Chciałabym, żeby wszystkie
miesiące wyglądały tak, jak miniony luty. Muzea, koncerty, wywiady, kawiarnie,
bale i… ponad dwa tygodnie bez zajęć na studiach.
To
pewnie zabrzmi banalnie, ale w lutym żyłam pełnią życia. Brakowało tylko
jakiejś zagranicznej podróży. Nie chcę Was zamęczać trzystronicowym esejem na
temat tego, co robiłam w lutym, więc postaram się skrótowo opisać najfajniejsze
i najważniejsze wydarzenia tego miesiąca.
Luty
zaczął się bardzo prestiżowo. Miałam okazję uczestniczyć w Marszałkowskim Balu
Dobroczynnym. Co prawda nie jako gość, lecz jako dziennikarka, ale i tak czułam
się… luksusowo. Pełno znamienitych gości, w tym Otylia Jędrzejczak, licytacje,
występy… Żyć nie umierać. Jeśli jesteście ciekawi pełnej relacji z tego
wydarzenia, odsyłam tutaj.
W
lutym odwiedziłam dwa muzea i dwie wystawy. Były one skrajnie różne, ale na każdej
znalazłam coś dla siebie. Oczywiście wybrałam się na wystawę puszystych
mruczących piękności. Jeśli należycie do tej grupy, która lubi marnotrawić czas
na oglądanie kotów w Internecie (chociaż czy podziwianie piękna to czas
zmarnowany?), to odsyłam Was tutaj. W lutym zostałam również zaproszona na
konferencję w nowo powstałym Muzeum Świat Iluzji w Warszawie. Bawiłam się jak
dziecko i żałowałam, że nie ma ze mną kogoś z moich bliskich. Tego samego dnia
wybrałam się też do niewielkiego Muzeum Farmacji – mało kto o nim słyszał, mimo
że jest zlokalizowane parę kroków od warszawskiej starówki. Warto odwiedzić to
miejsce – bilety są bardzo tanie (4 zł ulgowy, 6 zł normalny). W szczególności polecam
tym, którzy interesują się medycyną, biologią, chemią albo… łaciną! To nie
wszystko, co widziałam w lutym w stolicy. Zwiedziłam także niesamowitą Galerię Figur Stalowych, czyli rzeźb powstałych ze… złomu. Przedstawiają one znane
postaci z bajek i filmów, ale nie tylko!
To
jednak nie koniec ukulturalniania się. W lutym po raz pierwszy w życiu byłam na
pokazie mody. Alternative Fashion Show odbył się w toruńskim Dworze Artusa. To
wydarzenie przypomniało mi, jak bardzo bliska jest mi moda, mimo że nie
wszystkie prezentowane projekty założyłabym na siebie. Cudownie było jednak zatonąć
na dwie godziny w świecie estetyki, stylu i sztuki. Więcej zdjęć i kreacji możecie zobaczyć tutaj.
Co
jeszcze zrobiłam w lutym po raz pierwszy? Ano zobaczyłam spektakl przygotowany
przez Narodowy Balet Gruzji Sukhishvili. Moją relację z tego wydarzenia
znajdziecie tutaj. Powiem szczerze: ja, gdybym podskoczyła choć raz tak, jak
robili to tancerze z Sukhishvili, nie dość, że bym się zdyszała, to jeszcze
pewnie połamałabym nogi. Nie wyobrażam sobie, jak to show mogłoby się komuś nie
podobać. Pokazowi było bowiem daleko do tradycyjnego baletu. To raczej
połączenie spektakularnej choreografii z tradycyjną, gruzińską muzyką i barwnymi
strojami.
W
lutym nie po raz pierwszy, lecz po raz drugi, uczestniczyłam w koncercie Janka Traczyka.
Możecie go kojarzyć z programu "The Voice of Poland", "Twoja twarz brzmi znajomo",
musicalu "Metro", "Notre Dame de Paris" czy "Piloci". Być może poznaliście go
dzięki mojemu wywiadowi, który przeprowadziłam z Jankiem w listopadzie, po jego
koncercie w Toruniu. Na wiosnę ma się ukazać pierwszy album Janka i przyznaję,
że nie mogę się doczekać. To artysta z niezwykłym głosem, ale też ogromnym
poczuciem humoru i równie wielką wrażliwością.
Na
początku lutego otrzymałam telefon, który prawdopodobnie odmienił moje życie na
najbliższe miesiące (a może i lata?). Dołączyłam do redakcji toruńskiego
portalu OtoToruń. Cieszę się, że mogę zdobywać kolejne dziennikarskie
doświadczenia i pisać o moim ukochanym mieście. OtoToruń o jeden z najpopularniejszych lokalnych portali.
W
lutym miały miejsce dwa bardzo miłe święta – walentynki i Tłusty Czwartek (nie
wiem, które lubię bardziej). Z okazji Święta Zakochanych otrzymałam od Maćka
puzzle z kotkami, skarpetki – a jakżeby inaczej! – z kotkami oraz płytę zespołu
Kwiat Jabłoni. To moje największe odkrycie zeszłego roku, fantastycznie śpiewające
rodzeństwo i, co ważne, śpiewające po polsku. Ich teksty bardzo podnoszą na
duchu.
W
ciągu ostatniego miesiąca wyjątkowo dopisywało mi szczęście. A może po prostu miałam za dużo
wolnego czasu, dzięki czemu brałam udział w wielu konkursach. Udało się wygrać
wejściówki do escape roomu i do kina. A
jeśli o szczęściu mowa, to w minionym miesiącu dotarły do mnie dwie pocztówki z
Malawi – nowego kraju w mojej kolekcji! Pokażę Wam je niebawem.
Ten
luty prawdopodobnie tak bardzo obfitował w różne wydarzenia, bo przez ponad pół
miesiąca nie chodziłam na zajęcia. Zdane w pierwszych terminach egzaminy i przerwa
międzysemestralna raczej nie sprawiły, że odpoczęłam, bo nie jestem z tych,
którzy siedzą i nic nie robią. Wykorzystałam ją, jak widzicie, na inne sposoby.
A
co czeka mnie w marcu? Podróż!
Jaki
był dla Was luty? Zrobiliście coś ciekawego? Ile pączków zjedliście ?
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.