Bezpośrednia, trochę szalona (szczególnie, jeśli chodzi o fryzury), wesoła, zakochana w Japonii. Dziewczyna z Torunia, której udało się spełnić ogromne marzenie!
Sara: Jak to się
stało, że zafascynowała Cię akurat Japonia?
Monika: Nie jest to łatwe pytanie ;) Trudno jest mi
bowiem przypomnieć sobie ten konkretny moment w moim życiu, kiedy powiedziałam:
"To jest to". Sądzę jednak, iż w znacznym stopniu to zainteresowanie jest zasługą
mojej koleżanki z gimnazjum. Podziwiałam ją, ponieważ przepięknie rysowała.
Pytałam wtedy, co rysuje, a ona opowiedziała mi o mandze i anime.
Zainteresowało mnie to. Poszperałam w Internecie i natknęłam się na anime,
które zawładnęło moim sercem ("Vampire Knight" – polecam ;)), a potem na
kolejne i kolejne. Kiedy oglądałam anime, zafascynowały mnie także openingi i
endingi, a stąd prosta droga do zakochania się w japońskiej muzyce. I tak stopniowo,
stopniowo zaczęłam zgłębiać japońską kulturę. Chciałam poznać ją jak najlepiej,
gdyż zawsze wydawała mi się unikatowa, dziwna i intrygująca.
S: Jaka była
Twoja reakcja, gdy dowiedziałaś się, że Twoje wielkie marzenie wreszcie się
spełni?
M: Odkąd tylko pokochałam Japonię, moim
największym marzeniem w życiu było zobaczenie tego kraju na własne oczy. Nie
przestawałam o tym myśleć. Przedsięwzięłam nawet pewne kroki zmierzające do
realizacji tego marzenia - zaczęłam zbierać fundusze. Nie szło mi jednak
najlepiej. Próbowałam namówić rodziców, aby pomogli sfinansować mi taką wycieczkę jako prezent na 18. urodziny. Oni jednak bali się mnie puścić w nieznane i sami
nie podzielali fascynacji Japonią. Jednak pewnego dnia zmienili zdanie.
Widzieli bowiem, że jest to poważna sprawa, gdyż mam w planach studiowanie japonistyki.
Usłyszałam wtedy: "Monika, pojedziesz do tej Japonii, aby się przekonać, że może
nie jest ona taka, jaka Ci się wydaje." Kiedy dotarły do mnie te słowa,
zamurowało mnie. Moja późniejsza radość jest wręcz niemożliwa do opisania. W
pewnym momencie zaczął towarzyszyć jej jednak także i lęk i pytanie: "Jak będę się czuła,
kiedy moje największe marzenie się ziści?"
S: Co trzeba
załatwić przed podróżą do Japonii? Wizy, szczepienia?
M: Lecąc do Japonii, nie trzeba się szczepić na
jakieś specjalne choroby. Nie ma również problemu z wizami. Do 90 dni pobytu nie
są one wymagane. Spotka nas jednak trochę formalności na miejscu (na przykład
wypełnianie deklaracji celnych na lotnisku czy karty informacyjnej w
samolocie). Nie ma się jednak czym przejmować – wystarczy podstawowa znajomość
języka angielskiego, aby sobie ze wszystkim poradzić. Przed wyjazdem warto się także
zapoznać z informacjami o rzeczach, których nie wolno nam wwozić do Japonii. Wszystkiego
można z łatwością dowiedzieć się, szperając w Internecie. Zwracam uwagę, że
lepiej wymienić wcześniej pieniądze, chociażby na dolary, bo na miejscu z wymianą złotówek może
być problem (w Japonii mamy jeny; 100 JPY to ok. 3,5 zł). Nie wiem jak z
kartami, ponieważ nie korzystałam z tej formy obrotu pieniędzmi podczas
pobytu.
S: Kraj Kwitnącej
Wiśni większości z nas kojarzy się z zupełnie inną kulturą. Czy miałaś okazję
zgłębić jej tajniki? Jakich specjałów kuchni dalekowschodniej spróbowałaś?
M: Jest to faktycznie odmienna kultura od naszej.
