sobota, 17 października 2020

Co słychać? - magisterka i wyjazd w czasach koronawirusa


Chciałam Wam dać znać, co u mnie. Na szybko, przed wyjazdem – bo jestem z tych szalonych osób, które zdecydowały się na wyjazd w czasach epidemii. Co prawda nie aż tak szalonych, by jechać do innego kraju, ale "zaledwie" 400 km od domu. Ale od początku.

Jeszcze we wrześniu wymyśliliśmy sobie z moim chłopakiem, że pojedziemy gdzieś w październiku. Najlepiej na dłużej, min. 5 dni. Kilka tygodni temu zarezerwowaliśmy nocleg w Lublinie. Niedługo potem przyszła nie tyle druga fala epidemii, co całe tsunami. Ostatnie dni spędziłam w strachu. Kolejne klasy w szkole mojego brata przechodziły na kwarantannę, czułam, że wyjazd nie wypali. Ostatecznie jednak sanepid nie zadzwonił, w liceach ogłoszono nauczanie zdalne (o co najmniej tydzień za późno moim zdaniem, ale lepiej późno niż wcale…), a my ruszamy do Lublina. Chcemy zobaczyć Sandomierz, Kazimierz Dolny, może Nałęczów? Wszystko zależy od pogody i od tego, jak bardzo nieprzyjemne będzie zwiedzanie w maseczkach. Przede wszystkim zależy nam jednak na zmianie otoczenia i odpoczynku od służbowych obowiązków. W pracy wzięłam urlop – ostatnie cztery dni w tym roku, zajęcia na studiach mam wszystkie zdalne, więc będę mogła łączyć się z Lublina.

O studiach

A skoro tak płynnie przeszłam do mojego ulubionego tematu, czyli studiów, zdradzę Wam, jak łączę pracę na pełen etat ze studiami. Gdyby nie to, że zarówno moja praca, jak i zajęcia są obecnie zdalnie, pewnie nie dałabym rady. A teraz odpalam dwa komputery (a na początku nawet trzy!) i działam. Jest ciężko i pracuję dłużej, ale nie jest też tak okropnie trudno, jak myślałam. Do końca listopada dwa dni w tygodniu mam wolne od studiów. Później dojdą mi kolejne zajęcia, inne z kolei już się skończą. Wśród wielu zajęć są i takie wykłady, które profesorowie nagrywają na YouTubie, można więc je obejrzeć w dowolnej chwili. Nie jest więc źle, podejrzewam, że gorzej będzie w czasie sesji. Na szczęście po V roku stypendium już nie przysługuje, mogę więc lecieć na samych trójkach.

O magisterce

Spędzająca mi sen z powiek magisterka wkroczyła na nowy etap. Niezbyt szczęśliwy, bo prawdopodobnie całe 12 stron teorii, które napisałam we wrześniu, nadaje się do kosza. A za tydzień muszę oddać coś zupełnie nowego. Jeszcze nie wiem, jak to zrobię, ale chyba podtrzymuje mnie na duchu jakaś nadzieja. Wierzę w to, że niezależnie, co będzie teraz, oddam te magisterkę w czerwcu. Co więcej, wydaje mi się, że samo pisanie (gdy będę już miała wszystkie dane, zrobione badanie, podstawy teoretyczne) nie będzie takie trudne. Teraz jest najgorszy moment, gdy muszę udowodnić mojej promotorce, dlaczego chcę badać torunian. Bo to, że myślę, iż po prostu warto, to niestety niewystarczający argument.

O blogu

Jeszcze kilka słów o blogu. Ostatnio jak widzicie, trochę leży, mniej kwiczy. Mimo że tematów nie brakuje – zamierzam opisać jeszcze zwiedzanie Zielonej Góry, podróż do Borów Tucholskich i na Kaszuby, wizytę w Chełmnie… Z jednej strony chciałabym to zrobić szybko, aby nie zapomnieć tych wrażeń zupełnie, z drugiej – dziwnie pisać o podróżach, gdy wielu z nas musi siedzieć w domach. Dziwnie publikować zdjęcia bez maseczek i na ramiączkach, kiedy za oknem chodzą zamaskowani ludzie w puchowych kurtkach. Nie mogę jednak pozostawić Was bez relacji – prędzej czy później na blogu ukażą się więc posty podróżnicze. Mam nadzieję, że przydadzą się Wam w przyszłości. Śmieszy mnie fakt, że zawsze narzekałam na to, że jesienią i zimą nie mam o czym pisać, bo zwykle wtedy nie wyjeżdżam. A tu proszę, tematy są, tylko czasu brak.

O koronawirusie

Na koniec jeszcze kilka zdań o koronawirusie ode mnie. Chociaż myślę, że nieprzekonanych i tak nie przekonam, że covid19 to nie grypa, że to nie spisek naukowców ani branży farmaceutycznej i to, że nie znacie nikogo, kto zmarł na koronawirusa, wcale nie znaczy, że go nie ma. Jeśli tak myślicie, to macie dość ograniczone umysły. Niestety, z psychologicznego punktu widzenia lubimy tłumaczyć sobie to, co trudne i nieznane, w sposób uproszczony. Dlatego jest niestety tylu antycovidowców (choć można by już ich nazwać bezmózgowcami albo terrorystami). Oni wierzą w teorie spiskowe, bo tak jest im łatwiej uporać się z emocjami.

Kochani, ja Was mogę tylko grzecznie prosić. Noście maseczki (i pierzcie je czasami). I dbajcie o siebie! My w Lublinie na pewno będziemy unikać tłumów, zakładać maseczki i trzymać dystans od innych. 

Dużo zdrówka!

Sara

3 komentarze:

  1. Z czasem ludzie upodobniają się do swoich zwierzaków :-))
    https://www.instagram.com/gezgethings/?utm_source=ig_embed

    OdpowiedzUsuń
  2. Totalnie popieram ostatni akapit i jestem przerażona, jak ludzie kombinują, żeby czasem przez kilkanaście minut nie założyć tego strasznego "kagańca". Paranoja. Wszyscy mądrzejsi od lekarzy i naukowców.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.