Chciałabym zobaczyć wschód słońca. Najlepiej nad morzem. Ewentualnie w Wiedniu. ;)
Z mamą nie dotarłyśmy do stolicy
Austrii aż tak wcześnie, aby oglądać wschód słońca, ale i tak wysiadłyśmy z
busa pół godziny przed wyznaczoną godziną o szóstej rano. Pierwszą rzeczą, jaką
zrobiłyśmy, był zakup czterdziestoośmiogodzinnych biletów na komunikację
miejską. Śmialibyście się ze mnie, gdybyście zobaczyli, jak jeszcze w domu
wyliczałam, ile biletów będzie nam potrzebne w Wiedniu… Jeden do zoo, jeden do
hotelu… Potem ja sama śmiałam się z siebie, gdy przesiadałam się niekiedy nawet
dwa razy, aby dotrzeć do jakiegoś miejsca. Ten bilet to był strzał w
dziesiątkę. Czasami podjeżdżałyśmy gdzieś nawet dwa przystanki - byleby
oszczędzać nogi i móc zobaczyć jak najwięcej. W niedzielę było upalnie. Słońce
mocno grzało, co nam zdecydowanie poprawiło humory.
Po tym jak zszokowane odkryłyśmy,
że tramwaj jeździ pod ziemią, dotarłyśmy do hostelu. Na miejscu okazało się, że
w tym miejscu pracują głównie Polacy! Ale nam się trafiło. :) W dodatku był to jeden
z najtańszych hosteli w stolicy, a niczego nam nie brakowało. Nie mogłyśmy
zameldować się o siódmej rano, zostawiłyśmy więc jedynie bagaże, zjadłyśmy
gotowe dania w kubku (tak, tak na śniadanie!), odświeżyłyśmy się, mapa do ręki,
woda i jedzenie w plecaku i… w drogę!
Już pierwsze miejsce z naszej
listy wywarło na nas niemałe wrażenie. Był to kościół Wotywny (Votivkirche).
Bardzo wysoki, trudno było zrobić mu zdjęcie (jak większości budowli w
stolicy). Na nasze nieszczęście na świątyni powieszono wielki baner z motylem…
Reklama ładna, ale do kościoła nijak nie pasowała. Przed kościołem śliczny park
i, mimo wczesnej godziny, niektórzy już wylegiwali się na trawie. Co ciekawe,
Kościół Wotywny upamiętnia ocalenie cesarza Franciszka Józefa z zamachu.
Kolejny budynek to uniwersytet. Ciekawe, czy studenci doceniają, że uczą się w tak pięknym otoczeniu…
Kolejny budynek to uniwersytet. Ciekawe, czy studenci doceniają, że uczą się w tak pięknym otoczeniu…
Nieco dalej docieramy do Ratusza
(Rathaus). Czytałam, że jest nieco podobny do… Opactwa Westminsterskiego. To
kolejna ogromna budowla. Przed ratuszem akurat przygotowywano się do Festiwalu
Filmowego. :)
Pod ratusz wróciłyśmy też wieczorem, gdy chciałyśmy wypić dobrą kawę, ale
serwowano tam głównie jedzonko, więc udałyśmy się do kawiarni Aida, bliżej
naszego hotelu. Wokół ratusza także mnóstwo zieleni, jak w wielu miejscach w
Wiedniu. Zraszacze podlewały trawniki, a i my trochę się przy nich ochłodziłyśmy.
Praktycznie naprzeciw ratusza znajduje
się gmach Teatru Zamkowego (Burgtheater). Słońce świeciło tak mocno, że trudno było zrobić
zdjęcie. Dopiero popołudniu, stojąc przy teatrze, zauważyłam popiersia słynnych
pisarzy i poetów umieszczone na budynku.
Budynki w Wiedniu są iście królewskie. Ogromne, potężne, wysokie. Nawet muzea (uporczywie nazywane przez moją mamę teatrami) takie były. Ale ja bardziej zachwyciłam się… słonikiem przed jednym z muzeów. Bardzo podobają mi się wszelkie figurki i posążki. Chciałabym zobaczyć te łódzkie czy wrocławskie.
Można powiedzieć, że zrobiłyśmy
spore kółko – już wcześniej, po drugiej stronie ulicy, widać było park (Volksgarten),
tymczasem my weszłyśmy tam całkiem przypadkiem, kończąc podziwianie Hofburgu, dawnej
rezydencji Habsburgów. Moja mama czytając to, pewnie zacznie się głośno śmiać,
bo moje "podziwianie Hofburgu" wyglądało tak: siedzę na ławce z zamkniętymi oczami
i udaję, że nie chce mi się spać. Cóż, w Polskim Busie spałam może 2 godziny? A
potem tyle chodzenia… Nie wiedziałam, jak się dobudzić, zastanawiałam, czy nie
lepiej byłoby położyć się pod jakimś krzaczkiem w cieniu i zdrzemnąć. W końcu
tego nie zrobiłam, musiałam jakoś wziąć się w garść. Udało się. Za to gdy
wróciłyśmy do hostelu, aby coś przekąsić, zasnęłam jak zabita. Taka drzemka
dobrze mi zrobiła przed kolejnymi wrażeniami. :)
Zostawiam Was z pięknymi zdjęciami
z ogrodu Volksgarten, w którym można zasadzić sobie różę i umieścić przy
niej tabliczkę na przykład z życzeniami z okazji urodzin. Wszyscy miłośnicy kwiatów
zakochaliby się w tym miejscu.
