Nicolas,
kotek brytyjski, mieszka w naszym domu już od miesiąca. Ale przygotowania do
jego przeprowadzki podjęłam o wiele wcześniej… Opowiem Wam, co musiałam kupić
przed przygarnięciem kota – co mnie zaskoczyło, co okazało się niezbędne, co
najwięcej kosztowało.
Jak
już wspominałam w jednym z poprzednich postów, byłam kompletnie zielona, jeśli
chodzi o zakup zwierzęcia. Spytałam więc pani z hodowli, co właściwie muszę
kupić. Zanim więc Nicolas zamieszkał w naszym domu, my mieliśmy już:
-
kuwetę. Z racji tego że od urodzenia Nicolas korzystał z zamykanej kuwety, taką
też zakupiliśmy. Wahaliśmy się nad jej wielkością, ostatecznie wybraliśmy
większą – koty brytyjskie to dość duża rasa, kocury osiągają wagę nawet 8 kg.
Kuweta zamykana wygląda właściwie jak domek i nawet tak się nazywa – toilet home.
Przyznaję, że nie wiem, jak mogąc mieć takie cudo, właściciele decydują się na
otwarte kuwety. Tutaj nic nie widać, nic brzydko nie pachnie. Koszt takiej
kuwety to 85 zł.
-
żwirek. Z polecenia zakupiliśmy żwirek Benek Compact o naturalnym zapachu, nie
żaden tam lawendowy czy kwiatuszkowy. Koszt 10 litrowego worka to 25 zł.
-
transporter. W czymś musieliśmy przywieźć kota. Przez pierwsze dni w naszym
domu Nicolas spał właśnie w transporterze. Nie wiem, czy było to spowodowane
tęsknotą za domem, czy też to miejsce sobie po prostu upodobał. Trzymam transporter w pokoju, mimo że obecnie kotek przebywa w nim dość rzadko. Uznałam jednak, że im więcej kryjówek, tym lepiej. Koszt transportera to 100 zł.
-
drapak z domkiem. Dowiedzieliśmy się, że nie warto kupować osobnego posłania
dla kota, bo on i tak sam sobie wybierze, gdzie będzie spał. I faktycznie –
obecnie Nicolas śpi albo na fotelu, albo na kanapie, albo w kartonie…
Zdecydowaliśmy się jednak na zakup drapaka z domkiem. Nicolas chętnie
korzysta z drapaka, jednak zwykle w celach zabawy bądź leżenia. Rzadko wchodzi do
domku, chyba nigdy w nim nie spał. Koszt drapaka to 250 zł.
-
miseczki. Wybór misek jest dość duży, są metalowe, ceramiczne, plastikowe.
Śmiać mi się chce na wspomnienie tego, jak pani w sklepie wychwalała ceramiczne
miski, jakie piękne itd., a po chwili kawałek takiego naczynka… odpadł.
Sprzedawczyni odłożyła je na koniec półki. Nicolas korzysta z misek
plastikowych i nie narzeka. Czasami je też z talerza. Miseczki powinny być min.
trzy – jedna na wodę, jedna na mokrą karmę i jedna na suchą. Koszt miseczek
kilkanaście zł.
-
zabawki. Na początek kupiliśmy najprostszą miotełkę. W wyprawce z hodowli
dostaliśmy kulkę i coś w rodzaju grzechotki. Później dokupiliśmy jeszcze jedną
kulkę, tym razem na sznurku. Tymi zabawkami Nicolas bawi się chętnie, ale
uwielbia również ganianie za klamerkami, polowanie na karty czy zwykłą,
tradycyjną myszkę zrobioną z kawałka sznurka i kartonika. Wniosek: nie warto
wydawać tysięcy na zabawki. Podstawowe wystarczą. Koty najbardziej lubią się
bawić sznurkami, więc jeśli dacie im związane sznurowadła, to się ucieszą. Koszt
zabawek od kilku zł.
