Zastanawiałam się, od czego by tu
zacząć snucie mojej opowieści na temat amerykańskiej przygody. I stwierdziłam,
bardzo błyskotliwie, że warto by zacząć od początku, a przy okazji wspomnieć
trochę o końcu. :D Dziś więc będzie o lataniu samolotem.
W linii prostej odległość z
Torunia do Filadelfii wynosi 7331km (przynajmniej tak twierdzi drogowskaz
znajdujący się na toruńskim Placu Rapackiego). My tę wybitnie długą trasę
rozpoczęliśmy już o 6 rano, 13 października.
Wylatywaliśmy z Warszawy z
lotniska im. Fryderyka Chopina. Mieliśmy kilka godzin na zważenie i oddanie
bagażu głównego, kontrolę osobistą i sprawdzenie bagażu podręcznego.
Powypijaliśmy, co się dało, część płynów pochowaliśmy w głównej walizce i
spokojnie czekaliśmy na samolot do Londynu. Część z nas musiała zrobić mały
striptiz podczas kontroli osobistej, część piszczała na bramkach, ale koniec końców
wszystkich przepuścili.
Podczas lotu do Londynu
siedziałam pośrodku, ale tak krótki lot (około 2 godzin) dało się znieść.
Samolot był ciasny, jednak starałam się cieszyć się podróżą. Podczas tego lotu dostaliśmy dwie bułeczki –
jedną na słodko, drugą na słono, oraz napoje. Po przylocie na London Heathrow
czekała nas podróż… autobusem. Musieliśmy bowiem zmienić terminale, a lotnisko
jest tak wielkie, że należało jechać autobusem, w którym nota bene było wifi.
;) Na lotnisku Heathrow z głośników puszczają muzykę klasyczną. Swoją drogą gdy
byłam trochę młodsza, ale na tyle pojętna, że wiedziałam, czym jest Heathrow,
zamarzyłam, aby kiedyś znaleźć się na tym lotnisku. Później to marzenie
zbladło, ale i tak cieszę się, że mogłam przez kilka godzin pobyć na tym
największym lotnisku Europy, z którego startuje tyle samolotów, że
czasami wzbijają się w powietrze ze sporym opóźnieniem, bo na pasie startowym
robi się mała kolejka.
W Londynie po raz kolejny
musieliśmy przejść wszelkie kontrole (jeśli zastanawiacie się, czy dostaliśmy w
UK swój bagaż główny, spieszę z odpowiedzią: nie, mogliśmy go odebrać dopiero w
USA). Mieliśmy trochę czasu na zakupy w strefie bezcłowej, ale ja zostawiłam
sobie tę przyjemność na powrót i nie kupiłam nic oprócz wody.
Do Filadelfii lecieliśmy Dreamlinerem.
Nie znaczy to jednak, że było super dużo miejsca. To był mój pierwszy tak długi
lot, byłam bardzo ciekawa, jak będzie wyglądał. Wszyscy pasażerowie na swoich
siedzeniach znaleźli kocyki, poduszki i słuchawki. Fotele były nieco
wygodniejsze niż w samolotach krótkodystansowych, co więcej siedziałam przy
oknie, więc po prostu rozłożyłam się na ściance samolotu i próbowałam spać.
Można powiedzieć, że na zmianę spałam i jadłam, dostaliśmy bowiem ciepły
posiłek (do wyboru makaron lub kurczak z ryżem + dodatki takie jak słodki mus,
krakersy, bułeczka, masło, surówka). Były także ciepłe i zimne napoje do wyboru
oraz kanapki. Na głód nie narzekałam. :)
Lot trwał około 8 godzin.
Po dotarciu do Filadelfii czekał
nas chyba najbardziej stresujący moment podróży – rozmowa z celnikiem.
