Marzec podzielmy na dwie części. Tę spędzoną w więzieniu i tę spędzoną na wolności. O tej pierwszej napisałam już dość. Zacznijmy więc od czegoś piękniejszego: od wyjścia na dwór.
Przyznaję, kręciło mi się w głowie. I jakoś dużo było tych gwiazd na niebie, gdy w końcu opuściłam dom po 18 dniach kwarantanny. Tak bardzo stęskniłam się za przestrzenią i za spacerami, że za jednym zamachem przeszłam od razu sześć kilometrów. A potem już ruszyła lawina…
Spotkałam się z Marcinem, którego w czasie kwarantanny widywałam tylko z balkonu. Zobaczyłam się z babcią i przegrałam kilka złotych w karty. Odwiedziłam przyjaciółkę i razem obgadałyśmy, co trzeba i kogo trzeba.
Później był szybki wypad do Gniezna, o którym więcej pisałam tutaj. Zdążyliśmy, zanim zamknęli hotele.
W drugiej połowie marca zaczęłam w końcu wygrywać w szachy. Tylko Marcina jeszcze nie ograłam. W marcu wzięłam się też dość dobitnie za moją magisterkę. Przebadałam 150 osób.
Ruszyłam też z kopyta, jeśli chodzi o książki. Skończyłam "Paranoję", debiut toruńskiej autorki. Finał nieźle wbił mnie w fotel (a właściwie to w łóżko, bo czytałam na leżąco). Za to niestety, ku mojemu zdziwieniu, zawiodła mnie książka Michała Rusinka "Zero zahamowań". To analiza tekstów piosenek disco polo, utworów patriotycznych czy tych z czołówek seriali. O ile czytając poprzednie książki Rusinka, głośno się śmiałam, o tyle tutaj czułam niestety dość spore zażenowanie. Analizy były moim zdaniem nieco naciągane i po prostu mało zabawne.
Co jeszcze robiłam w marcu? Prawie zaliczyłam jedne zajęcia na studiach. Piszę "prawie", bo za mną już egzamin – swoją drogą dość trudny, bo z odpowiedziami wielokrotnego wyboru. Wcieliłam się także w rolę mediatorki. Przede mną jeszcze napisanie pracy zaliczeniowej. Przedmiot nazywa się "negocjacje i mediacje" i muszę przyznać, że tematyka okazała się bardzo ciekawa, zajęcia traciły jednak na tym, że odbywały się w piątki i trwały od 13 do 20. O 19 nie wiedziałam już, co się dzieje.
W marcu wróciły też survivale, czyli nasze wyprawy z Marcinem, podczas których chodzimy przez pola, dżungle i zaglądamy tam, gdzie normalni ludzie się nie zapuszczają. Na razie byliśmy na dzikiej plaży nad Wisłą i na murach Zamku Dybowskiego (dosłownie na murach).
Jaki zapowiada się kwiecień? Pracowicie. Ale cieszę się, że do zakończenia studiów coraz bliżej.
Jaki był dla Was marzec? Mam nadzieję, że trzymacie się zdrowo!
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.