Tak
wyglądała nasza wyprawka przed przyjazdem kotka do domu. Od pani z hodowli,
oprócz wspomnianych zabawek, otrzymaliśmy też suchą karmę, witaminy i olej z
łososia. Suplementy podawaliśmy mu przez pierwsze dni, ale muszą być ohydne, bo
Nicolas nie dość, że niechętnie je przyjmuje, to jeszcze potem liże się przez
dwie godziny. Z czasem kupiliśmy też szczotkę do wyczesywania i łopatkę do
żwirku. I to właściwie wszystko, jeśli chodzi o wyprawkę dla kota na początek. Nie warto na samym początku robić zapasów karmy, bo koty są dość wybredne - nam trochę zajęło znalezienie takiego jedzonka, które znikałoby z talerzyka w mgnieniu oka.
Czy
jakoś specjalnie przygotowaliśmy dom? Nie, ale musimy pilnować kilku rzeczy.
Dla przykładu – w łazience mamy rośliny, które są trujące dla kociaków. Dlatego
Nicolas przebywa w tym pomieszczeniu albo pod naszym okiem, albo po prostu pilnujemy,
by drzwi były zamknięte.
Jeśli
chodzi o kable, to te luźno dyndające związaliśmy taśmą klejącą. Ale Nicolas i
tak się nimi raczej nie interesuje.
Sporo
naczytałam się też o zabezpieczeniu okien. Gdy okno jest lekko uchylone, kot może
chcieć przez nie wyskoczyć, co grozi zaklinowaniem i amputacją łapek. Rozwiązań
jest kilka: albo zabezpieczyć okna specjalnymi kratkami, albo trzymać je
zamknięte, albo pilnować kota.
Dajcie
znać, czym najchętniej bawi się Wasz kotek! A może macie jakieś rady dla świeżo
upieczonej cat lady?
Sara
O kurcze! Moja córka gdy miała 20 lat zobaczyła młode kociaki u koleżanki i zapragnęła mieć! Oczywiście ja i mąż absolutnie nie zgodziliśmy się na jakiegokolwiek zwierzaka! Mieszkaliśmy w mieście, na 5 piętrze, oboje pracowaliśmy, dzieci chodziły do szkoły. Jednego dnia najmłodszy syn (10 lat)wprowadza kociaka do dużego pokoju, mówi, że miauczał i za nim przyszedł i pokazuje sztuczki co ten kotek umie....Pośmialiśmy się, ale mówimy, że ma kota wypuścić . Za kilka dni znów synek przychodzi z kotkiem i wmawia nam, że on za nim przyszedł i niech tylko na noc zostanie. Potem nagle znalazła się kuweta z piaskiem (z piaskownicy) Potem córka zaczęła kupować kocie żarcie , książki na temat kota... ale kot był tylko w jej i synka najmłodszego w pokoju. Gdy córka była w pracy a syn w szkole, czasem litowaliśmy się nad kotem i wpuszczaliśmy go "na pokoje" Jaki cwany był... gdy tłukłam schabowe to stawał na łapkach i prosił. Gdy chciał się położyć na tapczanie, a tam leżał mąż... to czekał, aż mu powie chodź tu. A jak mąż powiedział s...j to kot w tył zwrot. Mimo, że jestem ze wsi... brzydzę się dotykać zwierząt. Ciągle myłam ręce.Potem córka wyszła za mąż i wyjechała do USA, a kotem miał się syn opiekować...no ale ta jego opieka taka była, że raz kot wypadł z 5 piętra bo synowi przeszkadzał smród z kuwety i okno otworzył... koszty leczenia spadły na nas. Wtedy utrzymanie kot kosztowało 100zł i córka przysyłała kasę, ale gdy rok później przyjechała... kot miał już paszport przygotowany i musiała go zabrać do USA. Żył 17,5 roku. Miał raka. Bardzo go pokochałam, chciałabym mieć kota...ale ... brzydzę się sprzątania po nim. Wolę więc kotki na pocztówkach.
OdpowiedzUsuń