie oryginalne brzmienie – w latach 80. wszyscy grali na syntezatorach, a oni przywrócili modę na gitary. Nikt też wcześniej nie pisał takich tekstów jak Morrissey – pełnych nawiązań literackich i popkulturowych, opowiadających o życiu zwykłych ludzi w poetycki sposób. W tekstach przewijała się także kwestia orientacji seksualnej. Nikt do końca nie wiedział, czy wokalista jest gejem, czy nie, a on sam nie udzielał jednoznacznej odpowiedzi. To także fascynowało słuchaczy.

Napisanie książki to marzenie wielu osób. Tylko jak zacząć?

Nie wiem, czy czuję się kompetentny, by radzić komuś, jak się pisze książkę. Mogę opowiedzieć, jak to wyglądało w moim przypadku. Zaczęło się od pomysłu. Zawsze chciałem pisać książki, a kiedy zainteresowałem się muzyką, stało się oczywiste, że chciałbym napisać coś na ten temat. Odkąd The Smiths stał się moim ulubionym zespołem, wiedziałem, że to oni będą bohaterami mojej pierwszej książki. Natrafiłem na strony internetowe, które zawierały mnóstwo skanów z prasy brytyjskiej dotyczących The Smiths. Udało mi się uzbierać całkiem sporą bazę źródłową. Nie wszystkie zespoły mają takich fanów, którzy zbierają dosłownie wszystkie informacje prasowe o swoim idolu. To też jest dowód na fenomen The Smiths. Stwierdziłem, że te źródła internetowe mogą być bazą do stworzenia książki. Ale oczywiście należało też podeprzeć się istniejącą literaturą. Jednak książki o The Smiths nie były w Polsce dostępne w regularnej sprzedaży, tylko przez Ebay czy Allegro. W tym miejscu chciałbym podziękować Pawłowi Soi, który pomógł mi zdobyć część z tych książek. Uzbierałem dość godną uwagi liczbę materiałów i źródeł, przeczytałem je, ale do własnej książki robiłem kilka podejść. Czasami zaczynałem od środka. Gdy miałem ochotę napisać o płycie „The Queen is Dead”, to pisałem, gdy chciałem napisać o czymś innym, to zaczynałem pisać o czymś innym.  Ale w końcu dotarło do mnie, że to nie ma większego sensu. Te próby trafiły do kosza. Stwierdziłem, że powinienem napisać książkę, zaczynając od początku, Uważam, że to był najlepszy pomysł. Dzięki temu narracja nie jest zaburzona, a przy tym mam wrażenie, że ta książka staje się coraz lepsza z każdą kolejną stroną. Osobom, które chcą pisać literaturę faktu, radziłbym – piszcie po kolei, zgodnie z chronologią.

Jak motywowałeś się do pisania? Czy miałeś jakieś wytyczne w stylu „codziennie muszę napisać min. pięć stron”?

Tak, chciałem codziennie pisać dziesięć stron. Ale różnie z tym bywało. Raz wychodziło pięć, raz zero, a raz dwanaście stron. Książkę, która ma 350 stron, udało mi się napisać w trzy miesiące.

Co było głównym powodem napisania tej książki?

Głównym powodem napisania tej książki było to, że chciałem napisać książkę. A drugim, oficjalnym powodem, było to, że o The Smiths zbyt mało się u nas w Polsce mówi, zarówno w mediach, jak i w książkach, w stosunku do tego, jak bardzo są popularni. Wielu moich kolegów słucha The Smiths. Gdybym miał powiedzieć, czy więcej moich znajomych słucha Dire Straits, których piosenka zajmuje pierwsze miejsce na Trójkowym Topie Wszech Czasów, czy The Smiths, którzy nie mają żadnego utworu w tym samym topie, to ta druga grupa ma zdecydowanie więcej fanów wśród młodych ludzi. Gadanie, że nikt w Polsce nie słucha The Smiths, to jakieś brednie. Są oni inspiracją dla polskich muzyków. W Warszawie odbywają się imprezy tematyczne The Smiths w klubie Pogłos. Jeśli w Polsce wydaje się książki muzyczne, to głównie są to tłumaczenia literatury z Zachodu. Zwykle dotyczy to takich zespołów jak Pink Floyd, AC/DC, Led Zeppelin, Depeche Mode. Ale są tacy ludzie, dla których kanon wygląda zupełnie inaczej. I to między innymi dla nich powstała ta książka.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze podczas całego procesu tworzenia?

Nie przypominam sobie żadnych momentów kryzysu. Praca nad książką była bardzo przyjemna, sprawiła mi dużo radości. Czasami pisanie przeciągało się do 2 nad ranem. Chciałem tę książkę ukończyć jak najszybciej, a jednocześnie nie chciałem tego przerywać.

Napisanie książki to jedno, ale jeszcze ktoś musi ją wydać. Jak wyglądało szukanie wydawcy w Twoim przypadku?

