czwartek, 26 sierpnia 2021

Liechtenstein w jeden dzień. Co zobaczyć w kilka godzin w Vaduz?

Chciałam napisać, że Liechtenstein był naszym pierwszym przystankiem podczas Eurotripu (lub ewentualnie Italia Tripu z doczepką ;)), ale tak naprawdę najpierw zatrzymaliśmy się w Rainau, w południowych Niemczech. Tam mieliśmy nocleg i dopiero następnego dnia ruszyliśmy do Vaduz. Jechaliśmy przez Austrię, w której zatankowaliśmy, bo benzyna jest w tym kraju tańsza niż w Polsce.

Vaduz, czyli stolicę Liechtensteinu, odwiedzaliśmy w niedzielę, więc parkowanie było darmowe. Zostawiliśmy auto na wielopoziomowym parkingu w samym centrum i ruszyliśmy na zwiedzanie. Nie było zbyt wiele do oglądania, bo stolica Liechtensteinu to małe miasteczko – mieszka tam nieco ponad 5000 osób. Przy głównym deptaku znajdziemy ratusz, Muzeum Sztuki, Muzeum Poczty… Kilka obiektów, na których warto zawiesić oko.



W Vaduz jednak tak naprawdę najbardziej warte chwili uwagi są katedra oraz zamek. Ten drugi obiekt możecie podziwiać z dołu albo zdecydować się na około dwudziestominutowy spacer pod górę, by obejrzeć warownię z bliska. Drogę do zamku łatwo znaleźć – prowadzą do niego wszystkie drogowskazy "schloss". Ja, wspinając się pod górę, trochę się zdyszałam, ale warto było. Z góry roztacza się widok na Vaduz, a i sam zamek fajnie było zobaczyć z bliska. Nie da się jednak wejść do środka, ponieważ… nadal mieszka tam rodzina książęca!




Vaduz to miasteczko, które warto odwiedzić przejazdem. 2 godziny wystarczą na spacer, chyba że chcecie odwiedzić któreś z muzeów – wówczas zarezerwujcie sobie cały dzień.

Ja chciałam zajrzeć do Vaduz choć na chwilę, bo to stolica europejska – 26. odwiedzona przeze mnie.



To, co jednak zapamiętam z Liechtensteinu przede wszystkim to nie zamek, nie widoki, a historię z łyżeczkami. Po zwiedzaniu stwierdziliśmy, że zjemy dania zalewane w kubkach. Mieliśmy wrzątek w termosie, wystarczyło więc zalać nasze Knorry wodą, wymieszać i zjeść. Przy tym ostatnim pojawił się problem. Okazało się, że mama, dając nam plastikowe sztućce, nie zorientowała się, że wręcza nam dwie paczki… noży. Byliśmy głodni, nie mieliśmy franków szwajcarskich, by coś kupić, poza tym nastawiliśmy się już na te zalewane dania. Co zrobiliśmy? Wymyśliłam, że zakosimy skądś łyżeczki. Wyszliśmy z parkingu podziemnego. Nie trwało to dwóch minut, gdy przy lodziarni zauważyłam kubek z plastikowymi, darmowymi, jednorazowymi łyżeczkami. Były akurat dwie. Dwie ostatnie. Postanowiłam je pożyczyć.

Nie muszę mówić, jak bardzo smakowały nam te dania?

Co najśmieszniejsze, te dwie plastikowe łyżki zwiedziły z nami Włochy. Przydały się w Wenecji, gdy w tamtejszej kuchni brakowało sztućców.

Takie przygody lubię w podróżach.

A w następnych postach zabiorę Was prosto do Włoch!

Sara

PS Pamiętajcie, że sprzęt kuchenny jednak lepiej mieć własny niż pożyczać z kawiarni. Jeśli szukacie sokowirówki, ekspresu do kawy, miksera albo innych urządzeń, znajdziecie je m.in. w restoquality.pl. Jeżeli znacie kogoś, kto prowadzi własną knajpkę, możecie mu polecić ten sklep, specjalizujący się w sprzęcie dla gastronomii, bo oferta jest naprawdę szeroka.

1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.