Miałam okazję zgłębić wiele jej tajników, jednak uważam, że dla gaijina (obcego, cudzoziemca) zawsze będzie
to kraj pełen tajemnic ;). Japonia jest krajem ludzi bardzo przywiązanych do
tradycji, pracowitych, w sposób absolutny przestrzegających zasad współżycia
społecznego. Każde działanie jest tam przemyślane. Ludzie idą dokładnie tą
stroną chodnika, co trzeba; przed metrem ustawiają się w idealnej kolejce, a
kiedy już do niego wsiądą – nie rozmawiają głośno lub wcale nie rozmawiają; nie wydmuchują
nosa w miejscu publicznym itd. Ich naczelną zasadą jest to, aby żyć tak, by nie
przeszkadzać innym. Jest to kraj pełen konwenansów. Ma on jednak swoje mroczne
strony, które przez osoby zafascynowane Japonią są niestety często pomijane. Intensywne
życie zawodowe i tłumienie emocji skutkuje rozpadem rodziny, ujemnym przyrostem
naturalnym, bardzo licznymi samobójstwami czy dziwactwami (np. popularność
pornografii). Z miłością jest jednak tak, że kocha się nie za coś, a pomimo
wszystko :). A ja ten kraj niewątpliwie wielbię.
Jeżeli chodzi o kuchnię japońską, to muszę
powiedzieć, że jest znakomita. Nie tylko zresztą kuchnia , ale i cała filozofia
jedzenia. W Japonii jadłam oczywiście sushi (bez porównania z tym u nas),
takoyaki (kulki z ciasta i ośmiornicy), yakitori (szaszłyk drobiowy), ramen
(zupa), udon i sobę (makarony), tempurę, dango (kluski), taiyaki ("ciastko" z
czerwoną fasolą – azuki - lub kremem), okonomiyaki (placek/omlet - to najbardziej
polubiłam), kultowe Pocky, lody i czekoladę o smaku zielonej herbaty,
crepes (naleśniki popularne na Harajuku), bento, onigiri (ryż z nadzieniem
owinięty glonem) i jeszcze pewnie wiele innych rzeczy, o których niestety już
nie pamiętam ;). Piłam także prawdziwą zieloną herbatę przygotowywaną na
ceremonii parzenia herbaty. Spróbowałam również nieznanych
napojów z automatów oraz sake.
M: Niestety, tak jak się spodziewałam, wszelkie
plany o zachowaniu zdrowego rozsądku wzięło w łeb. :) Wydałam, co
miałam. Kupiłam sobie pamiątkowe koszulki, wachlarz, pałeczki, torbę, japońską
mangę i gazetę, różne amulety ze świątyń, kota z uniesioną łapką do postawienia
(maneki neko), kolczyki, zabawną książkę o Japonii (po angielsku, bo to już
nabytek z lotniska), krem bb, spinkę do włosów. To są rzeczy, które polecam
kupić (ewentualnie jeszcze kimono lub katanę – miecz samurajski, jak ktoś ma za
dużo pieniędzy i chce się ich łatwo pozbyć :P). Ja jednak zaszalałam i z
sentymentu, jako pamiątkę, kupiłam jeszcze Tamagotchi 4U+ (dostępne, z tego co mi
wiadomo, tylko w Japonii, z kolorowym wyświetlaczem!). Po prostu obudziło się
we mnie dziecko, kiedy je zobaczyłam ;)
S: Japonia nie
zawiodła Twoich oczekiwań, prawda? Co zachwyciło Cię najbardziej?
M: Kolejne trudne pytanie. :) Było tam tyle
wspaniałych miejsc, rzeczy, ludzi, że nie tak łatwo wybrać coś najbardziej
zachwycającego. Moje oczekiwania absolutnie nie zostały zawiedzione, a wręcz
przeciwnie! Nie spodziewałam się, że w Japonii jest aż tak wspaniale. Bardzo
zaskoczyło mnie Tokio, które jest po prostu przecudne. To miasto ma tak
niesamowitą zabudowę! Wysokościowiec stoi np. obok skromnej świątyni. I to ze sobą
współgra, tak jak i w samych Japończykach - poszanowanie tradycji współistnieje
w symbiozie z nowoczesnością. Świątynie japońskie są przepiękne. Zarówno te w
Kioto i Narze, jak i w innych miastach, w których byłam. Bardzo podobał mi się
Złoty Pawilon, przejażdżka Shinkansenem, czy wizyta w parku z danielami.
Zachwyciło mnie również to, ile osób odwiedzających świątynie ubranych było w
yukaty. Niesamowitym doświadczeniem było także ubranie prawdziwego kimona.