Pamiętam, że podczas wymiany tych kilku zdań mówiłam bardzo cicho, co rzadko mi
się zdarza. Kiedy wszyscy już zostali przepuszczeni, okazało się, że trzy osoby
(w tym ja) muszą udać się do specjalnego miejsca, w którym przeszukują bagaż
podręczny, wyrzucają jedzenie. W ten stresujący sposób musiałam pozbyć się kanapek,
kabanosów i banana, których nie zdążyłam zjeść. W końcu udało nam się wyjść. Po
kilkudziesięciu minutach podróży dotarliśmy do szkoły…
Jeśli chodzi o loty powrotne to
wyglądały dość podobnie. W Filadelfii koczowaliśmy na lotnisku (co ciekawe
dopiero tam udało mi się kupić sporo ładnych kartek z Filadelfii). Śmiałam się,
że wyglądam jak menel lotniskowy – w legginsach, bluzie dresowej, z papierowym
kubkiem w dłoni… ;) Lot do Londynu trwał krócej (Ziemia się kręci, prądy,
wiatry bla bla). Dostaliśmy podobne posiłki, jednak tym razem nie mogłam już
rozłożyć się przy oknie, siedziałam na środku… To była katorga, ale trochę się
przespałam. Chociaż po powrocie do Londynu pierwszą rzeczą, którą kupiłam, była
kawa. ;)
Mieliśmy sporo czasu do samolotu
powrotnego do Polski, udało mi się więc znaleźć trochę brytyjskich słodyczy i
pocztówek. Jako że ceny na lotniskach są koszmarne, a przelicznik funta
sprawia, że prawie płaczę, nie kupiłam zbyt wiele. Ale zawsze coś. :)
Wystartowaliśmy z
czterdziestominutowym opóźnieniem z powodu jakichś problemów z samolotową
ubikacją. Ale wylądowaliśmy prawie o czasie. :)
Mój bagaż nie zaginął, a jet lag mnie nie dopadł.
Jeśli zastanawiacie się, jak
zniosłam loty, to muszę przyznać, że naprawdę dobrze. Nie zatykały mi
się uszy, moment startu i lądowania bardzo lubię. :) Jeszcze półtora roku temu
pisałam o syndromie panikary lotniczej, a teraz traktuję latanie jak coś bardzo
przyjemnego. Nie ma się co bać!
Jeśli macie jakiekolwiek pytania,
zachęcam do zadawania ich w komentarzach.
Pozdrawiam ciepło
Sara
PS Wszystkie loty obsługiwały
linie lotnicze British Airways. Dlaczego? Podobno zawsze latamy tymi liniami na
wymianę.
Ha! Czyli nie tylko ja lubię robić zdjęcia przez okno samolotu! Moje ulubione to chyba te jak lecieliśmy do Pekinu
OdpowiedzUsuńhttp://rick-the-traveller.blogspot.ch/2012/07/rick-goes-to-asia_7143.html
Faktycznie przepiękne widoki. :)
UsuńCałe życie umierałam na myśl o samolotach, a teraz mi się to marzy! Może kiedyś :D Kocham zdj z lotu ptaka <3 już się nie mogę doczekać kolejnych postów!
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno! :D
UsuńJa tak samo, boję się latać, ale kiedyś będę musiała się przełamać, żeby wybrać się w wymarzoną podróż do Japonii. Może Twoje posty mi pomogą. Już trochę lepiej się poczułam :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać. :)
Usuńmoją atrakcją podczas lotu samolotem jest spanie :P
OdpowiedzUsuń8 godzin w samolocie, podziwiam. ja po godzinie zaczynam się już zawsze wiercić i kręcić i wszystko mnie boli a do tego zatykają mi się uszy więc jest to mało komfortowe uczucie. zazdroszczę, że nie masz takich dolegliwości!
OdpowiedzUsuńinteresuje mnie ta rozmowa z celnikiem na lotnisku USA. na czym ona dokładnie polega? wiem, że to on ostatecznie decyduje o wjeździe do kraju, ale nie mam pojęcia o co może pytać. o to samo co przy wizie?
