środa, 6 marca 2019

O tym, jak stres zmienił moje życie. Czekam na operację


W czerwcu będę lżejsza o jakieś 25 gramów. I trochę sama jestem sobie winna.

Stresowałam się, odkąd pamiętam. Stresowało mnie wszystko. A już na pewno co druga rzecz. Zdarzało mi się, że na stresujące wydarzenie reagowałam płaczem. Co mnie denerwowało? To, że nie będę miała gdzie zaparkować. To, że nie mam jeszcze ocen w Usosie. To, że ktoś napisał w Internecie, że go wkurzam. To, że coś szło nie po mojej myśli. Nawet pisząc ten tekst, stresuję się, bo szef do mnie nie zadzwonił, a miał.

Jestem neurotyczką. Co cechuje neurotyków? Lęk, depresyjność, impulsywność, nadwrażliwość na stres. Moja osobowość i to, że nie umiałam sobie z nią radzić, sprawiła, że zachorowałam.

O chorobie dowiedziałam się w sierpniu 2017 roku. Wykryto ją trochę przypadkiem. Bardzo bolał mnie brzuch. Tak mocno, że nie byłam w stanie funkcjonować. Wiłam się i wyłam. Trafiłam do jednego lekarza, stwierdził, że nie wie, co mi jest. Poszłam do drugiej pani doktor, wówczas ona zleciła mi dodatkowe badania. Okazało się, że na pewno mam nadczynność tarczycy. Podejrzewano także chorobę Gravesa-Basedowa. Musiałam brać cztery tabletki dziennie, by jakoś funkcjonować. Później trafiłam do najlepszej endokrynolog w Toruniu. Dowiedziałam się, że szansa na to, że choroba sama się cofnie, wynosi 20%. Wierzyłyśmy, że tak może być. W końcu jestem młoda. Niestety, tak się nie stało i po kolejnym nawrocie podjęłyśmy decyzję o usunięciu tarczycy.

Po chirurgicznym pozbyciu się narządu będę musiała do końca życia przyjmować hormony. Może będę gruba. Może nawet będę wyglądać jak Pusheen. Ale – mam nadzieję – będę się lepiej czuła. Moje serce i moje oczy nie będą już tak bardzo zagrożone.

Po co o tym wszystkim piszę? Chyba nie po to, żebyście mi współczuli, bo nie cierpię współczucia. Na myśl o tym, że muszę iść do szpitala, czuję wstręt. Moje dni są bardzo aktywne i położenie się na blisko tydzień do szpitalnego łóżka brzmi dla mnie jak kara.

Czy się boję? Boję się. Najbardziej znieczulenia. Czyli w sumie boję się tego, co ma sprawić, że uniknę bólu. Absurd, prawda?

Piszę o tym wszystkim, żebyście nie myśleli, że skutki stresu mogą Wam przejść koło nosa. Nie będę Wam mówić "nie stresujcie się" albo "nie przejmujcie się", bo mnie to powtarzano od wielu, wielu lat. Nic to nie dało. Nie potrafiłam zapanować nad stresem. I teraz mam za swoje.

Może powinnam była zgłosić się na terapię. Może powinnam była wprowadzić do swojego życia jakieś techniki walki ze stresem. Może powinnam była robić sobie częstsze odwyki od Internetu, więcej odpoczywać, relaksować się. Mniej myśleć. Czytanie tysięcy poradników nic nie dało. I tak zachorowałam.

Dbajcie o siebie. Zadbajcie o siebie, zanim będzie za późno. I zostaniecie z blizną na szyi.
Sara

3 komentarze:

  1. Stres jest bardzo złym doradcą. Mój kuzyn poprzez stres i nerwy potem musiał się zastanawiać jak odzyskać kobietę swojego życia. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i teraz są szczęśliwą parą zakochanych ludzi.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.