Ten rok nie był dla mnie zbyt łaskawy. Uświadomił mi, że najważniejsze, co mam, to zdrowie. A jego brak potrafi wpłynąć na wszystko. Poprzednią część podsumowania znajdziecie tutaj.
L jak Lizbona. Jest takie uczucie, które dopada mnie
tylko w niektórych miastach. "Mogłabym tu zamieszkać" – tak pomyślałam, będąc w
Lizbonie. To miasto mnie w sobie rozkochało. Był marzec, a ja siedziałam w
krótkim rękawku, nad prawie-oceanem. Chwilę wcześniej zjadłam pyszne budyniowe
pasteis de Belem. Czy można chcieć czegoś więcej? W tamtym momencie nie
chciałam.
Ł jak łut szczęścia. Fart, pomyślność, uśmiech losu –
nazwijcie to, jak chcecie. Dzięki szczęściu (a może dzięki wrodzonej
kreatywności i talentowi xd?) wygrałam w tym roku w kilku konkursach. Najwspanialszą
nagrodę stanowiła dla mnie wycieczka do Szwecji – była to moja pierwsza podróż
tylko z bratem. W dodatku w luksusach. W tym roku wygrałam też m.in. kosmetyki,
kawę, a także… kasę w programie telewizyjnym.
M jak muzea. Przygotowując to podsumowanie,
przeglądałam foldery ze zdjęciami oraz mojego Instagrama. Uświadomiłam sobie,
jak wiele muzeów odwiedziłam w tym roku. Były to zarówno toruńskie placówki jak
chociażby Muzeum Czekolady, Muzeum Zabawek i Bajek czy Muzeum Dom PRL-u, jak i
warszawskie instytucje np. Muzeum Świat Iluzji oraz Muzeum Farmacji. Lubię
zwiedzać takie miejsca, muszą być jednak naprawdę wyjątkowe, by mi się spodobały. Zwykłe eksponaty
za szybą nie są dla mnie. W 2019 byłam też na wyjątkowej wystawie prac Mariny Abramovic. Co więcej, miałam okazję zobaczyć artystkę na żywo.
N jak Nicolas. Gdyby ktoś zapytał mnie o najpiękniejsze
wydarzenie tego roku, bez wahania wybrałabym przygarnięcie Nicolasa. Czasami
sobie myślę, że gdyby nie on, już dawno bym się załamała. Tymczasem mam kogoś
do kochania i kogoś, kim mogę się opiekować. Co zresztą sprawia mi dużo
radości.
O jak OtoToruń. Gdy rok temu zrezygnowałam ze Spod
Kopca, czułam, że zbyt długo nie wytrzymam bez pisania. Wysłałam kilka CV i
odezwał się do mnie największy toruński portal – OtoToruń. Zajmowałam się
różnymi rzeczami, głównie jednak byłam odpowiedzialna za artykuły sponsorowane.
Wiedziałam więc, dokąd jechać na wakacje, gdzie w Toruniu zorganizować imprezę
okolicznościową i jakie koszule są modne. Na początku cieszyłam się, że mogę
pisać. Z czasem poczułam, że brakuje mi motywacji – 20 zł za tekst stanowiło
raczej marne pocieszenie. Kiedy praca w redakcji zaczęła mi przynosić więcej
frustracji niż radości, postanowiłam zrezygnować – w ramach umowy z samą sobą,
że należy eliminować zbędny stres ze swojego życia.
P jak psychoterapia. Martwiłam się od zawsze. Ale po operacji
i pobycie w szpitalu zaczęłam to robić częściej. I więcej. Bałam się, że znowu
zachoruję i że umrę. Nadal się boję. Psychoterapia bardzo mi pomogła, ale nie w
100%.
R jak rozstania. Ten rok mi dowalił. Znaczy, trochę sama
sobie dowaliłam. Rozstałam się z Maćkiem. Według wielu osób stanowiliśmy parę
idealną. I pewnie w wielu kwestiach tak było. Maciek był moją bratnią duszą – i
nadal nią jest. Nadal rozmawiamy. Nadal się wspieramy. Ale nie jesteśmy razem.
S jak szpital. To takie dziwne miejsce, w którym
człowiek czuje się jakiś bardziej osłabiony, bardziej samotny. Bez życia. A
niby szpital powinien przywracać ludzi do życia. Ale powiem Wam, że mimo iż szpitalne
jedzenie wygląda fatalnie, bywa całkiem smaczne.
T jak tarczyca. Nie spodziewałam się, że tarczyca tak
bardzo zaważy na moim życiu. Że głupi zabieg tak bardzo wpłynie na to, jak się
czuję. I rozumiem to dwojako – z jednej strony czuję się lepiej, bo pozbyłam
się Gravesa-Basedowa, pozbyłam się choroby, pozbyłam się tego głupiego
gruczołu, który zamiast mi pomagać, tylko przeszkadzał. Jednak z drugiej strony
to właśnie przez to okropne choróbsko, przez konieczność operacji, zrodził się
we mnie ten straszliwy lęk. Lęk przed śmiercią. Bałam się przed zabiegiem i,
niestety, boję się nadal. Nigdy nie sądziłam, że operacja tak wpłynie na moją
psychikę. Wcześniej obawiałam się, że mnie nie wybudzą. Teraz wymyślam sobie
choroby i myślę, czy mam guza mózgu, czy może jednak tętniaka. Średni sposób na
życie, co nie?
U jak udało się. Podobno nie należy używać tego zwrotu. Nie
powinno się mówić "udało się", a "zrobiliśmy", "zrobiłam". W moim przypadku
udało się przeprowadzić operację bez komplikacji, udało się dostać stypendium
naukowe, udało się przeczytać 62 książki, udało się obejrzeć 30 filmów, udało
się zwiedzić cztery stolice, udało się zdobyć pocztówki z nowych krajów, a nawet udało się dostać na wystawę najlepszych fotografów w kujawsko-pomorskim. A co najważniejsze - udało się przeżyć.
W jak Wschód. A dokładniej wschód Polski. Inny świat.
Nie wiem, czy jest w naszym kraju jeszcze jeden tak odmienny region. Podlasie
było tym, czego w tamtym momencie potrzebowałam – spokój, natura, cisza.
Z jak zwierzęta. Powtarzam, że wielu rzeczy w tym roku
się nie spodziewałam. Nie sądziłam np. jak obecność Nicolasa zmieni moje
podejście do zwierząt. Sytuację tygrysów śledziłam ze łzami w oczach. Czułam
się tak, jakby to byli krewni Nicolasa.
Taki
był ten rok. Proszę, oby kolejny przyniósł mi mniej lęku, mniej stresu, mniej
samotności i więcej radości.
A Wam życzę mniej smogu, dużo tęczy i jeszcze więcej słońca.
Sara
A Wam życzę mniej smogu, dużo tęczy i jeszcze więcej słońca.
Sara