Agata, początkowo planowałam opublikować post o rozmowie z konsulem podczas ubiegania się o wizę, chciałam zdradzić wszelkie szczegóły. Ale potem dowiedziałam się, że to nierozsądne i lepiej nie ryzykować. Myślę, że co do rozmowy z celnikiem może być podobnie, jednak mogę zdradzić, że pytania są podobne i dość wkraczają w sferę prywatności. Chyba że chcesz znać wszelkie szczegóły, to najwyżej mejlowo. ;)
Usuńto się najwyżej zgłoszę mejlowo w wolnej chwili :)
Usuńa tak poza tym to chciałam bardzobardzobardzo podziękować za niespodziankę, którą znalazłam wczoraj w skrzynce! jest piękna i totalnie w moim guście, a ponieważ nie spodziewałam się więc tym bardziej mnie ona ucieszyła. dziękuję :*
ok, nie ma problemu! w ogóle jeśli kiedykolwiek będziesz wybierała się do USA, to służę pomocą. :D
Usuńcieszę się, że pocztówka dotarła i że Ci się podoba. :D cała przyjemność po mojej stronie.
Ja nigdy nie leciałam samolotem, więc te wszystkie emocje wciąż przede mną! Nie wiem, czy bym polubiła latanie, jednak podejrzewam, że byłabym bardzo podekscytowana i pewnie przypadłoby mi to do gustu. Uwielbiam w sumie wszystkie środki transportu, z jakich do tej pory korzystałam, bo ja w ogóle uwielbiam się przemieszczać! Czy rowerem, czy samochodem, czy pociągiem, busem/autokarem, czy promem. Tak, zdecydowanie uwielbiam objazdówki i jeżdżenie z miejsca na miejsce, a niektórzy tego nienawidzą. Co robiłabym przez 8 godzin w samolocie? Hmm... podziwiała widoki, czytała książkę i pewnie spała. Bo wszędzie w sumie tak robię, gdziekolwiek jadę. Nie wiem czy uszy by mi się zatkały, ale możliwe, że tak, bo w czasie wjazdu w góry często mi się zatykają :D
OdpowiedzUsuńJa samolotem uwielbiam latać, pociągiem jeżdżę rzadko, ale też lubię ten środek transportu. Nienawidzę za to autokarów - tak mnie męczy jazda nimi... Ale i tak poluję na bilety z Polskiego Busa xD
UsuńW sumie to widoki z samolotu najlepsze są na początku i na końcu. :D Przez jakieś 7 godzin widziałam tylko chmury albo kolor niebieski. ;)
Nie leciałam samolotem. Wnioskuję, że najgorsze miejsca są na środku? Dlaczego? I dlaczego zabrali Ci jedzenie?! Haha :)
OdpowiedzUsuńTaak, najgorsze, bo siedząc na środku, mam kogoś i z prawej strony i z lewej, w związku z tym ani nie siedzę przy oknie, a co za tym idzie nie mogę spoglądać przez nie ani się na nim położyć xd, a z kolei przy przejściu fajnie jest siedzieć, bo można wyciągnąć nogi, nie trzeba się przepychać, aby iść do toalety...
UsuńZ tym jedzeniem to po prostu takie prawo. :( Żadnego mięsa, nabiału, owoców, warzyw, nasion :/
Marzę lecieć samolotem! Może kiedyś będzie mi dane lecieć do Kanady , do wujka :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że mój brat leci na wiosnę na praktyki miesięczne do Anglii i będzie podziwiał widoki z samolotu :)
oo, super! do Kanady to na pewno też bardzo długi lot. życzę Ci Madziu, abyś poleciała samolotem w najbliższej przyszłości, bo to niezapomniane wrażenia. :D
UsuńAch, jak ja czekałam na te posty z wymiany;)! Fajnie, że chociaż w pierwszą stronę miałaś miejsce przy oknie, ja sobie nie wyobrażam siedzieć na środku... Jeszcze nigdy nie leciałam samolotem, ale wiem, że na pewno jak będę mieć taką okazję, narobię mnóstwo zdjęć z okna hah :D!
