Pewnie niektórzy z Was
zauważyli, że nie jestem fanką biur podróży i tych wszystkich wykupywanych
wycieczek all inclusive. I chociaż czasami zatrzymuję się, by popatrzeć na
oferty toruńskich biur podróży, to zwykle odchodzę od szyby, zastanawiając się,
czy kiedykolwiek zarobię takie pieniądze. Dlaczego uważam, że załatwianie
wyjazdu na własną rękę jest lepsze od zorganizowanych wakacji?
Przede wszystkim podróże, które sami sobie organizujemy od A do Z,
są tańsze. Nie dajemy się naciągnąć na zbędne wydatki, sami decydujemy o tym,
na jak drogi hotel możemy sobie pozwolić, naszym zadaniem staje się
wyszukiwanie lotniczych perełek. Ale to nie wszystko.
Kiedy decydujemy się zorganizować wycieczkę samemu, nie musimy się
nikomu ani niczemu podporządkowywać. No, może szefowi, który kręci nosem na
nasz urlop, ewentualnie terminom sesji egzaminacyjnej. Ale poza tym sami możemy
wybrać termin wyjazdu i powrotu, kierunek podróży, liczbę dni spędzonych w
obcym kraju, lokum i posiłki czy wreszcie formę wypoczynku i atrakcje, które
zwiedzimy. Czyż nie o to chodzi w podróżach, by zobaczyć to, co chcemy, co nas
ciekawi, a nie to, co ktoś inny uzna za interesujące?
Co więcej – nie musimy się martwić tym, że biuro podróży
zbankrutuje, że hotel, który obiecywała nam miła i ciągle uśmiechająca się
pani, okaże się brudną i zdezelowaną dziurą, że nie zauważymy na umowie małych
krzaczków i kruczków. Kiedy załatwiamy coś sami, od nas zależy, jak to zostanie
zrobione. Organizując podróż samodzielnie, polegamy na sobie. A chyba Polacy
najbardziej ufają samym sobie, prawda?
Zawsze powtarzam, że planowanie jest najlepszym elementem podróży.
Dlaczego miałabym komuś oddać tę przyjemność? Wyszukiwanie atrakcji,
wypisywanie, co chcę zobaczyć, przeglądanie zdjęć w Internecie, debatowanie z
kompanami podróży nad celami wycieczki – te wszystkie czynności sprawiają, że
jeszcze bardziej cieszymy się na nadchodzącą wyprawę.
Sceptycy powiedzą: no dobrze, ale ja nie mam czasu na to wszystko!
A macie czas, by poświęcać godziny na chodzenie od jednego biura podróży do
drugiego? Na skrupulatne przejrzenie umowy i programu wycieczki? Na
wysłuchiwanie niewiele mówiących pochwał na temat słonecznych plaż? Jasne, nie
kupicie biletów i nie zarezerwujecie hotelu w trzy minuty. Ale z każdą podróżą
będzie Wam to zajmowało mniej czasu, to mogę Wam obiecać!
Nadal sceptyczni? Obawiacie się, że nie umiecie zaplanować podróży? Jak to mówi przystojny
Radek Kotarski, youtuber, którego ostatnio częściej widujemy w reklamach banku
- nic bardziej mylnego! Każdy może nauczyć się tej ekscytującej umiejętności,
jaką jest organizowanie własnych wojaży. Po pewnym czasie będziecie przeglądać
oferty tanich lotów do śniadania, a takie nazwy jak Hostelbookers, Booking czy
Tripadvisor staną się dla Was chlebem powszednim.
Wciąż nie czujecie się przekonani? Cóż, powiem Wam, że nie
chciałabym, by ktoś zaplanował za mnie moje życie. Dlaczego więc ma planować
moje podróże?
Jakie są Wasze doświadczenia w organizowaniu podróży samodzielnie?
Macie jakieś przykre wspomnienia związane z wykupionymi wycieczkami?
Uściski!
Uściski!
Sara
"Zawsze powtarzam, że planowanie jest najlepszym elementem podróży." Zgadzam się z tym zdaniem w 100%! Lubię przeszukiwać internet czy papierowe foldery w poszukiwaniu ciekawych miejsc i czytaniu o nich. Nierzadko jest to ciekawsze niż wysłuchiwanie przewodnika na samej wycieczce. Fakt, zdarzają się genialni przewodnicy (do dziś wspominam pana, który oprowadzał nas po Berlinie <3), ale bywają też fatalni (przykład? zimny wiatr, zanosi się na deszcz, wszyscy już myślą jak wykorzystają czas wolny na wycieczce klasowej na Długim Targu w Gdańsku, a przewodnik na siłę przetrzymuje nas przy jakiejś tam kamienicy - gdyby jeszcze umiał o niej ciekawie opowiedzieć!). No dobrze, ale odchodzę od tematu. Ciekawe jest też wyszukiwanie noclegów, porównywanie standardów, cen... Aktualnie jestem w trakcie planowania naszego wakacyjnego wyjazdu w Beskid Żywiecki... :D Uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńMoje przykre doświadczenia z organizowanymi wycieczkami, oprócz przewodników (m.in. przypadek z Gdańska opisany wyżej), to tak zwane "szybkie zwiedzanie" (wypowiadam się tutaj tylko o szkolnych wycieczkach zamówionych w biurze podróży - tylko z takimi miałam do czynienia). Na przykład taki Malbork... Do dziś pamiętam, jak mieliśmy tylko około trzech godzin na zobaczenie całego zamku i to z przewodnikiem. Szybko przechodziliśmy od sali do sali, na zrobienie zdjęcia czy zatrzymanie się i przyjrzenie szczegółom nie było czasu. A szkoda - uwielbiam takie miejsca i mogłabym tam spędzić dużo więcej czasu. A na wycieczkach zorganizowanych zwykle chce się zobaczyć jak najwięcej w określonym, zwykle dosyć krótkim, czasie.
świetny post! jestem za tym by samemu planować swoje podróże :) jest dużo ciekawiej
OdpowiedzUsuń