To oczywiście jeszcze nie wszystko, muszę podzielić sam Wiedeń na kilka postów, bo jeden wpis nie wytrzyma tego austriackiego kunsztu. ;)
Miłego dnia!
Sara
Przyjemnie popatrzeć na zdjęcia z miejsc, które też niedawno odwiedziłam :)
OdpowiedzUsuńMąż zawsze powtarza że zabierze mnie do Wiednia, bo on już był.. i jest przekonany że na pewno mi się spodoba ;-) więc myśl o takim wyjeździe chodzi za mną coraz bardziej.. więc Saro powiedz mi czy powstał by osobny post o wszelkich kosztach np.hostelu czy tego biletu na 48godzin;P gdzie się udać najlepiej itp.. najważniejsze rzeczy które warto wiedzieć,zobaczyć itp.. no i namiary na ten hostel bo to bardzo ważna kwestia;-) świetnie że jest najtańszy i pracują tam Polacy,dla osób które nie znają języka to bardzo świetna informacja;P
OdpowiedzUsuńA jak by post taki nie powstał czy takie informacje mogła bym od Ciebie uzyskać poprzez e-maila? ;)
Tak, Paula, będzie taki praktyczny post z kosztami i wskazówkami, planuję go już na koniec relacji z Wiednia i Bratysławy. Generalnie Wiedeń tani nie jest, ale da się przeżyć. A jak potem będziesz miała jakieś pytania, to spokojnie pisz. :) Mam nadzieję, że mąż w końcu zabierze Cię do Wiednia!
Usuńoo to świetnie, bardzo mi się przyda ;-)
UsuńJak mąż nie zabierze mnie to ja jego zabiorę :D
W Wiedniu byliśmy 100 lat temu, jeszcze zanim powstał blog. Czas by pojechać jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten pomysł z różami! Co prawda ogrodniczka ze mnie żadna, ale świetne rozwiązanie jako właśnie jakiś prezent czy coś takiego :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Wiedeń na żywo musi wyglądać pięknie :) Czekam na dalsze relacje.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za różami, ale sam pomysł posadzenia kwiatka z życzeniami w jakimś miejskim ogrodzie jest rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńTak myslę gdzie by tu wypaść we wrześniu i m.in. Wiedeń też mi chodzi po głowie.. Przez ten wpis jeszcze bardziej zaczął chodzić, więc czekam na kolejny ;d
OdpowiedzUsuńWiedeń, zawsze chciałam się tam wybrać :) muszę w końcu się zmobilizować i pojechać ;)
OdpowiedzUsuńSara Ty masz tempo! dopier co wroiclas a tu juz post na blogu! Ciesze sie ze Ci sie podobalo :) i mam szczera nadzieje ze moje male rady na cos sie przydaly :P
OdpowiedzUsuńChciałam jak najszybciej się podzielić z czytelnikami moimi wrażeniami. :D Taak, przydały się, mówiłam Ci, że nawet miałyśmy podrukowane xd?
Usuńno co Ty serio? haha ale numer!
UsuńPiękny ten słonik ! Piękne miasto :)
OdpowiedzUsuńPs. Czy kartka z Madrytu dotarła?:)
Niee, niestety jeszcze nie. :(
UsuńTo już prawie miesiąc.. to aż dziwne :/
UsuńPięknie przedstawiłaś Wiedeń , ja ostatnio zwiedzałam go pieszo nocą , jest pięknie oświetlony i mniej zatłoczony:-)))
OdpowiedzUsuńPięknie przedstawiłaś Wiedeń , ja ostatnio zwiedzałam go pieszo nocą , jest pięknie oświetlony i mniej zatłoczony:-)))
OdpowiedzUsuńDzięki za relację! Czekam na dalsze. Zazdroszczę troszeczkę;) Ciekawe czy widziałaś Operę Wiedeńską?
OdpowiedzUsuńależ Ci zazdroszczę .Jestem tak zakochana w górach że nie wyobrażam sobie spedzić gdzieś indziej urlopu ale....te zdjęcia tak kuszą;)
OdpowiedzUsuńLovely buildings. Beautiful city.
OdpowiedzUsuńwww.effortlesslady.com
Zachęcający wpis, będę polował na bilety do Wiednia.
OdpowiedzUsuńNo.. to ten... KURCZE ALE ZAZDROSZCZĘ!!! Przeniosłam się na chwilę w inny świat, tak, jakbym razem z Tobą zwiedzała ta miejsca :D. Świetnie, że trafiliście na Polaków :P. Nie dziwię się w ogóle że chciało Ci się spać. Miałam podobne wojaże (no, nie w takich cudnych miastach, raczej chodzi o lasy, jeziora itp.), gdzie mało spałam, pociągi o 5 rano i człowiek totalnie niewyspany wyrusza w trasę :D. Potem jeszcze z jednej wioski do drugiej idzie kilka km i jak tu potem być rześkim ;p. Wróćmy jednak do tematu - zdjęcia mnie powaliły, chciałabym zobaczyć to wszystko na żywo!!! Widać, że pogoda dopisywała, co tylko pewnie dodało wartości całemu wyjazdowi :P. Podoba mi się zdjęcie z koniem :D. No i ta sesja w ogrodzie :).
OdpowiedzUsuńPrzepiękne budowle! Słonik jest na prawdę uroczy :)
OdpowiedzUsuńTak, Parlament na prawdę przypomina Partenon.
Bardzo podoba mi się pomysł z sadzeniem róż. Coś można po sobie zostawić :)