OdpowiedzUsuńJa ledwo znosiłam 3 godzinne loty do Irlandii, gdy tam mieszkałam. Nie wiedziałam co mam robić z nogami, zawsze toważyszyło mi w nich dziwmne uczucie, ni to ból, ni to cokolwiek, taki dyskonfort. Lotów odbyłam już ponad 20, podczas większosci zatykły mi się boleśnie uszy przy lądowaniu, ale to ze względu na ciągle zatkane zatoki. Masz szczęście, że tak dobrze znosłaś tak długie loty, aż Ci zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńJa sama bardzo się cieszę z tego, że nie miałam żadnych przykrych dolegliwości. Zwykle nogi podkurczam i opieram o siedzenie z przodu, choć w drodze powrotnej dziewczyna przede mną się mnie czepiała, że "czuje każdy mój ruch". ale faktycznie na nogi jest mało miejsca w samolocie... :(
UsuńPo pierwsze ogromnie Ci zazdroszczę, ze dobrze znosisz latanie samolotem. Ja potwornie boję się wszystkiego co odrywa się od ziemi, nawet wyciąg w górach doprowadza mnie do totalnej paniki, odrętwienia i histerii... Do tego od razu przy zmianie wysokości potwornie zatykają mi się uszy i nie jest to zbyt miłe uczucie. Na samą myśl przechodzą po mnie ciary...
OdpowiedzUsuńNajlepiej żuć gumę albo jeść jakieś cukierki do ssania, aby często przełykać ślinę. To podobno bardzo pomaga! :)
UsuńNo własnie jestem dość dziwnym stworzeniem, bo mi nie pomaga ani przełykanie śliny, ani cukierki, ani guma, ani picie. NIC :(
UsuńJejku, to faktycznie głupio! :( O żadnych lekarstwach na zatkanie uszy nie słyszałam... Przykro mi, że tak musisz cierpieć. :(
UsuńJa uwielbiam latać, ale tylko przy oknie! :D haha :D W sumie to zawsze jadąc chociażby w busie musiałam siedzieć przy oknie, bo od środka zawsze mi coś nie pasowało... No cóż... tak sobie kiedyś ubzdurałam, że jest lepiej i tak mi zostało :D Co prawda moje nadłuższe lotry trwały około 3h, więc były to mniejsze samoloty, ale Dreamlinerem chciałabym kiedyś polecieć :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy już widziałaś ale nominowałam Cię do Liebster Blog Award tutaj: http://ratri-world.blogspot.com/2015/10/liebster-blog-award-2015.html :)
Dziękuję za nominację! Teraz w ogóle nie mam czasu na regularne odwiedzanie innych blogów, muszę to wszystko nadrobić w kolejne weekendy... Na pytania odpowiem po zakończeniu relacji z USA. :)
UsuńW sumie Dreamliner aż takiego wrażenia od środka nie robi. ;)
Ja swój pierwszy lot samolotem mam jeszcze przed sobą i, niestety, nie zapowiada się, aby to niedługo się zmieniło. Świat z góry musi wyglądać naprawdę... niezwykle! :D
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie leciałam samolotem, ale może kiedyś to się zmieni. Widoki z okna samolotu są piękne :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za niespodziankę :D Kartka jest wspaniała!
osiem godzin w samolocie brzmi strasznie, ja po pięciu miałam dość, mimo iż był to mój pierwszy lot. ja zwykle staram się siedzieć przy oknie, nawet kilka razy się zamieniałam, żeby ta sztuka mi się udała, bo robienie zdjęć ponad chmurami jest naprawdę fascynującym przeżyciem i chyba nigdy mi się nie znudzi. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i czekam na dalszą część opowieści. :)
Nigdy nie miałam okazji lecieć samolotem, ale pewnie jakbym leciała, to napstrykałabym mnóstwo zdjęć, tak jak i TY :)
OdpowiedzUsuń