Niedawno przeprowadziliśmy się z Marcinem do naszego pierwszego (póki co) wynajętego mieszkanka. Po tygodniu wcale nie czuję się jak w klatce. Za to bardzo podoba mi się, że do kawiarni mam mniej niż 10 minut spacerem.
Całe życie mieszkałam w domku jednorodzinnym. Najpierw – w Toruniu, a gdzieś od 12. roku życia w nowo wybudowanym domku na wsi, pod miastem. Niby nie jakoś daleko – na starówkę miałam 10 minut autem, ale czułam, że mimo to nie mogę w każdej chwili wyskoczyć na ciacho do kawiarni. Lubiłam życie w domu, ale nie przepadałam za życiem na wsi. Co prawda gdy zrobiłam prawko, stałam się zdecydowanie bardziej mobilna niż wcześniej, gdy byłam zależna od rozkładu PKS-ów (a raczej od autobusów, które jeździły jak chciały) albo od rodziców-szoferów. Mimo to zawsze ciągnęło mnie do miasta. Chciałam niezależności. Chciałam Lidla obok domu, chciałam nie musieć stać w korkach w drodze do pracy. Chciałam móc wyjść na spacer do parku w każdej dowolnej chwili. Miasto jawiło mi się jako niebo. Choć to na wsi gwiazdy były bardziej widoczne.
Teraz, gdy żyję w 47-metrowym mieszkaniu, zaczynam sporo myśleć o tym, jak długo będę tu mieszkać. Czy za rok wyprowadzimy się stąd i kupimy z Marcinem własne mieszkanie? Ale jakie, nowe czy używane? A może weźmiemy kredyt na dom i zaczniemy budowę? Tylko gdzie kupić działkę? Najlepiej byłoby w mieście, ale przecież nikt nie sprzedaje terenów pod budowę domu tuż obok starówki. Działki położone są zwykle na obrzeżach i to często takich, że szybciej dojedziemy do pobliskiej wsi niż do dzielnicy „domków jednorodzinnych w mieście”.
Na razie w mieszkaniu żyje mi się dobrze. Sąsiadów nie słychać, imprez nie słychać. Nie czuję się jak w klatce. Na balkon nawet nie wychodzę (a jest naprawdę spory). Zastanawiam się, czy mogłabym mieszkać w mieszkaniu. Myślę, co jest dla mnie ważniejsze – dom, czyli więcej miejsca, więcej przestrzeni, większa swoboda i swój własny ogródek czy może jednak możliwość mieszkania blisko centrum? Wydaje mi się, że każdego dnia będę miała nowe przemyślenia na ten temat.
Mieszkanie zawsze jawiło mi się jako coś okropnego – klitka, w której mogą pojawić się karaluchy, a sąsiedzi nie dość, że cię zaleją, to jeszcze nie dadzą spać. Wydawało mi się, że w mieszkaniu się po prostu… nie odnajdę. Po tygodniu muszę przyznać, że nie czuję się źle. Ale może jakbym miała siedzieć tu na kwarantannie, to bym oszalała.
Jestem ciekawa, jak to wszystko się potoczy. Może nagle spadnie nam z nieba pół miliona złotych. Ale raczej nie.
Póki co urządzamy się w nowym mieszkanku. Kupujemy dziwne rzeczy, które dają – o dziwo – nad wyraz dużo komfortu takie jak półka pod prysznic.
Przy okazji ścieramy się o to, gdzie postawić odkurzacz/mopa/milion innych rzeczy. Ale te starcia zwykle nie kończą się otwartymi ranami. I zawsze jakoś się dogadujemy.
Jestem ciekawa, jakie Wy macie przemyślenia odnośnie do mieszkania w domu bądź w bloku. Wiem, że są takie osoby, które nigdy o domku nie marzyły, bo nie chce im się o to wszystko dbać, sprzątać czy kosić trawy. Dajcie znać, jak jest u Was.
Trzymajcie się!
Sara
PS A pozostając w tematach remontowo-budowlanych, jeśli potrzebujecie wypolerować posadzki np. w Waszej firmie albo czujecie, że wymagają one renowacji, to zajrzyjcie na vawnik.com, gdzie znajdziecie szeroką ofertę usług z zakresu renowacji posadzek przemysłowych. Firma posiada ponad 10 lat doświadczenia. W ofercie znajdziecie choćby bezpłatną próbę polerowania. To tak gdyby ktoś z Was albo Waszych znajomych akurat szukał firmy, która zajmuje się posadzkami.
Nie wyobrażam sobie mieszkania w domu - ile ogarniania, sprzątania, problemów, gdy coś się stanie... No i wychodzę z założenia, że wszystko, co najważniejsze do życia, powinno być w odległości max. 15 minut spacerem od domu. Sklepy, apteki, przychodnia lekarska, restauracje, połączenie na lotnisko... :D
OdpowiedzUsuńTo jest też mój dylemat. Ciekawe, czy kiedykolwiek się zdecyduję!
OdpowiedzUsuńDla mnie dużo gorszym problemem był wybór gdzie wziąć kredyt hipoteczny. Na szczęście doradca kredytowy Nowy Dwór Gdański bardzo pomógł podjąć dobrą decyzję.
OdpowiedzUsuńKto co woli, lubię duże miasta, ale domek na wsi też zawsze mi się marzył
OdpowiedzUsuń