Japończycy byli bardzo życzliwi i chętni do pomocy. Bardzo miło wspominam ten
wyjazd! :)
S: Czy w ogóle
coś Cię zawiodło? Czy Twoje nastawienie do tego kraju zmieniło się po powrocie
do Polski?
M: Nic mnie nie zawiodło, a uwierz mi, że nawet
snułam wcześniej takie rozważania! Nie znalazłam
nic, co by mogło mnie rozczarować. Moje nastawienie do tego kraju zmieniło się,
ale na lepsze! :) Jeszcze bardziej kocham Japonię, bo stała się ona
dla mnie bardziej realna. Moje plany na przyszłe życie są z nią mocno związane
i mam ogromną nadzieję, że uda mi się je realizować. Trzymajcie za mnie kciuki!
;)
Nic
dodać, nic ująć. Trzymajmy kciuki za Monię i za jej kolejne marzenia związane z
Japonią! Swoją drogą mamy następny dowód, że marzenia są do spełnienia. :)
Sara
Oczywiście, że marzenia są do spełnienia!
OdpowiedzUsuńPiękna historia, piękne marzenia... mam nadzieję, że wszystko ułoży się po myśli Moniki. Z całego serca jej tego życzę! :)
Znam to uczucie, gdy kocha się jakiś kraj, miejsce w taki sposób, że wypełnia każdą myśl, całe serce. Niesamowite uczucie ;)
Ogromnie byłam ciekawa tego wywiadu i wrażeń Moniki z podróży do kraju, który jest i moim marzeniem. W sumie to jest to tak wielkie marzenie, że właśnie myślę często, tak jak Monika - co będzie, jak już je spełnię albo co będzie, jak pojadę, a mi się tam nie spodoba i się rozczaruję. Chyba dlatego nie odkładam pieniędzy na ten cel :P i spełniam mniejsze marzenia.
OdpowiedzUsuńŻyczę Monice więcej cudownych podróży do tego kraju i samych dobrych wspomnień :)
Super, że marzenie Moniki się spełniło! Mnie Japonia fascynuje o pewnego czasu (jakieś 6 lat - to czas, w którym interesują się mangą i anime), jednak nigdy nie zgłębiałam jej kultury jakoś szczególnie. Chciałabym odwiedzić Japonię, jednak nie uznaję tego za największe marzenie. :p Mój kuzyn aktualnie siedzi w tym kraju - poleciał tam do pracy, w formie praktyki, załatwiona ze studiów (po zrobieniu bodajże licencjatu mógł polecieć do Japonii na stypendium, jednak nie zdobył odpowiednich wyników, lub do pracy). ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie historie, które po raz kolejny utwierdzają mnie, że warto mieć marzenia i z nich nie rezygnować :)
OdpowiedzUsuńJaponia! piękny cel podróży i z pewnością mnóstwo wspaniałych wspomnień stamtąd. mnie samej Japonia jakoś specjalnie nie ciągnie, ale może kiedyś, kiedyś i mnie tam zawieje? :)
Z ogromną przyjemnością przeczytałam ten wywiad! Człowiekowi robi się cieplej na duszy widząc, jak inni spełniają swoje wielkie marzenia, m.in. te podróżnicze. Gratuluę Monice i życzę kolejnych wielkich podróży :).
OdpowiedzUsuńNo i szczerze mówiąc, ten wpis delikatnie pobudził we mnie zaciekawienie Japonią i chęć odwiedzenia tego miejsca :D!
UsuńSuper że udało się spełnić marzenie :)
OdpowiedzUsuńSama kiedyś interesowałam się Japonią za sprawą mojej koleżanki, ale moje zainteresowanie stopniowo przeniosło się na równie nieznane i egzotyczne państwo - Chiny :)
Ja wierzę, że niedługo podróże nie będą wielkim wyrzeczeniem, a przyjemnością. Można naprawdę zwiedzić tanio miejsca, nie tylko śpiąc w hostelach, czy żywiąc się krakersami. To nie może być obóz przetrwania ;)Japonia jest piękna, choć osobiście boję się azjatyckich krajów.
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za miłe słowa i życzenia. Cieszę się, że wywiad spotkał się z pozytywnym odbiorem ;)
OdpowiedzUsuńMonika
Wspaniale, sama tez mam wielka chrapkę na Japonię i jeszcze najlepiej w czasie kwitnienia wiśni. Nawet pisałam o tym niedawno na blogu :)
OdpowiedzUsuń