Większość wydawców na swojej stronie ma umieszczoną informację, jak się z nimi skontaktować. Niektórzy proszą o wysłanie całości książki w wersji elektronicznej, inni o przesłanie fragmentu. Napisałem do kilku czy kilkunastu wydawnictw muzycznych. Odzew był niestety niewielki. Bodajże dwa wydawnictwa odpisały, że nie są zainteresowane, od pozostałych nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Przyznaję, to mnie zasmuciło. I wtedy Bartek Popkowski, mój kolega z zespołu Glamour, powiedział mi, że czytał książkę Darka Duszy „Jestem ziarnkiem piasku” wydaną przez Zima Records. Wysłałam do nich książkę i dosłownie po paru dniach otrzymałem odpowiedź od Zimy. Zdawał on sobie sprawę, że The Smiths są w Polsce lubiani, pomysł na książkę bardzo mu się spodobał. Po kilku miesiącach rozpoczął się cały proces wydawniczy.

Zatytułowałeś biografię The Smiths "Piosenki o twoim życiu". Czy sądzisz, że każdy może utożsamiać się z tym, o czym śpiewał Morrissey?

Myślę, że tak. Tytuł jest parafrazą fragmentu piosenki „Panic”, która jest swego rodzaju krytyką głupkowatego, płytkiego popu opowiadającego o jakichś błahostkach, rzeczach, z którymi normalny człowiek nie może się identyfikować. Morrissey stwierdził, że teksty piosenek muszą mówić coś ważnego o przeciętnych Kowalskich, przeciętnych Smiths, żeby mogli się oni z nimi utożsamiać. Morrissey swoją twórczość kieruje do osób, które mają jakieś problemy w relacjach międzyludzkich, są nieśmiałe, samotne czy nieszczęśliwie zakochane, czują się brzydkie i beznadziejne, mają pracę, która ich dobija albo w ogóle nie mają pracy. Są to często młode osoby, które próbują się odnaleźć w życiu. Bywa, że są to ludzie, którzy nie potrafią określić swojej orientacji seksualnej. Pop do tej pory nie zajmował się outsiderami, a Morrissey postawił tych szarych ludzi na piedestale, to dla nich chciał tworzyć. Tak naprawdę każdy z nas czasami czuje się niezrozumiany, każdy z nas ma jakieś kompleksy. A zatem Morrissey śpiewa dla każdego. Wszystkich chce pocieszyć i pokazać im, że takich, jak oni, jest wielu, w tym on sam, gwiazda rocka. To było przełomowe w muzyce. Do tej pory muzycy rockowi chwalili się, jacy są wspaniali, śpiewali o tym, że mają supersamochody i supergitary, a Morrissey śpiewał o tym, że w ogóle nie idzie mu w relacjach międzyludzkich, nikt go nie chce. The Smiths chcieli opowiedzieć o życiu szarych ludzi.

Czy zamierzasz napisać kolejną książkę?

Tak, bo pisanie książek jest super. Bardzo chciałbym napisać kolejną książkę, pomysłów mam sporo. Na razie nie chciałbym ich jednak zdradzać.

A czy jest szansa, że to będzie powieść? Biografia to jednak dość niszowy gatunek.

Zawsze chciałem napisać coś z prozy, ale trzeba być naprawdę świetnym, aby książka prozatorska debiutanta się sprzedała. Chciałbym napisać powieść, ale czy ktoś by to wydał? Ja jestem bardziej dziennikarzem niż pisarzem i lepiej się czuję w pisaniu literatury faktu. Nie wiem, czy kolejna książka to będzie biografia, mam różne pomysły.


Kochani, jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej o The Smiths, jeśli Maciek zaintrygował Was swoją opowieścią o tym zespole albo po prostu chcecie go zobaczyć i posłuchać (i mnie może też spotkać przy okazji), zapraszam Was serdecznie na spotkania autorskie, które odbędą się w trzech miastach:

20 kwietnia w Warszawie 
26 kwietnia w Gliwicach
8 maja w Toruniu

Sara

4 komentarze:

  1. Naprawdę super wywiad, gratuluję Twojemu chłopakowi, ja chciałam kiedyś napisać własną książkę :( Może kiedyś mi się uda :D

    http://luxwell99.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczorajszy artykuł w New Musical Express (NME)
    http://www.nme.com/news/music/morrissey-can-no-longer-listen-smiths-2296270

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię momenty, kiedy marzenia stają się rzeczywistością. Mam nadzieję,że książka stanie się bestsellerem. Gratulacje!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero teraz dowiedziałam się o książce niestety. Od roku jestem wielką fanką zespołu i muszę jak najszybciej zaopatrzyć się w egzemplarz. Jestem na prawdę pozytywnie zaskoczona i szczęśliwa, że będę mogła poczytać coś o nich w naszym języku i naszego autora , wielkie dzięki Maćku!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.