W czerwcu będę lżejsza o
jakieś 25 gramów. I trochę sama jestem sobie winna.
Stresowałam
się, odkąd pamiętam. Stresowało mnie wszystko. A już na pewno co druga rzecz.
Zdarzało mi się, że na stresujące wydarzenie reagowałam płaczem. Co mnie
denerwowało? To, że nie będę miała gdzie zaparkować. To, że nie mam jeszcze
ocen w Usosie. To, że ktoś napisał w Internecie, że go wkurzam. To, że coś
szło nie po mojej myśli. Nawet pisząc ten tekst, stresuję się, bo szef do mnie
nie zadzwonił, a miał.
Jestem
neurotyczką. Co cechuje neurotyków? Lęk, depresyjność, impulsywność,
nadwrażliwość na stres. Moja osobowość i to, że nie umiałam sobie z nią radzić,
sprawiła, że zachorowałam.
O
chorobie dowiedziałam się w sierpniu 2017 roku. Wykryto ją trochę przypadkiem.
Bardzo bolał mnie brzuch. Tak mocno, że nie byłam w stanie funkcjonować. Wiłam
się i wyłam. Trafiłam do jednego lekarza, stwierdził, że nie wie, co mi jest.
Poszłam do drugiej pani doktor, wówczas ona zleciła mi dodatkowe badania.
Okazało się, że na pewno mam nadczynność tarczycy. Podejrzewano także chorobę
Gravesa-Basedowa. Musiałam brać cztery tabletki dziennie, by jakoś funkcjonować.
Później trafiłam do najlepszej endokrynolog w Toruniu. Dowiedziałam się, że
szansa na to, że choroba sama się cofnie, wynosi 20%. Wierzyłyśmy, że tak może
być. W końcu jestem młoda. Niestety, tak się nie stało i po kolejnym nawrocie podjęłyśmy decyzję o usunięciu tarczycy.
Po
chirurgicznym pozbyciu się narządu będę musiała do końca życia przyjmować
hormony. Może będę gruba. Może nawet będę wyglądać jak Pusheen. Ale – mam nadzieję
– będę się lepiej czuła. Moje serce i moje oczy nie będą już tak bardzo
zagrożone.
Po
co o tym wszystkim piszę? Chyba nie po to, żebyście mi współczuli, bo nie
cierpię współczucia. Na myśl o tym, że muszę iść do szpitala, czuję wstręt.
Moje dni są bardzo aktywne i położenie się na blisko tydzień do szpitalnego
łóżka brzmi dla mnie jak kara.
Czy
się boję? Boję się. Najbardziej znieczulenia. Czyli w sumie boję się tego, co
ma sprawić, że uniknę bólu. Absurd, prawda?
Piszę
o tym wszystkim, żebyście nie myśleli, że skutki stresu mogą Wam przejść koło
nosa. Nie będę Wam mówić "nie stresujcie się" albo "nie przejmujcie się", bo mnie
to powtarzano od wielu, wielu lat. Nic to nie dało. Nie potrafiłam zapanować
nad stresem. I teraz mam za swoje.
Może
powinnam była zgłosić się na terapię. Może powinnam była wprowadzić do swojego
życia jakieś techniki walki ze stresem. Może powinnam była robić sobie częstsze
odwyki od Internetu, więcej odpoczywać, relaksować się. Mniej myśleć. Czytanie
tysięcy poradników nic nie dało. I tak zachorowałam.
Dbajcie
o siebie. Zadbajcie o siebie, zanim będzie za późno. I zostaniecie z blizną na
szyi.
Sara
Stres jest bardzo złym doradcą. Mój kuzyn poprzez stres i nerwy potem musiał się zastanawiać jak odzyskać kobietę swojego życia. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i teraz są szczęśliwą parą zakochanych ludzi.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia :)
OdpowiedzUsuńZdrowia!
OdpowiedzUsuń