Na jeden dzień w Rzymie kupiliśmy bilety dwudziestoczterogodzinne.
Aby dobrze je wykorzystać, trochę sobie pojeździliśmy.
Oto relacja z dnia, w którym:
a) Padało
b) Było zimno
c) Fotografowałam się na tle witryn butików największych
projektantów ubrana w bluzę dresową
d) Dotarliśmy do nieco mniej znanych miejsc.
To co? W drogę!
Pierwszym punktem tego dnia był Piazza di Spagna czyli Plac
Hiszpański. Znajdują się na nim słynne Schody Hiszpańskie (Scalinata di Trinità dei Monti), na których
nagrywa się reklamy i organizuje pokazy mody. Schody są ogromne – to jedne z
najdłuższych i najszerszych schodów w Europie. Ale – podobno – nie należy na
nich jeść, bo przyniesie to nieszczęście.
Schody prowadzą do Kościoła
św. Trójcy (Trinita dei Monti), ale mam wrażenie, że większość turystów tam nie
dociera. W końcu trzeba sfotografować się na tle schodów i… to wszystko. Nikt
nie mówił, że trzeba wejść na ich szczyt. ;)
Naprzeciw Schodów Hiszpańskich znajduje się moja ulubiona
ulica w Rzymie. Nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mnie stać na zakupy na
niej. W mojej bluzie dresowej i ramonesce narzuconej na wierzch (naprawdę było
tak zimno w maju!), głupio mi było chociażby przekroczyć progi tych sklepów. A
może by mnie wyrzucili, kto wie… Chodzi oczywiście o butiki znanych
projektantów takich jak Prada, Gucci, Versace, Dior, Burberry, Armani czy Hermes.
Wszystkie największe nazwiska znajdziecie na Via Condotti. Przy drzwiach zwykle
stoją ochroniarze, a tłumów przez witryny nie widać…
Kolejnym punktem tego dnia była Bazylika Matki
Bożej Większej (Basilica Papale di Santa Maria Maggiore). Ze stacji metra
Spagna udaliśmy się linią A do stacji Vittorio
Emanuele. Stamtąd zaledwie kilka minut drogi do świątyni. Co ciekawe, aby
wejść do środka należy przejść przez kontrolę bezpieczeństwa. Nie trzeba za to
kupować żadnych biletów wstępu. Zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz, bazylika
prezentuje się zachwycająco. Może nie wypada, ale muszę Wam w tym miejscu
zostawić praktyczną radę: w świątyni jest toaleta dla turystów, bezpłatna i
czysta!
Pojechaliśmy dalej, tym razem linią 714. Gdy czekaliśmy na
przystanku na jeżdżący, jak chce, rzymski autobus, spotkała nas ulewa. Na
szczęście na tym przystanku akurat była wiata – warto dodać, że to raczej
rzadkość w stolicy Włoch. W końcu dotarliśmy do Term Karakalli. Swoją nazwę
wzięły oczywiście od cesarza Karakalli – za jego czasów oddano termy do użytku.
Są to najlepiej zachowany rzymskie łaźnie, a zbudowano je ponad 1800 lat temu.
Niestety, wstęp do term jest płatny. Dlatego tym razem zadowoliliśmy się
widokiem z zewnątrz.
Pieszo udaliśmy się do stacji metra Circus
Maximus. Circo Massimo był niegdyś największym cyrkiem Rzymu. Ta potężna
arena, o wiele większa niż Koloseum, mieściła aż 250 tysięcy osób – dla
porównania Koloseum "zaledwie" 50 tysięcy. Niestety Circo Massimo nie
zachował się do naszych czasów. Metrem linii B udaliśmy się do ostatniego
punktu wycieczki – Bazyliki św. Pawła za Murami (Basilica Papale di San Paolo
fuori le Mura). Wysiedliśmy na stacji Basilica
San Paolo. Często stacje metra w Rzymie
nazywają się tak, jak zabytki, które można oglądać w ich pobliżu bądź przy
nazwach przyklejono specjalne naklejki, aby turyści wiedzieli, że aby np. udać
się do Watykanu, należy wysiąść na stacji Ottaviano. Bazylika św. Pawła za
Murami to kolejna majestatyczna, rzymska świątynia. Znajduje się w niej grób
św. Pawła i – rzekomo – jego szczątki. Kościołów w Rzymie jest kilkaset
(niektórzy twierdzą, że nawet 900!). Bazylika św. Pawła za Murami prezentuje
się pięknie z każdej strony. Jest to jedna z czterech bazylik większych
(papieskich) w Rzymie. Taki tytuł nadaje oczywiście papież. Okazało się, że
udało mi się zobaczyć trzy z czterech bazylik większych – Bazylikę św. Piotra w Watykanie, Bazylikę Matki Bożej Większej oraz Bazylikę św. Pawła za Murami. Nie
dotarłam jedynie do Arcybazyliki św. Jana na Lateranie.
Tak spędziliśmy dzień jeżdżący w Rzymie. Myślę,
że zdecydowanie warto było kupić taki bilet i zobaczyć miejsca położone trochę
dalej od centrum.
Pozdrawiam ciepło
Sara
"Nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mnie stać na zakupy na niej."
OdpowiedzUsuńNigdy nawet nie myśl w ten sposób, bo sama sobie niepotrzebnie stwarzasz psycho barierę.
Jestem przekonany że nadejdzie taki dzień w twoim życiu że wejdziesz do takiego butiku jak normalna klientka aby zrobić zakupy.
Diabeł nie taki straszny jak go malują. Byłaś już w Harrodsie więc pierwszy krok już zrobiłaś.